piątek, 20 stycznia 2017

Black & White

Cześć! 
Dzisiaj witam na blogu nowy rok, który mam nadzieję będzie zdecydowanie lepszy od poprzedniego. Niestety w 2016 nie mogłam dla Was pisać wiele, było z tym mnóstwo problemów i eh, szkoda w ogóle gadać. Tak czy inaczej, co było, minęło i nie wracajmy do tego. Mam teraz więcej czasów, odświeżam sporo pomysłów, więc powinno być lepiej. Zanim umrzecie z nudów czytając wstęp, chcę Wam powiedzieć, że Kaisoo jest obecnie w toku produkcji, ale do końca stycznia się wyrobię! Obiecałam, dlatego być musi~ Zmianie uległ wygląda bloga! Może nie jest to jakaś ogromna przemiana, ale z pomocą Dooors jest on odświeżony <3 Pierwszym fikiem, który przywita 2017, będzie niedawno stworzone opowiadanie. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Pozostawcie po sobie komentarz lub reakcję po jego przeczytaniu. Dzięki! 
A teraz, zapraszam do czytania~ 




Tytuł: Black and White
Zespół: Seventeen
Paring: JiHan (Jisoo x Jeonghan)
Rodzaj: Fantasy, Oneshot, BL,Romance

~*~
 Biegnąc przed siebie nie zastanawiałem się nawet nad celem mojej podróży. Wiatr przyjemnie szumiał mi w uszach, oczy bacznie obserwowały szybko zmieniające się otoczenie. Światło latarki drgało niespokojnie przez kończącą się baterię i mój wysiłek fizyczny. Nie było nawet tak ciemno, jak mogłoby się wydawać. Księżyc był w pełni idealnie oświetlając swoich srebrnym blaskiem dużą polanę na skraju rzadkiego lasu. Poczułem zapach mokrej ziemi, kiedy moje buty zatapiały się w niestabilnym podłożu. Śliska trawa sprawiała, że kilka razy prawie się przewróciłem. Oddychałem dosyć spokojnie starając się brać jak najgłębsze wdechy. Przystanąłem na chwilę chcąc zorientować się, gdzie właściwie się znalazłem. Nagle w oddali zobaczyłem żółtą poświatę, która okalała koronę jednego z drzew. Zdecydowałem się tam udać. Zaśmiałem się pod nosem, bo to nie był pierwszy raz, kiedy nogi same poniosły mnie właśnie do niego. Przebywszy naprawdę spory odcinek drogi znów zrobiłem postój. Odpoczywałem tak chwilę nie chcąc tracić zbyt wiele czasu. Co prawda, noc była jeszcze młoda, ale dlaczego miałem ją marnować? Po kilku kolejnych minutach znalazłem się już pod rozłożystym klonem. Bez problemu dostałem się na spuszczoną drabinkę sznurową –zupełnie jakby na mnie czekała. Wspinałem się ostrożnie po drewnianych szczeblach, aż do włazu. Zapukałem kilka razy ze specjalnym odstępem, co stanowiło rodzaj sygnału. Klapa w podłodze została otwarta i szczupła dłoń zaprosiła mnie do środka. Podparłem się na rękach, aby wciągnąć nogi na górę. Rozejrzałem się szybko po niewielkim, zbudowanym z desek różnego rodzaj drewna, domku. Dziś panował w nim wyjątkowy porządek, czego zwykle nie można było o tym miejscu powiedzieć. Na pufie przystawionej do niewysokiego stolika ze szklanym blatem, siedział wysoki chłopak. Jego czarne włosy układały się delikatnie, a niesforny kosmyk założył sobie za ucho. Zarówno przystojna jak i odrobinę kobieca twarz wyrażała zadowolenie.  Wstał poprawiając ubranie. Uśmiechnął się do mnie ciepło, ale w jego oczach mogłem dostrzec złowrogie iskierki, które upewniły mnie w przekonaniu, że kiedy tylko mnie zobaczył w głowie już tworzył się jakiś przebiegły plan.
- Cześć – zbliżył się do mnie – Czułem, że dzisiaj też się tutaj pokażesz.                                                           
- Nie planowałem tego. Jak zwykle nieznana mi moc przyciągnęła mnie do ciebie – odparłem żartobliwie, łapiąc go za dłonie. 
- Twoje ciało lepiej od ciebie wie, czego akurat chcesz – jego głos brzmiał teraz kusząco –Kościelny chłopaczku – nie byłby sobą, gdyby nie wyśmiał mojej wiary. Byłbym w stanie uwierzyć, że jest demonem, jeśli tylko przyznałby się do swojej drugiej tożsamości.
- Nigdy nie zrozumiem, dlaczego nazywają cię Aniołem – zaśmiałem się podchodząc jeszcze bliżej. Teraz dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów.  Utkwiłem wzrok w jego ciemnych oczach dając się omamić spojrzeniu – Skoro jest to dalekie od prawdy.
- Trzeba umieć zachować pozory – westchnął – Całujesz, czy gadasz? – Zmarszczył na moment brwi, co moim zdaniem zupełnie nie grało z jego twarzą. Nie była stworzona do wyrażania takich emocji. Pochyliłem się, łącząc nasze wargi w delikatnym pocałunku. Oddał go bardzo chętnie, ale nie pozwoliłby trwał długo – Nie pamiętasz, czego cię uczyłem? – Złapał mnie za brodę – Dla mnie to za mało.
Pocałowałem go tak, jak tego chciał - namiętnie i przeciągle na koniec przygryzając jego miękkie usta.
- Widzisz? Jak chcesz to potrafisz. Nie wiem, dlaczego wciąż się tak ze mną bawisz. Nie jestem niewinną panienką – pokazał mi język, po czym się roześmiał – Usiądź, dam ci herbaty.
Rozsiadłem się wygodnie na prowizorycznej kanapie, na którą składały się duże poduszki, każda w innym kolorze, wzorze i strukturze. Obserwowałem jak odkręca czerwony, metalowy termos i nalewa mi do filiżanki gorącego napoju. Podał mi ją ostrożnie nie chcąc wylać zawartości – Bez prądu – rzucił nim zdążyłem na niego spojrzeć. Uśmiechnąłem się przyjaźnie. Upiłem odrobinę czując jak przyjemne ciepło rozgaszczało się właśnie w moim ciele. Chłopak usiadł obok mnie od razu obejmując ramieniem.
- Zdążyłem zatęsknić, wiesz? – Ucałował mój rumiany policzek – Nudzę się bez ciebie.
Parsknąłem śmiechem odstawiając naczynie na stolik przede mną.
- Nie kłam. Całe dnie włóczysz się z Sungcheol’em, a teraz mówisz takie rzeczy.
- To tylko mój kumpel, dobrze o tym wiesz – zrobił obrażoną minę, co tylko bardziej mnie rozbawiło. On naprawdę potrafił być równie nieprzewidywalny, co wybuch uśpionego od lat wulkanu.
- Czy ja powiedziałem cokolwiek, co ma związek z waszą relacją? – Westchnąłem – Tylko stwierdziłem fakty.
- Yah, ty naprawdę ani trochę nie rozumiesz! – Krzyknął.
- No właśnie nie za bardzo… - przyznałem otwarcie, sięgając po swoją herbatę, żeby znów się jej napić i pozwolić mu mówić.
- Ty jesteś dla mnie ważniejszy – miałem wrażenie, że jego spojrzenie chce przeszyć moją duszę, aby ją zbadać a potem bezczelnie pożreć.
- Cieszę się – specjalnie zachowałem spokój, żeby trochę się z nim podrażnić. Uśmiechnąłem się pod nosem, co nie umknęło jego uwadze. Posłałem mu całusa chcąc udawać, że jestem całkiem niewinny.
- Jak ludzie mogą mówić o tobie tak dobrze, gdy potrafisz być taki wredny? – Zdziwił się.
- „- Trzeba umieć zachować pozory” – zacytowałem jego dzisiejsze zdanie.
- Igrasz z niewłaściwą osobą – usta chłopaka wygięły się w złowieszczym uśmiechu – Wykorzystam wszystko, co mówiłeś przeciw tobie i przestaniesz być tak kochany przez ludzi wokoło.
- Wiem, że tego nie zrobisz Han – rzuciłem, zachowując stoicki spokój – Dobrze wiesz, że nikt ci nie uwierzy.
Wtedy najwidoczniej skończyły mu się argumenty, bo zabrał mi z rąk filiżankę, niedbale ją odstawiając. Ujął moją twarz w obie dłonie, po czym pocałował krótko, ale zachęcająco. Objąłem go w pasie jedną ręką, drugą układając mu na plecach. Oddawałem pocałunek z zaangażowaniem, nie zastanawiając się nad jego konsekwencjami. Poczułem jak robi mi się goręcej, a usta powoli stają się obolałe. Złapałem go za udo podciągając je nieco do góry, żeby zachęcić go do siedzenia mi na kolanach. Zrozumiał znaczenie tego gestu i rozsiadł się wygodnie na chwilę przerywając pieszczotę. Zaraz znów ją wznosił nie pozwalają nam przestać aż do krytycznego momentu, w którym mózg domagał się o dopływ tlenu. Wplotłem palce w jego włosy i odciągnąłem głowę kochanka na bok, żeby dostać się do jego szyi. Obcałowywałem ją z entuzjazmem, pozwalałem sobie ją lizać, a nawet kilka razy ugryźć. Zupełnie utonąłem w pożądaniu, chęci bycia blisko niego. Uwolniłem swoje ręce od innych zadań, żeby chwycić rogi jego czarnej koszulki i pociągnąć ją do góry eksponując bladą skórę. On zrobił to samo tyle, że z szelmowskim uśmiechem. Dopiero, kiedy pozbyliśmy się górnej części odzieży zauważyłem różnicę, która nieco mnie rozbawiła. Obaj mieliśmy wisiorki. Moją szyję zdobił prosty, srebrny krzyżyk, jego – pentagram rozmiaru dużej monety wykonany z różowego złota. Delikatny, ale i zły, zupełnie jak właściciel. Spojrzałem mu w oczy równocześnie dotykając jego rozgrzanego ciała. Błądziłem po nim dłońmi z zachwytem, starając się, aby odczuwał jak największą przyjemność. Wiedziałem, do czego prowadzi to wszystko, dlatego wstałem i podniosłem go do góry. Domek był większy niż mogłoby się wydawać. Poszedłem przed siebie do jego bardziej ustronnej części, gdzie królował całkiem spory materac – do tej pory zastanawiałem się jak go tutaj wciągnął – odpowiednio posłany i gotowy na naszą „zabawę”. Nad nim umiejscowione było jedno z okien, które obecnie zakrywała zasłona. Ścianę zdobiły małe lampki w kształcie kul, których klosze wyglądały jak zrobione z wełny. Roztaczały przyjemny, ciepły blask, wydawało się, że jest jeszcze bardziej przytulnie. Całując kochanka ułożyłem go na pościeli, na co on cicho syknął – naprawdę nie lubił zimna. Gwałtownie ściągnął mnie na dół tuląc do siebie i tym samym chcąc odzyskać utracone ciepło. Korzystając z okazji dobrałem się do jego spodni szybko się ich pozbywając. Brunet nie stawiał oporu, wręcz przeciwnie – z ochotą pozwalał mi na pozbawianie go ubrań. Wkrótce ja też już nie miałem na sobie niczego. Spragnieni czułości, a zarazem opętani pożądaniem pieściliśmy się coraz zachłanniej. Zmieniliśmy pozycje i teraz to ja leżałem na dole oddając się przyjemności. Pościel już dawno przestała być chłodna. Przybrała temperaturę oraz zapach naszych ciał dając bezpieczne schronienie dla gorących igraszek. Chociaż nie pierwszy raz się ze sobą kochaliśmy, każdy kolejny zdawał mi się być odmienny, o coś wzbogacony, bardziej odpowiadający naszym potrzebom i wymaganiom. Oddałem się kochankowi, który sprawił, że jedyne, co potrafiłem to jęczeć, krzyczeć lub wymawiać jego imię – w niektórych momentach nawet wszystko na raz. Spełnienie uwolniło mnie od każdej zbędnej myśli, odcięło od świata realnego zabierając gdzieś, gdzie tylko Jeonghan był w stanie mnie zabrać…
 Wyczerpani sapaliśmy chcąc złapać wystarczająco dużo powietrza. Po kilku kolejnych minutach przyciągnąłem go do siebie, a chłopak ułożył głowę na mojej piersi. Głaskałem go po plecach, ramieniu, policzku. Nie miałem pojęcia ile czasu minęło, od kiedy tu przyszedłem, ale na zewnątrz wciąż jeszcze panowały ciemności, co było dobrym znakiem. Pocałowaliśmy się jeszcze delikatnie kilka razy okazując tym samym wdzięczność za to, co nawzajem sobie daliśmy. Kołdra okrywała nas tylko do pasa, więcej nie było trzeba.
- Podobało ci się, Kochanie? – zapytał cicho przyglądając mi się.
- Tak. Było jeszcze przyjemniej niż ostatnio… - westchnąłem z rozmarzeniem, choć powinienem się był za siebie wstydzić, za to, co zrobiłem. Tak paskudny grzech jest wart surowej kary…, ale kto powiedział, że muszę się do niego przyznawać? Odkąd poznałem Jeonghana czułem, że coś się we mnie zmienia. Przestałem tak bardzo dbać o to, czy grzeszę czy też nie. Nadal jednak pragnąłem być sobą i robić wszystko jak zawsze. Miałem wrażenie, że kiedy przestałem tak się przejmować zyskałem nową perspektywę na rzeczywistość, która mnie otaczała oraz smak wolności, której nie ograniczały już tak mocno kościelne zasady.
- Biedny chłopiec, musiałem naprawdę cię wymęczyć – zaśmiał się złośliwie – Prześpij się trochę, obudzę cię zanim zacznie świtać. No chyba, że chcesz zostać tutaj do rana – pogłaskał mnie po klatce piersiowej w przyjemny sposób.
- Obudź mnie na tyle wcześnie, żebym mógł wrócić do siebie i nie dostać szlabanu - czułem jak moje powieki stają się cięższe.
- Dobranoc – ucałował mnie w policzek i zamknął oczy zapewne chcąc się zdrzemnąć. Mnie udało się zasnąć dość szybko, bez problemu. Sen był głęboki, relaksujący. Miałem nawet kilka sennych marzeń, które bardzo mi się podobały i wcale nie chciałem ich końca. Mogłem tak spać przytulając swojego ukochanego do końca świata, ale nagle usłyszałem zniewalający głos, którego nie mogłem pozbyć się z głowy. Wołał moje imię.
- Joshua~ Bezbronny uroczy synek pastora…
Gwałtownie otworzyłem oczy. W domku zrobiło się nieprzyjemnie ciemno, paliło się tylko kilka świec ustawionych niedaleko materaca, ale dawały więcej światła niż normalnie powinny. Na ścianę padał teraz ogromny cień. Obok mnie siedział Jeonghan, albo raczej ktoś łudząco podobny. Długie czarne włosy chłopaka dodawały mu uroku, ale i bardziej upodabniały do kobiety. Był równie blady, delikatny, kuszący. Zmarłem jednak, kiedy spojrzałem mu w twarz – brązowe tęczówki zmieniły kolor na krwisto czerwone, źrenice zwęziły się mocno. Nie potrafiłem choćby ruszyć palcem, kiedy się ku mnie pochylał.
- To wciąż ja, Skarbie – zamruczał zmysłowo przykładając mi dłoń do policzka. Przeszył mnie lodowaty dreszcz. Milczałem zaciskając wargi ze strachu.  Miałem nadzieję, że to tylko jeden z moich nielicznych koszmarów – Zanim zapytasz, to nie jest sen, Josh – zrobił krótką pauzę – Z początku planowałem, że pokażę ci się znacznie później, ale zacząłeś coś podejrzewać, zauważałeś w sobie zmiany. Choć mogę uznać, za sukces fakt, że uznałeś je za dobre – uśmiechnął się w przerażający sposób – Nie pojawiłem się w twoim życiu przypadkiem, wszystko było od dawna ukartowane. Miałem udawać człowieka, żeby się do ciebie zbliżyć i odebrać pastorowi jego ukochane dziecko. Zadziwiająco łatwo dałeś się wciągnąć w pułapkę, zadawało mi się to nawet śmieszne. Później jednak dotarło do mnie, że poczułeś więcej niż powinieneś. Musiałem zmienić swój plan, a potem przekonać do niego Pana, co wierz mi, nie było łatwe. Ciesz się, że się zgodził – złapał mnie za brodę pochylając się jeszcze niżej.
- Jesteś… demonem… - wyszeptałem drżąc ze strachu.
- Oczywiście – odparł nonszalancko – Takim, który cię uwiódł i sprowadził na złą drogę. Powiedz Joshua, jak się czułeś za każdym razem, kiedy ci to robiłem, ale szczerze.  Wyczuję, jeśli skłamiesz.
- …. – Wahałem się. Serce biło mi teraz niewiarygodnie szybko, jakby chciało wyskoczyć mi z piersi i uciec. Odczułem wstyd. Starałem się odwrócić wzrok, ale wtedy mnie pocałował - … przyjemnie – szepnąłem, kiedy przestał.
- Głośniej, chcę to usłyszeć – zasyczał nie mając cierpliwości.
- Przyjemnie – zapłakałem.
- Żałujesz, Hong Joshua?  - Ton jego głosu sprawiał, że pragnąłem mu ulec. Zdawało mi się jakby ktoś inny formułował za mnie zdania i wkładał mi je w usta, a potem sprawiał, iż wierzyłem, że są moje.
- Nie.
- Chciałbyś służyć naszemu Panu i spędzić ze mną całą wieczność, jaką mogę ci zaoferować? – Wiedziałem, że jest już za późno, że nie ma odwrotu – Mogę ci przysiąc, że będziemy razem – Moje myśli zlały się w jedną całość, nie rozróżniałem dobra od zła. Chciałem mieć tylko jego, kogoś, kto tak mnie do siebie przyciągał. Przestałem się bać.
- Chcę, Jeonghan – demon uśmiechnął się triumfalnie, po czym złapał mnie za dłoń. Przycisnął do jej wierzchu swój wisiorek z pentagramem. Skóra mnie zapiekła, ale co dziwne w przyjemny sposób. Krew zaczęła spływać z mistycznego symbolu.
- Będziemy razem już na zawsze. Ja i Ty, w moim podziemnym świecie. Będziesz służyć Najwyższemu Panu Ciemności i Grzechu. A to wszystko za cenę twojej duszy. Decydujesz się mi ją oddać? – Przystawił wisiorek do swojej dłoni.
- Tak – nie poznawałem dłużej swojego głosu. Wraz z moją odpowiedzią posłaniec Podziemia zrobił sobie takie samo znamię paktu. Oba zapłonęły czarnym płomieniem i zniknęły. Chłopak pocałował mnie z uczuciem, a ja czułem, że coś opuszcza moje ciało, że robię się słabszy. Jego język pieścił moje podniebienie w cudowny sposób. Zamknąłem oczy znów usypiając.
.
.
Zbudziłem się ponownie czując jak głowa pulsuje mi z bólu, nie pamiętałem, co działo się zanim zasnęliśmy. Straciłem orientację przez chwilę nie wiedząc gdzie jestem. W końcu jednak zerkając na drewnianą ścianę bez problemu sobie przypomniałem. Musiałem się pospieszyć. Starając się nie zbudzić Jeonghana sięgnąłem po swoje zmiętolone spodnie wyjmując z kieszeni zawiniątko. Odpakowałem niewielki przedmiot pewnie biorąc go w dłoń. Zadrżałem. Coś przez cały ten czas powstrzymywało mnie przed tym by to zrobić. Wziąłem głęboki wdech i przyłożyłem przedmiot do jego ciepłej skóry. Natychmiast zaczęła skwierczeć, robić się czerwona. Chłopak obudził się krzycząc z bólu, bo zadawałem mu teraz okrutne tortury.
- JOSHUA! – Po jego twarzy zaczęły spływać łzy – NIE! NIE! – Sam poczułem, że moje policzki robią się mokre – TO BOLI! – Musiałem, po prostu musiałem.  Zacząłem cicho odmawiać modlitwę, a chłopak wrzeszczał niemiłosiernie – PRZESTAŃ BŁAGAM! – Odciągnął od siebie moją dłoń, z której wypadł mi krzyż, bo mocno ścisnął mnie za nadgarstek. Płakał rzewnie – K-Kocham cię… - wtulił się we mnie dalej roniąc łzy. Serce mi pękało - Nie rób mi tego…. Nie rób, jeśli czujesz to samo…. – Zwątpiłem. Dostałem wyraźne polecenie od Świetlistej Rady. Miałem go unieszkodliwić za wszelką cenę. Tak naprawdę nie wolno mi było odczuwać miłości wobec niego, nie mógł mi się podobać. A jednak…. Byliśmy z dwóch różnych światów, oboje udając tych, którymi w rzeczywistości wcale nie byliśmy. Paradoksalnie tylko tutaj, na Ziemi mogliśmy być wolni. Od kiedy dotarło do mnie, co naprawdę połączyło mnie i Jeonghana chciałem to wszystko rzucić, powiedzieć, że nie wykonam zadania, a potem za to odpokutować. Ból głowy powrócił ze zdwojoną siłą, aureola nade mną zrobiła się ciężka, wręcz przygniatała mnie swoją wagą. Nagle luka w mojej pamięci się wypełniła, przypomniałem sobie każdy najdrobniejszy szczegół…
- Zabrałeś ją! – Wrzasnąłem nie wiedząc czy to ze strachu, smutku czy złości.
- Chciałem… chciałem nam tylko pomóc…. – Wychrypiał.
- Pomóc?! Zmieniając mnie w demona?! – Jęknąłem, kiedy mój anielski artefakt znalazł się zbyt nisko. Jeonghan w jedynym momencie zapomniał o krwawiącej ranie na ramieniu wbrew wszystkiemu łapiąc w dłonie emanującą światłem obręcz. Warknął, kiedy jego dłonie spłynęły krwią, a ja nie mogłem nic na to poradzić. Pogodziłem się z tym, co ma nadejść. Usłyszałem wyraźny trzask… Han ją złamał. Szklane odłamki ubrudzone czerwoną substancją opadły na materac.
- Nie Josh… - powiedział oddychając szybko – W upadłego anioła…. -
Ukryłem twarz w dłoniach chcąc zebrać myśli.
- A teraz jesteś po wieki mój i nic tego nie zmieni – zaśmiał się lodowato. Popatrzyłem na niego widząc, że rana, którą mu zrobiłem już się zagoiła, a jedynym efektem ubocznym było zmęczenie na jego twarzy – Oddałeś mi się, nie złamiesz paktu, jaki zawarliśmy – ucałował mnie w czoło, po czym wyszeptał nieznane mi słowa. Straciłem przytomność, ale wciąż słyszałem, co do mnie mówił – Pozwól sobie narodzić się na nowo~
.
.
Przyjrzałem się sobie w lustrze zawieszonym nad umywalką. Niewiele się zmieniło, ale mogłem przyznać, że podobałem się sobie bardziej. To byłem inny ja. Moje rysy twarzy zyskały na przyciągającej wzrok ostrości. Włosy z brązowych zmieniły się w rude o ciepłym, delikatnym odcieniu i zamiast na płasko były postawione do góry. Tylko oczy pozostały bez zmian. Uśmiechnąłem się do mojego odbicia.
- Witaj Jisoo – powiedział za mnie głos kogoś, kogo za chwilę ujrzałem za sobą – Mój Najdroższy~
Odwracając się do Jeonghana połączyłem nasze usta w gorącym pocałunku piekielnych kochanków…
~*~


Podobało się?
Czekam na Wasze komentarze <3

Do przeczytania,

Bandur ;3  






niedziela, 18 grudnia 2016

Soon

Witajcie wszyscy wytrwali czytający~! 

Nie spodziewałam się, że zapowiadany prawdopodobny comeback dużego opowiadania na tym blogu wywoła takie zainteresowanie. Swego czasu fik był naprawdę popularny, jednak jak się okazało pomimo upływu czasu ktoś nadal na niego czeka. Do tej pory jeszcze nie bardzo mogę w to uwierzyć. A teraz czas na małe podsumowanie:

W ankiecie na pasku bocznym zagłosowało 12 osób, a do tego doliczamy jeszcze głosy z komentarzy w liczbie 2, co daje nam: 14 głosów za wznowieniem Kaisoo!

Ponieważ zgłosiło się Was (moim zdaniem) naprawdę dużo, to OFICJALNIE wznawiamy "Sorry, I'm a Bad Boy" od stycznia

Dlatego bardzo proszę, wyczekajcie jeszcze trochę;;;; 
Po prostu jest jeszcze sporo do przygotowania. 

Jednak pomimo tej szczęśliwej wiadomości, powinniście też poznać reguły. Skoro jest tylu chętnych by czytać, to ma nadzieję, że pojawią się również komentarze. Tak jak kiedyś proponuję by na początek pod opowiadaniem było ich minimum 5. Wy chcecie czytać, ja chcę znać Wasze opinie. 

To tyle na dzisiaj~
Mam nadzieje, że wszyscy Wytrwali wyczekają jeszcze trochę i nie będą zawiedzeni. Dłuższy termin publikacji wynika też z przyczyn osobistych, mam nadzieję, że zrozumiecie. 

Pozdrawiam ciepło! <3

Do zobaczenia,

Bandur ;3 

wtorek, 8 listopada 2016

Comeback Kaisoo?



Cześć~

Od dłuższego czasu nie pojawiałam się na blogu. Nie będę się tłumaczyć dlaczego tak się stało, ponieważ uważam, że nie ma to sensu.
Ostatnio pod jednym z fanfików pojawił się komentarz, który nieco mnie uświadomił. Oczywiście przeglądając statystyki widzę, że jedyne długie opowiadanie na tym blogu wciąż jest chętnie czytane. Może nawet są ludzie, którzy wciąż czekają na dalsze chaptery i z utęsknieniem wyczekują dnia, w którym to nastąpi. Nie chcę niczego obiecywać, ale już wiele razy po głowie chodził mi pomysł wznowienia opowiadania bo skorzystaliby na tym i czytelnicy i ja~
Dlatego wychodzę do Was z propozycją - Jeśli zbierze się grupka osób, która wyrazi chęć czytania, to wtedy jak najszybciej się da wznowię serię i zakończę ją tak jak powinnam.

Z boku, po lewej stronie jest ankieta, więc jeśli chcesz by Kaisoo zrobiło comeback zagłosuj! Liczy się każda osoba, która weźmie w niej udział, a wystarczy kliknąć!


Czekam na odpowiedź z Waszej strony :)

Jeśli macie jakieś życzenia co do fanfików zawsze możecie dać o tym znać w komentarzach lub za pomocą naszych socialmedia.

Pozdrawiam i ściskam!

Bandur ;3

wtorek, 23 sierpnia 2016

Stain

Cześć~
Jak mijają wam wakacje? Mam nadzieję, że możecie w pełni z nich korzystać i cieszyć się wolnym czasem. Dzisiaj mam dla was coś z gatunku, który tylko czytuję, a pisanie takich fików sprawia mi nieco trudności. Warto jednak próbować nowych rzeczy, prawda? Nie wiem nam podobał się ostatni fanfik bo był pod nim tylko jeden komentarz, ale sądząc po statystykach chyba nie najgorzej... Swoją dzisiejsza pracę wstawiam z dedykacją dla MaskedKingga, ponieważ jest to jej request. Ciesze się, że mogłam napisać coś o co zostałam poproszona. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Tymczasem zapraszam do czytania~



Tytuł: Stain
Zespół: Monsta X
Paring: WonHyuk (Wonho x Minhyuk)
Rodzaj: +18 [M], Smut, Yaoi, BL, Oneshot

~*~
Deszczowa i smutna pogoda nie należała do tej, którą za najlepszą uważają ludzie. Większość najchętniej zostałaby wtedy w domu nie chcąc wystawić choćby nosa za próg mieszkania. Fani są jednak wyjątkowo upartą grupą społeczną, której nie zatrzyma absolutnie nic – w tym nieciekawe warunki atmosferyczne. Czego jednak się nie robi, aby spotkać ukochanego idola i dostać jego podpis na świeżo kupionym albumie? Wielu nie mogło oprzeć się tak wyjątkowej szansie oraz chwili kontaktu z obiektem swojego uwielbienia, dlatego też tłumnie przybywali na organizowane przez wytwórnie fansigny. Stali najpierw na dworze, a potem w pomieszczeniach w długich kolejkach, aby w końcu urealnić swoje marzenie. Siódemka siedzących przy długim stole młodych mężczyzn także cieszyła się na to wyjątkowe spotkanie. W końcu mogli, chociaż przez chwilę ujrzeć i posłuchać tych, dzięki którym w ogóle istnieją na rynku. Chętnie, zatem składali podpisy na każdej podanej im płycie, zamieniali z każdym, choć kilka słów i przyjmowali ofiarowane im prezenty. Wygłupiali się też między sobą czyniąc sesję podpisywania jeszcze bardziej atrakcyjną dla wszystkich, którzy zdecydowali się dziś przyjść. Sami świetnie się przy tym bawili nie zważając na ból w dłoni od trzymania markerka czy też zmęczenie. Mile spędzony czas niestety dość szybko się kończył, więc po kilku godzinach, gdy ograniczona ilością wejść kolejka dobiegała końca, można było wreszcie pomyśleć o odrobienie odpoczynku. Wonho dziś jednak wybitnie nie mógł uspokoić swoich dzikich myśli. Za każdym razem, gdy tylko jego oczy napotykały na swojej drodze przystojną postać Minhyuka w jego głowie natychmiast tworzyły się zbereźne scenariusze. Od dawna już był owładnięty pragnieniem zrobienia czegoś niemoralnego ze swoich przyjacielem, a tym razem wyjątkowo się to nasiliło. Jak jednak można było oprzeć się komuś zarazem tak uroczemu jak i pociągającemu? Chłopak nie znał odpowiedzi na to pytanie, więc postanowił działać. Liczył, że wreszcie się uda a jego fantazje przestaną być wytworem wyobraźni i powodem brania niego zbyt długich prysznicy. Kiedy staff powoli sprzątał cały bałagan i wynosił do samochodu kartony z tym, co dostali członkowie zespołu, a wszyscy byli już przebrani, blondyn uznał, że to najlepszy moment, aby zaczepić białowłosego. Wychodząc zabrał jeden z przygotowanych dla nich parasoli. Poczekał chwilę, aż Min wreszcie się pozbiera, a gdy zbliżył się wystarczającego posłał mu jeden ze swoich zabójczych uśmiechów, który każda fanka przypłacała zawałem. Ten odwzajemnił jego gest i powiedział:
-Widzę, że spotkanie z Monbabes naprawdę cię ucieszyło!
-Oczywiście, przecież to właśnie dla nich to robimy, prawda? – Zapytał nie przestając się w niego wpatrywać. Już teraz mógł stwierdzić, że w spodniach robiło mu się za ciasno – Idziesz ze mną? Wziąłem parasol i czekałem na kogoś, kto się pod nim ze mną skryje.
-W takim razie dobrze trafiłeś, bo ja nie mam pary – chłopak od razu zgodził się z nim pójść, lepiej być nie mogło.
Wyszli na zewnątrz schowani pod swoją ochroną od deszczu, którą niósł Wonho. Trzymali się blisko siebie, żeby żadna kropla nie zetknęła się z ich ciałami. Nagle jednak, zatrzymali się, a Minhyuk stanął za blondynem łapiąc go za nadgarstki. Gdyby nie to za chwilę byłby mokry, bo przejeżdżający przed nimi samochód wjechał w kałużę.
-Dziękuję – powiedział szczerze, kiedy przyjaciel wrócił na swoje miejsce po jego prawej stronie.
-Nie ma, za co, po prostu nie chciałem by cię ochlapał.
Resztę drogi do vana przeszli już spokojnie, ale serce wokalisty zachowywało się wręcz przeciwnie. Kontakt z drugim członkiem zespołu wcale go nie ukoił. Rozbudził za to kolejne pomysły, które mógłby wdrożyć w swój sekretny plan. W końcu wsiedli do środka i zajęli miejsca obok siebie. Wiedząc, że pozostali przez całą drogę do restauracji będą zajęci drzemaniem, słuchaniem muzyki, albo wyglądaniem za okno, postanowił trochę podręczyć Mina. Gdy ruszyli, a jego przewidywania się spełniły, niby to przypadkiem położył dłoń na kolanie białowłosego. Ścisnął je nieco widząc obojętną reakcję na swój ruch. Przesunął ją wyżej wzdłuż uda dając młodszemu dość sugestywny znak. Po chwili napotkał niepewny wzrok, który wydawał się pytać, o co właściwie chodzi. Pozwalając sobie na więcej dotknął jego krocza. Na policzkach Minhyuka natychmiast pojawił się rumieniec. Nie spodziewał się takiego ruchu ze strony kolegi, a tym bardziej nie teraz, kiedy pozostała reszta mogła ich zobaczyć. Wonho za to tylko przebiegle się uśmiechnął i przygryzł wargę. Resztę drogi trzymali się za dłonie – głównie, dlatego, żeby blondyn za bardzo się nie rozszalał.
Po przyjeździe na miejsce głodna grupka wręcz wyskoczyła z auta idąc do restauracji jak najszybszym krokiem. Przekraczając drzwi od razu dało się wyczuć przyjemny zapach jedzenia, od którego tylko bardziej zaburczało im w brzuchach. Rozsiedli się przy stole, po czym chwycili za wcześniej przygotowane karty dań. Wybrali to, na co mieli ochotę i tylko czekali, aż będą mogli napełnić puste żołądki. Tancerz poza ochotą na dobrą obiadokolację chciał czegoś jeszcze. Zastanawiał się jak to zrobić, żeby za jakiś czas wyjść, zabrać ze sobą chłopaka a potem zamknąć się w nim w toalecie i spełnić swoje pragnienie. Cały czas intensywnie mu się przyglądał tak jakby chciał przekazać mu w myślach swój pomysł o tajemnej ucieczce.  Wystarczyło teraz tylko poczekać, aż ich jedzenie pojawi się na stole. Kiedy nastąpił upragniony moment i wszyscy pożyczyli sobie nawzajem „smacznego”, Wonho dokładnie wiedział, co zrobi. Pochłaniał swój posiłek tak jak zwykle nie wzbudzając w nikim najmniejszych podejrzeń. Kilkanaście minut później sos zgodnie z planem rozlał się po jego białej koszulce zostawiając solidną plamę.
-Yah! – Krzyknął udając, że go to przejęło, – Ale się urządziłem… Przepraszam, pójdę spróbować to sprać zanim wyschnie – powiedział ze smutkiem zerkając na Minhyuka.
-Poczekaj, pójdę z tobą. Wszyscy wiedzą, jaka z ciebie sierota, jak sam się za to zabierzesz będzie tylko gorzej! – Pozostali roześmiali się na te słowa i nikt nie zaprotestował przeciw ich wspólnemu wyjściu – jedzenie i tak było teraz dla nich ważniejsze.
Wstali, zatem od stołu z początku idąc normalnym tempem, ale kiedy tylko znaleźli się za rogiem znacznie przyspieszyli. Blondyn sprawnym ruchem otworzył drzwi wciągając do środka swojego towarzysza. Ten jednak zaskoczył go zamykając je na zamek i popychając go na blat, gdzie zamontowana była umywalka. Przylgnął do niego cały ciałem tak, żeby się na nim położył.
-Ty pieprzony napaleńcu! Nie mogłeś, chociaż poczekać aż wrócimy do domu!? – krzyknął.
W odpowiedzi Won, złapał go tylko za tyłek mocno go ściskając. Chłopak jęknął przeciągle, bo się tego nie spodziewał.
-Mam na ciebie zbyt dużą ochotę, żeby czekać na powrót i jeszcze potem kryć się w dormie. Poza tym, miejsce publiczne tylko podkręca temperaturę, nie sądzisz? – Powiedział uwodzicielskim tonem, wsuwając mu kolano między uda.
-Mógłbyś się nauczyć cierpliwości – mruknął pod nosem – Dobra, nie mamy za dużo czasu. W końcu wyczują, że coś jest nie tak – kończąc zdanie wpił się w jego wargi gorąco go całując. Ich usta praktycznie się nie rozłączały, cały czas dostarczając sobie nowych wrażeń. Kąsali się trochę, żeby równocześnie móc nabrać powietrza. Minhyuk przeniósł swoje pocałunki na szyję kochanka ledwo się powstrzymując przed zrobieniem malinek. Niestety zdradziłyby, co tutaj robili, dlatego musiał sobie odpuścić. Sięgnął do rogów jego koszulki ściągając ją z niego bez i zastanowienia rzucając obok. Kiedy tak całował go po klatce piersiowej, Wonho wsunął mu palce we włosy i odchylił głowę do tyłu rozkoszując się przyjemnością.
-Twoje sutki zawsze pierwsze się odzywają, kiedy ci dobrze – zażartował młodszy ssąc, liżąc oraz przygryzając delikatne punkciki. Wynagradzały mu to słodkie jęki i westchnienia.
Dłońmi przesunął po jego umięśnionym brzuchu przy okazji pieszcząc go wzdłuż boków. Całował go coraz niżej i niżej od czasu do czasu zerkając na jego twarz. Kiedy dotarł do linii spodni, ochoczo zabrał się do rozpinania skórzanego paska z ciężką, metalową klamrą, która szybko ustąpiła. Spodnie, wkrótce też się poddały opadając z pomocą chłopaka na sam dół. Najpierw dotykał go tylko przez bokserki, ale czując presję czasową zsunął je z niego jak najszybciej. Won syknął cicho, czując jak jego rozgrzana męskość spotkała się z chłodniejszym powietrzem. Białowłosy nie tracąc czasu zaczął zajmować się pieszczotami. Polizał ją po całej długości kilka razy, obcałował i dopiero potem wsunął sobie ostrożnie do ust. Brał kochanka powoli, ale coraz głębiej. Skupił się tylko na tym, żeby zrobić mu dobrze jak najlepiej tylko potrafił. Po pewnym czasie odważył się spojrzeć w jego oczy, aby zobaczyć jego reakcję. Wonho poczuł, że mógłby dojść już teraz wyłącznie od spojrzenia, jakim obdarzył go Minhyuk. Było równie piękne, co niebezpieczne i przepełnione pożądaniem, które lśniło w nich w postaci iskierek. Pozwolił mu jeszcze trochę tak się z nim bawić, ale nie chcąc dochodzić, odciągnął go od siebie. Pokazując młodszemu, żeby wstał nie puszczał jego włosów. Pocałował go namiętnie, chcąc bardziej go rozbudzić, o ile było to w ogóle możliwe. Teraz on przystąpił do zdecydowanej akcji rozbierając chłopaka do naga. Rozpieszczał jego ciało czując pod palcami delikatną, nagrzaną skórę. Tak jak on wcześniej, teraz Won całował go po szyi, ramionach i obojczykach. Obejmując go ściśle nie przerywał czułości. Sięgnął do kranu za siebie i namoczył palce w wodzie, żeby w jakikolwiek sposób mógł zwilżyć wnętrze ukochanego. Wsunął w niego dwa z nich w pośpiechu go przygotowując. Słyszał jego przytłumione jęki, niespokojny oddech. Brak cierpliwości dał o sobie znać po raz kolejny tego wieczoru. Wokalista obrócił kochanka tak, żeby opierał się dłońmi o blat. Złapał go za biodra dla większej stabilności. Uśmiechnął się zadziornie do ich odbicia w lustrze.
-Gotowy, kochanie? – Zapytał podekscytowany.
-Nie gadaj, tylko rób, co trzeba… - mruknął Min – Masz prezerwatywę?
-A, po co nam ona? Przecież nie znajdziesz w ciążę – zaśmiał się dźwięcznie.
-Planujesz nie mając środków, utrapienie z tobą. Wyjmij z moich spodni, wziąłem na wszelki wypadek.
-Myhym, jasne, na pewno. Ktoś tu po prostu jest niedobrym zboczuszkiem – mówiąc to dał mu klapa otwartą dłonią, – Ale nadal nie powiedziałeś mi, po co nam zabezpieczenie.
-Auuu, sukinsynu! – Warknął białowłosy – Nie chcę mieć brudnej bielizny po tym jak we mnie skończysz – odpowiedział nieco speszony.
-Okej, okej – powiedział wyciągając kwadratowe opakowanie ze wskazanego miejsca. Otworzył je zębami i odpowiednio użył jego zawartości. Przysunął się bliżej kochanka, który teraz podał mu się jak na tacy. Przytrzymując swoją męskość nakierował ją na wejście, po czym ostrożnym ruchem wszedł w niego. Już teraz czuł przyjemne ciepło i ciasnotę, która tylko potęgowała rozkosz. Dał partnerowi chwilę czasu na przyzwyczajenie się do niego. Chwilę później zaczął się w nim poruszać od razu szybko, bo liczyło się teraz tylko ulżenie sobie. Z każdym kolejnym pchnięciem oboje głośniej jęczeli i wymawiali swoje imiona. Wonho przytulił się do Minhyuka otulając go przy tym ramionami. Całowali się trochę w czasie stosunku, bo obudziło się w nich pragnienie czułości oraz bliskości. Wspólne minuty nie mogły jednak trwać w nieskończoność, bo przecież ktoś może przyjść i zapukać sprawdzając czy wszystko z nimi w porządku. Blondyn zdecydowanie przyspieszył czując, że wkrótce dosięgnie orgazmu. Młodszy nie ustępował w wynagradzaniu kochankowi jego starań popisami wokalnymi, które mimo wszystko starał się hamować. Czuł w podbrzuszu takie niewyobrażalne gorąco i napięcie, pragnął, żeby Won sprawił, że zobaczy gwiazdy. Zaczął się dotykać chcąc przyspieszyć cały proces, ale jego dłoń szybko zastąpiła dłoń drugiego chłopaka. W toalecie robiło się coraz goręcej, duszniej, zdawało się, że za chwilę całkiem zabraknie w niej powietrza. Zapach ich rozpalonych ciał mieszał się z cząsteczkami życiodajnego tlenu. Kilka minut później, starszy z głośnym westchnieniem doszedł rozlewając się w prezerwatywę. Min dołączył do niego tylko ułamek sekundy później brudząc mu dłoń. Dyszeli głośno przeżywając jeszcze ten cudowny moment, na który czekali.
Kiedy w końcu doszli do siebie, ubrali się porządnie i obmyli twarze chłodną wodą, żeby zmyć z nich pot. Wonho posprzątał swój bałagan, żeby nikt się na niego nie natknął, a Minhyuk pospiesznie starał się sprać paskudną plamę z koszulki przyjaciela. Uznawszy, że jest w miarę okej wysuszył ją pod suszarką do rąk i podał chłopakowi. Starając się wyglądać wystarczająco naturalnie wyszli z pomieszczenia kierując się do części jadalnej. Usiedli na swoich miejscach tak, jakby przed chwilą zupełnie nic się nie wydarzyło. Pierwszy zwrócił na nich uwagę Hyungwon:
-Co tak długo? – Zapytał zmęczonym głosem.
-Plama nie chciała za bardzo zejść, a potem jakby tego było mało nie mogliśmy otworzyć drzwi, bo źle je zamknęliśmy – młodszy blondyn świetnie odegrał swoją rolę. Jakoś nikt więcej nie chciał zadawać pytań.
 Czyżby domyślali się prawdy?


~*~
Co sądzisz?
Wyraź swoje zdanie w komentarzu :)

Do zobaczenia,
Bandur ;3







czwartek, 28 lipca 2016

Save Me

Cześć Jelonki~ 
Dzisiaj będzie bez pogadanki na wstępie. 
Dziękuję za Wasze opinie pod poprzednią pracą, liczy się dla mnie Wasz wkład i zaangażowanie bo Wy również w pewien sposób tworzycie tego bloga :)
Zapraszam do czytania. 

~*~


Tytuł: Save Me
Zespół: BTS
Paring: JiHope (Jimin x J-Hope)
Rodzaj: Angst

~*~

Ukochany,
Odmęty moich myśli przypominały brudną kałużę, która niechciana pojawiła się po deszczu łez. Wyżerała całe szczęście, była jak kwas. Dziury, którą po sobie zostawiła nie sposób było wypełnić. Ciernie uczuć zatopiły się w mojej skórze pozostawiając  głębokie krwawiące czernią rozpaczy rany. Byłem zagubiony, mój pokój nie ma drzwi. Jak wyjść, Jimin? Jak się uwolnić? Przez tą wąską szparę na dole widzę światło. Przyjemne światło, które mnie do siebie woła. Wydaje się być na tyle jasne by oświetlić moją zagubioną duszę.
Mam wrażenie, że wchłonie cały ten zgromadzony przeze mnie smutek jak czarna dziura i rozłoży go na najprostsze atomy. Bo wiesz, Jimin, czarna dziura nie jest tak naprawdę czarna, po prostu światło nie jest wystarczająco szybkie.
A ona jest wypełniona światłem... Chcę odczuć ulgę, móc usunąć te uczucia, zabić potwora moich lęków, tego jadowitego węża, który kąsa mnie swymi kłami, wysyła jad do krwioobiegu, truje mnie, zabija. Co mam zrobić gdy nic nie chce się udać? Gdy tak wiele rzeczy kończy się porażką... Jimin, ja nie wiem czy dłużej to zniosę, to cierpienie jest okrutne, jest przerażające. Nie umiem z  nim żyć, nie chcę tego robić. To mnie pożera, za chwilę mnie nie będzie. Proszę, weź jakikolwiek środek transportu i po prostu tu przyjedź, po prostu mnie zabierz nim ostatni promień szczęścia ulegnie zagładzie. Jiminnie, to jest takie nieznośne... Chcę cię zobaczyć jak stoisz nad moim łóżkiem i uśmiechasz się do mnie jak najczystszą istota, jak anioł. Chcę dotknąć twoich miękkich włosów chcę posmakować twoich ust. Tylko znajdź się tu zanim utonę we własnym smutku, zanim agonia będzie nie do zniesienia
Nie chcę już cierpieć, chcę cię tylko ujrzeć Jiminnie...
Uratuj mnie nim upadnę...

Hoseok

Seoul, 27 listopada

~*~
Czekam na Wasze komentarze :)

See ya soon!

Bandur ;3 


piątek, 1 lipca 2016

Protect My Babe

Hej~ Witajcie po tak długiej przerwie. Na razie rozkoszuję się moimi długimi wakacjami, dlatego trudno było mi zabrać się do pisania. A to brak weny, innym razem zbyt wielki gorąc, załatwianie różnych spraw itd. Koniec o mnie. Przygotowałam dzisiaj dla was one-shota, a następny mam już zaczęty, więc pojawi się w najbliższym czasie ;) Mam nadzieję, że ktoś jeszcze czyta tego bloga i nie wracam na puste podwórko. Wiem, że pisanie komentarzy nie należy do ulubionych zadań większości ludzi czytających, ale proszę, poświęćcie tą małą chwilkę na wyrażenie swojego zdania albo nawet kliknięcie reakcji pod postem. Wtedy będę wiedzieć, że ktoś tutaj na mnie czeka. Dziękuję za wytrwałość tych, którzy tu zaglądają. Postaram się w miarę możliwości dawać od siebie trochę więcej, jednak u mnie jest jak u Papy YG - nie wypuszczę czegoś, dopóki nie uznam tego za porządnie zrobione. W końcu liczy się jakość, a nie ilość, prawda? Jeśli mielibyście jakieś życzenia, to zawsze możecie napisać je pod koniec komentarza, może coś przykuje moją uwagę :) To tyle jak na razie. Życzę wszystkim udanych wakacji! Zapraszam do czytania~


Tytuł: Protect My Babe
Zespół: B.A.P
Paring: DaeJae (Daehyun x Youngjae)
Rodzaj: Drama, Boys Love, OC

Daehyun leżał na rozłożonym na sofie kocu w wygodnej pozycji. Zostawił zapaloną tylko lampę przy telewizorze, która nadawała teraz pomieszczeniu przyjemny ciepły kolor. Kolejny raz przetarł oczy wierzchem dłoni czując jak sen próbuje zaciągnąć go w swoje objęcia. Słysząc jak w przedpokoju otwierają się drzwi nie był w stanie nawet drgnąć przez zmęczenie. Odgłos kroków przypomniał mu, na kogo tak długo czekał. W polu jego widzenia pojawił się równie ograbiony z energii brunet, który uśmiechnął się słabo.
-Gdzie tak długo byłeś? - Zapytał starszy podnosząc się nieco na łokciach.
-W sklepie... - Odparł niepewnie - Chciałem coś zjeść, bo byłem naprawdę głodny - siadając na sofie od razu przechylił się w stronę chłopaka z zamiarem przytulenia go. Ten jednak wcale nie był do tego skory.
-Przetrzymałeś mnie, więc tulenia nie będzie - powiedział z udawaną złością w głosie.
-Hyuuuuung~ - jęknął młodszy kładąc się na nim - Przecież wiesz, że cały dzień myślałem o tobie.
Blondyn zmarszczył nos czując na koszuli ukochanego zbyt znajomy zapach i odsunął go od siebie.
-Ciekawe... Od kiedy to sklep pachnie jak damskie perfumy? - Marszcząc brwi obrzucił Youngjae zmartwionym spojrzeniem. Ten unikał jego wzroku jak najskuteczniej potrafił. - Czy ona znowu cię dotykała?! Powiedz mi, zrobiła to? - Chłopak tylko przygryzł dolną wargę w odpowiedzi. -Gdzie? Tutaj? - Dłoń Daehyuna dotknęła rozpalonej ze wstydu skóry na jego szyi. Odpowiedziało mu skinienie głową, które zastąpiło też słowa, gdy przesunął palcami po klatce piersiowej i udzie, a na sam koniec także krocze -Zabiję tą sukę...
-D-Dae, proszę… - zaczął brunet.
-To, że jest twoją szefową, nie znaczy, że może cię tak traktować! - Krzyknął - Nie jesteś jej zabawką! Pójdę tam i powiem jej, co o niej myślę! Znajdę ci inną pracę z dala od niej! - Starając się uspokoić przytulił go do siebie. Wziął kilka głębokich oddechów, po czym powoli wypuścił powietrze z płuc. -Chodźmy wziąć prysznic a potem wreszcie się połóżmy, bo naprawdę jestem dzisiaj zmęczony, a to jeszcze bardziej mnie dobiło...
Youngjae pocałował go przeciągle, żeby poprawić mu nastrój i choć trochę ukoić skołatane nerwy. Kończąc pieszczotę obaj wstali kierując się ku drzwiom łazienki, które znajdowały się po prawej stronie. Powoli ściągali swoje ubrania odkładając je do koszyka ustawionego na pralce. Nadzy, weszli do kabiny by szybko skorzystać z dobrodziejstwa, jakim była gorąca woda. Susi przebrali się do spania i powlekli się do pokoju by tam rzucić się na łóżko, wejść pod kołdrę i usnąć jak dzieci przytuleni do siebie.
~*~
W następny piątek Daehyun znów czekał do późnych godzin wieczornych na powrót swojego ukochanego, który spóźniał się już ponad normę. Zmartwiony spojrzał na wyświetlacz telefonu, gdzie przywitało go zdjęcie uśmiechniętego bruneta.  – Jeśli nie wróci za dziesięć minut to zadzwonię – pomyślał na głos zagłębiając się w fotelu. Na szczęście chłopak pojawił się w domu przed upływem określonego czasu, więc starszy mógł odetchnąć – jak się okazało tylko na moment. Jae wydawał się być naprawdę smutny i zmarnowany. Myśląc o najgorszym, blondyn wstał gwałtownie.
-Wszystko w porządku, Kochanie? – Zapytał obejmując go w pasie. Młodszy oparł czoło o jego ramię przymykając przy tym oczy.
-Jutro jest bankiet firmowy, na którym muszę się pojawić, chociaż wcale nie chcę… Na szczęście można wziąć osobę towarzyszącą, tylko – przerwał – tylko boję się, że jak ją zobaczysz to nerwy ci puszczą…
Przytulając go mocniej powiedział:
-Będę jak oaza spokoju, jak lotos na toni wodnej, nie martw się za bardzo, dobrze?
-Dobrze, Dae, ufam ci~
W tej chwili w głowie blondyna rodził się już plan na to, jak urozmaicić wspólne wyjście na nudne przyjęcie…
~*~
Sala bankietowa w jednym z seulskich hoteli była przystrojona w klasyczny sposób. Kilka długich stołów, na których ustawiono apetycznie wyglądające jedzenie przykryto białymi obrusami, a w wolne przestrzenie wkomponowano długie, szklane wazony wypełnione kwiatami. Mniejsze, okrągłe stoliki dla gości były stłoczone w jednym miejscu i je również podobnie ozdobiono. Zwieszające się w sufitu żyrandole imitujące te kryształowe nadawały całości odpowiedniego wykończenia. Na podeście już rozkładał się zespół mający umilić czas wszystkim pracownikom korporacji, którzy mieli tego dnia świętować kolejny sukces. Wkrótce pomieszczenie zaczęło wypełniać się elegancko ubranymi mężczyznami i kobietami w wieczorowych sukniach. Wszyscy prezentowali się zachwycająco bez trudu stając się integralną częścią wystroju. Popijając szampana dyskutowali w swoich towarzystwach od czasu do czasu witając kolejnych przybyszy. Wśród nich znaleźli się także przejęty Youngjae i uśmiechnięty Daehyun, którego ukochany przedstawiał, jako swojego współlokatora, najlepszego przyjaciela czy też swojego wybranka serca, (co tak naprawdę zdarzyło się tylko raz w obecności zaufanych znajomych). Dochodziła już ósma wieczorem, kiedy obsługa sali zaprosiła wszystkich obecnych na zamówioną kolację, podczas której odbyło się też przemówienie szefowej firmy pani Park. Sporo gestykulując dziękowała pracownikom za ich wkład w udany duży przetarg, którego oczywiście bez ich pomocy firma by nie wygrała. Wymieniła też kilku, których pomysły pozwoliły na szybsze osiągnięcie celu wychwalając Youngjae. On tylko wstał, ukłonił się jak wszyscy pozostali i speszony opuścił głowę. Ciężko opadł na swoje krzesło chcąc, aby ten koszmar jak najszybciej dobiegł końca, chociaż do tego było jeszcze daleko...
Pogrążeni w rozmowie nawet nie zauważyli, kiedy przy stoliku pojawiła się średniego wzrostu kobieta ubrana w długą, granatową sukienkę, której czarne włosy swobodnie opadały na ramiona. Dopiero czując jej palec na ramieniu, brunet odwrócił się do niej.
-Czy mogę pana na chwilę poprosić? – Zapytała nawet przesadnie słodko.
-Tak, tak oczywiście – zanim odszedł w ślad za swoją szefową spojrzał na Daehyuna ze strachem w oczach. Taki sygnał zdecydowanie nie wróżył nic dobrego, dlatego już kilka minut później Jung udał się na przeszpiegi. Wiedząc, do czego zdolna jest pani Park nie chciał pozwolić, aby jej przebiegły plan doszedł do skutku. Nie, nie da jej tej satysfakcji. Zbliżając się do wyjścia z sali, zwolnił kroku udając, że się przechadza. W korytarzu po lewej stronie dostrzegł dwie postaci stojące bardzo blisko siebie. Za blisko. Skradając się przystanął w miejscu, z którego mógł obserwować i podsłuchać całe zdarzenie. Youngjae był przyparty do ściany przez drobną kobietę, jednak jej buty na szpilkach sprawiały, że była nieco wyższa od niego. Jej dłoń niespiesznie sunęła po udzie chłopaka, a drugą pieściła jego policzek.
- Mój najlepszy pracownik działu IT – zamruczała nie przestając go dotykać – To tylko dzięki tobie cała inwestycja się powiodła – prawie łapała go już za krocze – Myślę, że powinieneś zostać dodatkowo wynagrodzony.
- Proszę mi wierzyć, nie zrobiłem więcej od innych – próbował się bronić odciągając jej dłonie, niestety na próżno – Nie potrzeba mi specjalnych względów ani podwyżki.
- Nie powinieneś mi się sprzeciwiać – pochyliła się do niego niebezpiecznie nisko, a ich usta dzieliły zaledwie milimetry. Daehyun poczuł jak coś się w nim zagotowało i popchnęło go do wyjścia zza winkla. Niewiele myśląc szarpnął panią Park za ramię skutecznie odciągając ją od młodszego, – Co ty robisz?! – Fuknęła, na jej twarzy pojawiła się złość – Jak śmiesz mnie w ogóle dotykać?! Kim ty do cholery jesteś?! – W tym momencie mężczyzna wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki widelec, który wychodząc zabrał ze stołu.
- Miłością jego życia – przygarnął Yoo do siebie czule go obejmując. Sztuciec skierował w stronę kobiety wygrażając nim jej – Nie próbuj go więcej dotykać, rozumiesz? Jeśli jeszcze kiedyś dowiem się, że molestujesz mojego ukochanego to inaczej porozmawiamy.
- Chyba kpisz! Czy ty masz pojęcie, do kogo się zwracasz?! – Jej oburzenie rosło w siłę.
- Do zarozumiałej, pustej lali, która myśli, że może mieć wszystko? – Na jego twarzy pojawił się jadowity uśmiech, – Jeśli chcesz zatrzymać Youngjae w swojej firmie skończ to wszystko!
-, Bo? Co mi takiego zrobisz chłopaczku? Przyjdziesz i pogrozisz mi łyżeczką? – Zaśmiała się
- Nie, ale zawsze może zostać przeciwko pani skierowany pozew sądowy…
-, Którego i tak byś nie wygrał – żachnęła się przerywając mu w pół zdania.
- W takim razie chyba powinienem się przedstawić. Jung Daehyun, jeden z najlepszych prawników w Seulu i co teraz pani powie, pani Naeun Park?
Nagle kobieta zamarła wpatrując się w blondyna jak zahipnotyzowana
- Wiedziałam, że skądś cię znam… ty …
- Wygrałem sprawę rozwodową, jako strona oskarżająca, byłem prawnikiem pani byłego męża. Dlatego uważam, że nie warto jest niepokoić Jae, a jak pani się do tego odnosi? – Ona tylko milczała. Ten czas, chłopak postanowił wykorzystać na kolejne zagranie – na jej oczach gorąco pocałował swojego partnera – Mam nadzieję, że się rozumiemy. Chodźmy, kochanie, chyba czas już wracać, bo za długo nas nie ma.
Brunet skinął mu tylko głową. Po wejściu do zatłoczonego pomieszczenia gdzie grała dobra, taneczna muzyka zatrzymał się, spojrzał na niego i zapytał:
-, Co to właściwie było?
- Najczystsza prawda, mój drogi. Wszystko to, co usłyszałeś naprawdę się zdarzyło, dlatego za każdym razem jeszcze bardziej się denerwowałem. Mam tylko nadzieję, że przemyśli, co robi i nie odbije się to na tobie.
- Zawsze mogę pracować w twojej kancelarii, jeśli mnie wyrzuci… i tak nigdy nie lubiłem tej pracy.
Obaj zaśmiali się cicho na to stwierdzenie.
~*~
Kilka tygodni później Youngjae złożył wypowiedzenie na biurko swojej szefowej. Pomimo, że ta dała mu spokój nie chciał więcej przekroczyć progu korporacji, w której przeżył tyle złego. Teraz siedział z Daehyunem przy stole w kuchni. Przyjemny chłód wpadał do pomieszczenia bawiąc się płomyczkami zapalonych świec. W powietrzu unosił się zapach pieczonej wołowiny i aromaty przypraw. Podnosząc do góry lampkę z winem, blondyn wzniósł toast:
- Za to, że udało ci się uwolnić od tej dręczycielki oraz rozpocząć pracę w mojej kancelarii
- i za nas – dodał Jae – Kocham cię, Daehyun.
Nim rozpoczęli kolację skosztowali nawzajem swoich ust…

~*~
Czekam na wasze opinie ^^

See you soon,
Bandur ;3

środa, 20 kwietnia 2016

Unforgiven

Witajcie~ 
Pojawiam się na blogu dwa miesiące po ostatniej publikacji. Nie wynika to z mojego lenistwa czy braku weny, tym razem po prostu nie mam czasu. Przygotujcie się również na przerwę w maju, ponieważ będę zdawać maturę i dopiero po tym okresie pełną parą ruszę z nowym materiałem. Mam już przygotowane szkice dla kilku opowiadań, które mam nadzieje ciepło przyjmiecie. Dzisiaj coś ze smutnej sekcji. Fanfik już trochę przesiedział w folderze, ale wybrałam go bo był ukończony, a Wy na pewno macie ochotę coś przeczytać. Myślałam też nad dużą ankietą, która w pełni pomogłaby mi poznać Waszą opinię na temat publikowanych opowiadań oraz tego, co chcielibyście tutaj zobaczyć. Jednak na to jeszcze przyjdzie czas. Jak na razie pozostawiam dla moich Jelonków tego oto angsta. 
Dziękuję jeszcze raz za komentarze oraz wyświetlenia! 
Mam nadzieję, że gdy w szkole dla części zacznie robić się luźniej a maturzyści będą już mieć wszystko ze sobą to pojawi się was tutaj jeszcze więcej ^^ 
Tymczasem, życzę miłego czytania~


~*~


Tytuł: Unforgiven
Zespół: BTS
Paring: JiKook (Jimin x Jungkook)
Rodzaj: Angst


Szarpnąłem ze złością za uchwyt jednej z szuflad, którą otworzyłem dość agresywnym ruchem. Chwyciłem największy kuchenny nóż, jaki tam znalazłem obracając go zręcznie w dłoni, – kto by się spodziewał, że tak potrafię? Rozkoszowałem się chłodem ostrza, które na moment przystawiłem sobie do skóry. Uśmiechając się szeroko, od ucha do ucha wyszedłem z pomieszczenia zatrzymując się dopiero przed dużym lustrem wiszącym w korytarzu. Naciągnąłem kaptur szarej, spranej bluzy na głowę, po czym zerknąłem na siebie trzymającego narzędzie. Byłem naprawdę zadowolony. Grzywka w dużej mierze zasłaniała mi oczy czyniąc jeszcze bardziej niedostępnym. Łzy bólu pomieszanego z buzującą w moich żyłach adrenaliną nadal ciekły po policzkach zostawiając mokre ślady. Chociaż ręce wciąż drżały w niepokoju nie chciałem przerywać zaczętego planu. Zapłaci mi za to, zapłaci za każdą nieprzespaną noc, którą spędzał w ramionach jakiegoś innego faceta. Nie byłem w stanie zrozumieć, dlaczego to robił, przecież dawałem mu wszystko! Wszystko, a nawet odrobinę więcej, niż można by oczekiwać. Pozwalałem mu się mimowolnie ranić głupio myśląc, że za chwilę wszystko będzie w porządku, co oczywiście było tylko złudną nadzieją. Teraz wiedziałem, że nie mogę odpuszczać. Zdeterminowany, wyślizgnąłem się z mieszkania. Umówiliśmy się w jego apartamencie, który był idealnym miejscem.  Sąsiadów o tej porze nie ma prawie żadnych, bo każdy gdzieś wychodzi, co pozwoliłem sobie wcześniej sprawdzić. Stałem teraz w windzie oczekując, aż zatrzyma się na odpowiedniej kondygnacji. Kiedy usłyszałem cichy, charakterystyczny dzwoneczek natychmiast wyszedłem by móc znaleźć się pod odpowiednimi drzwiami. Nie musiałem się nawet szczególnie trudzić z dostępem do środka, bo miałem ze sobą dodatkowe klucze, które podarował mi właściciel. Tak jak myślałem, siedział teraz na sofie oczekując mnie z uśmiechem tak przeze mnie kochanym, a równocześnie nienawidzonym.  Musiałem teraz grać jak tylko najlepiej potrafiłem, gdybym się zdradził tygodnie mojej pracy poszłyby na marne.
-Jimin, już jesteś! – Gdy spojrzał na mnie tymi dużymi, niewinnymi oczami serce zabiło mi szybciej i przez moment chciałem się nawet wycofać – Nie możesz Jimin, on musi zapłacić! Musi! Skoro ty nie możesz go mieć, to nikt inny nie będzie! – Powtarzałem sobie.
Podszedłem do niego pewnym krokiem uśmiechając się fałszywie.
-Jungkookie, tak się cieszę! – Objąłem go ramieniem przytulając go tym samym do siebie. Drugą ręką chwyciłem ukryty w kieszeni bluzy nóż. Z ogromną siłą wspomaganą złością pchnąłem do przodu. Stalowe ostrze zanurzyło się w jego delikatnym, bladym ciele, którego nigdy nie pozwalał mi dotykać.
Rozległ się krzyk.
Dłonie chłopaka sięgnęły ku ranie próbując zatrzymać szybko płynącą, szkarłatną krew.
-J-j-jiminnieeee….C-czeemu – zapłakał, a ja patrząc mu w oczy wyjąłem nóż, by wbić go w niego znowu i znowu. Słuchałem jak wrzeszczy, płacze i błaga bym przestawał. Widziałem jak brudne miałem dłonie, ubrania… Wszystko przesiąkało zapachem rdzy połączonej z solą. Dokonało się.
-Nie mogę, Kookie, nie mogę się zatrzymać – mówiłem spokojnie – Chciałem być dla ciebie wszystkim,  ale tego nie widziałeś. Nawet nie wiesz, co przez ciebie czułem… - wtedy popchnąłem nóż jeszcze głębiej.
-P…p…przepraszam…  - tylko tyle udało mu się powiedzieć  między płytkimi oddechami.
Wiedziałem, że za chwilę go zabiję, że skona mi w ramionach, a ja będę mógł świętować swój triumf. Chcąc jednak w pełni wykorzystać  ostatnie krople jego życia, złożyłem mu na ustach pocałunek śmierci.
-Żegnaj Jungkook…  Kocham cię, skarbie…
Kiedy poczułem, że opadł z sił ułożyłem go za podłodze obserwując swoje dzieło. Zakrwawioną dłonią dotknąłem jego stygnącego policzka. Nawet martwy wyglądał tak przepięknie… 

~*~

Prześlij proszę swoją opinię w komentarzu ;) 
Do przeczytania,
Bandur ;3