niedziela, 18 grudnia 2016

Soon

Witajcie wszyscy wytrwali czytający~! 

Nie spodziewałam się, że zapowiadany prawdopodobny comeback dużego opowiadania na tym blogu wywoła takie zainteresowanie. Swego czasu fik był naprawdę popularny, jednak jak się okazało pomimo upływu czasu ktoś nadal na niego czeka. Do tej pory jeszcze nie bardzo mogę w to uwierzyć. A teraz czas na małe podsumowanie:

W ankiecie na pasku bocznym zagłosowało 12 osób, a do tego doliczamy jeszcze głosy z komentarzy w liczbie 2, co daje nam: 14 głosów za wznowieniem Kaisoo!

Ponieważ zgłosiło się Was (moim zdaniem) naprawdę dużo, to OFICJALNIE wznawiamy "Sorry, I'm a Bad Boy" od stycznia

Dlatego bardzo proszę, wyczekajcie jeszcze trochę;;;; 
Po prostu jest jeszcze sporo do przygotowania. 

Jednak pomimo tej szczęśliwej wiadomości, powinniście też poznać reguły. Skoro jest tylu chętnych by czytać, to ma nadzieję, że pojawią się również komentarze. Tak jak kiedyś proponuję by na początek pod opowiadaniem było ich minimum 5. Wy chcecie czytać, ja chcę znać Wasze opinie. 

To tyle na dzisiaj~
Mam nadzieje, że wszyscy Wytrwali wyczekają jeszcze trochę i nie będą zawiedzeni. Dłuższy termin publikacji wynika też z przyczyn osobistych, mam nadzieję, że zrozumiecie. 

Pozdrawiam ciepło! <3

Do zobaczenia,

Bandur ;3 

wtorek, 8 listopada 2016

Comeback Kaisoo?



Cześć~

Od dłuższego czasu nie pojawiałam się na blogu. Nie będę się tłumaczyć dlaczego tak się stało, ponieważ uważam, że nie ma to sensu.
Ostatnio pod jednym z fanfików pojawił się komentarz, który nieco mnie uświadomił. Oczywiście przeglądając statystyki widzę, że jedyne długie opowiadanie na tym blogu wciąż jest chętnie czytane. Może nawet są ludzie, którzy wciąż czekają na dalsze chaptery i z utęsknieniem wyczekują dnia, w którym to nastąpi. Nie chcę niczego obiecywać, ale już wiele razy po głowie chodził mi pomysł wznowienia opowiadania bo skorzystaliby na tym i czytelnicy i ja~
Dlatego wychodzę do Was z propozycją - Jeśli zbierze się grupka osób, która wyrazi chęć czytania, to wtedy jak najszybciej się da wznowię serię i zakończę ją tak jak powinnam.

Z boku, po lewej stronie jest ankieta, więc jeśli chcesz by Kaisoo zrobiło comeback zagłosuj! Liczy się każda osoba, która weźmie w niej udział, a wystarczy kliknąć!


Czekam na odpowiedź z Waszej strony :)

Jeśli macie jakieś życzenia co do fanfików zawsze możecie dać o tym znać w komentarzach lub za pomocą naszych socialmedia.

Pozdrawiam i ściskam!

Bandur ;3

wtorek, 23 sierpnia 2016

Stain

Cześć~
Jak mijają wam wakacje? Mam nadzieję, że możecie w pełni z nich korzystać i cieszyć się wolnym czasem. Dzisiaj mam dla was coś z gatunku, który tylko czytuję, a pisanie takich fików sprawia mi nieco trudności. Warto jednak próbować nowych rzeczy, prawda? Nie wiem nam podobał się ostatni fanfik bo był pod nim tylko jeden komentarz, ale sądząc po statystykach chyba nie najgorzej... Swoją dzisiejsza pracę wstawiam z dedykacją dla MaskedKingga, ponieważ jest to jej request. Ciesze się, że mogłam napisać coś o co zostałam poproszona. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Tymczasem zapraszam do czytania~



Tytuł: Stain
Zespół: Monsta X
Paring: WonHyuk (Wonho x Minhyuk)
Rodzaj: +18 [M], Smut, Yaoi, BL, Oneshot

~*~
Deszczowa i smutna pogoda nie należała do tej, którą za najlepszą uważają ludzie. Większość najchętniej zostałaby wtedy w domu nie chcąc wystawić choćby nosa za próg mieszkania. Fani są jednak wyjątkowo upartą grupą społeczną, której nie zatrzyma absolutnie nic – w tym nieciekawe warunki atmosferyczne. Czego jednak się nie robi, aby spotkać ukochanego idola i dostać jego podpis na świeżo kupionym albumie? Wielu nie mogło oprzeć się tak wyjątkowej szansie oraz chwili kontaktu z obiektem swojego uwielbienia, dlatego też tłumnie przybywali na organizowane przez wytwórnie fansigny. Stali najpierw na dworze, a potem w pomieszczeniach w długich kolejkach, aby w końcu urealnić swoje marzenie. Siódemka siedzących przy długim stole młodych mężczyzn także cieszyła się na to wyjątkowe spotkanie. W końcu mogli, chociaż przez chwilę ujrzeć i posłuchać tych, dzięki którym w ogóle istnieją na rynku. Chętnie, zatem składali podpisy na każdej podanej im płycie, zamieniali z każdym, choć kilka słów i przyjmowali ofiarowane im prezenty. Wygłupiali się też między sobą czyniąc sesję podpisywania jeszcze bardziej atrakcyjną dla wszystkich, którzy zdecydowali się dziś przyjść. Sami świetnie się przy tym bawili nie zważając na ból w dłoni od trzymania markerka czy też zmęczenie. Mile spędzony czas niestety dość szybko się kończył, więc po kilku godzinach, gdy ograniczona ilością wejść kolejka dobiegała końca, można było wreszcie pomyśleć o odrobienie odpoczynku. Wonho dziś jednak wybitnie nie mógł uspokoić swoich dzikich myśli. Za każdym razem, gdy tylko jego oczy napotykały na swojej drodze przystojną postać Minhyuka w jego głowie natychmiast tworzyły się zbereźne scenariusze. Od dawna już był owładnięty pragnieniem zrobienia czegoś niemoralnego ze swoich przyjacielem, a tym razem wyjątkowo się to nasiliło. Jak jednak można było oprzeć się komuś zarazem tak uroczemu jak i pociągającemu? Chłopak nie znał odpowiedzi na to pytanie, więc postanowił działać. Liczył, że wreszcie się uda a jego fantazje przestaną być wytworem wyobraźni i powodem brania niego zbyt długich prysznicy. Kiedy staff powoli sprzątał cały bałagan i wynosił do samochodu kartony z tym, co dostali członkowie zespołu, a wszyscy byli już przebrani, blondyn uznał, że to najlepszy moment, aby zaczepić białowłosego. Wychodząc zabrał jeden z przygotowanych dla nich parasoli. Poczekał chwilę, aż Min wreszcie się pozbiera, a gdy zbliżył się wystarczającego posłał mu jeden ze swoich zabójczych uśmiechów, który każda fanka przypłacała zawałem. Ten odwzajemnił jego gest i powiedział:
-Widzę, że spotkanie z Monbabes naprawdę cię ucieszyło!
-Oczywiście, przecież to właśnie dla nich to robimy, prawda? – Zapytał nie przestając się w niego wpatrywać. Już teraz mógł stwierdzić, że w spodniach robiło mu się za ciasno – Idziesz ze mną? Wziąłem parasol i czekałem na kogoś, kto się pod nim ze mną skryje.
-W takim razie dobrze trafiłeś, bo ja nie mam pary – chłopak od razu zgodził się z nim pójść, lepiej być nie mogło.
Wyszli na zewnątrz schowani pod swoją ochroną od deszczu, którą niósł Wonho. Trzymali się blisko siebie, żeby żadna kropla nie zetknęła się z ich ciałami. Nagle jednak, zatrzymali się, a Minhyuk stanął za blondynem łapiąc go za nadgarstki. Gdyby nie to za chwilę byłby mokry, bo przejeżdżający przed nimi samochód wjechał w kałużę.
-Dziękuję – powiedział szczerze, kiedy przyjaciel wrócił na swoje miejsce po jego prawej stronie.
-Nie ma, za co, po prostu nie chciałem by cię ochlapał.
Resztę drogi do vana przeszli już spokojnie, ale serce wokalisty zachowywało się wręcz przeciwnie. Kontakt z drugim członkiem zespołu wcale go nie ukoił. Rozbudził za to kolejne pomysły, które mógłby wdrożyć w swój sekretny plan. W końcu wsiedli do środka i zajęli miejsca obok siebie. Wiedząc, że pozostali przez całą drogę do restauracji będą zajęci drzemaniem, słuchaniem muzyki, albo wyglądaniem za okno, postanowił trochę podręczyć Mina. Gdy ruszyli, a jego przewidywania się spełniły, niby to przypadkiem położył dłoń na kolanie białowłosego. Ścisnął je nieco widząc obojętną reakcję na swój ruch. Przesunął ją wyżej wzdłuż uda dając młodszemu dość sugestywny znak. Po chwili napotkał niepewny wzrok, który wydawał się pytać, o co właściwie chodzi. Pozwalając sobie na więcej dotknął jego krocza. Na policzkach Minhyuka natychmiast pojawił się rumieniec. Nie spodziewał się takiego ruchu ze strony kolegi, a tym bardziej nie teraz, kiedy pozostała reszta mogła ich zobaczyć. Wonho za to tylko przebiegle się uśmiechnął i przygryzł wargę. Resztę drogi trzymali się za dłonie – głównie, dlatego, żeby blondyn za bardzo się nie rozszalał.
Po przyjeździe na miejsce głodna grupka wręcz wyskoczyła z auta idąc do restauracji jak najszybszym krokiem. Przekraczając drzwi od razu dało się wyczuć przyjemny zapach jedzenia, od którego tylko bardziej zaburczało im w brzuchach. Rozsiedli się przy stole, po czym chwycili za wcześniej przygotowane karty dań. Wybrali to, na co mieli ochotę i tylko czekali, aż będą mogli napełnić puste żołądki. Tancerz poza ochotą na dobrą obiadokolację chciał czegoś jeszcze. Zastanawiał się jak to zrobić, żeby za jakiś czas wyjść, zabrać ze sobą chłopaka a potem zamknąć się w nim w toalecie i spełnić swoje pragnienie. Cały czas intensywnie mu się przyglądał tak jakby chciał przekazać mu w myślach swój pomysł o tajemnej ucieczce.  Wystarczyło teraz tylko poczekać, aż ich jedzenie pojawi się na stole. Kiedy nastąpił upragniony moment i wszyscy pożyczyli sobie nawzajem „smacznego”, Wonho dokładnie wiedział, co zrobi. Pochłaniał swój posiłek tak jak zwykle nie wzbudzając w nikim najmniejszych podejrzeń. Kilkanaście minut później sos zgodnie z planem rozlał się po jego białej koszulce zostawiając solidną plamę.
-Yah! – Krzyknął udając, że go to przejęło, – Ale się urządziłem… Przepraszam, pójdę spróbować to sprać zanim wyschnie – powiedział ze smutkiem zerkając na Minhyuka.
-Poczekaj, pójdę z tobą. Wszyscy wiedzą, jaka z ciebie sierota, jak sam się za to zabierzesz będzie tylko gorzej! – Pozostali roześmiali się na te słowa i nikt nie zaprotestował przeciw ich wspólnemu wyjściu – jedzenie i tak było teraz dla nich ważniejsze.
Wstali, zatem od stołu z początku idąc normalnym tempem, ale kiedy tylko znaleźli się za rogiem znacznie przyspieszyli. Blondyn sprawnym ruchem otworzył drzwi wciągając do środka swojego towarzysza. Ten jednak zaskoczył go zamykając je na zamek i popychając go na blat, gdzie zamontowana była umywalka. Przylgnął do niego cały ciałem tak, żeby się na nim położył.
-Ty pieprzony napaleńcu! Nie mogłeś, chociaż poczekać aż wrócimy do domu!? – krzyknął.
W odpowiedzi Won, złapał go tylko za tyłek mocno go ściskając. Chłopak jęknął przeciągle, bo się tego nie spodziewał.
-Mam na ciebie zbyt dużą ochotę, żeby czekać na powrót i jeszcze potem kryć się w dormie. Poza tym, miejsce publiczne tylko podkręca temperaturę, nie sądzisz? – Powiedział uwodzicielskim tonem, wsuwając mu kolano między uda.
-Mógłbyś się nauczyć cierpliwości – mruknął pod nosem – Dobra, nie mamy za dużo czasu. W końcu wyczują, że coś jest nie tak – kończąc zdanie wpił się w jego wargi gorąco go całując. Ich usta praktycznie się nie rozłączały, cały czas dostarczając sobie nowych wrażeń. Kąsali się trochę, żeby równocześnie móc nabrać powietrza. Minhyuk przeniósł swoje pocałunki na szyję kochanka ledwo się powstrzymując przed zrobieniem malinek. Niestety zdradziłyby, co tutaj robili, dlatego musiał sobie odpuścić. Sięgnął do rogów jego koszulki ściągając ją z niego bez i zastanowienia rzucając obok. Kiedy tak całował go po klatce piersiowej, Wonho wsunął mu palce we włosy i odchylił głowę do tyłu rozkoszując się przyjemnością.
-Twoje sutki zawsze pierwsze się odzywają, kiedy ci dobrze – zażartował młodszy ssąc, liżąc oraz przygryzając delikatne punkciki. Wynagradzały mu to słodkie jęki i westchnienia.
Dłońmi przesunął po jego umięśnionym brzuchu przy okazji pieszcząc go wzdłuż boków. Całował go coraz niżej i niżej od czasu do czasu zerkając na jego twarz. Kiedy dotarł do linii spodni, ochoczo zabrał się do rozpinania skórzanego paska z ciężką, metalową klamrą, która szybko ustąpiła. Spodnie, wkrótce też się poddały opadając z pomocą chłopaka na sam dół. Najpierw dotykał go tylko przez bokserki, ale czując presję czasową zsunął je z niego jak najszybciej. Won syknął cicho, czując jak jego rozgrzana męskość spotkała się z chłodniejszym powietrzem. Białowłosy nie tracąc czasu zaczął zajmować się pieszczotami. Polizał ją po całej długości kilka razy, obcałował i dopiero potem wsunął sobie ostrożnie do ust. Brał kochanka powoli, ale coraz głębiej. Skupił się tylko na tym, żeby zrobić mu dobrze jak najlepiej tylko potrafił. Po pewnym czasie odważył się spojrzeć w jego oczy, aby zobaczyć jego reakcję. Wonho poczuł, że mógłby dojść już teraz wyłącznie od spojrzenia, jakim obdarzył go Minhyuk. Było równie piękne, co niebezpieczne i przepełnione pożądaniem, które lśniło w nich w postaci iskierek. Pozwolił mu jeszcze trochę tak się z nim bawić, ale nie chcąc dochodzić, odciągnął go od siebie. Pokazując młodszemu, żeby wstał nie puszczał jego włosów. Pocałował go namiętnie, chcąc bardziej go rozbudzić, o ile było to w ogóle możliwe. Teraz on przystąpił do zdecydowanej akcji rozbierając chłopaka do naga. Rozpieszczał jego ciało czując pod palcami delikatną, nagrzaną skórę. Tak jak on wcześniej, teraz Won całował go po szyi, ramionach i obojczykach. Obejmując go ściśle nie przerywał czułości. Sięgnął do kranu za siebie i namoczył palce w wodzie, żeby w jakikolwiek sposób mógł zwilżyć wnętrze ukochanego. Wsunął w niego dwa z nich w pośpiechu go przygotowując. Słyszał jego przytłumione jęki, niespokojny oddech. Brak cierpliwości dał o sobie znać po raz kolejny tego wieczoru. Wokalista obrócił kochanka tak, żeby opierał się dłońmi o blat. Złapał go za biodra dla większej stabilności. Uśmiechnął się zadziornie do ich odbicia w lustrze.
-Gotowy, kochanie? – Zapytał podekscytowany.
-Nie gadaj, tylko rób, co trzeba… - mruknął Min – Masz prezerwatywę?
-A, po co nam ona? Przecież nie znajdziesz w ciążę – zaśmiał się dźwięcznie.
-Planujesz nie mając środków, utrapienie z tobą. Wyjmij z moich spodni, wziąłem na wszelki wypadek.
-Myhym, jasne, na pewno. Ktoś tu po prostu jest niedobrym zboczuszkiem – mówiąc to dał mu klapa otwartą dłonią, – Ale nadal nie powiedziałeś mi, po co nam zabezpieczenie.
-Auuu, sukinsynu! – Warknął białowłosy – Nie chcę mieć brudnej bielizny po tym jak we mnie skończysz – odpowiedział nieco speszony.
-Okej, okej – powiedział wyciągając kwadratowe opakowanie ze wskazanego miejsca. Otworzył je zębami i odpowiednio użył jego zawartości. Przysunął się bliżej kochanka, który teraz podał mu się jak na tacy. Przytrzymując swoją męskość nakierował ją na wejście, po czym ostrożnym ruchem wszedł w niego. Już teraz czuł przyjemne ciepło i ciasnotę, która tylko potęgowała rozkosz. Dał partnerowi chwilę czasu na przyzwyczajenie się do niego. Chwilę później zaczął się w nim poruszać od razu szybko, bo liczyło się teraz tylko ulżenie sobie. Z każdym kolejnym pchnięciem oboje głośniej jęczeli i wymawiali swoje imiona. Wonho przytulił się do Minhyuka otulając go przy tym ramionami. Całowali się trochę w czasie stosunku, bo obudziło się w nich pragnienie czułości oraz bliskości. Wspólne minuty nie mogły jednak trwać w nieskończoność, bo przecież ktoś może przyjść i zapukać sprawdzając czy wszystko z nimi w porządku. Blondyn zdecydowanie przyspieszył czując, że wkrótce dosięgnie orgazmu. Młodszy nie ustępował w wynagradzaniu kochankowi jego starań popisami wokalnymi, które mimo wszystko starał się hamować. Czuł w podbrzuszu takie niewyobrażalne gorąco i napięcie, pragnął, żeby Won sprawił, że zobaczy gwiazdy. Zaczął się dotykać chcąc przyspieszyć cały proces, ale jego dłoń szybko zastąpiła dłoń drugiego chłopaka. W toalecie robiło się coraz goręcej, duszniej, zdawało się, że za chwilę całkiem zabraknie w niej powietrza. Zapach ich rozpalonych ciał mieszał się z cząsteczkami życiodajnego tlenu. Kilka minut później, starszy z głośnym westchnieniem doszedł rozlewając się w prezerwatywę. Min dołączył do niego tylko ułamek sekundy później brudząc mu dłoń. Dyszeli głośno przeżywając jeszcze ten cudowny moment, na który czekali.
Kiedy w końcu doszli do siebie, ubrali się porządnie i obmyli twarze chłodną wodą, żeby zmyć z nich pot. Wonho posprzątał swój bałagan, żeby nikt się na niego nie natknął, a Minhyuk pospiesznie starał się sprać paskudną plamę z koszulki przyjaciela. Uznawszy, że jest w miarę okej wysuszył ją pod suszarką do rąk i podał chłopakowi. Starając się wyglądać wystarczająco naturalnie wyszli z pomieszczenia kierując się do części jadalnej. Usiedli na swoich miejscach tak, jakby przed chwilą zupełnie nic się nie wydarzyło. Pierwszy zwrócił na nich uwagę Hyungwon:
-Co tak długo? – Zapytał zmęczonym głosem.
-Plama nie chciała za bardzo zejść, a potem jakby tego było mało nie mogliśmy otworzyć drzwi, bo źle je zamknęliśmy – młodszy blondyn świetnie odegrał swoją rolę. Jakoś nikt więcej nie chciał zadawać pytań.
 Czyżby domyślali się prawdy?


~*~
Co sądzisz?
Wyraź swoje zdanie w komentarzu :)

Do zobaczenia,
Bandur ;3







czwartek, 28 lipca 2016

Save Me

Cześć Jelonki~ 
Dzisiaj będzie bez pogadanki na wstępie. 
Dziękuję za Wasze opinie pod poprzednią pracą, liczy się dla mnie Wasz wkład i zaangażowanie bo Wy również w pewien sposób tworzycie tego bloga :)
Zapraszam do czytania. 

~*~


Tytuł: Save Me
Zespół: BTS
Paring: JiHope (Jimin x J-Hope)
Rodzaj: Angst

~*~

Ukochany,
Odmęty moich myśli przypominały brudną kałużę, która niechciana pojawiła się po deszczu łez. Wyżerała całe szczęście, była jak kwas. Dziury, którą po sobie zostawiła nie sposób było wypełnić. Ciernie uczuć zatopiły się w mojej skórze pozostawiając  głębokie krwawiące czernią rozpaczy rany. Byłem zagubiony, mój pokój nie ma drzwi. Jak wyjść, Jimin? Jak się uwolnić? Przez tą wąską szparę na dole widzę światło. Przyjemne światło, które mnie do siebie woła. Wydaje się być na tyle jasne by oświetlić moją zagubioną duszę.
Mam wrażenie, że wchłonie cały ten zgromadzony przeze mnie smutek jak czarna dziura i rozłoży go na najprostsze atomy. Bo wiesz, Jimin, czarna dziura nie jest tak naprawdę czarna, po prostu światło nie jest wystarczająco szybkie.
A ona jest wypełniona światłem... Chcę odczuć ulgę, móc usunąć te uczucia, zabić potwora moich lęków, tego jadowitego węża, który kąsa mnie swymi kłami, wysyła jad do krwioobiegu, truje mnie, zabija. Co mam zrobić gdy nic nie chce się udać? Gdy tak wiele rzeczy kończy się porażką... Jimin, ja nie wiem czy dłużej to zniosę, to cierpienie jest okrutne, jest przerażające. Nie umiem z  nim żyć, nie chcę tego robić. To mnie pożera, za chwilę mnie nie będzie. Proszę, weź jakikolwiek środek transportu i po prostu tu przyjedź, po prostu mnie zabierz nim ostatni promień szczęścia ulegnie zagładzie. Jiminnie, to jest takie nieznośne... Chcę cię zobaczyć jak stoisz nad moim łóżkiem i uśmiechasz się do mnie jak najczystszą istota, jak anioł. Chcę dotknąć twoich miękkich włosów chcę posmakować twoich ust. Tylko znajdź się tu zanim utonę we własnym smutku, zanim agonia będzie nie do zniesienia
Nie chcę już cierpieć, chcę cię tylko ujrzeć Jiminnie...
Uratuj mnie nim upadnę...

Hoseok

Seoul, 27 listopada

~*~
Czekam na Wasze komentarze :)

See ya soon!

Bandur ;3 


piątek, 1 lipca 2016

Protect My Babe

Hej~ Witajcie po tak długiej przerwie. Na razie rozkoszuję się moimi długimi wakacjami, dlatego trudno było mi zabrać się do pisania. A to brak weny, innym razem zbyt wielki gorąc, załatwianie różnych spraw itd. Koniec o mnie. Przygotowałam dzisiaj dla was one-shota, a następny mam już zaczęty, więc pojawi się w najbliższym czasie ;) Mam nadzieję, że ktoś jeszcze czyta tego bloga i nie wracam na puste podwórko. Wiem, że pisanie komentarzy nie należy do ulubionych zadań większości ludzi czytających, ale proszę, poświęćcie tą małą chwilkę na wyrażenie swojego zdania albo nawet kliknięcie reakcji pod postem. Wtedy będę wiedzieć, że ktoś tutaj na mnie czeka. Dziękuję za wytrwałość tych, którzy tu zaglądają. Postaram się w miarę możliwości dawać od siebie trochę więcej, jednak u mnie jest jak u Papy YG - nie wypuszczę czegoś, dopóki nie uznam tego za porządnie zrobione. W końcu liczy się jakość, a nie ilość, prawda? Jeśli mielibyście jakieś życzenia, to zawsze możecie napisać je pod koniec komentarza, może coś przykuje moją uwagę :) To tyle jak na razie. Życzę wszystkim udanych wakacji! Zapraszam do czytania~


Tytuł: Protect My Babe
Zespół: B.A.P
Paring: DaeJae (Daehyun x Youngjae)
Rodzaj: Drama, Boys Love, OC

Daehyun leżał na rozłożonym na sofie kocu w wygodnej pozycji. Zostawił zapaloną tylko lampę przy telewizorze, która nadawała teraz pomieszczeniu przyjemny ciepły kolor. Kolejny raz przetarł oczy wierzchem dłoni czując jak sen próbuje zaciągnąć go w swoje objęcia. Słysząc jak w przedpokoju otwierają się drzwi nie był w stanie nawet drgnąć przez zmęczenie. Odgłos kroków przypomniał mu, na kogo tak długo czekał. W polu jego widzenia pojawił się równie ograbiony z energii brunet, który uśmiechnął się słabo.
-Gdzie tak długo byłeś? - Zapytał starszy podnosząc się nieco na łokciach.
-W sklepie... - Odparł niepewnie - Chciałem coś zjeść, bo byłem naprawdę głodny - siadając na sofie od razu przechylił się w stronę chłopaka z zamiarem przytulenia go. Ten jednak wcale nie był do tego skory.
-Przetrzymałeś mnie, więc tulenia nie będzie - powiedział z udawaną złością w głosie.
-Hyuuuuung~ - jęknął młodszy kładąc się na nim - Przecież wiesz, że cały dzień myślałem o tobie.
Blondyn zmarszczył nos czując na koszuli ukochanego zbyt znajomy zapach i odsunął go od siebie.
-Ciekawe... Od kiedy to sklep pachnie jak damskie perfumy? - Marszcząc brwi obrzucił Youngjae zmartwionym spojrzeniem. Ten unikał jego wzroku jak najskuteczniej potrafił. - Czy ona znowu cię dotykała?! Powiedz mi, zrobiła to? - Chłopak tylko przygryzł dolną wargę w odpowiedzi. -Gdzie? Tutaj? - Dłoń Daehyuna dotknęła rozpalonej ze wstydu skóry na jego szyi. Odpowiedziało mu skinienie głową, które zastąpiło też słowa, gdy przesunął palcami po klatce piersiowej i udzie, a na sam koniec także krocze -Zabiję tą sukę...
-D-Dae, proszę… - zaczął brunet.
-To, że jest twoją szefową, nie znaczy, że może cię tak traktować! - Krzyknął - Nie jesteś jej zabawką! Pójdę tam i powiem jej, co o niej myślę! Znajdę ci inną pracę z dala od niej! - Starając się uspokoić przytulił go do siebie. Wziął kilka głębokich oddechów, po czym powoli wypuścił powietrze z płuc. -Chodźmy wziąć prysznic a potem wreszcie się połóżmy, bo naprawdę jestem dzisiaj zmęczony, a to jeszcze bardziej mnie dobiło...
Youngjae pocałował go przeciągle, żeby poprawić mu nastrój i choć trochę ukoić skołatane nerwy. Kończąc pieszczotę obaj wstali kierując się ku drzwiom łazienki, które znajdowały się po prawej stronie. Powoli ściągali swoje ubrania odkładając je do koszyka ustawionego na pralce. Nadzy, weszli do kabiny by szybko skorzystać z dobrodziejstwa, jakim była gorąca woda. Susi przebrali się do spania i powlekli się do pokoju by tam rzucić się na łóżko, wejść pod kołdrę i usnąć jak dzieci przytuleni do siebie.
~*~
W następny piątek Daehyun znów czekał do późnych godzin wieczornych na powrót swojego ukochanego, który spóźniał się już ponad normę. Zmartwiony spojrzał na wyświetlacz telefonu, gdzie przywitało go zdjęcie uśmiechniętego bruneta.  – Jeśli nie wróci za dziesięć minut to zadzwonię – pomyślał na głos zagłębiając się w fotelu. Na szczęście chłopak pojawił się w domu przed upływem określonego czasu, więc starszy mógł odetchnąć – jak się okazało tylko na moment. Jae wydawał się być naprawdę smutny i zmarnowany. Myśląc o najgorszym, blondyn wstał gwałtownie.
-Wszystko w porządku, Kochanie? – Zapytał obejmując go w pasie. Młodszy oparł czoło o jego ramię przymykając przy tym oczy.
-Jutro jest bankiet firmowy, na którym muszę się pojawić, chociaż wcale nie chcę… Na szczęście można wziąć osobę towarzyszącą, tylko – przerwał – tylko boję się, że jak ją zobaczysz to nerwy ci puszczą…
Przytulając go mocniej powiedział:
-Będę jak oaza spokoju, jak lotos na toni wodnej, nie martw się za bardzo, dobrze?
-Dobrze, Dae, ufam ci~
W tej chwili w głowie blondyna rodził się już plan na to, jak urozmaicić wspólne wyjście na nudne przyjęcie…
~*~
Sala bankietowa w jednym z seulskich hoteli była przystrojona w klasyczny sposób. Kilka długich stołów, na których ustawiono apetycznie wyglądające jedzenie przykryto białymi obrusami, a w wolne przestrzenie wkomponowano długie, szklane wazony wypełnione kwiatami. Mniejsze, okrągłe stoliki dla gości były stłoczone w jednym miejscu i je również podobnie ozdobiono. Zwieszające się w sufitu żyrandole imitujące te kryształowe nadawały całości odpowiedniego wykończenia. Na podeście już rozkładał się zespół mający umilić czas wszystkim pracownikom korporacji, którzy mieli tego dnia świętować kolejny sukces. Wkrótce pomieszczenie zaczęło wypełniać się elegancko ubranymi mężczyznami i kobietami w wieczorowych sukniach. Wszyscy prezentowali się zachwycająco bez trudu stając się integralną częścią wystroju. Popijając szampana dyskutowali w swoich towarzystwach od czasu do czasu witając kolejnych przybyszy. Wśród nich znaleźli się także przejęty Youngjae i uśmiechnięty Daehyun, którego ukochany przedstawiał, jako swojego współlokatora, najlepszego przyjaciela czy też swojego wybranka serca, (co tak naprawdę zdarzyło się tylko raz w obecności zaufanych znajomych). Dochodziła już ósma wieczorem, kiedy obsługa sali zaprosiła wszystkich obecnych na zamówioną kolację, podczas której odbyło się też przemówienie szefowej firmy pani Park. Sporo gestykulując dziękowała pracownikom za ich wkład w udany duży przetarg, którego oczywiście bez ich pomocy firma by nie wygrała. Wymieniła też kilku, których pomysły pozwoliły na szybsze osiągnięcie celu wychwalając Youngjae. On tylko wstał, ukłonił się jak wszyscy pozostali i speszony opuścił głowę. Ciężko opadł na swoje krzesło chcąc, aby ten koszmar jak najszybciej dobiegł końca, chociaż do tego było jeszcze daleko...
Pogrążeni w rozmowie nawet nie zauważyli, kiedy przy stoliku pojawiła się średniego wzrostu kobieta ubrana w długą, granatową sukienkę, której czarne włosy swobodnie opadały na ramiona. Dopiero czując jej palec na ramieniu, brunet odwrócił się do niej.
-Czy mogę pana na chwilę poprosić? – Zapytała nawet przesadnie słodko.
-Tak, tak oczywiście – zanim odszedł w ślad za swoją szefową spojrzał na Daehyuna ze strachem w oczach. Taki sygnał zdecydowanie nie wróżył nic dobrego, dlatego już kilka minut później Jung udał się na przeszpiegi. Wiedząc, do czego zdolna jest pani Park nie chciał pozwolić, aby jej przebiegły plan doszedł do skutku. Nie, nie da jej tej satysfakcji. Zbliżając się do wyjścia z sali, zwolnił kroku udając, że się przechadza. W korytarzu po lewej stronie dostrzegł dwie postaci stojące bardzo blisko siebie. Za blisko. Skradając się przystanął w miejscu, z którego mógł obserwować i podsłuchać całe zdarzenie. Youngjae był przyparty do ściany przez drobną kobietę, jednak jej buty na szpilkach sprawiały, że była nieco wyższa od niego. Jej dłoń niespiesznie sunęła po udzie chłopaka, a drugą pieściła jego policzek.
- Mój najlepszy pracownik działu IT – zamruczała nie przestając go dotykać – To tylko dzięki tobie cała inwestycja się powiodła – prawie łapała go już za krocze – Myślę, że powinieneś zostać dodatkowo wynagrodzony.
- Proszę mi wierzyć, nie zrobiłem więcej od innych – próbował się bronić odciągając jej dłonie, niestety na próżno – Nie potrzeba mi specjalnych względów ani podwyżki.
- Nie powinieneś mi się sprzeciwiać – pochyliła się do niego niebezpiecznie nisko, a ich usta dzieliły zaledwie milimetry. Daehyun poczuł jak coś się w nim zagotowało i popchnęło go do wyjścia zza winkla. Niewiele myśląc szarpnął panią Park za ramię skutecznie odciągając ją od młodszego, – Co ty robisz?! – Fuknęła, na jej twarzy pojawiła się złość – Jak śmiesz mnie w ogóle dotykać?! Kim ty do cholery jesteś?! – W tym momencie mężczyzna wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki widelec, który wychodząc zabrał ze stołu.
- Miłością jego życia – przygarnął Yoo do siebie czule go obejmując. Sztuciec skierował w stronę kobiety wygrażając nim jej – Nie próbuj go więcej dotykać, rozumiesz? Jeśli jeszcze kiedyś dowiem się, że molestujesz mojego ukochanego to inaczej porozmawiamy.
- Chyba kpisz! Czy ty masz pojęcie, do kogo się zwracasz?! – Jej oburzenie rosło w siłę.
- Do zarozumiałej, pustej lali, która myśli, że może mieć wszystko? – Na jego twarzy pojawił się jadowity uśmiech, – Jeśli chcesz zatrzymać Youngjae w swojej firmie skończ to wszystko!
-, Bo? Co mi takiego zrobisz chłopaczku? Przyjdziesz i pogrozisz mi łyżeczką? – Zaśmiała się
- Nie, ale zawsze może zostać przeciwko pani skierowany pozew sądowy…
-, Którego i tak byś nie wygrał – żachnęła się przerywając mu w pół zdania.
- W takim razie chyba powinienem się przedstawić. Jung Daehyun, jeden z najlepszych prawników w Seulu i co teraz pani powie, pani Naeun Park?
Nagle kobieta zamarła wpatrując się w blondyna jak zahipnotyzowana
- Wiedziałam, że skądś cię znam… ty …
- Wygrałem sprawę rozwodową, jako strona oskarżająca, byłem prawnikiem pani byłego męża. Dlatego uważam, że nie warto jest niepokoić Jae, a jak pani się do tego odnosi? – Ona tylko milczała. Ten czas, chłopak postanowił wykorzystać na kolejne zagranie – na jej oczach gorąco pocałował swojego partnera – Mam nadzieję, że się rozumiemy. Chodźmy, kochanie, chyba czas już wracać, bo za długo nas nie ma.
Brunet skinął mu tylko głową. Po wejściu do zatłoczonego pomieszczenia gdzie grała dobra, taneczna muzyka zatrzymał się, spojrzał na niego i zapytał:
-, Co to właściwie było?
- Najczystsza prawda, mój drogi. Wszystko to, co usłyszałeś naprawdę się zdarzyło, dlatego za każdym razem jeszcze bardziej się denerwowałem. Mam tylko nadzieję, że przemyśli, co robi i nie odbije się to na tobie.
- Zawsze mogę pracować w twojej kancelarii, jeśli mnie wyrzuci… i tak nigdy nie lubiłem tej pracy.
Obaj zaśmiali się cicho na to stwierdzenie.
~*~
Kilka tygodni później Youngjae złożył wypowiedzenie na biurko swojej szefowej. Pomimo, że ta dała mu spokój nie chciał więcej przekroczyć progu korporacji, w której przeżył tyle złego. Teraz siedział z Daehyunem przy stole w kuchni. Przyjemny chłód wpadał do pomieszczenia bawiąc się płomyczkami zapalonych świec. W powietrzu unosił się zapach pieczonej wołowiny i aromaty przypraw. Podnosząc do góry lampkę z winem, blondyn wzniósł toast:
- Za to, że udało ci się uwolnić od tej dręczycielki oraz rozpocząć pracę w mojej kancelarii
- i za nas – dodał Jae – Kocham cię, Daehyun.
Nim rozpoczęli kolację skosztowali nawzajem swoich ust…

~*~
Czekam na wasze opinie ^^

See you soon,
Bandur ;3

środa, 20 kwietnia 2016

Unforgiven

Witajcie~ 
Pojawiam się na blogu dwa miesiące po ostatniej publikacji. Nie wynika to z mojego lenistwa czy braku weny, tym razem po prostu nie mam czasu. Przygotujcie się również na przerwę w maju, ponieważ będę zdawać maturę i dopiero po tym okresie pełną parą ruszę z nowym materiałem. Mam już przygotowane szkice dla kilku opowiadań, które mam nadzieje ciepło przyjmiecie. Dzisiaj coś ze smutnej sekcji. Fanfik już trochę przesiedział w folderze, ale wybrałam go bo był ukończony, a Wy na pewno macie ochotę coś przeczytać. Myślałam też nad dużą ankietą, która w pełni pomogłaby mi poznać Waszą opinię na temat publikowanych opowiadań oraz tego, co chcielibyście tutaj zobaczyć. Jednak na to jeszcze przyjdzie czas. Jak na razie pozostawiam dla moich Jelonków tego oto angsta. 
Dziękuję jeszcze raz za komentarze oraz wyświetlenia! 
Mam nadzieję, że gdy w szkole dla części zacznie robić się luźniej a maturzyści będą już mieć wszystko ze sobą to pojawi się was tutaj jeszcze więcej ^^ 
Tymczasem, życzę miłego czytania~


~*~


Tytuł: Unforgiven
Zespół: BTS
Paring: JiKook (Jimin x Jungkook)
Rodzaj: Angst


Szarpnąłem ze złością za uchwyt jednej z szuflad, którą otworzyłem dość agresywnym ruchem. Chwyciłem największy kuchenny nóż, jaki tam znalazłem obracając go zręcznie w dłoni, – kto by się spodziewał, że tak potrafię? Rozkoszowałem się chłodem ostrza, które na moment przystawiłem sobie do skóry. Uśmiechając się szeroko, od ucha do ucha wyszedłem z pomieszczenia zatrzymując się dopiero przed dużym lustrem wiszącym w korytarzu. Naciągnąłem kaptur szarej, spranej bluzy na głowę, po czym zerknąłem na siebie trzymającego narzędzie. Byłem naprawdę zadowolony. Grzywka w dużej mierze zasłaniała mi oczy czyniąc jeszcze bardziej niedostępnym. Łzy bólu pomieszanego z buzującą w moich żyłach adrenaliną nadal ciekły po policzkach zostawiając mokre ślady. Chociaż ręce wciąż drżały w niepokoju nie chciałem przerywać zaczętego planu. Zapłaci mi za to, zapłaci za każdą nieprzespaną noc, którą spędzał w ramionach jakiegoś innego faceta. Nie byłem w stanie zrozumieć, dlaczego to robił, przecież dawałem mu wszystko! Wszystko, a nawet odrobinę więcej, niż można by oczekiwać. Pozwalałem mu się mimowolnie ranić głupio myśląc, że za chwilę wszystko będzie w porządku, co oczywiście było tylko złudną nadzieją. Teraz wiedziałem, że nie mogę odpuszczać. Zdeterminowany, wyślizgnąłem się z mieszkania. Umówiliśmy się w jego apartamencie, który był idealnym miejscem.  Sąsiadów o tej porze nie ma prawie żadnych, bo każdy gdzieś wychodzi, co pozwoliłem sobie wcześniej sprawdzić. Stałem teraz w windzie oczekując, aż zatrzyma się na odpowiedniej kondygnacji. Kiedy usłyszałem cichy, charakterystyczny dzwoneczek natychmiast wyszedłem by móc znaleźć się pod odpowiednimi drzwiami. Nie musiałem się nawet szczególnie trudzić z dostępem do środka, bo miałem ze sobą dodatkowe klucze, które podarował mi właściciel. Tak jak myślałem, siedział teraz na sofie oczekując mnie z uśmiechem tak przeze mnie kochanym, a równocześnie nienawidzonym.  Musiałem teraz grać jak tylko najlepiej potrafiłem, gdybym się zdradził tygodnie mojej pracy poszłyby na marne.
-Jimin, już jesteś! – Gdy spojrzał na mnie tymi dużymi, niewinnymi oczami serce zabiło mi szybciej i przez moment chciałem się nawet wycofać – Nie możesz Jimin, on musi zapłacić! Musi! Skoro ty nie możesz go mieć, to nikt inny nie będzie! – Powtarzałem sobie.
Podszedłem do niego pewnym krokiem uśmiechając się fałszywie.
-Jungkookie, tak się cieszę! – Objąłem go ramieniem przytulając go tym samym do siebie. Drugą ręką chwyciłem ukryty w kieszeni bluzy nóż. Z ogromną siłą wspomaganą złością pchnąłem do przodu. Stalowe ostrze zanurzyło się w jego delikatnym, bladym ciele, którego nigdy nie pozwalał mi dotykać.
Rozległ się krzyk.
Dłonie chłopaka sięgnęły ku ranie próbując zatrzymać szybko płynącą, szkarłatną krew.
-J-j-jiminnieeee….C-czeemu – zapłakał, a ja patrząc mu w oczy wyjąłem nóż, by wbić go w niego znowu i znowu. Słuchałem jak wrzeszczy, płacze i błaga bym przestawał. Widziałem jak brudne miałem dłonie, ubrania… Wszystko przesiąkało zapachem rdzy połączonej z solą. Dokonało się.
-Nie mogę, Kookie, nie mogę się zatrzymać – mówiłem spokojnie – Chciałem być dla ciebie wszystkim,  ale tego nie widziałeś. Nawet nie wiesz, co przez ciebie czułem… - wtedy popchnąłem nóż jeszcze głębiej.
-P…p…przepraszam…  - tylko tyle udało mu się powiedzieć  między płytkimi oddechami.
Wiedziałem, że za chwilę go zabiję, że skona mi w ramionach, a ja będę mógł świętować swój triumf. Chcąc jednak w pełni wykorzystać  ostatnie krople jego życia, złożyłem mu na ustach pocałunek śmierci.
-Żegnaj Jungkook…  Kocham cię, skarbie…
Kiedy poczułem, że opadł z sił ułożyłem go za podłodze obserwując swoje dzieło. Zakrwawioną dłonią dotknąłem jego stygnącego policzka. Nawet martwy wyglądał tak przepięknie… 

~*~

Prześlij proszę swoją opinię w komentarzu ;) 
Do przeczytania,
Bandur ;3  

niedziela, 28 lutego 2016

Road

Ayo~ Nie, to nie jest pomyłka, dobrze widzicie~ Tak się złożyło, że w tym miesiącu będą dwa posty! Myślę, że stali bywalcy są z tego faktu bardzo zadowoleni. Dzisiejszy wpis nie będzie należał do zwyczajnych. Wchodząc jakiś czas temu na youtube zostałam mile zaskoczona nowym utworem artysty, którego przypadkowo znalazłam jeszcze w zeszłym roku. Piosenka spodobała mi się od razu i bardzo szybko pobudziła do pracy wyobraźnię. Czeka na Was zapis obrazów jakie powstały w mojej głowie podczas słuchania. Jest to dość niekonwencjonalne fanfiction, gdzie tak naprawdę każdy z Was może stworzyć historię dorabiając w głowie jej elementy. Poszczególne części są oddzielone przerywaną kreską ale stanowią jedność - to po prostu kilka narracji w jednym fiku. UWAGA: Do przeczytania tego (nazwijmy to sobie) scenariusza KONIECZNE JEST WŁĄCZENIE PIOSENKI. Bez niej czytanie tego nie ma najmniejszego sensu, ponieważ zabraknie spójności, a czytanie nie sprawi przyjemności.
Przy okazji, serdecznie dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze <3
Życzę miłego czytania~


Tytuł: Road
Zespół: BTS
Paring: YoonMin (Suga x Jimin) JinKook (Jin x Jungkook); VHope (V x JHope) + Rap Monster
Rodzaj: Special, Songfick
Uwagi: Tak jak wspomniałam, konieczna jest piosenka. Do włączenia poniżej:

~*~

Suga idący wolnym krokiem po lewej stronie ulicy w przetartych jeansach, koszulce w paski i wysokich butach.
Ma w ręce starą walizkę i zmierza do nikąd 
Wszędzie pustka.
Jest gorąco, słońce w wysokim punkcie.
Po obu stronach pole ze zbożem
W oddali stary biały dom
A teraz znikąd pojawia się czarny Ford Mustang, za kierownicą siedzi RM. 
Zatrzymuje się,
Suga wsiada, 
łapczywie pije wodę, 
z radia leci ta piosenka i jadą gdzieś ale nie wiesz dokąd. 
----------------------------------------------------------------
Stodoła, 
jest ciemno ale można obserwować gwiazdy bo są idealnie widoczne. 
RM i Suga siedzą przy ogniu, 
śmieją się, 
rozmawiają, 
piją jakieś alko a potem zasypiają na sianie w tej stodole przed którą siedzieli.
-----------------------------------------------------------------
RM: Gdzie twoja gitara?
Suga: Sprzedałem
RM: Komuś czy jest w komisie?
Suga: W komisie, dwie miejscowości temu
RM: Zadzwonię, żeby facet ją wstrzymał
Suga: Czemu to robisz?
RM: Bo wiem, że jest dla ciebie wszystkim
---------------------------------------------
Sypialnia w takim nieco wiejskim stylu. 
Duże łóżko z metalową ramą, szafa dwudrzwiowa, kilka obrazków na ścianach.
Pokój jest jasnoniebieski, drewniana podłoga, 
buty rzucone w kąt, 
z ramion Sugi spada koszula w kratę z lekkiego materiału, na szyi widać wisiorek. 
Teraz upada kurtka Jimina, 
słychać brzdęk metalowej klamry paska uderzającej o podłogę. 
Rozbierają się dalej. 
Suga łapie Mina za twarz i całuje,
lądują na łóżku,
wszystkie ruchy są spragnione, chaotyczne. 
Po wszystkim leżą w łóżku okryci cienką kołdrą tylko do bioder. 
Jimin tuli się do jego boku, położył mu głowię na piersi
Jimin: Nareszcie~ 
----------------------------------------------
RM wchodzi do niewielkiego sklepiku zawalonego przedmiotami, 
rzuca na starą ladę dwa pliki gotówki bez słowa. 
Facet podaje mu gitarę Sugi. 
Zabiera przedmiot.
Wychodzi
--------------------------------------------
Ciasna uliczka
V w czarnej bluzie z kapturem
Scena trochę jak z I need you
ale ma w ręku spluwę i to jego brzuch krwawi
-Hyung, przyjedź po mnie
-------------------------------------------
Jeziorko w środku lasu
drewniany pomost/podest/molo
piękny słoneczny dzień
dwa ręczniki obok siebie
na jednym podparty na łokciu siedzi Jin
Jungkook skacze do wody
znika w szmaragdowej tafli
po chwili wynurza się patrząc na Jina z uśmiechem
mokre włosy przykleiły mu się do czoła
pływa jakiś czas, w końcu łapie się pomostu i wchodzi na niego z powrotem
Jin otula go ręcznikiem, żeby go osuszyć
przytula się do jego pleców
przesuwa dłonią po wewnętrznej stronie uda młodszego
~Jungkookie
*dreszcz*
-------------------------------------------------------------
J-Hope w pośpiechu zabiera kilka rzeczy do torby. 
Przerzuca ją sobie przez ramię. 
Wsiada do samochodu. 
Liczy się każda sekunda. 
Wyciąga telefon, dzwoni
-Odbierz go, odbierz go, błagam
-----------------------------------------------------------
Suga siedzi na ganku, pali
Jimin siada obok
Ji: Mogę? *zerka na papierosa*
Sug: *wyciąga mu nowego z paczki*


~*~
Co o tym sądzicie?
Podobało Wam się?
Jakie są wasze pomysły i przypuszczenia?
Podzielcie się tym ze mną w komentarzach, chętnie poczytam ^^ 

See you soon!
Bandur ;3


niedziela, 14 lutego 2016

Sinner

Ayo~ Zgodnie z obietnicą i w tym miesiącu pojawia się post. Ostatni fanfik zyskał naprawdę dużą liczbę wyświetleń. Szkoda tylko, że nie przełożyło się to na ilość komentarzy... Naprawdę, zastanawia mnie co jest takiego trudnego w zostawieniu kilku słów od siebie po przeczytaniu? Sama czytuję twórczość innych fanów, a wiedząc jak ważna jest odezwa ze strony czytelnika, staram się zostawiać swoją opinię za każdym razem, nawet jeśli jest to krótkie zdanie. Dlatego jeśli Wam się podobało, zostawcie proszę jakiś ślad, dobrze? Nie mogę zmusić nikogo do wyrażania swojego zdania, ale uwierzcie mi, że to naprawdę miłe widzieć zainteresowanie danym opowiadaniem. Mam nadzieję, że dobrnęliście do końca moich wywodów ^^ Dzisiejszy post być może nie jest typowo walentynkowy, jednak nadal jest o miłości~ Enjoy, My Little Deers <3



Tytuł: Sinner
Zespół: UKISS
Paring: VinSeop (Kevin x Kiseop)
Rodzaj: One-shot, slight-angst, fluff, supernatural
Uwagi: Opowiadanie nie ma na celu urażenia uczuć religijnych czytelnika~ 

~*~

 Spojrzał na krzyż wiszący tuż przed nim na śnieżnobiałej ścianie, która w mglistym świetle kościoła zdawała się być teraz przytłoczona cieniem zupełnie jak jego dusza.  Długie palce mężczyzny powoli przesuwały się po czarnych, matowych koralikach, z których składał się różaniec. Delikatne wargi poruszane niemą modlitwą zupełnie spierzchły. Kolana zaczynały boleć od trwania w jednej pozycji od dobrych dwóch godzin tak jak i łokcie, które pokrywały czerwone otarcia. Lakierowana, chociaż w niektórych miejscach wytarta powierzchnia drewnianej ławki przyjmowała krople gorzkich łez, które na nią spadały. Blondyn, choć powoli u kresu sił, nie zaprzestawał swojego monologu z Wszechmocną istotą, której w myślach zadawał setki przeróżnych pytań. Pośród kościelnych murów był sam, gdyż o tej porze zwykle nikt tutaj nie przychodził. Co pewien czas jedynie postacie w czarnych strojach przechodziły przez główną nawę. Panująca tu cisza sprzyjała skupieniu, które było tak potrzebne w trudnej chwili zwątpienia.
-Czym zasłużyłem sobie na takie cierpienie, Panie?  Dlaczego wystawiasz mnie na próbę? – Jego cichy głos szybko powracał z powrotem do uszu.
Czując w sercu potrzebę dokończenia tej wieczornej wizyty sięgnął po niewielką, oprawioną w imitację skóry książeczkę. Wybrał z niej psalm przeznaczony na ten dzień, który chwilę później zaśpiewał półszeptem. Gdy skończył spakował wszystkie swoje rzeczy do torby i opuścił świątynię kierując się w stronę domu. Nie mieszkał daleko, więc całą drogę pokonał na piechotę w jakieś dwadzieścia pięć minut. Szedł z opuszczoną głową, niewiele uwagi poświęcając otoczeniu. Nagle, przypomniał sobie, że wciąż ma wyłączony telefon, dlatego wyjął go i uruchomił. Po odblokowaniu urządzenia kodem, zobaczył kilka nieodebranych połączeń i wiadomości o zmartwionej treści. Postanowił jednak nie odpowiadać na żadną z nich, ponieważ wchodził już po schodach na górę. Klamka sama ustąpiła wpuszczając go do środka, gdzie przywitało go miłe ciepło oraz jego … ukochany. Wciąż omijał go wzrokiem udając, że jest zbyt skupiony na zdejmowaniu butów czy odwieszaniu bluzy na wieszak przymocowany do ściany. W końcu jednak musiał z nim stanąć twarzą w twarz, gdy starszy go objął.
-Płakałeś? – Zapytał równocześnie głaszcząc jego policzek, – Co się stało, kochanie? – Ten troskliwy, wypełniony czułością ton głosu sprawił, że blondyn nie mógł opanować cisnących mu się do oczu łez.
-Jestem grzesznikiem – zapłakał, łapiąc kochanka za ramię – Jakbym się nie starał, grzeszę w każdej chwili. To jest straszne, to, co robię – mówiąc to wtulił się w szyję szatyna i ostrożnie dotknął jego przydługich, miękkich kosmyków.
-Kevin, odpowiedz mi, czy miłość jest grzechem? – Przytulił go do siebie uspokajająco głaszcząc po plecach.
-N-nie, Kiseopie – odparł zamykając ramiona wokół niego.  Chociaż darzył go ogromny, prawdziwym uczuciem, każdego dnia bał się samego siebie. Bał się tego, co zostało mu wpojone, – że miłość do mężczyzny jest zła, że ogień piekielny pochłonie go zupełnie a grzech na zawsze zabrudzi jego duszę. Paranoja, w jaką wpadał, sprawiała, że kilka godzin spędzał na modlitwie, prosząc Boga o wybaczenie mu tego, co robi, choć tak naprawdę nie żałował tego, jak bardzo kochał Kiseopa. Uwielbiał każdą chwilę, którą z nim spędzał, każdy uśmiech, każde wyznanie miłości, po prostu wszystko.
-Dlaczego w takim razie przepraszasz w kościele za to, że mnie kochasz?  To nie jest przypadkowe uczucie, wiesz o tym. Ja za każdym razem dziękuję, że cię przy sobie mam, że mogę się cieszyć twoją obecnością, tym, co mi dajesz. Spróbuj tak zrobić, zobaczysz, że będzie ci dużo lepiej i ten chory strach od ciebie odejdzie. Zrób to dla siebie albo dla nas obojga, jak uważasz. Proszę cię, nie mów więcej, że grzeszysz, gdy nie jest to prawdą…
W pokoju rozległ się szum, jak gdyby przez otwarte na oścież okno do wnętrza wpadł wiatr. Ciała obojga owiał nieprzyjemny chłód, który jednak szybko ustał, ale pozostawił gęsią skórkę.
-Kevin, spójrz na mnie, najdroższy – mężczyzna ujął jego brodę w palce sprawiając tym samym, że musiał na niego spojrzeć.  Czekoladowe oczy wypełniały błogi, niezmącony spokój oraz czułość. Jednak to, co chwilę później dostrzegł blondyn sprawiło, że nie był w stanie w to uwierzyć. U pleców Kiseopa pojawiła się para puchatych, bielusieńkich skrzydeł skrzących się jak śnieg w świetle lamp. Otaczała go piękna, złotawa aura, jak gdyby drobinki tego cennego kruszcu unosiły się wokół niego niczym magiczny pyłek.  Nad głową pobłyskiwała jarząca się aureola.
- …. T-ty…. – zaczął, jąkając się. Nie mógł pojąć obrazu, który tak wyraźnie jawił mu się przed oczami. Słowa utknęły w jego gardle jeszcze bardziej, kiedy szatyn uśmiechnął się do niego sprawiając, że rozlały się w nim nieznane dotąd ukojenie i radość.
-Gdybyś był grzeszkiem, uwierz wiedziałbym to – jego głos zdawał się być teraz najpiękniejszą, najczystszą melodią, jaką był w stanie usłyszeć człowiek.
-K-Kiseop…ty jesteś – łzy ponownie zaczęły spływać mu po policzkach przezroczystą kaskadą. Szybko jednak zostały starte.
-Twoim Aniołem Stróżem i kocham cię ponad wszystko.
Słodki, przepełniony uczuciami pocałunek na długo połączył ze sobą ich usta. Kevin zacisnął dłonie na kaszmirowym swetrze ukochanego chcąc upewnić się, że to, co się dzieje nie jest tylko wytworem jego wyobraźni. Jakże było to możliwe, że ta cudowna, niewinna istota darzyła go miłością?
-Ja też cię kocham, Seop – wyznał ostrożnie - Tylko, jak to jest możliwe? – Dopytywał oszołomiony.
-Jesteś mi przeznaczony, Vinnie~ - szepnął szatyn. Patrzyli na siebie w milczeniu, a ten czas boski posłaniec wykorzystał by ukryć swoje prawdziwe oblicze. – A dla Boga nie ma nic niemożliwego.
~*~

Podobało Ci się?
Czekam na wasze komentarze ;) 

Do przeczytania,
Bandur ;3

niedziela, 17 stycznia 2016

Mornings

Drogie Jelonki!
Witam wszystkich w pierwszym poście w tym roku~ 
Na początku chciałam podziękować za cała waszą zeszłoroczną aktywność, ciepłe słowa w komentarzach oraz żelazną cierpliwość. Nadal będę się starała dodawać opowiadania choćby ten raz w miesiącu. Nie mam jakiś szczególnych postanowień, jednak już po maturach, chciałabym zrobić tutaj coś więcej. Być może uda się stworzyć jakiegoś longfika, który zostanie skończony. Co do obecnego jeszcze nie podjęłam decyzji, a jeśli chcecie wypowiedzieć się na ten temat, to proszę piszcie w zakładce z tym opowiadaniem. Dzisiaj mam dla was zbiór one-shotów z iKON, które mam nadzieję przypadną wam do gustu ^^ Życzę miłego czytania~ 



Paring: JunJin/Junhwan (Junhoe x Jinhwan)

Promienie słońca nieśmiało wdzierały się do pokoju przez szparę, jaka została pomiędzy zsuniętymi zasłonami. Tańczyły teraz na szybie okna drażniąc dwójkę śpiących mężczyzn, którzy tulili się do siebie okryci jasnoniebieską kołdrą. Jinhwan mruknął cicho chowając twarz w poduszce. Był dzień wolny od pracy, a on wybitnie nie miał ochoty na wczesną pobudkę. Poczuł jak ukochany przekręcił się na drugi bok wypuszczając go tym samym z objęć. Leżeli tak jeszcze przez dobre półgodziny, dopóki nie uznali, że nie ma to większego sensu. Przyzwyczajeni do przesypiania niezbyt długiego czasu podczas doby zwyczajnie się rozbudzili. Patrzyli na siebie wciąż jeszcze zaspanymi oczami uśmiechając się delikatnie.
-Junhoe? Wstajemy? – Zapytał Jinhwan
-Uhm – westchnął młodszy – Myślę, że tak…
Niespiesznie opuścili swoją sypialnię i trzymając się za ręce przeszli przez skąpany w porannej aurze salon. Światło układało się wyjątkowo pięknie na stojących w pomieszczeniu meblach, które tonęły w jego blasku. Biel w połączeniu z przyjemny szaroniebieskim odcieniem nieboskłonu nie drażniła już tak bardzo jak zazwyczaj, gdy napływała do środka. Rzucając ostatnie spojrzenie na senny obraz, weszli do kuchni. Wysoki chłopak o czarnych włosach podszedł do jednej z zawieszonych na ścianie szafek i wyjął z niej dwa kubki.  Nastawił wodę, aby się zagrzała i obrócił się do siedzącego na wyspie kuchennej blondyna. Zaśmiał się patrząc na niego, bo starszy machał nogami w przód i w tył, zupełnie jak dziecko na huśtawce. Wyglądał naprawdę uroczo w za dużej koszulce, która, chcąc nie chcąc, odsłaniała jego zgrabne, blade uda. Junhoe podszedł do niego zamykając przestrzeń między nimi. Jedną dłoń oparł o blat, a drugą pogłaskał policzek hyunga, zwracając szczególną uwagę na malutki pieprzyk, który zawsze uważał za nieodłączny punkt wędrówki swoich palców. Starszy przyglądał mu się z miłością i zupełnie odruchowo przeczesał rozczochrane włosy kochanka. Czując nieodpartą chęć bliskości, objął go nogami w pasie i przyciągnął do siebie za szyję. Ich twarze znajdowały się teraz w odległości dosłownie milimetrów.
Romantyczną chwilę na moment przerwał odgłos czajnika.
-Kawa, herbata… czy ja? – Głęboki głos Koo o poranku zdawał się być jeszcze bardziej kuszący.
-Ty – odparł krótko Jinhwan nim złączył ich usta w pocałunku.
Oboje rozkoszowali się tą przyjemną chwilą pozwalając sobie nawet na odrobinę pieszczot. Całowali się powoli, przeciągle i czule.
I być może wcale by nie przestali, gdyby w drzwiach nie pojawił się Yunhyeong.
-Może zjedlibyście śniadanie, zamiast siebie nawzajem? – Zaproponował kierując swój wzrok wprost na czulącą się dwójkę.
-Hyung, daj im spokój, są tacy słodcy… - rozmarzył się makane, który teraz przylgnął do jego ramienia i odciągnął go od framugi.
-Yah, Jung Chanwoo! - Warknął wokalista nim oboje zniknęli zostawiając kolegów samych.
-Kochany dzieciak – Jinhwan mówiąc to ponownie skupił się na Junhoe – To, na czym stanęliśmy?
-Na śniadaniu, Skarbie~ 

~*~ 


Paring: DoubleB (Bobby x B.I)

Ten poranek zapowiadał się równie zwyczajnie, co każdy inny. Błogą ciszę w jednym z pokoi przerywały jedynie spokojne oddechy. Jiwon zaczął przekręcać się z boku na bok czując, że jego sen wkrótce dobiegnie końca. Szukając wygodnej pozycji na te kilka ostatnich chwil zaległ na śpiącym na plecach przyjacielu. Chłopak natychmiast poczuł przygniatający go ciężar i mrucząc z niezadowolenia próbował zepchnąć z siebie bruneta.
-Bobby…złaź ze mnie, ciężki jesteś… - powiedział niezbyt wyraźnym, zaspanym głosem.
-Nie-e – odparł tuląc się mocniej – Tak jest mi dobrze…
-ALE MNIE NIE JEST! – Krzyknął młodszy – ZŁAŹ!
Hanbin wznowił swoją heroiczną walkę o przetrwanie pod ciężarem rapera. Próbował naprawdę wszystkiego, jednak jego starania dawały nikłe efekty. W końcu jakimś cudem przeturlał się na brzuch tym samym lądując na upartym Kimie.
-Tak jest nawet lepiej - na jego twarzy pojawił się charakterystyczny uśmiech zadowolenia. Od razu objął B.I nie pozwalając mu oddalić się od siebie.
-Nadal jesteś tak samo niewygodny – mruknął, próbując jakoś się ułożyć.
Jiwon poczuł dreszcz, kiedy młodszy chłopak otarł się nieznacznie o jego krocze i z trudem powstrzymał westchnienie. Policzki zalał mu rumieniec. Bojąc się ujawnienia „problemu”, jaki miał miejsce w jego spodenkach do spania, szybko puścił lidera spychając go na miejsce obok.
-Co tak nagle odechciało ci się miłostek? – Bin uniósł brew w zdziwieniu przyglądając się badawczo Bobbiemu. Wtedy dostrzegł, co sprawiło, że została oddana mu przestrzeń osobista. Uśmiechając się chytrze powiedział – Tak bardzo podnieca cię przytulanie, hyung?
-Błagam, nie komentuj tego… - brunet zasłonił sobie oczy ręką z zażenowania, a wtedy B.I ściągnął z niego kołdrę – C-co ty robisz?! – Odruchowo zasłonił miejsce, które chciał ukryć.
-Nic takiego, tylko pomagam~ - mówiąc to, odsunął jego dłonie i zabrał się za ściąganie uciążliwej odzieży – a Jiwon wiedział, że jest zgubiony…
Tylko, kto mógłby nie oprzeć się porannej przyjemności?

~*~ 


Paring: Yunchan (Yunhyeong x Chanwoo)

Yunhyeong leniwie uchylił powieki chcąc uniknąć rozespania, które mogłoby zepsuć ten przyjemnie rozpoczynający się dzień. Czuł, że jest mu trochę za ciepło a poza tym nie był w stanie za bardzo się ruszyć. Tylko, co właściwie mogło być tego przyczyną? Dlaczego coś musiało przeszkadzać, gdy chciał wygodnie ułożyć się w łóżku i korzystać z danego mu czasu? Nim jednak zdołał zrobić cokolwiek, delikatne wargi ucałowały jego szyję wywołując gęsią skórkę.
-Dzień Dobry hyung~ ciepły głos dotarł do jego uszu sprawiając, że szybko rozpoznał jego właściciela.
To był makane, który przytulał mu się do boku, a pierś starszego potraktował jak poduszkę. Yun zmarszczył brwi w zastanowieniu. Szybko przypomniał sobie, że wczoraj musieli razem zasnąć po tym, jak długo próbowali przejść poziom najnowszej gry, którą Chanwoo ostatnio pobrał. Wokalista spojrzał na chłopca mimowolnie się uśmiechając. Zwykle nie zdarzało im się być tak blisko siebie podczas snu, dlatego ta chwila była dość wyjątkowa.
-Kiedy wstaniesz, hyung? – Zapytał – Obiecałeś mi, że pójdziemy do sklepu, pamiętasz? – Duże, szczenięce oczy Jung’a wpatrywały się teraz w niego intensywnie.
-Myhym, tak, tak, pamiętam – mruknął brunet – Za chwilkę pójdziemy – poklepał przyjaciela po głowie i przytulił go mocniej. Tak naprawdę wcale nie miał ochoty wychodzić z łóżka.
-A długo to jeszcze potrwa? – Dzieciak był naprawdę nieustępliwy.
-Jeszcze pięć minut, oke? – Yunhyeong pochylił się obdarzając go słodkim, przeciągłym pocałunkiem.
Po ustalonym czasie, Song nawet nie otworzył oczu, jednak Chanwoo uknuł misterny plan, dzięki, któremu szybko będzie w stanie postawić tego śpiocha na nogi. Ostrożnie wsunął dłoń pod, podciągniętą z jednej strony, koszulkę chłopaka i zaczął delikatnie głaskać umięśniony brzuch. Jego palce powoli błądziły wzdłuż kości biodrowej, żeby po chwili wkraść się we flanelowe spodnie od piżamy. Gdy tylko musnął opuszkami udo starszego, ten wygiął się jak struna czując przyjemne mrowienie.
-Chanuuuu~
-Twoje pięć minut dawno minęło – powiedział niezadowolonym głosem.
-Jeśli będziesz mi tak robił, to na pewno szybko się stąd nie zwlokę – zażartował Yun.
Młodszy zabrał dłoń z miejsca, które jeszcze chwilę temu dotykał, po czym usiadł na przyjacielu i potrząsnął nim.
-No weź, hyuuuuuuuung! Wstawaj!
Ten tylko przebiegle się uśmiechnął przyciągając obrażonego nastolatka bliżej siebie, żeby ich usta spotykały się w pocałunku. Jung westchnął cicho usiłując wsunąć swój język pomiędzy wargi wokalisty.
-Evil makane~ - powiedział ze śmiechem tuląc go do siebie – A teraz jeszcze pięć minut.
Chanwoo, choć chciał, nie potrafił odmówić…

~*~

Czekam na wasze opinie w komentarzach ^^
Do zobaczenia wkrótce,

Bandur ;3