piątek, 12 lipca 2013

Kaisoo- Sorry, I'm a Bad Boy! * Chapter I

Witajcie Kochani ^ ^
Cóż zanim zaczniemy mam dla was krótkie ogłoszenia parafialne:
Po pierwsze przepraszam za moją prawie miesięczną nieobecność, ale wiece jak to już ze mną jest. Tym razem jednak z pomocą Dooors powstał drugi Long Fik. Na razie nie jestem wam w stanie powiedzieć ile będzie miał rozdziałów, ale na pewno szybko się z nim nie pożegnamy ;)
Po drugie zauważyłam, że blog obserwuje już 16 osób i trochę mi przykro, że tak niewiele z was komentuje opublikowane fiki. Nie ukrywam, że komentarze dają siłę i motywację do pisania, ale też pokazują czy coś wam się podoba. Dzisiaj oddaję wam pierwszy chapter Kaisoo, więc bardzo proszę o opinie w komentarzach. Chcę po prostu zobaczyć czy wam się podoba. Liczę na przynajmniej 5 komentarzy, bo inaczej nie wiem czy będzie sens pisać dalej skoro nawet nie wiem czy czytacie. Okej dosyć już gadania, zacznijmy zanim wszyscy zaśniecie ^^;;



D.O POV

Przeprowadzka - dla jednych synonim rozpoczęcia nowego życia, dobrego startu czy pożegnania się z przeszłością. Dla drugich - konieczność, coś nie zawsze wiążącego się z dobrymi emocjami, przymus. Zmiana miejsca zamieszkania zazwyczaj ma pomóc w znalezieniu pracy, zawiązania nowych znajomości albo po prostu zmiany otoczenia na lepsze. Zazwyczaj jednak musimy powiedzieć „do widzenia!” starymi znajomym , ulubionym miejscom, a może nawet pewnym przyzwyczajeniom.

Był chłodny zimowy dzień, słońce leniwie wznosiło się ponad horyzont. Jeszcze kilka tygodni temu wszystko było takie zwyczajne, a teraz pojawiło się nowe i nieznane. W grudniu rodzice kupili dom w innym mieście i postanowili go wyremontować, a stare mieszkanie w bloku, na czwartym piętrze sprzedać. Muszę przyznać, że nowy dom znajduje się w bardzo ładnej okolicy, gdzie ludzie są dla siebie życzliwi, a wszystko jest, jak to mówią „pod nosem”. Sklep, kino, park czy szkoła. Wreszcie nie będę musiał wstawać tak wcześnie rano i jechać przez dwadzieścia minut zatłoczonym miejskim autobusem. Przed świętami wszystkie rzeczy przenieśliśmy do nowego miejsca, jednak przed wprowadzeniem się tam zamieszkaliśmy u babci, gdzie spędziliśmy wspólnie świąteczny czas. Jeszcze przed sylwestrem dom był skończony, urządzony i gotowy do wprowadzenia się. Nie był duży ale jak na mój gust dla trzech osób wystarczał idealnie. Miał nawet dodatkowa sypialnię dla gości. Z okna mojego pokoju roztaczał się wspaniały widok na ogród i okolicę. Od drugiego semestru miałem chodzić do nowego liceum. Byłem jednak pełen optymizmu chociaż jak każdy trochę się denerwowałem. Jeszcze wczoraj wieczorem sprawdziłem czy na pewno wszystko przygotowałem i czy mój mundurek jest wyprasowany. Te w tutejszej szkole naprawdę mi się podobały - były ciemnoniebieskie, wykończone czarną lamówką. Do tego czerwony krawat w granatowe paski. Oczywiście standardowo biała koszula i czarne spodnie. Odebrałem go już kilka dni temu w szkolnym sekretariacie. Pomimo tłoczących się we mnie emocji szybko zasnąłem.

Teraz stałem na środku klasy obok nowego wychowawcy, a właściwie wychowawczyni - Pani Huan. Okazała się być szczupłą, elegancką i bardzo miłą kobietą w wieku około czterdziestu lat. W mojej klasie było dwadzieścia pięć, a teraz razem ze mną dwadzieścia sześć osób. Przywitałem się ze wszystkimi, na co oni odpowiedzieli wesołym „Witaj Kyungsoo” co bardzo mnie ucieszyło, bo trochę się bałem, że nikt mnie nie polubi. Zająłem miejsce w przedostatniej ławce w środkowym rzędzie, bo tylko tam było wolne. Siedziałem sam, ale jak się okazało miałem współlokatora, który jednak się spóźnił. Pojawił się jakieś dziesięć minut po dzwonku, co jednak nikogo nie zdziwiło - najwidoczniej było to standardowe. Nie przywitał się z nauczycielką, zachowywał się tak jakby jej nie było. Usiadł obok mnie. Chłopak był wyższy niż ja, miał ciemną karnację, ciemno brązowe oczy o przejmującym wręcz paraliżującym spojrzeniu, nieduży nos i pełne wargi. Jego strój nie był w stanie idealnym - nosił rozpiętą marynarkę, górny guzik koszuli był rozpięty no i brakowało krawatu. Rzeczą, która jeszcze bardziej mnie zaintrygowała była bandanka przewiązana na czole i jego fryzura, włosy miał splecione w warkoczyki. Nigdy nie wiedziałem kogoś takiego. Nabrałem jednak podejrzeń, że przysparza problemów bo jego wygląd sprawiał wrażenie buntowniczego. Spojrzałem na niego i nieśmiało się uśmiechnąłem na co on w ogóle nie zareagował. Odpuściłem sobie, cóż najwidoczniej nie jest zainteresowany nowym lokatorem w ławce. Wkrótce zaczęła się lekcja biologii, jedna z moich ulubionych. Okazało się, że tematy, które są w tym książkach w mojej starej szkole już zostały przerobione więc chętnie zgłaszałem się odpowiadając na zadane pytania. Robiła to też jeszcze wyglądająca naprawdę przyjaźnie dziewczyna, jak i kilka innych osób. Słyszałem jak niektórzy szepczą na mój temat miedzy sobą - „wow niezły jest!”, „chciałbym być tak dobry jak on” i tym podobne. Tylko „buntownik” zajmujący miejsce obok miał skrzywioną minę. Wyglądał jakby był zniesmaczony. Do tego cały czas zerkał na mnie z ukosa, co nie było komfortowe. Słyszałem jak pod nosem powiedział „kujon” i prychnął z pogardą. Straciłem wszelkie nadzieje, że kiedykolwiek uda mi się z nim pogadać. Ciągle mnie ignorował a na dodatek przez cały czas trwania zajęć słuchał muzyki. Nie odważyłem się jednak zwrócić mu uwagi. Szczerze mówiąc trochę mnie zainteresował. Usłyszałem, że ktoś mnie cicho woła, wiec obróciłem się w stronę dobiegającego głosu. Okazało się, że był to chłopak siedzący po mojej lewej stronie pod oknem. Pomachał mi, rozpoznałem w nim mojego nowego sąsiada - Suho. Posłałem mu przyjacielski uśmiech. Trochę nie dowierzałem, że on tutaj jest ale podniosło mnie to na duchu. Kiedy nauczycielka skończyła pytać, pogratulowała mi i powiedziała, że jest pod wrażeniem moich umiejętności. Ja tylko grzecznie jej podziękowałem i poczułem się lekko zażenowany. Lekcja dobiegła końca. Zacząłem pakować swoje rzeczy, tak jak reszta klasy. Kilkoro uczniów podeszło do mnie życząc miłego pobytu w szkole, jak i mówiąc, ze miło jest mieć nowego kumpla w klasie. Chłopak dzielący ze mną ławkę był już jedna nogą za drzwiami, kiedy odezwała się pani Huan:
- Jongin, zostań na chwilę
- Po co?- zapytał w lekceważący sposób, co mi się nie spodobało
- Chcę z tobą porozmawiać.
On tylko westchnął, zawrócił i chwilę później pojawił się przy jej biurku. Jednak zamiast grzecznie stanąć nonszalancko oparł się o jedną z ławek. Kiedy ja zbliżałem się do wyjścia również zostałem zawołany przez wychowawczynię. Uznałem, że może chce jeszcze przekazać mi kilka informacji na temat szkoły. Spojrzała na naszą dwójkę:
- Poznajcie się. Kyungsoo to jest Kim Jongin. A to Do Kyungsoo nasz nowy uczeń.
Ten tylko mruknął coś cicho, za co nauczycielka go skarciła.
- Mógłbyś być trochę milszy… - powiedziała
Reszta rozmowy przebiegła w miarę sprawnie. Dowiedziałem się, że Kim nie zdał do następnej klasy i, że w ramach umowy ma się mną przynajmniej przez pierwszy tydzień zająć, żebym się zaaklimatyzował. Dyskutował jednak z nauczycielka, próbując się jakoś wymigać. Na końcu jednak dał za wygraną. Pani Huan wręczyła mi plan lekcji i mapkę szkoły na wypadek gdybym potrzebował gdzieś pójść po lekcjach. Dostałem też komplet kluczyków do szkolnej szafki. Pouczyła jednak Jongin’a, żeby nie próbował nigdzie samego mnie zostawiać. Nie liczyłem jednak na jego pomoc. Pożegnaliśmy się z nauczycielką. On wyszedł pierwszy nic nie mówiąc. Nie bardzo wiedząc co robić po prostu szedłem za nim. Znaleźliśmy się na pierwszym piętrze pod gabinetem 7a. Ku mojemu zdziwieniu chłopak odezwał się:
-Tutaj masz następną lekcję. Belfer jest okropny i nienawidzi spóźnień, więc lepiej przyjść trochę wcześniej. Teraz mu coś tam nawciskasz. Jeżeli już masz zamiar się do mnie odzywać to mów mi Kai, nie Jongin, okej? Myślę, że się rozumiemy w tej kwestii.
- Więc, eee Kai ,wchodzimy? –zapytałem niepewnie.
- Jeżeli chcesz to proszę bardzo idź, ale ja się zrywam bo nie cierpię tej lekcji.
- A co z umową?
- Dasz sobie radę, szkoła nie jest duża, poza tym zapytasz kogoś. To cześć!
I odszedł, zostawiając mnie samego pod drzwiami. Delikatnie zapukałem i wślizgnąłem się do środka. Od razu spotkałem się z surowym spojrzeniem nauczyciela.
- To ty jesteś tym nowym uczniem? Do Kyungsoo, tak?
- Tak proszę pana, to ja. Przepraszam za spóźnienie, ale pani Huan poprosiła mnie, żebym na chwilę został…
- W porządku. Miło mi cię poznać - uśmiechnął się - Usiądź, tam
Wskazał mi miejsce w rzędzie pod ścianą. Siedzenie obok znowu było puste. Wypakowałem rzeczy i spojrzałem na plan lekcji. Miałem teraz fizykę z panem Kangiem. Sprawdzał właśnie listę obecności. Cicho powiedziałem, że jestem. Kai’a oczywiście nie było. Zacząłem o nim myśleć i zastanawiać się, czemu jest taki. Dlaczego tak chłodno odnosi się do ludzi? Nim zdążyłem zadać sobie kolejne pytanie zadzwonił dzwonek. Przyłapałem się, że kompletnie niczego z lekcji nie pamiętam, a to wszystko przez niego, przez Jongin’a! Kolejne trzy lekcje minęły równie szybko. Żeby się nie zgubić szedłem za ludźmi z klasy. Kim pojawił się dopiero na matematyce, jednak na korytarzu omijał mnie szerokim łukiem. Wkrótce nadeszła pora lunchu. Przy pomocy mapki odnalazłem stołówkę. Było to duże jasne pomieszczenie, w którym przyjemnie pachniało. Wszędzie ustawione były białe okrągłe stoliki. Przez duże okna do pomieszczenia wlewało się zimowe światło słoneczne. Przeszedłem przez środek sali aż znalazłem się przy długim blacie. Wybrałem sobie miseczkę ryżu, smażonego kurczaka, sałatkę i sok pomarańczowy. Podziękowałem obsługującej mnie pani, za co zostałem obdarzony miłym uśmiechem. Szkoła zaczęła mi się coraz bardziej podobać. Lekcje były przyjemne, atmosfera miła a uczniowie zachowywali się przyjaźnie - no przynajmniej ci, których widywałem. Z tacką w rękach zacząłem szukać wolnego miejsca. Szybko zauważyłem, że każdy siedział w jakiejś swojej grupce czy paczce. Nie chciałem wpychać się w nieswoje towarzystwo więc usiadłem przy pustym stoliku. Rozłożyłem sobie wszystko, odstawiłem plecak na podłogę. Spojrzałem jeszcze na zegarek - mam półgodziny przerwy. Ucieszyło mnie to. Zabrałem się za pałaszowanie swojego posiłku, w połowie odłożyłem pałeczki i wyjąłem dla siebie książkę. Jedząc czytałem. Ponoć nie było to zbyt zdrowe, ale lubiłem tak robić. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Pod ścianą dostrzegłem stolik przy, którym siedział Jongin per Kai, nie był sam. Siedział z kilkoma innymi chłopakami podobnymi pokrojem do niego. Gdy spostrzegłem, że na mnie patrzą szybko spuściłem wzrok i wróciłem do czytania.
***
Kai POV

Kiedy przyszedłem na stołówkę wszyscy siedzieli już przy naszym stoliku. Przywitałem się z nimi skinieniem głowy i poszedłem po coś do jedzenia. Wybrałem Kimichi, jabłko i ryż. Rozglądałem się po sali obserwując innych uczniów, którzy wręcz drżeli na mój widok. Cóż nic nowego, każdy chociaż trochę się mnie bał. Może to przez wygląd, ale pewniejszą opcją, jest to, że należę do szkolnej paczki łobuzów popularnie nazywanej Bad Boy’ami. Widziałem jak niektóre dziewczyny nieśmiało zerkają na mnie z wypiekami na twarzy. Wystarczył jeden mój krótki uśmieszek, a one już się między sobą zachwycały się moją osobą, mimo, że nie należałem do „popularsów”. Wzrokiem instynktownie szukałem tego nowego kujona - Kyungsoo. Siedział sam przy stoliku mniej więcej na środku stołówki . Wolałem sprawdzić czy tutaj dotarł bo inaczej pani Huan by mnie zabiła. Zająłem swoje stałe miejsce obok Chanyeola i Sehuna. Przy naszym stoliku siedział też Wufan - trzecioklasista grający w drużynie koszykarskiej oraz Tao jego wierna, jak go to nazywał Panda. Był uczniem klasy pierwszej o dość przerażającej twarzy, i faktycznie przypominał tego wielkiego misia. Był szczupły i wysoki, ale zawsze miał podkrążone oczy. Zacząłem jeść to co sobie przyniosłem. Pochłaniałem Kimichi gdy w pewnym momencie Yeol szturchnął mnie łokciem w bok.
- Ty, Kai co to za kujonek siedzi sam przy stoliku? Nigdy go tutaj nie widziałem - powiedział.
- A, to tylko Kyungsoo, chodzi ze mną do klasy i Huan koniecznie chce, żebym pokazał mu szkołę. Chociaż jak widać dobrze sobie beze mnie radzi - odpowiedziałem.
Cóż krótko mówiąc każdy nas miał jakiegoś cieniasa do dręczenia. Chanyeol uwielbiał dokuczać pewnemu drugoklasiście - Baekhyunowi. Sehun upatrzył sobie Luhana - Chińczyka, który rok temu przyjechał na wymianę, ale tak mu się spodobało, ze zaczął chodzić z nami do szkoły. Natomiast Wufan, na którego częściej mówiliśmy Kris, oraz Tao od czasu do czasu zmieniali cele swoich psikusów. Ja nie miałem swojej ulubionej „ofiary” bo zazwyczaj wszyscy uciekali widząc mnie na korytarzu, co nie ukrywam było mi bardzo na rękę.

Słyszałem jak dwójka moich kumpli o czymś nawija, ale byłem zbyt zajęty jedzeniem, żeby się na tym skupić. Po chwili odezwał się Park:
-Idziemy z Sehunem „przywitać” nowego kujona. Patrz i podziwiaj!
Zanim zdążyłem zareagować oni już byli w połowie drogi. Cóż może ignorowałem chłopaka i zasadniczo mnie nie obchodził, ale jeżeli coś mu się stanie to będzie na mnie. Zostałem jednak na miejscu czekając co się wydarzy. Tak samo zrobili dwaj pozostali znajomi z mojego stolika. Nagle wszyscy przestali jeść, zrobiło się dziwnie cicho. Wszyscy zaczęli szeptać między sobą. Chłopaki zaczęli zaczepkę. Usiedli tuż obok Kyungsoo, ale ten pochłonięty czytaniem zdawał się ich nie zauważyć. Pierwszy odezwał się Sehun:
- Kogo mu ty mamy…
Zobaczyłem, że Do odłożył czytaną książkę i spojrzał na nich. Teraz jego oczy wydawał mi się większe -przypominał mi zagubione szczenię. Uśmiechnął się lekko tak jak do mnie rano. Patrzyłem tylko z nadzieją, że nie posuną się za daleko. Dwójka „tępicieli kujonów” powiedziała:
-Witaj w nowej szkole, nędzny kujonie!
Zaczęli się bardzo głośno śmiać i rzucać w jego stronę różne wyzwiska. Kyungsoo zachowywał jednak względy spokój i zdawał się nawet nie drgnąć. Chwilę później Park zrzucił resztę jedzenia z jego tacy, a Oh wyrzucił na podłogę zawartość jego plecaka. Zobaczyłem jak chłopak popatrzył na mnie bezradnie. Jego spojrzenia wręcz pytało: Dlaczego mi nie pomożesz? Moi kumple odeszli pozostawiając zszokowanego Do samemu sobie. Wszystko wróciło do normy i już nikt nie zwracał na to wydarzenie uwagi, tak jakby to wcale się nie stało. Poczułem się dziwnie i zrobiło mi się trochę przykro, nie miałem jednak pojęcia dlaczego, bo zazwyczaj takie wybryki nie robiły na mnie większego wrażenia. Wróciłem do jedzenia swojego lunchu.
***

D.O POV

Tkwiłem w kompletnym bezruchu po tym co właśnie się wydarzyło. Nie potrafiłem uwierzyć, że ktoś tutaj jest taki niemiły. Poczułem się tak beznadziejnie, byłem taki naiwny. Dodatkowo Jongin nawet nie tknął palcem ale widziałem jego trochę wystraszony wzrok. I siedział bym tak dalej wpatrując się w bałagan jaki zrobiło tych dwoje gdy nagle ktoś dotknął mojego ramienia:
- Hej, wszystko w porządku? - podniosłem wzrok i zobaczyłem nowego chłopaka.
Miał taki wręcz anielski wyraz twarzy. Był drobny i delikatny, łagodnie się uśmiechał. Przypominał mi trochę kruchą porcelanową lalkę. Miał blond włosy zaczesane na bok. Patrzył na mnie wyczekująco.
- T-tak już okej - odpowiedziałem nieśmiało
- Jestem Luhan - przedstawił się - byłem tutaj w zeszłym roku na wymianie uczniowskiej i jestem z Chin. Bardzo mi się tutaj spodobało, a przypadek sprawił, że się tutaj przeprowadziłem. Pomogę ci, jeżeli nie masz nic przeciwko?
Skinąłem tylko głową. Zacząłem zbierać książki i zeszyty, a Luhan zniknął gdzieś by po chwili wrócić ze ścierką. Sprzątał pozostałości po moim posiłku, kiedy ja pakowałem plecak. Szybko się uwinęliśmy. On zabrał swoja torbę i razem wyszliśmy z pomieszczenia. Po krótkim czasie odezwałem się:
- Jestem Do Kyungsoo. Bardzo miło mi cię poznać i bardzo dziękuję za pomoc - powiedziałem
- To nic - odparł - Mnie też oni czasami dręczą szczególnie ten, który pozbawił twój plecak zawartości. Musisz być nowy bo wcześniej cię tutaj nie widziałem.
- A no tak, od tego semestru się tutaj uczę bo tato znalazł nową pracę, więc się przeprowadziliśmy.
Luhan hyung - bo tak pozwolił mi się do siebie zwracać oprowadził mnie po szkole. Pokazywał mi poszczególne klasy, bibliotekę, łazienki i gabinet pielęgniarki. Nie słuchałem go jednak szczególnie uważnie. Zacząłem zastanawiać się nad tym co stało się podczas lunchu. Doszedłem też do wniosku, że chciałbym bliżej poznać mojego nowego przyjaciela, który był tylko o rok starszy. Stanęliśmy przy schodach, wtedy Lulu odezwał się:
- Kyungsoo, wiesz chciałbym się z tobą zaprzyjaźnić - powiedział ciepło się uśmiechając.
- Będzie mi bardzo miło - odpowiedziałem
- Czy mógłbyś mi podać swój numer telefonu? - zapytał blondyn
Chwilę potem podyktowałem mu swój numer. Czułem się przez moment jakoś tak dziwnie jakby ktoś nas obserwował. Po chwili zadzwonił dzwonek i niestety musiałem się pożegnać z Luhanem-hyungiem. Poszedłem na ostatnią tego dnia lekcję szczęśliwy, że spędziłem udany dzień, no z wyjątkiem incydentu w stołówce. Rozmyślałem o tym wszystkim co się dzisiaj stało. Kai nie pojawił się w klasie, ale to nawet dobrze, bo nie wiem czy chciałbym go widzieć. Zajęcia się skończyły i powolnym krokiem ruszyłem do domu, na szczęście był naprawdę bardzo blisko. Szedłem wciąż nie mogąc pozbyć się natrętnych myśli o Jongin. Byłem już niedaleko domu, kiedy usłyszałem za sobą śmiechy i rozmowy. Obejrzałem się przez ramie i przeszedł mnie dreszcz-szła za mną ta okropna grupka do, której należał Kai. Przyśpieszyłem kroku, wręcz pobiegłem do domu. Wyjąłem klucz, wsunąłem go w zamek i już po chwili byłem bezpieczny w domu. Całe szczęście udało mi się ich uniknąć. Głośno odetchnąłem, zamknąłem oczy. Poczułem, że coś na mnie skoczyło. To był mój ukochany labrador - Luke. Pogłaskałem po łebku i za uszami, na co ten radośnie zamerdał ogonem i trochę poszczekał na powitanie. Poszedłem na górę do swojego pokoju i zostawiłem plecak. Wtedy usłyszałem sygnał SMS. Pomyślałem, że to pewnie od hyunga, jednak zdziwiłem się widząc „Nieznany numer” bo przecież Luhan na pewno był na liście moich kontaktów. Otworzyłem jednak wiadomość:

Nawet, gdybym go widział , to i tak bym go nie zauważył

Byłem naprawdę zdziwiony treścią tej wiadomości, przecież to był cytat z „Dumy i Uprzedzenia”, książki, którą dzisiaj czytałem. Tyle, że był przerobiony z formy żeńskiej na męską. Potrzebowałem jednak chwili aby się zastanowić...

***

 A więc czekam na wasze opinie ^ ^ 
Do zobaczenia wkrótce~!
Bandur ;3