Cóż zanim zaczniemy mam dla was krótkie ogłoszenia parafialne:
Po pierwsze przepraszam za moją prawie miesięczną nieobecność, ale wiece jak to już ze mną jest. Tym razem jednak z pomocą Dooors powstał drugi Long Fik. Na razie nie jestem wam w stanie powiedzieć ile będzie miał rozdziałów, ale na pewno szybko się z nim nie pożegnamy ;)
Po drugie zauważyłam, że blog obserwuje już 16 osób i trochę mi przykro, że tak niewiele z was komentuje opublikowane fiki. Nie ukrywam, że komentarze dają siłę i motywację do pisania, ale też pokazują czy coś wam się podoba. Dzisiaj oddaję wam pierwszy chapter Kaisoo, więc bardzo proszę o opinie w komentarzach. Chcę po prostu zobaczyć czy wam się podoba. Liczę na przynajmniej 5 komentarzy, bo inaczej nie wiem czy będzie sens pisać dalej skoro nawet nie wiem czy czytacie. Okej dosyć już gadania, zacznijmy zanim wszyscy zaśniecie ^^;;
D.O POV
Przeprowadzka - dla jednych
synonim rozpoczęcia nowego życia, dobrego startu czy pożegnania się z
przeszłością. Dla drugich - konieczność, coś nie zawsze wiążącego się z dobrymi
emocjami, przymus. Zmiana miejsca zamieszkania zazwyczaj ma pomóc w znalezieniu
pracy, zawiązania nowych znajomości albo po prostu zmiany otoczenia na lepsze.
Zazwyczaj jednak musimy powiedzieć „do widzenia!” starymi znajomym , ulubionym
miejscom, a może nawet pewnym przyzwyczajeniom.
Był chłodny zimowy dzień, słońce
leniwie wznosiło się ponad horyzont. Jeszcze kilka tygodni temu wszystko było
takie zwyczajne, a teraz pojawiło się nowe i nieznane. W grudniu rodzice kupili
dom w innym mieście i postanowili go wyremontować, a stare mieszkanie w bloku,
na czwartym piętrze sprzedać. Muszę przyznać, że nowy dom znajduje się w bardzo
ładnej okolicy, gdzie ludzie są dla siebie życzliwi, a wszystko jest, jak to
mówią „pod nosem”. Sklep, kino, park czy szkoła. Wreszcie nie będę musiał
wstawać tak wcześnie rano i jechać przez dwadzieścia minut zatłoczonym miejskim
autobusem. Przed świętami wszystkie rzeczy przenieśliśmy do nowego miejsca,
jednak przed wprowadzeniem się tam zamieszkaliśmy u babci, gdzie spędziliśmy
wspólnie świąteczny czas. Jeszcze przed sylwestrem dom był skończony, urządzony
i gotowy do wprowadzenia się. Nie był duży ale jak na mój gust dla trzech osób
wystarczał idealnie. Miał nawet dodatkowa sypialnię dla gości. Z okna mojego
pokoju roztaczał się wspaniały widok na ogród i okolicę. Od drugiego semestru
miałem chodzić do nowego liceum. Byłem jednak pełen optymizmu chociaż jak każdy
trochę się denerwowałem. Jeszcze wczoraj wieczorem sprawdziłem czy na pewno
wszystko przygotowałem i czy mój mundurek jest wyprasowany. Te w tutejszej
szkole naprawdę mi się podobały - były ciemnoniebieskie, wykończone czarną
lamówką. Do tego czerwony krawat w granatowe paski. Oczywiście standardowo
biała koszula i czarne spodnie. Odebrałem go już kilka dni temu w szkolnym
sekretariacie. Pomimo tłoczących się we mnie emocji szybko zasnąłem.
Teraz stałem na środku klasy obok
nowego wychowawcy, a właściwie wychowawczyni - Pani Huan. Okazała się być
szczupłą, elegancką i bardzo miłą kobietą w wieku około czterdziestu lat. W
mojej klasie było dwadzieścia pięć, a teraz razem ze mną dwadzieścia sześć
osób. Przywitałem się ze wszystkimi, na co oni odpowiedzieli wesołym „Witaj
Kyungsoo” co bardzo mnie ucieszyło, bo trochę się bałem, że nikt mnie nie
polubi. Zająłem miejsce w przedostatniej ławce w środkowym rzędzie, bo tylko
tam było wolne. Siedziałem sam, ale jak się okazało miałem współlokatora, który
jednak się spóźnił. Pojawił się jakieś dziesięć minut po dzwonku, co jednak
nikogo nie zdziwiło - najwidoczniej było to standardowe. Nie przywitał się z
nauczycielką, zachowywał się tak jakby jej nie było. Usiadł obok mnie. Chłopak
był wyższy niż ja, miał ciemną karnację, ciemno brązowe oczy o przejmującym
wręcz paraliżującym spojrzeniu, nieduży nos i pełne wargi. Jego strój nie był w
stanie idealnym - nosił rozpiętą marynarkę, górny guzik koszuli był rozpięty no
i brakowało krawatu. Rzeczą, która jeszcze bardziej mnie zaintrygowała była
bandanka przewiązana na czole i jego fryzura, włosy miał splecione w
warkoczyki. Nigdy nie wiedziałem kogoś takiego. Nabrałem jednak podejrzeń, że
przysparza problemów bo jego wygląd sprawiał wrażenie buntowniczego. Spojrzałem
na niego i nieśmiało się uśmiechnąłem na co on w ogóle nie zareagował.
Odpuściłem sobie, cóż najwidoczniej nie jest zainteresowany nowym lokatorem w
ławce. Wkrótce zaczęła się lekcja biologii, jedna z moich ulubionych. Okazało
się, że tematy, które są w tym książkach w mojej starej szkole już zostały
przerobione więc chętnie zgłaszałem się odpowiadając na zadane pytania. Robiła
to też jeszcze wyglądająca naprawdę przyjaźnie dziewczyna, jak i kilka innych
osób. Słyszałem jak niektórzy szepczą na mój temat miedzy sobą - „wow niezły
jest!”, „chciałbym być tak dobry jak on” i tym podobne. Tylko „buntownik”
zajmujący miejsce obok miał skrzywioną minę. Wyglądał jakby był zniesmaczony.
Do tego cały czas zerkał na mnie z ukosa, co nie było komfortowe. Słyszałem jak
pod nosem powiedział „kujon” i prychnął z pogardą. Straciłem wszelkie nadzieje,
że kiedykolwiek uda mi się z nim pogadać. Ciągle mnie ignorował a na dodatek
przez cały czas trwania zajęć słuchał muzyki. Nie odważyłem się jednak zwrócić
mu uwagi. Szczerze mówiąc trochę mnie zainteresował. Usłyszałem, że ktoś mnie
cicho woła, wiec obróciłem się w stronę dobiegającego głosu. Okazało się, że
był to chłopak siedzący po mojej lewej stronie pod oknem. Pomachał mi,
rozpoznałem w nim mojego nowego sąsiada - Suho. Posłałem mu przyjacielski
uśmiech. Trochę nie dowierzałem, że on tutaj jest ale podniosło mnie to na
duchu. Kiedy nauczycielka skończyła pytać, pogratulowała mi i powiedziała, że
jest pod wrażeniem moich umiejętności. Ja tylko grzecznie jej podziękowałem i
poczułem się lekko zażenowany. Lekcja dobiegła końca. Zacząłem pakować swoje
rzeczy, tak jak reszta klasy. Kilkoro uczniów podeszło do mnie życząc miłego
pobytu w szkole, jak i mówiąc, ze miło jest mieć nowego kumpla w klasie.
Chłopak dzielący ze mną ławkę był już jedna nogą za drzwiami, kiedy odezwała
się pani Huan:
- Jongin, zostań na chwilę
- Po co?- zapytał w lekceważący
sposób, co mi się nie spodobało
- Chcę z tobą porozmawiać.
On tylko westchnął, zawrócił i
chwilę później pojawił się przy jej biurku. Jednak zamiast grzecznie stanąć
nonszalancko oparł się o jedną z ławek. Kiedy ja zbliżałem się do wyjścia
również zostałem zawołany przez wychowawczynię. Uznałem, że może chce jeszcze
przekazać mi kilka informacji na temat szkoły. Spojrzała na naszą dwójkę:
- Poznajcie się. Kyungsoo to jest
Kim Jongin. A to Do Kyungsoo nasz nowy uczeń.
Ten tylko mruknął coś cicho, za
co nauczycielka go skarciła.
- Mógłbyś być trochę milszy… -
powiedziała
Reszta rozmowy przebiegła w miarę
sprawnie. Dowiedziałem się, że Kim nie zdał do następnej klasy i, że w ramach
umowy ma się mną przynajmniej przez pierwszy tydzień zająć, żebym się
zaaklimatyzował. Dyskutował jednak z nauczycielka, próbując się jakoś wymigać.
Na końcu jednak dał za wygraną. Pani Huan wręczyła mi plan lekcji i mapkę
szkoły na wypadek gdybym potrzebował gdzieś pójść po lekcjach. Dostałem też
komplet kluczyków do szkolnej szafki. Pouczyła jednak Jongin’a, żeby nie próbował
nigdzie samego mnie zostawiać. Nie liczyłem jednak na jego pomoc. Pożegnaliśmy
się z nauczycielką. On wyszedł pierwszy nic nie mówiąc. Nie bardzo wiedząc co
robić po prostu szedłem za nim. Znaleźliśmy się na pierwszym piętrze pod
gabinetem 7a. Ku mojemu zdziwieniu chłopak odezwał się:
-Tutaj masz następną lekcję.
Belfer jest okropny i nienawidzi spóźnień, więc lepiej przyjść trochę
wcześniej. Teraz mu coś tam nawciskasz. Jeżeli już masz zamiar się do mnie
odzywać to mów mi Kai, nie Jongin, okej? Myślę, że się rozumiemy w tej kwestii.
- Więc, eee Kai ,wchodzimy?
–zapytałem niepewnie.
- Jeżeli chcesz to proszę bardzo
idź, ale ja się zrywam bo nie cierpię tej lekcji.
- A co z umową?
- Dasz sobie radę, szkoła nie
jest duża, poza tym zapytasz kogoś. To cześć!
I odszedł, zostawiając mnie
samego pod drzwiami. Delikatnie zapukałem i wślizgnąłem się do środka. Od razu
spotkałem się z surowym spojrzeniem nauczyciela.
- To ty jesteś tym nowym uczniem?
Do Kyungsoo, tak?
- Tak proszę pana, to ja. Przepraszam
za spóźnienie, ale pani Huan poprosiła mnie, żebym na chwilę został…
- W porządku. Miło mi cię poznać
- uśmiechnął się - Usiądź, tam
Wskazał mi miejsce w rzędzie pod
ścianą. Siedzenie obok znowu było puste. Wypakowałem rzeczy i spojrzałem na
plan lekcji. Miałem teraz fizykę z panem Kangiem. Sprawdzał właśnie listę
obecności. Cicho powiedziałem, że jestem. Kai’a oczywiście nie było. Zacząłem o
nim myśleć i zastanawiać się, czemu jest taki. Dlaczego tak chłodno odnosi się
do ludzi? Nim zdążyłem zadać sobie kolejne pytanie zadzwonił dzwonek.
Przyłapałem się, że kompletnie niczego z lekcji nie pamiętam, a to wszystko
przez niego, przez Jongin’a! Kolejne trzy lekcje minęły równie szybko. Żeby się
nie zgubić szedłem za ludźmi z klasy. Kim pojawił się dopiero na matematyce,
jednak na korytarzu omijał mnie szerokim łukiem. Wkrótce nadeszła pora lunchu.
Przy pomocy mapki odnalazłem stołówkę. Było to duże jasne pomieszczenie, w
którym przyjemnie pachniało. Wszędzie ustawione były białe okrągłe stoliki.
Przez duże okna do pomieszczenia wlewało się zimowe światło słoneczne.
Przeszedłem przez środek sali aż znalazłem się przy długim blacie. Wybrałem
sobie miseczkę ryżu, smażonego kurczaka, sałatkę i sok pomarańczowy.
Podziękowałem obsługującej mnie pani, za co zostałem obdarzony miłym uśmiechem.
Szkoła zaczęła mi się coraz bardziej podobać. Lekcje były przyjemne, atmosfera
miła a uczniowie zachowywali się przyjaźnie - no przynajmniej ci, których
widywałem. Z tacką w rękach zacząłem szukać wolnego miejsca. Szybko zauważyłem,
że każdy siedział w jakiejś swojej grupce czy paczce. Nie chciałem wpychać się
w nieswoje towarzystwo więc usiadłem przy pustym stoliku. Rozłożyłem sobie
wszystko, odstawiłem plecak na podłogę. Spojrzałem jeszcze na zegarek - mam
półgodziny przerwy. Ucieszyło mnie to. Zabrałem się za pałaszowanie swojego
posiłku, w połowie odłożyłem pałeczki i wyjąłem dla siebie książkę. Jedząc
czytałem. Ponoć nie było to zbyt zdrowe, ale lubiłem tak robić. Rozejrzałem się
po pomieszczeniu. Pod ścianą dostrzegłem stolik przy, którym siedział Jongin
per Kai, nie był sam. Siedział z kilkoma innymi chłopakami podobnymi pokrojem
do niego. Gdy spostrzegłem, że na mnie patrzą szybko spuściłem wzrok i wróciłem
do czytania.
***
Kai POV
Kiedy przyszedłem na stołówkę
wszyscy siedzieli już przy naszym stoliku. Przywitałem się z nimi skinieniem
głowy i poszedłem po coś do jedzenia. Wybrałem Kimichi, jabłko i ryż.
Rozglądałem się po sali obserwując innych uczniów, którzy wręcz drżeli na mój
widok. Cóż nic nowego, każdy chociaż trochę się mnie bał. Może to przez wygląd,
ale pewniejszą opcją, jest to, że należę do szkolnej paczki łobuzów popularnie
nazywanej Bad Boy’ami. Widziałem jak niektóre dziewczyny nieśmiało zerkają na
mnie z wypiekami na twarzy. Wystarczył jeden mój krótki uśmieszek, a one już
się między sobą zachwycały się moją osobą, mimo, że nie należałem do
„popularsów”. Wzrokiem instynktownie szukałem tego nowego kujona - Kyungsoo.
Siedział sam przy stoliku mniej więcej na środku stołówki . Wolałem sprawdzić
czy tutaj dotarł bo inaczej pani Huan by mnie zabiła. Zająłem swoje stałe
miejsce obok Chanyeola i Sehuna. Przy naszym stoliku siedział też Wufan -
trzecioklasista grający w drużynie koszykarskiej oraz Tao jego wierna, jak go
to nazywał Panda. Był uczniem klasy pierwszej o dość przerażającej twarzy, i
faktycznie przypominał tego wielkiego misia. Był szczupły i wysoki, ale zawsze
miał podkrążone oczy. Zacząłem jeść to co sobie przyniosłem. Pochłaniałem
Kimichi gdy w pewnym momencie Yeol szturchnął mnie łokciem w bok.
- Ty, Kai co to za kujonek siedzi
sam przy stoliku? Nigdy go tutaj nie widziałem - powiedział.
- A, to tylko Kyungsoo, chodzi ze
mną do klasy i Huan koniecznie chce, żebym pokazał mu szkołę. Chociaż jak widać
dobrze sobie beze mnie radzi - odpowiedziałem.
Cóż krótko mówiąc każdy nas miał
jakiegoś cieniasa do dręczenia. Chanyeol uwielbiał dokuczać pewnemu
drugoklasiście - Baekhyunowi. Sehun upatrzył sobie Luhana - Chińczyka, który
rok temu przyjechał na wymianę, ale tak mu się spodobało, ze zaczął chodzić z
nami do szkoły. Natomiast Wufan, na którego częściej mówiliśmy Kris, oraz Tao
od czasu do czasu zmieniali cele swoich psikusów. Ja nie miałem swojej
ulubionej „ofiary” bo zazwyczaj wszyscy uciekali widząc mnie na korytarzu, co
nie ukrywam było mi bardzo na rękę.
Słyszałem jak dwójka moich kumpli
o czymś nawija, ale byłem zbyt zajęty jedzeniem, żeby się na tym skupić. Po
chwili odezwał się Park:
-Idziemy z Sehunem „przywitać”
nowego kujona. Patrz i podziwiaj!
Zanim zdążyłem zareagować oni już
byli w połowie drogi. Cóż może ignorowałem chłopaka i zasadniczo mnie nie
obchodził, ale jeżeli coś mu się stanie to będzie na mnie. Zostałem jednak na
miejscu czekając co się wydarzy. Tak samo zrobili dwaj pozostali znajomi z
mojego stolika. Nagle wszyscy przestali jeść, zrobiło się dziwnie cicho.
Wszyscy zaczęli szeptać między sobą. Chłopaki zaczęli zaczepkę. Usiedli tuż
obok Kyungsoo, ale ten pochłonięty czytaniem zdawał się ich nie zauważyć.
Pierwszy odezwał się Sehun:
- Kogo mu ty mamy…
Zobaczyłem, że Do odłożył czytaną
książkę i spojrzał na nich. Teraz jego oczy wydawał mi się większe -przypominał
mi zagubione szczenię. Uśmiechnął się lekko tak jak do mnie rano. Patrzyłem
tylko z nadzieją, że nie posuną się za daleko. Dwójka „tępicieli kujonów”
powiedziała:
-Witaj w nowej szkole, nędzny
kujonie!
Zaczęli się bardzo głośno śmiać i
rzucać w jego stronę różne wyzwiska. Kyungsoo zachowywał jednak względy spokój
i zdawał się nawet nie drgnąć. Chwilę później Park zrzucił resztę jedzenia z
jego tacy, a Oh wyrzucił na podłogę zawartość jego plecaka. Zobaczyłem jak
chłopak popatrzył na mnie bezradnie. Jego spojrzenia wręcz pytało: Dlaczego mi
nie pomożesz? Moi kumple odeszli pozostawiając zszokowanego Do samemu sobie.
Wszystko wróciło do normy i już nikt nie zwracał na to wydarzenie uwagi, tak
jakby to wcale się nie stało. Poczułem się dziwnie i zrobiło mi się trochę
przykro, nie miałem jednak pojęcia dlaczego, bo zazwyczaj takie wybryki nie
robiły na mnie większego wrażenia. Wróciłem do jedzenia swojego lunchu.
***
D.O POV
Tkwiłem w kompletnym bezruchu po
tym co właśnie się wydarzyło. Nie potrafiłem uwierzyć, że ktoś tutaj jest taki
niemiły. Poczułem się tak beznadziejnie, byłem taki naiwny. Dodatkowo Jongin
nawet nie tknął palcem ale widziałem jego trochę wystraszony wzrok. I siedział
bym tak dalej wpatrując się w bałagan jaki zrobiło tych dwoje gdy nagle ktoś
dotknął mojego ramienia:
- Hej, wszystko w porządku? -
podniosłem wzrok i zobaczyłem nowego chłopaka.
Miał taki wręcz anielski wyraz
twarzy. Był drobny i delikatny, łagodnie się uśmiechał. Przypominał mi trochę
kruchą porcelanową lalkę. Miał blond włosy zaczesane na bok. Patrzył na mnie
wyczekująco.
- T-tak już okej - odpowiedziałem
nieśmiało
- Jestem Luhan - przedstawił się -
byłem tutaj w zeszłym roku na wymianie uczniowskiej i jestem z Chin. Bardzo mi
się tutaj spodobało, a przypadek sprawił, że się tutaj przeprowadziłem. Pomogę
ci, jeżeli nie masz nic przeciwko?
Skinąłem tylko głową. Zacząłem
zbierać książki i zeszyty, a Luhan zniknął gdzieś by po chwili wrócić ze
ścierką. Sprzątał pozostałości po moim posiłku, kiedy ja pakowałem plecak.
Szybko się uwinęliśmy. On zabrał swoja torbę i razem wyszliśmy z pomieszczenia.
Po krótkim czasie odezwałem się:
- Jestem Do Kyungsoo. Bardzo miło
mi cię poznać i bardzo dziękuję za pomoc - powiedziałem
- To nic - odparł - Mnie też oni
czasami dręczą szczególnie ten, który pozbawił twój plecak zawartości. Musisz
być nowy bo wcześniej cię tutaj nie widziałem.
- A no tak, od tego semestru się
tutaj uczę bo tato znalazł nową pracę, więc się przeprowadziliśmy.
Luhan hyung - bo tak pozwolił mi
się do siebie zwracać oprowadził mnie po szkole. Pokazywał mi poszczególne
klasy, bibliotekę, łazienki i gabinet pielęgniarki. Nie słuchałem go jednak
szczególnie uważnie. Zacząłem zastanawiać się nad tym co stało się podczas
lunchu. Doszedłem też do wniosku, że chciałbym bliżej poznać mojego nowego
przyjaciela, który był tylko o rok starszy. Stanęliśmy przy schodach, wtedy
Lulu odezwał się:
- Kyungsoo, wiesz chciałbym się z
tobą zaprzyjaźnić - powiedział ciepło się uśmiechając.
- Będzie mi bardzo miło -
odpowiedziałem
- Czy mógłbyś mi podać swój numer telefonu? - zapytał blondyn
Chwilę potem podyktowałem mu swój
numer. Czułem się przez moment jakoś tak dziwnie jakby ktoś nas obserwował. Po
chwili zadzwonił dzwonek i niestety musiałem się pożegnać z Luhanem-hyungiem.
Poszedłem na ostatnią tego dnia lekcję szczęśliwy, że spędziłem udany dzień, no
z wyjątkiem incydentu w stołówce. Rozmyślałem o tym wszystkim co się dzisiaj
stało. Kai nie pojawił się w klasie, ale to nawet dobrze, bo nie wiem czy
chciałbym go widzieć. Zajęcia się skończyły i powolnym krokiem ruszyłem do
domu, na szczęście był naprawdę bardzo blisko. Szedłem wciąż nie mogąc pozbyć się
natrętnych myśli o Jongin. Byłem już niedaleko domu, kiedy usłyszałem za sobą
śmiechy i rozmowy. Obejrzałem się przez ramie i przeszedł mnie dreszcz-szła za
mną ta okropna grupka do, której należał Kai. Przyśpieszyłem kroku, wręcz
pobiegłem do domu. Wyjąłem klucz, wsunąłem go w zamek i
już po chwili byłem bezpieczny w domu. Całe szczęście udało mi się ich uniknąć.
Głośno odetchnąłem, zamknąłem oczy. Poczułem, że coś na mnie skoczyło. To był
mój ukochany labrador - Luke. Pogłaskałem po łebku i za uszami, na co ten
radośnie zamerdał ogonem i trochę poszczekał na powitanie. Poszedłem na górę do
swojego pokoju i zostawiłem plecak. Wtedy usłyszałem sygnał SMS. Pomyślałem, że
to pewnie od hyunga, jednak zdziwiłem się widząc „Nieznany numer” bo przecież
Luhan na pewno był na liście moich kontaktów. Otworzyłem jednak wiadomość:
Nawet, gdybym go widział , to i tak bym go nie zauważył
Byłem naprawdę zdziwiony treścią
tej wiadomości, przecież to był cytat z „Dumy i Uprzedzenia”, książki, którą
dzisiaj czytałem. Tyle, że był przerobiony z formy żeńskiej na męską. Potrzebowałem jednak chwili aby się zastanowić...
***
A więc czekam na wasze opinie ^ ^
Do zobaczenia wkrótce~!
Bandur ;3