niedziela, 21 września 2014

But, I'm Shy ~

Ayo~ Tutaj zakatarzony Bandur, któremu kilka dni temu zachciało się napisać one-shota na jedynie 9,5 strony <ok> Może nie wszystkim przypadnie do gustu 2min, ale uwierzcie próbowałam robić to z innym paringiem tylko, że to już tak nie brzmiało, nie miało swojej magii. Nie wiem na czym polega ten fenomen, jednak 2min to najprościej mówiąc - bardzo plastyczny paring, bo można z nimi wyczarować wszystko. Nie będę już więcej pierdzelić głupot... Czytajcie i komentujcie~ Enjoy! <3


Wrześniowy wiatr poruszał okolicznymi drzewami wprawiając je w niewielki ruch. Liście cicho szeleściły zaznaczając w ten sposób swoją obecność. Niebo było szaro-niebieskie, może ze względu na dość wczesną porę, a może po prostu zanosiło się na deszcz. Siedziałem na tylnym siedzeniu słuchając ulubionej muzyki dla odstresowania. Przyjemne rytmy R&B koiły moje skołatane nerwy i pozwalały zapomnieć o ściskającym się ze zdenerwowania żołądku. Mój mundurek był ładnie wyprasowany, jednak czułem się w nim dość niekomfortowo, bo był zupełnie nowy, dlatego nadal był nieco sztywny. Miałem dzisiaj zacząć swój pierwszy rok nauki w liceum i to nie byle jakim – artystycznym. Wybrałem klasę taneczno-wokalną, ponieważ w przyszłości chciałbym zostać choreografem a śpiewać nawet lubiłem, dlatego nie czułem większego oporu. Na co dzień byłem dość nieśmiały, jednak scena zupełnie mnie zmieniała, bo wtedy mogłem naprawdę pokazać swoje uczucia, wyrazić siebie bez zbędnych słów. Trenowałem od podstawówki, więc testy praktyczne przeszedłem bez większych przeszkód. Cieszyłem się na myśl o nauce tutaj, ale był jeden problem. Szkoła znajdowała się daleko od domu i z tego powodu zmuszony zostałem zamieszkać w szkolnym internacie. Nikogo nie znałem, a pomimo mojej dość przyjacielskiej natury bałem się poznawać nowych ludzi. Nigdy nie byłem pewien czy w ogóle mnie polubią. Spojrzałem na zegarek – ósma trzydzieści. Dzisiaj jeszcze nie było lekcji, zaczną się dopiero następnego dnia. Najpierw musiałem się w ogóle tutaj wprowadzić jak część uczniów. Miałem szczerą nadzieję, że trafię na miłego współlokatora. Pogrążyłem się w swoich myślach, więc nawet nie usłyszałem, kiedy mama oznajmiła, że jesteśmy na miejscu. Wysiadłem z auta o mały włos nie przewracając się na prostej drodze, jak to miałem w zwyczaju. Zabrałem z bagażnika torbę, plecak oraz teczkę z najważniejszymi dokumentami. Rodzice nie mogli już dłużej ze mną zostać, musieliśmy się pożegnać. Miałem przyjechać do domu na pierwszy weekend, z czego również się cieszyłem. Powoli szedłem przed siebie starając się na zabić, bo z moją tendencją do bycia niezdarą mogłem zrobić sobie krzywdę. Zmierzałem ku głównemu budynkowi. Był zbudowany z czerwonej cegły, miał duże okna, które na bank wpuszczały do wewnątrz mnóstwo światła. Szkoła prezentowała się naprawdę dostojnie, a ciekawymi elementami był wieżyczki, które najbardziej przykuły moją uwagę. Całość wyglądała imponująco i nieco przypominała mi zamek z mojej ulubionej książki – zupełnie jak Hogwart – pomyślałem będąc już przy drewnianych drzwiach. Pociągnąłem je lekko do siebie, jednak jak się okazało były bardzo wyrobione, więc mocno odchyliły się do tyłu. Wbiegłem do środka udając, że zupełnie nic się nie stało, a drzwi zrobiły to zupełnie same. Całe szczęście sekretariat znajdował się tuż przy końcu korytarza po prawej stronie. Zapukałem grzecznie i wszedłem.
-Dzień dobry. Nazywam się Lee Taemin i jestem w klasie pierwszej TW – położyłem swoja teczkę na ladzie, żeby pani sekretarka mogła ją przejrzeć.
- Dzień dobry! Witaj w nowej szkole – powiedziała przyjaźnie – Zaraz sprawdzę w komputerze twoje dane.
Kobieta usiadła przy biurku wklepując do komputera wszystko, co potrzebne i ku mojemu zaskoczeniu robiła to dość szybko. Kiedy wypełniła kilka papierów, oddała mi moje rzeczy, po czym powiedziała:
- Żeby dojść do budynku internatu musisz wyjść na zewnątrz a potem pójść prosto i skręcić w lewo. Przy wejściu spotkasz opiekunka, więc tylko okaż mu ten druczek a on poprowadzi cię dalej.
- Dobrze, dziękuję bardzo – uśmiechnąłem się lekko na do widzenia.
Powlokłem się do wskazanego miejsca i tak jak mówiła kobieta, spotkałem „opiekuna”. Był to w miarę wysoki chłopak o przyjaznym uśmiechu. Miał jasnobrązowe włosy a ubrany był podobnie do mnie, tylko jego krawat był w innym kolorze. Kiedy tak mu się przypatrywałem doszedłem do wniosku, że wygląda jak króliczek. Podałem mu karteczkę, którą on tylko zlustrował wzrokiem i szybko mi ja zwrócił.
- Jestem Lee Jinki, uczeń trzeciej klasy wokalnej. A ty?
- Lee Taemin – odparłem – pierwsza klasa taneczno-wokalna.
- Ooo, jaka urocza zbieżność nazwisk. Twój profil to ciekawy wybór nie powiem. Miło mi cię poznać – uśmiechnął się od ucha do ucha- Myślę, że będzie ci się tutaj podobać. Musisz być tylko bardzo zdeterminowany, bo nauczyciele są naprawdę wymagający. Nie chcę cię straszyć, po prostu informuję – powiedział, gdy zobaczył goszczącą na mojej twarzy niepewność – Zaraz sprawdzimy gdzie cię przydzielić.
Jinki podszedł do stolika, spojrzał na listę, coś na niej zaznaczył i zwrócił się do mnie.
- Wygląda na to, że wszystkie pokoje przeznaczone dla pierwszoklasistów są zajęte, bo przyjęto jeszcze jedno zgłoszenie. Mam dla ciebie propozycję.
- Jaką? – zapytałem. Byłem naprawdę zmartwiony tą sytuacją, dlaczego pierwszy dzień zawsze musi być taki zły?
- Mój przyjaciel Kibum mieszka sam, ponieważ jego współlokator zrezygnował z nauki w naszej szkole. Co prawda on ma trochę inny profil, bo wybrał rap, jednak myślę, że będzie mógł ci udzielić rad w zakresie tańca. Jest bardzo przyjazny i gwarantuje ci, że szybko się polubicie.
- A czy to nie będzie mu przeszkadzało?
- Nie ma wyboru, ale mnie posłucha. Chodźmy, zaprowadzę cię do pokoju.
Zaczęliśmy wspinać się po schodach na drugie piętro, gdzie mieściły się sypialnie dla uczniów. Zadyszałem się trochę, bo stopnie nie były duże, ale za to było ich mnóstwo. W końcu kiedy znaleźliśmy się na podeście, weszliśmy w głąb korytarza odnajdując białe drzwi z numerkiem – 25. Lee ostrożnie zapukał do drzwi. Po kilku sekundach rozległo się głośne – proszę! Ostrożnie weszliśmy do środka stając obok szafy. Chłopak spojrzał na nas unosząc jedną brew do góry, najwidoczniej musiała go zdziwić nasza obecność.
- A kogo to przyprowadziłeś Onew?
- Um, to jest Lee Taemin. Niestety przez pewną sprawę zabrakło dla niego miejsca wśród dormitoriów klas pierwszych, więc pomyślałem, że mógłby zamieszkać tutaj. Ty jesteś sam, więc pokój jest w połowie wolny.
Poczułem się zawstydzony całą tą sytuacją, bo w końcu Kibum mógł wcale nie chcieć mojego towarzystwa przez rok szkolny. Spuściłem głowę czekając na to co powie.
- Skoro nie ma się gdzie podziać, to pewnie żaden problem. Wydaje się być grzeczny i ułożony. Zaopiekuję się nim Jinki, nie martw się.
 - Mam taką nadzieję. Pamiętaj, że ci ufam i zależy mi na tym, żeby było mu tutaj jak najlepiej. Dołóż wszelkich starań, żeby tak było Bummie – powiedział spokojnie.
- Oj, jak ja lubię kiedy tak słodko się do mnie zwracasz – chłopak o czarnych włosach uśmiechnął się zadziornie – Możesz już iść, zadbam o wszystko.
- Powodzenia – powiedział Jinki zamykając za sobą drzwi.
Zapadła niezręczna cisza a ja bałem się choćby poruszyć. Stałem tam jak marmurowy posąg gapiąc się w podłogę.
- Heej, nie bój się ja nie gryzę, naprawdę – powiedział rozbawiony – Nie masz się czego bać.
Podniosłem niepewnie wzrok. Napotkałem pełen ciepła uśmiech, który od razu wzbudził we mnie miłe uczucia.
- Kim Kibum – chłopak podszedł do mnie wyciągając rękę do przodu na powitanie – Druga klasa z tańcem i rapem. Miło mi cię poznać~ Naprawdę wyglądasz niewinnie, jak dziecko z gimnazjum. Zobaczysz, będzie fajnie, zaopiekuję się tobą jak umma – wypowiadając te zdanie zaśmiał się cicho.
- D-dziękuję, że przyjąłeś mnie do pokoju hyung. To bardzo miłe z twojej strony, jestem wdzięczny.
- Nie bądź taki oficjalny, wyluzuj. Zaraz przygotuję ci miejsce na twoje rzeczy, a potem możemy się przejść i zobaczysz teren szkoły, chcesz?
- Pewnie – powiedziałem entuzjastycznie.
- No i taki mi się podobasz Tae, wesoły i uśmiechnięty!
~~~~~*~~~~~
Po półtorej godzinie byłem już rozpakowany i miałem kąt dla siebie. Key – bo tak kazał na siebie mówić – okazał się być naprawdę świetną osobą, już od pierwszej chwili dbał o mnie i okazywał wsparcie. Kiedy uporaliśmy się z całym bałaganem poszliśmy na wcześniej zaplanowany spacer. Nie przypuszczałem, że szkoła będzie aż taka wielka. Najpierw przechodząc przez parking minęliśmy stojaki, przy których stały szkolne rowery – można było je bez przeszkód wypożyczać. Po lewej stronie znajdował się niewielki park. Wyglądał na przyjemne miejsce i jak potem powiedział mi Kibum, na jesień klasy grabiły tutaj liście, o tak w ramach oderwania od szkolnych zajęć. Idąc dalej przed siebie przeszliśmy za bramę gdzie znajdował się kompleks sportowy. Oprócz boiska do piłki nożnej, było jeszcze jedno z inną nawierzchnia, boisko do koszykówki, bieżnia i trzy korty tenisowe. Muszę przyznać, że zrobiło to na mnie niemałe wrażenie. Przeszliśmy się też obok budynku gdzie znajdowały się szatnie i sale gimnastyczne oraz taneczne. Wszystko to zajmowało ogromną powierzchnię, a to nie był koniec „wycieczki”. Kolejna brama znalazła się za naszymi plecami, a my przechadzaliśmy się teraz po małym skwerku, który wysypany był kamieniami. Wokół rosły różne krzewy, było nawet miejsce do siedzenia. Z daleka zobaczyłem jeszcze szkolne błonia oraz szopę na narzędzia i tego typu rzeczy. Wszystko zapierało mi dech w piersiach. Wracając do internatu mijaliśmy różnych uczniów, z którymi witał się hyung. Byli w różnym wieku i na różnych profilach, jednak najwidoczniej mieszkanie tutaj przysparzało znajomych. Po powrocie do pokoju czułem się trochę zmęczony podróżą oraz naszą przechadzką. Kilka godzin później do pokoju przyszedł Jinki, który upewniał się, że wszystko jest w porządku. Zaraz po nim pojawiło się jeszcze dwóch innych chłopaków. Stanowili swoje przeciwieństwa a na dodatek mieszkali w jednym dormitorium. Jeden z nich zajął miejsce na łóżku tuż obok Key. Zdawało mi się, że usiłował go objąć, jednak czarnowłosy odtrącił delikatnie jego rękę marszcząc przy tym brwi. Drugi wziął sobie krzesło stojące przy biurku. Odzywał się dużo mniej, wydawał mi się być zamknięty w sobie i nieco tajemniczy. Po kilku minutach rozmowy Key zganił go:
- Yah! Stupid Alien Frog! Odezwij się wreszcie! Jak ty możesz tak siedzieć i zupełnie nie gadać?
- Myślałem, że już do tego przywykłeś – jego głos mnie oczarował, był… wspaniały, głęboki. W zasadzie im dłużej na niego patrzyłem, tym bardziej nie chciałem przestawać, ale upominałem sam siebie, że to nie ładnie tak się na kogoś gapić. Ja sam rzadko zabierałem głos, więc nie dziwiłem się jego postawie. Poczułem na sobie jego spojrzenie, w skutek czego nieco się zawstydziłem.
- Nie przedstawiliśmy się – powiedział patrząc na blondyna siedzącego przy Key.
- Ach faktycznie – ten przyznał mu rację i zwrócił się do mnie – Kim Jonghyun, trzecia klasa wokalno-kompozytorska.
Chłopak przypomniał mi urocze szczenię, może to dziwne, że każdego porównywałem do zwierząt, jednak nie mogłem nic na to poradzić. Jego wielkie czekoladowe oczy, przypominały mi te u małych, rozkosznych piesków. Jonghyun był bardzo przystojny (tak jak pozostała trójka, czego nie mogłem nie przyznać), miał bardzo rozjaśnione włosy, które były nieco przydługawe. Nieduża twarz o idealnych rysach i mocno zaznaczonej linii szczęki. Szeroki nos, nieduże usta – dziewczyny często musiały do niego wzdychać. Niestety nie grzeszył wzrostem, bo był najniższy z całego towarzystwa wliczając w to mnie. Myślę jednak, że nadrabiał ładnie wyrzeźbionymi ramionami oraz melodyjnym głosem – musiał świetnie śpiewać.
- Choi Minho. Klasa aktorsko-wokalna, ale wybrałem zajęcia z rapu.
Kiedy na niego patrzyłem, czułem się naprawdę dziwnie. Serce nieco przyspieszyło pracę, na policzkach zagościł rumieniec. Nie miałem bladego pojęcia, skąd się to brało. Nigdy nie odczuwałem pociągu w stosunku to mężczyzn… Może to tylko reakcja na stres? Choi w przeciwieństwie do Kima, był cholernie wysoki, jak na oko miał z metr osiemdziesiąt. Pewnie grał w koszykówkę, bo miał wysportowaną sylwetkę, a jego duże dłonie zdawały się być idealne do tej dyscypliny. Jego twarz była ładnie zaokrąglona, jednak on też posiadał tą obłędną linię szczęki. Miał długi ładny nos, małe wargi i hipnotyzujące oczy. Zdawały mi się być wypełnione prawdziwą charyzmą, przyciągały mnie niczym magnes.
~Spokojnie Taemin, spokojnie – powiedziałem w myślach sam do siebie.
Spędzili z nami jeszcze trochę czasu, po czym rozeszli się do swoich pokoi. Robiło się późno a ja jeszcze nie brałem prysznica. Rankiem miały zacząć się wszystkie zajęcia, na szczęście Key zgodził się pójść ze mną pod klasę gdzie miałem pierwszą lekcję, żebym się nie zgubił. Podziękowałem mu tak, jak najładniej umiałem i poszedłem do łazienki. Znajdowała się w naszym pokoju, co uważałem za bardzo komfortowe. Kibum miał mnóstwo różnych kosmetyków, widać, ze lubił dbać o siebie. Po wejściu do kabiny rozkoszowałem się ciepłą wodą. Rozmyślałem o tym, co będzie jutro, o mojej dziwnej reakcji na Minho, ale też zastanawiałem się, co łączyło dwóch Kim'ów, bo ich zachowanie było bardzo bliskie. Uznałem, że na razie nie będę o to pytać, bo nie chciałem wtrącać się w cudze sprawy. Jeżeli będzie chciał to mi powie, jeszcze nie znam hyunga na tyle dobrze. Po opuszczeniu łazienki natychmiast wsunąłem się pod miękką kołdrę i życząc starszemu dobrej nocy zacząłem zasypiać.
~~~~*~~~~
Pierwszy dzień nie był taki zły jak przypuszczałem. Na większości zajęć nauczyciele tłumaczyli, na czym polega ich przedmiot, co właściwie będziemy robić i tak dalej. Robiliśmy trochę podstawowych notatek, a na lekcjach praktycznych mieliśmy początkowe rozgrzewki. Na korytarzu udało mi się spotkać wszystkich moim obecnych znajomych. W klasie udało mi się zaprzyjaźnić z kilkoma osobami, w tym najbardziej z Zelo, jednak on zamiast śpiewu wybrał sobie rap. Szło mu naprawdę świetnie, ponieważ na moją prośbę dał mi popis swoich umiejętności. Na zajęciach tanecznych okazało się, że oboje tańczymy zupełnie inaczej, więc było to dla mnie interesujące doświadczenie. Po lekcjach udałem się do szkolnej stołówki, gdzie byłem umówiony z Key. Mieszkając w internacie wszystkie posiłki jedliśmy tutaj. Zasady, które tu obowiązywały były w porządku, ale najbardziej podobał mi się pomysł z wychodzeniem poza teren szkoły w weekendy, bo wtedy mieliśmy wolną rękę. Popchnąłem drzwi wchodząc do niedużego pomieszczenia, w którym mocno pachniało jedzeniem. Kibum zajął już swoje miejsce, a na krześle obok jak wierny pies siedział Jonghyun. Przy naszym stole był też… Minho. Dzielił pokój z blondynem, więc mnie to nie dziwiło, jednak byłem przekonany, że będzie chciał jeść sam. Stałem w kolejce czekając, aż będę mógł dostać się do „okienka”. Poszło zaskakująco szybko i już po chwili mogłem siedzieć i jeść razem z nimi. Każdy pytał jak podoba mi się w szkole, kto uczy mnie różnych przedmiotów i czy znalazłem sobie towarzystwo. Nawet Choi brał udział w zadawaniu pytań. Cieszyłem się, że mogłem ich poznać, bo być może po pewnym czasie bardziej się zaprzyjaźnimy.
~~~~*~~~~
Dni, tygodnie i miesiące mijały mi na ciągłej nauce, wyczerpujących ćwiczeniach i spotkaniach z hyungami. Teraz byłem dla nich częścią paczki, co napawało mnie radością. Odzywałem się więcej i chętniej, nie czułem już przed nimi żadnego wstydu. Starałem się być przede wszystkim sobą – Taeminem. Cała czwórka uznała, że naprawdę nie sposób mnie nie polubić. Często dopingowali mnie podczas ważnych występów czy innych tego typu akcjach. W weekendy razem wychodziliśmy do miasta, żeby tam móc pójść do restauracji, kawiarni, do kina czy gdzie tylko nam się zamarzyło. Była już zimna, więc ostatnio Key wymyślił, żebyśmy poszli na lodowisko. Całe szczęście potrafiłem dobrze jeździć na łyżwach, więc świetnie się bawiłem. Przez cały mój pobyt tutaj naprawdę przywiązałem się do Minho. Traktował mnie jak swojego młodszego brata, a czasami nawet kłócił się z Kibumem, kto lepiej się mną opiekuje. Byliśmy sobie teraz bardzo bliscy, jednak wstydziliśmy się nieco okazywać sobie jakieś choćby przyjacielskie gesty jak przytulanie. I ja i on czuliśmy się wtedy nieco niezręcznie. Zupełnie inaczej wyglądało to w przypadku Jjonga i Key, którzy podczas jednego ze wspólnych wieczorów powiedzieli mi, że są razem. Wyglądali naprawdę uroczo, czasami jednak ich miłość wyrywała się z pod kontroli w postaci jak to nazywaliśmy JongKey moments. Któregoś dnia Onew stwierdził, że Minho i ja to też w  pewnym sensie parka łapiąca swoje akcje. Jednak żaden z nas nie chciał niczego przyznać, wiec od razu zamknęliśmy ten temat już więcej do niego nie wracając. Uwielbiałem swoich hyungów, czułem, że nie mogę być bardziej szczęśliwy.  Wraz z nadejściem wiosny, przekonałem się, że jest to jak najbardziej możliwe.
~~~~*~~~~
Weekend, słoneczne popołudnie – idealne warunki do spędzania wspólnego czasu na świeżym powietrzu. Planowaliśmy na ten dzień kolejną wycieczkę do miasta, niestety nasz plan okazał się nieco spalić na panewce. Najpierw rankiem okazało się, że Jinki jedzie do domu, ponieważ już dawno nie odwiedzał rodziców a bardzo chciał się z nimi zobaczyć. Zostało nas czworo - pomyślałem – nie tak źle. Kilka godzin później do mojego pokoju wszedł Minho, który nie wyglądał na szczególnie zadowolonego. Oparł się nonszalancko o framugę jak to miał w zwyczaju i powiedział:
- Zostaliśmy sami Minnie. Wróciłem do pokoju po spotkaniu z Changminem i zastałem nasze gołąbeczki w dość… no wiesz co robili. Nie mogłem tam zostać, dlatego przyszedłem do ciebie.
- I co teraz zrobimy? – zapytałem.
- Możemy spędzić czas we dwóch, tylko ty i ja, chcesz?
Poczułem, że serce chyba zaraz wyskoczy mi z piersi. Dlaczego tak się denerwowałem? Przecież mieliśmy tylko miło wykorzystać czas wolny, a ja znowu wariowałem. Całe szczęście, że nie zrobiłem się od razu czerwony jak burak.
- T-tak, chętnie – odparłem cicho.
- Proponuję zagrać w kosza! – hyung aż klasnął w dłonie.
- Przecież wiesz, że nie potrafię – powiedziałem zasmucony.
- Obiecałem ci ostatnio, że nauczę cię rzucać, więc powinienem spełnić swoją obietnicę, nie sądzisz? – zapytał brunet pięknie się uśmiechając.
Może Kibum miał rację? Może faktycznie coś było na rzeczy? Kilka dni temu pytał mnie, co tak naprawdę czuję w stosunku do Choi, ale ja nie potrafiłem mu jednoznacznie odpowiedzieć. Wymieniałem tylko pojedyncze przykłady, a on im dłużej na mnie patrzył, tym bardziej kiwał w zaprzeczeniu głową.
- Może nie traktujesz tego poważnie, ale Minho po prostu ci się podoba. Zaakceptuj to Taemin, to nic złego. Zresztą obserwując waszą dwójkę nie trudno nie dopatrywać się czegoś więcej, niż zwykłej, ciepłej przyjaźni. – Słowa Key zabrzmiały mi teraz w głowie jak dzwon szkolnej dzwonnicy. Szybko odgoniłem tę myśl od siebie. To przecież nie może być prawda, Minho jest dla mnie jak brat, nikt więcej.
- Dobrze, chodźmy – powiedziałem uśmiechając się.
Pięć minut później staliśmy już na boisku do koszykówki, a słońce ogrzewało nasze twarze. Najpierw obserwowałem jak hyung rzuca do kosza z różnych odległości. Nie mogłem się nadziwić, jakim cudem trafia z tak daleka, przecież to było wręcz kosmiczne. Potem pokazał mi jak poprawnie wykonać dwutakt. Uwielbiałem patrzeć na trenującego Minho, był wtedy taki… Yah! Lee Taemin! Przestań do jasnej cholery! – Skarciłem sam siebie. Ledwo się ocknąłem, kiedy przyszła moja kolej, niestety nie bardzo się skupiłem na „pokazie”, więc nie wyszło mi to najlepiej. Ze smutną miną i piłką w ręku wróciłem do hyunga. 
- Co się dzieje? – zapytał troskliwie – Dziwnie się zachowujesz, na pewno wszystko okej? – W tym momencie brunet najdelikatniej jak potrafił odgarnął mi włosy z twarzy, po czym przeczesał je palcami.
Poczułem, że to jest ponad moje siły. Jednak nie mogłem dać mu poznać, że coś nie gra. Odetchnąłem głęboko zbierając się w sobie.
- T-tak wszystko…wszystko jest w porządku. Po prostu przejąłem się, że nie wyszło a ty starałeś mi się wszystko jak najlepiej pokazać – skłamałem.
- Oooo, nie martw się, spróbuj jeszcze raz! – zachęcił.
Próbowałem jeszcze kilka razy, aż w końcu Minho radośnie zawołał, że się udało. Podszedł do mnie, żeby mi pogratulować, a poza tym mieliśmy poćwiczyć rzucanie z linii.
- Stań tutaj – powiedział.
Hyung stanął za tuż za mną i byłem pewien, że zachowa odległość, jaka nas dzieliła, ale zamiast tego on przylgnął do moich pleców. Poczułem przyjemne ciepło, jego osobisty zapach mieszający się z moim. Był tak blisko, że na sto procent mógł wyczuć jak strasznie waliło mi serce. Wziął mnie ostrożnie za ręce ustawiając je w pozycji odpowiedniej do rzutu. Kiedy piłka znalazła się w moich dłoniach Minho ułożył na nich swoje własne.
- Pozycję masz odpowiednią, ale w sumie nie to jest najważniejsze. Widzisz ten czarny kwadrat? To tarcza, w którą musisz wcelować a wtedy ona sama wpadnie do kosza. Musisz tez pamiętać o wyskoku, ale to za chwilę. Przede wszystkim rzuć z wyczuciem i nie zmieniaj ustawienia rąk. Gotowy?
- Myślę, że tak…
- Więcej wiary z siebie Taeminnie! Rzucimy razem, dobra?
- Oke~
- Trzy, dwa, jeden!
W tym momencie oboje podskoczyliśmy do góry i z pomocą Minho rzuciłem prosto w wyznaczony punkt. Piłka natychmiast wpadła do kosza.
- WOAH! ZA TRZY! – brunet był wyraźnie podekscytowany tą sytuacją. Ja też oczywiście się cieszyłem i obróciłem się w jego stronę. Zobaczyłem jego szczęśliwy uśmiech obnażający białe zęby. Nagle on objął mnie jedną ręką tym samym przyciągając do siebie, a drugą poczochrał moje włosy. Byłem w szoku, bo jeszcze nie zdarzyła nam się taka bliskość, jednak podobało mi się to. Przytuliłem chłopaka rozkoszując się tą wspaniałą chwilą. Ramiona starszego objęły mnie teraz ściśle, czy to sen?
- Cieszę się, że możemy być w końcu sami… Po prostu nie chciałem, żeby Kibum zaczął wymyślać i mówić, że mam zabierać od ciebie łapska. Zawsze miałem ochotę tak mocno cię przytulić – wyznał.
- … Ja….Ja też hyung…
Staliśmy tak jeszcze przez jakiś czas przytuleni do siebie, dopóki nie usłyszałem jego głosu:
- Zapraszam cię na spacer i coś słodkiego. Nie przyjmuję odmów – powiedział robiąc niby srogą minę.
Nie pozostawało mi nic innego jak przystać na jego propozycję, w końcu kim musiałbym być, żeby się nie zgodzić?
~~~~*~~~~
Siedzieliśmy wspólnie przy niewielkim stoliku przy oknie. Wewnątrz panowała przyjemna atmosfera, wszędzie unosił się zapach słodkich smakołyków, herbaty i kawy. Przez kawiarnię co chwila przewijali się różni klienci, mieliśmy jednak szczęście, bo z całej szkoły tylko my dwaj tutaj wpadliśmy. Włożyłem do buzi kolejny kawałek ciasta razem z truskawką, na co brunet pogodnie się zaśmiał.
- Ile jeszcze zmieszczą twoje policzki? – zapytał.
Musiałem wyglądać jak mały chomik, bo hyung obserwował mnie z niemałym rozbawieniem. Zawsze wpychałem jedzenie do buzi, chcąc spróbować wszystkiego na raz, tak już miałem. Przełknąłem wszystko, po czym wziąłem do rąk kubek z herbatą biorąc spory łyk słodkiej cieczy.
- Naprawdę uwielbiasz słodycze…
Podniosłem wzrok znad naczynia napotykając zaciekawione spojrzenie Minho, Przez chwilę wydawał mi się jakiś nieobecny, jakby zaczarowany tym co widział. Czy byłem naprawdę tak interesujący? W końcu po pewnym czasie chłopak ocknął się z transu wpatrując się ze mnie. Sam sięgnął po następne ciasteczko z talerzyka stojącego na środku. Nie bardzo wiedziałem co powiedzieć, bo rozmowa jakoś nam uciekła. Zmartwiłem się tym, chciałem jak najlepiej wykorzystać czas z przyjacielem a zamiast tego ciągle milczałem.
- Taemin?
- Tak?
- Nie przejmuj się tak. Ja sam nigdy nie mówię za wiele, wystarczy mi twoja obecność.
Poczułem jak przechodzi mnie lodowaty dreszcz. Skąd on wiedział? Przecież chyba nie…
- Czytałeś w moich myślach hyung? – zapytałem cicho.
On roześmiał się, zakrywając usta dłonią, żeby nie zrobić zamieszania w końcu byliśmy w miejscu publicznym, a Minho przestrzegał kultury.
- … naprawdę myślisz, że to potrafię? Zobaczyłem po twojej minie, niczego więcej nie trzeba. Emocje są najważniejsze przy odczytywaniu nastroju.
Poczułem, że robię się czerwony ze wstydu…
~~~~*~~~~~
Szliśmy parkiem rozkoszując się przyjemną wiosenną pogodą. Było jeszcze ładniej, niż kiedy staliśmy na boisku wczesnym popołudniem. Drzewa robiły się coraz bardziej zielone, listki zaczęły już ładnie się rozwijać pod wpływem promieni słonecznych. Trawa też się zazieleniała tworząc miękki dywan porośnięty bielusieńkimi stokrotkami. Wkrótce zawędrowaliśmy aż na plac zabaw gdzie aktualnie było tylko kilkoro dzieci. Minho rozejrzał się wokoło, po czym złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku huśtawek.
- Hyung, co ty wyrabiasz? – zapytałem.
- Nic takiego, po prostu chce przez chwilę poczuć się dzieckiem, czy to coś złego?
- Skąd…
Zobaczyłem jak siada na jednej z nich i chociaż długaśne nogi nieco mu przeszkadzały zaczął się delikatnie huśtać. Poszedłem za jego przykładem i chwilę potem bawiliśmy się razem niczym dzieci z przedszkola. Musiałem przyznać, że było naprawdę fajnie! Przestawaliśmy machać nogami, żeby zwolnić aż w końcu zatrzymaliśmy się całkiem. Brunet spojrzał na mnie, więc skupiony na jego twarzy nie zdałem sobie sprawy z tego, iż zbliża swoją dłoń do mojej. Zorientowałem się dopiero, kiedy poczułem palce starszego zetknęły się z moimi. Chcąc odpowiedzieć na jego gest przysunąłem rękę bliżej, a on ujął ją w swoją. Patrzyliśmy sobie tak w oczy, trwało to naprawdę długo. Choi podniósł się nagle z huśtawki, wstałem zaraz za nim nie chcąc rozłączać naszych dłoni. Nie wiedziałem gdzie tak naprawdę idziemy, jednak czułem, że mogę mu w pełni zaufać. Zmierzaliśmy dalej w głąb parku gdzie rosły duży, rozłożyste drzewa. Podeszliśmy do jednego z nich.
- Potrafisz wejść na górę? – zapytał Minho.
- Tak – odpowiedziałem prosto.
Czekałem, aż on wejdzie pierwszy, obserwowałem go podczas wspinaczki na jeden z konarów, który nie znajdował się zaraz aż tak wysoko. Sam zacząłem wdrapywać się na górę, a gdy byłem już blisko celu hyung ponownie złapał mnie za rękę tym samym wciągając na miejsce obok siebie. Znowu milczeliśmy. Teraz jego palce złączyły się z moimi, poczułem się dziwnie.
~Minho ci się podoba… -  nagle usłyszałem w głowie słowa Kibuma – Zrób coś z tym, nie marnuj szansy tylko dlatego, że jesteś trochę nieśmiały.
- Taemin, chciałbym z tobą porozmawiać.
- O-o czym hyung? – zapytałem przejęty całą tą sytuacją.
- O nas – serce momentalnie zaczęło tłuc się w mojej piersi – Ja….Może nie znamy się jakoś szczególnie długo, ale świetnie czuję się w twoim towarzystwie. Patrzenie na sam twój uśmiech sprawa mi wielką radość… Powiem ci to wprost… Myślę, że cię kocham – zamarłem. Czy Minho właśnie powiedział słowo „kocham”? Nie potrafiłem uspokoić tysięcy krążących w mojej głowie myśli. Zacząłem zastanawiać się, czy przypadkiem przez ten cały czas nie okłamywałem sam siebie nie tuszując czulszych zbliżeń zwykłą przyjaźnią. Key hyung, najwidoczniej wcale się nie mylił…
- Przepraszam… - wyszeptał – Może… może nie powinienem był…
- Kocham cię – powiedziałem cicho pogłębiając uścisk naszych dłoni.
Zobaczyłem na jego twarzy uśmiech pełen szczęścia. Chłopak przysunął się do mnie i teraz stykaliśmy się barkami. Małe wargi Minho ucałowały mój policzek, oboje natychmiast spłonęliśmy szkarłatnym rumieńcem. Chciałem jednak czegoś więcej, bo poczułem, że ten drobny całus to za mało. Ostrożnie przysunąłem się do bruneta składając na jego ustach czuły pocałunek. Może nie był długi, ale uważałem, że w zupełności wystarczył. Trwaliśmy w zupełnej ciszy, uświadamiając sobie co oboje wyznaliśmy.
- Nigdy więcej mi nie mów, że jesteś nieśmiały - Powiedział Minho pieszcząc mój policzek.
Uśmiechnąłem się tylko w odpowiedzi i ponownie go pocałowałem.

 ~~~~~~
I jak? Piszcie! 
See you soon with Kaisoo~ 
Bandur ;3