poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Kaisoo- Sorry, I'm a Bad Boy! * Chapter IX

Annyeonghaseyo~! Ostatnim czasem na blogu zawitał trójkąt z JYJ, a dzisiaj po dwóch miechach mam dla was - och jakże wyczekiwane Kaisoo. Od razu mówię, że ten rozdział może wydawać się krótszy niż poprzednie, bo faktycznie tak jest. Niestety wynika to z takiego, a nie innego trybu prowadzenia fabuły, dlatego musicie się uraczyć tylko 10, a nie 12 czy 13 stronami. I'm so sorry TT^TT W każdym bądź razie kolejny rozdział będzie już dłuższy, więc nie musicie się martwić. Wiem, że w wakacje generalnie nie byłam zbyt produktywna, jeżeli chodzi o fiki, ale jednak błogie lenistwo nieodparcie kusi. Mam nadzieję, że we wrześniu wrócę do was z nowa energią i ficzkami, których swoją drogą w planach zawsze mam dużo, ale z realizacją gorzej. Dobra, wiem, że większość z was pewnie tego nie czyta, dlatego pozostaje mi życzyć wam miłego czytania. ENJOY moi Drodzy :)
Ps. Ten pochylony tekst na końcu to fragment piosenki, którą D.O zaśpiewał na konkursie, tyle, że zmieniłam rodzaj na męski ~.~


                           

Patrzyłem w jego wystraszone oczy z determinacją, ale też żalem. Wyczekiwałem odpowiedzi na tak frapujące mnie pytanie. Luhan nie mógł dłużej ukrywać przede mną prawdy. W końcu miałem w ręku niezbity dowód na to, że robił coś naprawdę karygodnego. To wymagało stosownych wyjaśnień, pomimo tego, że byliśmy przyjaciółmi. Kiedy już spotykałem się z czymś, na co nie miałem klarownej odpowiedzi, brnąłem do przodu, aby móc ją uzyskać. Chciałem też pomóc starszemu, przecież nie miałem zamiaru go skreślać. W końcu odezwał się ze słyszalną paniką w głosie:
- Kyungsoo, ja ci to wszystko wytłumaczę!
- Mam nadzieję – odparłem.
- Nie chciałem ci niczego mówić, bo bardzo się tego wstydzę… Zresztą jak ty byś się czuł, gdybyś skrywał taką tajemnicę? Którą nie sposób wyznać komukolwiek? Poza tym, jestem pewien, że od razu uznałbyś mnie za … - urwał.
- Za kogo? Za dziwkę, która zdobywa oceny pieprząc się z nauczycielem fizyki? – Wiedziałem, że moje słowa były bardzo dosadne, jednak, co innego miałem mu powiedzieć? Że to nic złego, że robi dobrze?
Blondyn delikatnie skinął głową, którą opuścił nie chcąc natrafić na moje spojrzenie. Na biurku dostrzegłem, żółtą, pocztowa kopertę, która była otwarta.
- Mam rozumieć, że jest ich tutaj więcej? – Zapytałem.
Bez jego zgody sięgnąłem po papierowy prostokąt. W środku było jeszcze dobre dziesięć fotografii, a każda z nich spokojnie mogła robić za screen z filmu porno. Czułem obrzydzenie i niesmak, kiedy na nie patrzyłem. Na jednych Luhan klęczał przed mężczyzną a między wargami miał jego członka. Na kolejnych nagi blondyn oparty o biurko wystawiał pośladki w stronę fizyka, który wyraźnie miał zamiar zacząć cały akt.  Kolejne fotografie tylko przedstawiły różne wyszukane pozy seksu na szkolnym stoliku. Nie mogłem uwierzyć swoim oczom, on naprawdę to robił? Tak się dawał? Nie miałem pojęcia czy to sprawiało mu przyjemność czy nie. Jednak, jeżeli Sehun widział o tym romansie, to w zasadzie nie dziwię się, że tak ubliżał Luhanowi.
- Jak długo to trwa? 
- Niedługo minie rok, od kiedy na to pozwoliłem – wyszeptał.
~ Nie byłem w stanie sobie tego wyobrazić, po prostu nie mogłem~
- Kyungsoo, to nie jest całkowicie moja wina. Ten mężczyzna po prostu jest starym zboczeńcem. Upodobał mnie sobie, bo mam ładną buzię, a fizyka nigdy nie była przedmiotem, z którego miałem dobre oceny. Kiedy wychodziłem z klasy potrafił mnie dotykać, ale nikt na to nie reagował. A co ja sam mogłem zrobić? Byłem nowy, nie wiedziałem jak sobie z czymś takim poradzić. Powiedział, że jak raz zrobię mu dobrze, to bez żadnych problemów przepuści mnie do następnej klasy. Nie uczyłem się aż tak źle, jednak brakowało mi jednego ważnego zaliczenia, przez które byłem zagrożony. Naprawdę nie wiedziałem, co mam robić, byłem po prostu zdesperowany. Myślałem, że to będzie tylko ten jeden jedyny raz… ale się myliłem. Jakiegokolwiek testu nie chciałem poprawiać on tylko rzucał w odpowiedzi, o której mam przyjść do klasy. Nienawidzę się za to, uwierz mi. Każdego dnia z obrzydzeniem na siebie patrzę i bardzo mi z tym ciężko. Nie mam wyjścia, muszę to jakoś przetrwać do końca liceum.
- To nie jest zbyt dobre wytłumaczenie. Tyle razy nam opowiadałeś jak jest ci dobrze z Xiumin’em, jaki jest dla ciebie dobry i kochany. Czemu mu to robisz? – I wtedy mnie olśniło – Zaraz, powiedziałeś mu w ogóle o tym?!
- Nie Kyungsoo, przecież to jawna zdrada, a ja nie mógłbym tak go zranić…
- Już go ranisz tym, co robisz. Powinieneś jak najszybciej z nim o tym porozmawiać, nie możesz go w nieskończoność okłamywać!
- Wiem, po prostu ciężko jest wziąć się w garść i wyznać, co złe. Już dawno miałem z nim porozmawiać, ale zwyczajnie tchórzyłem.
Im dłużej wysłuchiwałem Luhan’a, tym mniej potrafiłem się na niego złościć. W końcu był ze mną naprawdę szczerzy i podzielił się tak usilnie skrywanym sekretem, chociaż poniekąd nieco go do tego zmusiłem. Zaoferowałem mu pomóc w nauce fizyki pomimo moich zajęć z Kai, po prostu chciałem, żeby Lu przestał się tak poniżać. Zastanawiało mnie też, kto właściwie zrobił te obrzydliwe zdjęcia.
- To Sehun. Groził mi nimi, kiedy wracałem z wf’u. Od dłuższego czasu jest jeszcze bardziej natarczywy i zaczepia mnie częściej niż odbywało się to zazwyczaj. Ciągle mnie wyzywa, mówi, że mi pokaże. Jest tylko gorzej, a ja nie wiem skąd to się bierze i jaki ma to cel. Dlatego z nim zerwałem, przez tą jego zaborczość, przez przemianę, jaką przeszedł. Po prostu czułem, że to nie jest już mój chłopak. Nie wiem czy on w taki sposób chce zabiegać o to, żebym do niego wrócił czy też chce mnie zniszczyć i skompromitować, ale ja się tak nie dam. – Widziałem, że Luhan ma na głowie mnóstwo zmartwień, które potwornie go przytłaczały. Najgorsze było jednak to, że nie bardzo wiedziałem jak mu pomóc.
Wracałem do domu ciągle jeszcze rozmyślając o Luhanie. Po drodze minąłem słup, na którym naklejony był plakat nowo otwartej kawiarenki i przypomniałem sobie ulotkę, którą dostałem przed kinem w ostatni piątek. Może by tak ją odwiedzić? Muszę o tym jutro koniecznie porozmawiać z chłopakami.
^^^
Siedziałem w stołówce razem z Suho. Rozmowa wspaniale nam się układa, było bardzo wesoło. Naprawdę ostatnim czasem brakowało mi jego pogodnego towarzystwa, bo w przeciwieństwie do Luhan’a, jego głowa była wolna od zmartwień. Jeżeli już jakieś miał to zupełnie tego nie okazywał. Miałem nadzieję, że przynajmniej u niego wszystko jest w porządku. Kiedy tak sobie gawędziliśmy do stolika przyszedł wspomniany przeze mnie blondyn. Usiadł obok mnie i zadowolonym tonem oświadczył, że wpadł na wspaniały pomysł.
- Poprosiłem Xiumin’a, żeby przyjeżdżał po mnie do szkoły. W ten sposób Sehun się ode mnie odczepi, ponieważ może w końcu zauważy, że mi na nim nie zależy. Pomyślałem, że to w jakiś sposób powinno pomóc, mam nadzieję, że zadziała.
- Rozmawiałeś z nim na TEN temat – zacząłem, ale on uciszył mnie gestem ręki, bo zważając na to, że był z nami Suho nie mogłem grać w otwarte karty. W końcu Kim o niczym nie wiedział.
Na szczęście chłopak odpłynął gdzieś daleko w swoje myśli, więc uniknęliśmy dziwnych tłumaczeń na temat rozmowy, którą miał przeprowadzić Luhan. Łatwo przeszliśmy na temat jutrzejszego konkursu talentów, który nadal napawał mnie jeszcze czystym strachem. Suho zapytał czy podejrzewam kogokolwiek o wpisanie mnie na listę uczestników. Oczywiście, jako pierwszych wskazałem paczkę bad boy’ów. W końcu słynęli oni ze swoich idiotycznych i niemiłych żartów, dlatego nie zdziwiłbym się gdyby, któryś z nich wywinął mi taki numer. Zresztą Kai wraz z resztą zawsze są chętni do uprzykrzenia mi życia, dlatego to na pewno była ich sprawka. Spojrzałem jeszcze przelotnie na ich roześmiany stolik, zanim wróciłem do jedzenia lunchu.
Pov Kai.
Siedziałem z kumplami przy swoim drugim śniadaniu, które dosłownie pochłaniałem. Byłem niesamowicie głodny – proszę jak robota wykańcza człowieka. Do tego jadłem naprawdę szybko i raz o mało, co się nie udławiłem.
- Co ty Kai, przez tydzień nie jadłeś, że teraz wciągasz jak odkurzacz? – zapytał Sehun.
Tylko się na to uśmiechnąłem i chciałem mu odpowiedzieć, jednak usta miałem pełne jedzenia, dlatego zanim zdążyłem przełknąć to, co w nich było pojawił się Chanyeol.
- Szo się aak sowu sieczy? – Zapytałem, z czego wyszedł tylko niezrozumiały bełkot.
Cała czwórka zaśmiała się na moje słowa, a Yeol – i o ile to w ogóle było możliwe – zaczął się cieszyć jeszcze bardziej. Naprawdę zastanawiałem się czasem czy jego mięśnie twarzy potrafią ukazać coś innego niż ciągłe szczęście. W końcu udało mi się połknąć jedzenie i mogłem powiedzieć to, co chciałem, tym razem już poprawnie.
- Co cię tak znowu cieszy?
- Jutro podczas konkursu talentów będzie niezły ubaw – powiedział szczerząc w uśmiechu rządek swoich bielusieńkich ząbków – on naprawdę powinien pomyśleć o reklamowaniu pasty do zębów czy czegoś podobnego. To, co nam powiedział, jakoś szczególnie nie wzbudziło w nas entuzjazmu.
-  Jaką rewelację wymyśliłeś tym razem? – Zapytał Tao.
- Zobaczycie, naprawdę będzie jazda!
W słowniku Chanyeola słowo „jazda” znaczyło po prostu tyle, co publiczne upokorzenie jakiejś osoby. Nie żeby mnie to jakoś specjalnie obchodziło, ale ostatnim czasem Park upodobał sobie Kyungsoo, jako ofiarę. Z niewyjaśnionych przyczyn to właśnie ja ratowałem go z opresji. Tym razem szykuje się coś naprawdę okrutnego, dlatego chcąc nie chcąc spojrzałem z lekkim przerażeniem w oczach na kujona. Nasze spojrzenia niespodziewanie się spotkały, a kontakt wzrokowy trwał trochę zbyt długo jak na mój gust.
^^^^
Lekcja pani Huan zaczęła się już dobre dwadzieścia minut temu. Na moje szczęście była całkiem luźna, bo zajęła się sprawami organizacyjnymi. Najpierw przypomniała nam o tym przeklętym konkursie talentów, który miał zacząć się jutro o siedemnastej. Poprosiła, żeby osoby zgłoszone do występów pojawiły się na auli. Potem zaczęła mówić o klasowej wyciecze do Busan. Ma trwać trzy dni, a dodatkowo jak już raz wspominała zabiera się z nimi ten cholernik Zhang. Cieszyło mnie w zasadzie, że klasa również tak bardzo go „lubiła”. Przynajmniej nie byłem całkiem sam na wojennej ścieżce. Wyjazd odbędzie się za miesiąc, więc wszyscy zostali poproszeni o jak najszybsze wpłacenie pieniędzy. Potem mówiła o różnych innych związanych z tym pierdołami, ale ja i tak tylko udawałem, że słucham. Nie miałem zamiaru nigdzie jechać, po bo pierwsze wcale mnie to nie rajcowało, a po drugie zwyczajnie nie miałem grosza przy duszy. Kiedy w końcu skończyła swoja pogadankę zostało tylko z jakieś dziesięć minut. Zaczęła czytać oceny z ostatniego sprawdzianu, po czym każdemu oddawała jego kartkę. Tym również nie byłem zainteresowany, bo pewnie i tak dostałem mierny stopień, więc miałem na to zwyczajnie wyjebane. Kiedy nadeszła moja kolej szykowałem się na kolejne och jakże karcące spojrzenie Huan. Jednak zamiast tego powiedziała, że zupełnie się tego nie spodziewała, ale widać, że dodatkowe lekcje zaczynają przynosić efekty, bo dostałem PIĄTKĘ! Aż wybałuszyłem oczy ze zdumienia. Nie byłem w stanie niczego powiedzieć, jakim cudem się to udało skoro nie miałem ze sobą ani jednej ściągi? Do spojrzał na mnie zdziwiony, a jego i tak już wielkie oczy wydawały mi się jeszcze większe niż zazwyczaj. Reszta klasy zamarła, a ktoś z tyłu rzucił, że pani chyba robi sobie z nich żarty. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek i wszyscy zaczęli się zbierać do wyjścia. Ja nadal siedziałem osłupiały na swoim krześle nie wiedząc, co począć. Wychodząc każdy gapił się na mnie ze zdumieniem jakbym właśnie odkrył Amerykę albo ogłosił światu, że Ziemi kreci się wokół Słońca. Poczułem wypieki na twarzy, w końcu to nie było dla mnie normalne. Po kilku minutach ogarnąłem się jak należy i podszedłem do nauczycielki, na ustach której pojawił się banan niczym u Chanyeola dziś po południu. Z czego oni się tak do licha ciężkiego cieszyli, ja pierdziele.
- Mogę zobaczyć swój sprawdzian? – Zapytałem.
- Proszę bardzo – odpowiedziała zadowolona.
Kiedy wziąłem kartkę do rąk to faktycznie na górze była wielka, czerwona piątka. Nadal ciężko było mi uwierzyć w ten, co jak co wyczyn. W klasie zostałem tylko jak i Kyungsoo, który pewnie chciał coś od niej.
- Czy to oznacza, że możemy już skończyć te zajęcia? – Zapytałem z nadzieją w głosie.
- Oczywiście, że nie! Skoro w końcu zacząłeś się uczyć, co widać po twoich ocenach, bo przeglądałam dziennik, to nie mogę pozwolić, żebyś znowu oblał klasę. Poza tym widać, że jeżeli tylko się postarasz potrafisz dostać dobry stopień, a tego nie można zmarnować, bo jakiś potencjał posiadasz. Kyungsoo! – odezwała się do bruneta – Gratuluję ci, ty również osiągnąłeś sukces – on tylko ledwo się uśmiechnął, bo zapewne był speszony całą tą sytuacją.
Nie byłem zachwycony informacją, że dodatkowe magiczne lekcje nadal będą się odbywały, jednak ostatnio coś sobie obiecałem i nie spocznę aż nie osiągnę swojego celu. Co jak co, ale dostałem naprawdę bardzo dobry stopień i jak widać wyszło mi to tylko na dobre mimo moich złośliwości skierowanych w stronę Do. Może dzięki temu spokojnie skończę szkołę, tak jak chciała tego mama.  Przytaknąłem tylko nauczycielce, co bardzo zdziwiło kujona, bo zazwyczaj byłem w stosunku do niej oschły i arogancki. Wyszedłem z sali mijając wciąż milczącego niczym grób chłopaka. Była to ostatnia lekcja, więc wolnym krokiem szedłem korytarzem marząc tylko o jednym.
^^^^
Pov D.O
Nie mogłem po prostu uwierzyć w to, co usłyszałem! Kai dostał piątkę ze sprawdzianu. Piątkę! Czułem się tak jakby mi ktoś przywalił ciężkim narzędziem w głowę, bo miałem wrażenie, że zostałem ogłuszony. Wiedziałem, że teraz pani Huan na bank nie odpuści kolejnych lekcji, co zresztą sama potem powiedziała. Zauważyłem, że na twarzy Jongina pojawił się lekki rumieniec, jednak nie miałem pojęcia czy to był efekt zażenowania czy delikatnego zawstydzenia. Nikt nie potrafił uwierzyć, że on zaczął się zmieniać, bo nawet nie odburknął nauczycielce jak to miał w zwyczaju. Rozmawiałem jeszcze chwilę z wychowawczynią, która nie szczędziła mi pochwał i poleciła mi odpocząć przed jutrzejszym występem. Kiedy wyszedłem z klasy za rogiem mignąłem mi tylko sylwetka szatyna. Jak zawszę moje wewnętrzne zaciekawienie było dużo silniejsze ode mnie, więc podążyłem jego śladem. Czułem się jak stalker albo ktoś o podobnym pokroju, kiedy tak szedłem za nim korytarzem. Gdy znalazłem się na kolejnym zakręcie zauważyłem jak zamykają się jedne z drzwi. Nie miałem jednak pojęcia, dokąd prowadzą, czego nie mogłem nawet sprawdzić, bo za plecami usłyszałem głosy Suho i Luhan’a. Okazało się, że czekali na mnie, żebyśmy wspólnie wrócili do domu. Po raz pierwszy od jakiegoś czasu towarzyszył nam Kim, który zazwyczaj tłumaczył się, że musi zostać w szkole na dodatkowych godzinach z historii, z której miał wyśmienite oceny. Ostatnio nawet dostał szóstkę za przygotowanie obszernego referatu na temat wojsk niemieckich podczas drugiej Wojny Światowej. Po drodze nadal rozmawialiśmy o jutrzejszym dniu i moich przygotowaniach. Lu nie mógł ze mną wystąpić, bo gorąco tłumaczył, że bardzo boli go gardło. A więc znowu się poniżył? Dobry Boże, kiedy on przestanie w końcu robić z siebie taką dziwkę. Nie chciałem już nic mu mówić na ten temat, bo wiedziałem jak wielki odczuwa wstyd. Kiedy tak szliśmy przypomniałem sobie o plakacie, który zauważyłem wczoraj wracając do domu.
- Może poszlibyśmy tam wspólnie w weekend? - Wspomniałem o nowo otwartej kawiarence. -  Wydaje mi się, że to całkiem przyjemne miejsce.
Oni nie mieli nic przeciwko temu, więc ustaliliśmy, że na pewno wybierzemy się tam w sobotę.
^^^^
Był już późny wieczór, a ja jak to miałem w zwyczaju przed zaśnięciem rozmyślałem o różnych sytuacjach, które przydarzyły mi się w ciągu dnia, ale też o tych, które mają nastąpić. Wciąż się zastanawiałem czy ten konkurs to, aby na pewno dobry pomysł, bo miałem dziwne przeczucie, że wydarzy się coś złego. Kiedy poczułem się już naprawdę senny i ułożyłem się wygodnie w łóżku, usłyszałem swój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się numer, którego już dawno tak nie widziałem, a który prawdopodobnie należał do Kai. Czego tym razem mógł chcieć?
Tajemnica powodzenia polega na tym, by być tak pewnym siebie, aby można było się odprężyć.”
Widząc wiadomość złapałem prawdziwy mind fuck, bo przecież to znaczyło, że Jongin życzy mi powodzenia podczas jutrzejszego występu. To przecież do niego zupełnie nie podobne.
^^^^
Kiedy się obudziłem o dziwo byłem naprawdę wyspany, jednak czułem nieprzyjemny ucisk w żołądku, który nie pozwolił mi niczego przełknąć. Idąc do szkoły byłem dosyć markotny, co szybko zauważył Luhan.
- Nie martw się Kyungsoo. Wszystko się uda, na pewno powalisz publikę na kolana. Masz wspaniały głos, więc naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie wykorzystujesz tego talentu. To istne marnotractwo!
- Dziękuję, za twoje wsparcie hyung. Wiesz, po prostu nawet nie przypuszczałem, że mam w sobie takie zdolności, ale proszę nie mówmy już o tym, bo zaraz zwymiotuję z nerwów. Obiecuję, dam z siebie wszystko na tym występie.
^^^^
Lekcje tego dnia mijały mi naprawdę wyjątkowo szybko, zupełnie tak jakby jakaś siła to na nich wymusiła. Nie mogłem przestać się denerwować, a czas uciekał jak woda przez palce. Już sobie wyobrażam siebie na tej wielkiej scenie jak robię z siebie pośmiewisko. Coraz bardziej odechciewało mi się tego wszystkiego. Na dodatek musiałem jeszcze przeżyć dodatkową lekcję z Kai, którą pani Huan upchnęła nam pod koniec dnia. Całe szczęście było to tylko, a może aż czterdzieści pięć minut. Nie bardzo mi się to podobało, bo poczułem się nieco wykorzystywany, ale cóż mogłem na to poradzić? Teraz chyba wiem jak czuje się Luhan z tą swoją fizyką… Perspektywa kolejnych minut użerania się z krnąbrnym Jongin’em wcale nie poprawiła mi nastroju, jednak musiałem się z tym zmierzyć i to już wkrótce.
Wkrótce zmierzałem już do biblioteki zastanawiając się ile tym razem Pan Spóźnialski każe mi na siebie czekać. Ku mojemu zdziwieniu chłopak czekał już pod drzwiami, co było dla mnie zupełnie nowe, jednak nie potrafiłem zawracać sobie tym głowy, która pełna była zmartwień odnośnie konkursu. Przywitałem się z nim bez żadnych większych ceregieli czy kazań. Kiedy zajęliśmy miejsca przy stole od razu przeszedłem do wykładania materiału na kartkówkę z matematyki. I tym razem Jongin zaskakująco przykładał się do nauki, pytał o to, czego nie rozumiał, uważnie robił notatki i opisywał rysunki. Ja tylko zastanawiałem się skąd wzięła się taka nagła zmiana powodująca, że Kim postanowił zacząć zupełnie inaczej się zachowywać.
- Sorry, muszę do toalety – oświadczył, po czym udał się w stronę wyjścia.
Kiedy drzwi się za nim zamknęły zerknąłem na stół. Kai zostawił na wierzchu swoją komórkę, wtedy nagle mnie naszło. A może by tak sprawdzić czy to on wysyła mi te wszystkie smsy? Nadarzyła się ku temu wspaniała okazja. Ciekawość wzięła górę i już po chwili trzymałem w ręku dużego Samsunga z czerwoną obudową. Miałem prawdziwe szczęście, że nie miał on żadnej blokady. Na wyświetlaczu pojawiła się jego selka z chłopakiem, którego nie znałem. Szybko kliknąłem na ikonkę wiadomości i przejrzałem ostatnie sms’y. Obróciłem się szybko do tyłu sprawdzając, czy aby na pewno jestem bezpieczny – okej, wszystko w porządku. Zobaczyłem kilka wiadomości od Sehuna, Chanyeola i kogoś imieniem Taemin. Zjechałem trochę niżej i wśród nich znalazłem cytaty, które wysyłał na mój numer. „Kujon Do” - tak, mogłem się spodziewać, że tak nazwie mnie w książce kontaktowej. Teraz już miałem pewność, że do mnie pisał tylko jaki miał w tym cel? Nie zastanawiając się dłużej szybko wyszedłem z panelu wiadomości i wyłączyłem aplikację. Odłożyłem telefon tak gdzie leżał, zablokowawszy go uprzednio. Kai musiał coś jednak zauważyć, bo kiedy usiadł przy stole zapytał czy coś się stało.
- Sprawdzałem tylko godzinę, mamy jeszcze jakieś piętnaście minut lekcji.  Zrobiliśmy już wszystko, więc możesz zająć się czym chcesz. Proponuję jednak siedzieć tutaj do końca, bo jakby pani Huan cię zauważyła, to moglibyśmy mieć oboje problem.
On tylko przytaknął i zaczął bawić się swoim telefonem, ja natomiast postanowiłem poczytać dla odprężenia. Swoich spojrzeń unikaliśmy jak ognia. Nagle z lektury wyrwał mnie niski głos Kai:
- Denerwujesz się?
Zrobiłem zdziwioną minę – w życiu bym się nie spodziewał usłyszeć od niego tych słów. Chciałem odpowiedzieć mu przyjaźnie, jednak zamiast tego popisałem się kulturą dorównującą jego zwyczajnej.
- Czy ciebie to w ogóle obchodzi?
On jednak pozostał niewzruszony, po prostu nadal siedział spokojnie na krześle obracając w palcach srebrny wisiorek w kształcie trójkąta z czymś na wzór małego wirka wewnątrz, który początek brał z niewielkiego serduszka. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem, dlatego ten obrazek szybko utrwalił mi się w głowie. Kai był jakiś inny, bił od niego spokój, którego na co dzień próżno było szukać. Nadal jednak pozostawał budzącym postrach bad boy’em, jednak im więcej tajemnic o nim udawało mi się odkryć, tym bardziej wydawał mi się być całkiem normalnym dzieciakiem, na barkach którego spoczywa zbyt wiele problemów. Po pewnym czasie odezwał się ponownie:
- Wybacz, po prostu wiem jakie to uczucie, a poza tym to trochę głupie tak siedzieć z zamkniętymi ustami przez następne dziesięć minut, nie sądzisz? – po czym uśmiechnął się do mnie obnażając zęby. Zastanawiałem się czy to tak flirtuje z dziewczynami, ale po co miałby to stosować na mnie przecież jestem facetem.
- Rajca. Może powinniśmy zakopać topór wojenny i nawet się zaprzyjaźnić – zanim zorientowałem się, co właśnie palnąłem, Jongin zaśmiał się perliście. Spojrzał na telefon, wstał i zaczął pakować swoje rzeczy nadal pozostając wyraźnie rozbawiony całą tą sytuacją.
- Taaak jasne, może kiedyś. Jesteś naprawdę zabawny Kyungsoo. Koniec lekcji kujonku. Powodzenia na konkursie talentów, przyda ci się – i wyszedł.
Znowu poczułem, że osłupiałem, bo co to kurczę miało znaczyć. Uznałem, że nigdy go nie zrozumiem i po prostu wstałem z miejsca. Udałem się do sali gimnastycznej gdzie miał odbyć się konkurs. Ze spotkania w auli byłem zwolniony ze względu na lekcję z Jonginem. Musiała się jeszcze odbyć próba dźwięku, a do tego trzeba było poprzynosić krzesła i tak dalej. Nie opłacało mi się wracać do domu, ponieważ nie miałbym zbyt dużo wolnego czasu. Postanowiłem pomóc w przygotowaniach, żeby zapomnieć o potwornym stresie.
^^^^
Wkrótce nadeszła godzin śmierci. Ludzie zaczęli się schodzić i ku mojemu zaskoczeniu było ich naprawdę bardzo wielu. Byłem pewien, że nikt nie będzie zainteresowany czymś takim, a tu proszę pół szkoły siedziało już na sali. Przyglądając się tak tłumowi nagle poczułem czyjeś ciepło.
- Boże! Prawie dostałem zawału!  - krzyknąłem.
- Och hyung miałeś go nie straszyć – jęknął Suho.
- Nie mogłem się powstrzymać – doparł Luhan.
-Bardzo ci dziękuję – odpowiedziałem z nutką sarkazmu – Nie dość, że umieram ze stresu to jeszcze jesteś tak kochanym przyjacielem, że prawie przyprawiłeś mnie o zawał serca.
Naprawdę nie miałem ochoty na żarty czy psikusy. Wiem, że dla większości bardziej stresujący może być sprawdzian czy odpowiedź przy biurku, ale ja trząsłem portkami na samą już myśl o występie. Chłopcy postanowili jednak dodać mi nieco otuchy, a kiedy musieli już iść na swoje miejsca na odchodne krzyknęli – HWAITING KYUNGSOO!
Wśród osób zebranych na obiekcie sportowym zauważyłem też bad boy’ów. Nawet Chanyeol był aż nadaktywny podczas pomocy w przygotowaniach. Nie miałem pojęcia dlaczego, ale to wyglądało jak dziwna epidemia dobroci wśród tych chłopaków. Dobrze wiedziałem, że coś tutaj zdecydowanie nie gra, jednak teraz ważniejszy był dla mnie występ. Ciągle rozmyślałem tylko o tym, żeby nie daj Bóg nie potknąć się o kabel i nie zostać wyśmianym. W ciągu kilku sekund zacząłem prawdziwie panikować. Zrobiło mi się niedobrze, dłonie niemiłosiernie mi się trzęsły, a na karku poczułem zimne krople. Nie potrafiłem nad tym zapanować. Widziałem jak kolejni uczniowie wchodzą na scenę i prezentują swoje umiejętności. Jedni tańczyli, inni żonglowali, pokazywali sztuczki ze zwierzątkami domowymi czy tak jak ja śpiewali. Był nawet ktoś opowiadający dowcipy, co jednak szło mu dość słabo. W końcu nadeszła moja kolej. Trzęsąc się jak osika wyszedłem na mocno oświetloną scenę. Kiedy stanąłem przed mikrofonem zobaczyłem setki wpatrzonych we mnie oczu, co nie podziałało na mnie pozytywnie. Ostrożnie zdjąłem mikrofon i wtedy usłyszałem znajomą melodię. Momentalnie cały stres jakby wyparował, a ja odzyskałem swój błogi spokój. Zacząłem śpiewać i wszystko szło zgodnie z planem. Kiedy skończyłem jeden z high-note przechodząc do dalszej części utworu otworzyłem oczy, zobaczyłem, że ludzie zamarli w bezruchu zaskoczeni moimi umiejętnościami, zwłaszcza bad boy’e. Niektóre dziewczyny miały nawet porządne wypieki na twarzach, pani Huan wręcz pękała z dumy. Jednak wkrótce moje złe przypuszczenia się sprawdziły, w połowie piosenki do moich uszu dobiegł dziwny odgłos, tak jakby zwalniający się mechanizm się. Poniosłem wzrok nad siebie i zobaczyłem wielką puszkę z pomarańczową farbą. Przerwałem śpiew. Wiedziałem, że ona lada moment runie wylewając swoją zawartość na mnie. Następnym, co usłyszałem był krzyk ludzi w pierwszym rzędzie i głośne: UWAGA, które wydawało mi się paść z ust pana Zhanga. Huk. To ja upadłem leżąc jak długi na podłodze. Oślepił mnie reflektor, więc dopiero po chwili zauważyłem nachylającą się nade mną postać. Ten ktoś był niesamowicie bliski mojej twarzy. Niepewnie rozchyliłem powieki. Miałem przed sobą Kai’a. Jego ciemnobrązowe oczy zdawały się mnie hipnotyzować, tonąłem w nich. Nie potrafiłem niczego powiedzieć, po prostu zaparło mi dech w piersiach. On też wydawał się być oszołomiony, jakby zrobił właśnie coś czego sam się nie spodziewał, czego nie chciał i może nawet się bał. Nie wiedziałem jak długo trwał ten moment, ale gdy Jongin się ode mnie odsunął poczułem dziwną pustkę. Puszka z farbą wisiała całkiem niedaleko od nas. Chwilę później podbiegła do nas nauczycielka pytając czy aby na pewno wszystko w porządku. Odparliśmy, że tak chociaż czułem, że na policzkach wykwitł mi solidny rumieniec. Kiedy wstałem z podłogi zobaczyłem wielką plamę farby w miejscu gdzie byłem jeszcze kilka minut temu. Ludzie, którzy siedzieli najbliżej byli ochlapani pomarańczową cieczą. Wszyscy zebrali się jak najbliżej tylnych rzędów. Zauważyłem, że uśmiech Chanyeola zupełnie zrzedł – więc to on przygotował ten „kawał” ? W pomieszczeniu panowało zamieszanie i każdy zastanawiał się tylko, kto to zrobił i dlaczego?
Nauczyciele kazali wszystkim wyjść na korytarz i udać się na hol, ponieważ na scenie będą przeprowadzane porządki, a kiedy już ekipie uda się uporać z bałaganem konkurs zostanie wznowiony. Wyszedłem tak jak reszta ludzi. Po chwili odnalazłem zmartwionych przyjaciół, którzy dopytywali czy nic mi nie jest. Powiedzieli mi, że ich zdaniem Kai postąpił bardzo słusznie, tylko właściwie dlaczego? Wszyscy zadawaliśmy sobie to samo pytanie, na które nikt nie znał odpowiedzi. Zobaczyłem jak Jongin zmierza do wyjścia, a za nim biegnie wyraźnie niezadowolony Park.
Pov Kai
Szybkim krokiem podążałem do wyjścia, ścierając z siebie kropelki tej paskudniej farby, która na mnie została. Wiedziałem, że idzie za mną rozwścieczony Yeol, w końcu zepsułem jego żart stulecia. Uratowałem Kyungsoo, znowu i to z własnej nieprzymuszonej woli. Dlaczego? Po prostu coś w środku mnie do tego popchnęło. Wyszedłem idąc już tylko pod jeden z koszy na betonowym boisku, na którym lubiłem grać z chłopakami w lecie. Teraz nie było tutaj nikogo, więc nie musiałem sobie zawracać głowy chowaniem się gdzieś na rogu. Wyjąłem z kieszeni fajki i zapalniczkę z zamiarem zapalenia, ponieważ chciałem się odprężyć. Nie zdążyłem jednak niczego zrobić, bo Chanyeol wyskoczył na mnie jak rozwścieczony byk. Złapał mnie za fraki, przez co upuściłem moje rzeczy. Zaczął mnie zasypywać mnóstwem pytań.
- Po co to zrobiłeś?! Przecież już byłem tak blisko upokorzenia tego jebanego kujona! A może ty go lubisz, co? Bronisz tego pedała?
Wrzeszczał tak na mnie jeszcze przygwożdżając mnie mocniej do elewacji szkoły. Nie reagowałem na jego zaczepki.
- Chciałem tylko zapalić, a ty bardzo mi w tym przeszkadzasz.
Miał mnie już uderzyć, jednak zatrzymał rękę widząc resztę chłopaków. Sehun złapał go za ramię, jednak Yeol wściekł się jeszcze bardziej i rzucił mną o ścianę, po której się osunąłem. Odszedł kipiąc ze złości. Korzystając, że siedziałem na ziemi sięgnąłem po moje papierosy. W końcu wyjąłem jednego wysuwając go sobie między wargi. Podpaliłem koniuszek, a już po chwili rozkoszowałem się cudownym dymem. Wszyscy wydawali się być zmartwieni, zapytali nawet czy wszystko okej. Powiedzieli też, żebym się nie przejmował, bo Chanyeol’owi w końcu przejdzie. Widziałem, że pytania aż cisną im się na usta, jednak zagryźli języki nie chcąc mnie bardziej dołować.
Pov. D.O
Przyglądałem się całej tej sytuacji, jednak czym prędzej pobiegłem do szkoły chcąc pozostać niezauważonym. Udałem się znowu do sali, gdzie ludzie powoli na nowo się zbierali. Pani Huan przedzierała się przez tłum uczniów usiłując mnie odnaleźć. O zgrozo – pomyślałem, kiedy poprosiła mnie żebym wystąpił ponownie. Naprawdę miałem nadzieje, że ten koszmar się już skończy i nie będę musiał przechodzić przez to po raz kolejny. Nalegała jednak tak bardzo, że w końcu zgodziłem się na jej prośbę. Zaśpiewałem po raz drugi modląc się, żeby nie przydarzyło się nic złego. Na szczęście wszystko się udało, mogłem wreszcie odpocząć i posłuchać jeszcze kilku uczestników. Kiedy same występy dobiegły końca, kazano nam jeszcze poczekać na wyniki. W czasie, kiedy jury się naradzało szkolny zespół zagrał kilka piosenek, podczas których nawet ja się bawiłem. Wkrótce na scenie pojawił się jeden z nauczycieli, który przyznał wyróżnienia, a potem również zaszczytne miejsca na podium. Kiedy nie został wymieniony ani wtedy, a ni teraz kiedy pozycja trzecia i druga były już zajęty uznałem, że po prostu się nie udało. Jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że zostałem zwycięzcą konkursu! Bardzo się speszyłem, przecież jest więcej osób, które zasługiwały na nagrodę a wybrano akurat mnie. Wszedłem na scenę nagrodzony bardzo gromkimi brawami, więc oni naprawdę uważali, że jestem taki dobry? Grzecznie podziękowałem wszystkim za wysłuchanie mojej piosenki i za otrzymaną nagrodę. Kiedy tylko wróciłem na swoje miejsce Luhan i Sehun od razu zaczęli mi gratulować i ściskać. Już dawno nie czułem się tak szczęśliwy. Poczułem wibracje telefonu w kieszeni. Czyżby Kai wiedział?


Ludzie pomagajcie ludziom
I jeśli tęsknisz za domem, daj mi swą rękę, a ja ją potrzymam
ludzie pomagajcie ludziom
I nic cię nie zegnie
Och, a gdybym kierował się rozsądkiem
Och, a gdybym kierował się rozsądkiem
Byłabym zimny jak kamień i bogaty jak głupiec
Który odtrącił te wszystkie dobre serca

~

See you soon!
Bandur ;3 

piątek, 15 sierpnia 2014

Triangle

Ayo~ Cały lipiec nie uraczyłam was żadnym fikiem. Teraz mamy prawie połowę sierpnia a ja dopiero coś tutaj wstawiam. W zasadzie na wakacjach aktywność czytelników na blogach jest znikoma, więc nie byłam pewna czy ktokolwiek przeczyta Kaisoo. Niestety i tak nie mogło się ono pojawić ze względu na problemy techniczne. Coraz ciężej jest nam ustalać fabułę jednak staramy się robić co możemy. Obiecuję, że niedługo pojawią się kolejne historie z życia Kaia i D.O, o to możecie być spokojni.
Dzisiaj oddaję wam do czytania dosyć dziwny fik. Nie napisałam go całego od razu tylko częściami. Jedną kiedy byłam bardzo przybita, smutna, drugą kiedy czułam się już lepiej a trzecią dopisywałam wczoraj po blisko godzinnym zawieszeniu pracy mózgu. Trójkąty źle się pisze, ale tym razem nie musiałam rozpisywać scen łóżkowych, więc szło o niebo lepiej niż przy ElVinSeop. Mam nadzieję, że będzie wam się podobało chociaż nie ukrywam iż "Triangle" jest trochę dziwne. Jest to też najdłuższy one-shot jaki kiedykolwiek napisałam. Liczę, że wyrazicie swoje opinie w komentarzach, ponieważ są one dla mnie bardzo ważne, a wam nie zajmie to zbyt dużo czasu. W każdym bądź razie - Enjoy~ 


                                                               JYJ - "Triangle" 

Jaejoong siedział skulony w kącie pokoju ukrywając swoją wychudzoną i zapłakaną twarz w kościstych dłoniach. Znowu to czuł, tę niewiarygodną samotność oraz pustkę. Zawsze czuł się z tym źle, jednak nie potrafił walczyć z tym uczuciem. Kochał Junsu tak bardzo, jednak równocześnie nie mógł nic zrobić. On już miał kogoś innego, kogoś, komu oddał swoje serce prawdopodobnie raz na zawsze. Yoochun, dlaczego? - Pomyślał blondyn, po czym utonął w kolejnej fali swoich myśli. Zewsząd otaczająca go biel przytłaczała go bardziej niż dzieje się to w przypadku ciemności u większości ludzi. Mężczyzna upodobał ją sobie naprawdę mocno i teraz trudno było mu się pozbyć wrażenia, że światłość po prostu go zabija. Podciągnął nogi pod siebie jeszcze bardziej czując wszystkie kości. Był głodny, ale organizm nie pozwalał mu jeść. Nic nie przechodziło mu przez gardło. Przez kilka miesięcy jedynie alkohol i papierosy były w stanie utrzymać go przy życiu... Był jeszcze Junsu, przede wszystkim Junsu. To dla niego zapisał się na leczenie do tego ośrodka, nie przypuszczał jednak, że osoba, którą tak kochał znajdzie szczęście w ramionach ich wspólnego przyjaciela. Teraz czuł, że z każdym dniem jest mu trudniej żyć ze świadomością, że to nie on dzieli z Xia pocałunki, że to nie on może dotykać jego pięknego ciała. Jaejoong zatracał się w sobie coraz bardziej. Lekarze nie wiedzieli nawet, co zrobić, żeby móc przywrócić go do stanu względnej normalności. Kroplówki czy wszelkie tego typu rzeczy zdawały się na nic, on po prostu musiał zacząć jeść. Zdarzało się, że zjadł odrobinę, a resztę po prostu odstawiał z obrzydzeniem na bok wyobrażając sobie, że popija ukochany trunek. Dzięki temu czuł się lepiej, jednak kiedy zwierzał się psychologowi z takich poczynań ten natychmiast zakazał mu owych praktyk - w końcu miał być na odwyku, a myślenie o obiekcie uzależnienia wcale nie pomagało. Po kilku tygodniach otrzymał od Junsu list. Poczuł wtedy przyjemne ciepło i coś na wzór radości, jednak ten stan nie utrzymywał się zbyt długo. Przez pewien czas po prostu wmuszał w siebie jedzenie, pomimo, że czuł do niego wstręt chciał jak najszybciej utyć, żeby móc stąd wyjść. Niestety później nie chciał nawet patrzeć na jakiekolwiek posiłki, co sprawiło, że dotychczasowo uzyskane kilogramy zniknęły szybciej niż się pojawiły. Najgorszy był jednak ten nieustający smutek i ból w sercu. Ciężko było ukryć wielkie sińce pod oczami, które pojawiały się po każdej nieprzespanej nocy. Zniknęły wszelkie sposoby na uśmierzanie psychicznego bólu. W końcu tutaj nie był w stanie przebić sobie ucha czy innego miejsca. Dni spędzał siedząc w jakimkolwiek zacienionym miejscu. Z początku wybierał parapet jednak podziwianie świata zza zakratowanego okna nie było niczym przyjemnym.
Mijały dni i tygodnie w przeciągu, których Jaejoong nie miał się wcale lepiej. Nie chciał brać udziału w żadnych grupowych zajęciach, na które często wyciągano go siłą. Praktycznie się nie odzywał, był zupełnie bez życia. Nawet rozmowy z psychologiem w niczym nie pomagały, bo mężczyzna milczał niczym grób. Pragnął poczuć ból, tak bardzo tego chciał. Siedząc w wspólnym salonie rozglądał się za czymś, czego mógł użyć do owego, niecnego celu. Wtedy jego wzrok padł na szklany wazonik ustawiony na stoliku - Idealnie - pomyślał. Wystarczyło tylko udawać, że to był wypadek, rozbić go, po czym zabrać do kieszeni bluzy kawałek szkła.
Wieczorem siedział w swoim maleńkim pokoju obracając w palcach przezroczysty kawałek. Bał się - nigdy nie próbował się okaleczać, jednak czuł, że naprawdę chce pozbyć się tak doskwierającego mu psychicznego bólu. Po kolejnych długich minutach zdecydował się to zrobić. Odsłonił lewy nadgarstek i przyłożył do niego ostro zakończony kawałek wazoniku. Szybkim ruchem przesunął po skórze rozcinając ją. Nie spodziewał się, że to aż tak zaboli. Jaejoong zacisnął zęby nie mogąc znieść piekącego bólu. Syknął, kiedy zobaczył lejącą się szybko krew. Czym prędzej wziął z szafki kilka chusteczek higienicznych, którymi usiłował zatamować krwotok. Poczuł jak łzy zaczęły spływać mu po policzkach. Zrobiło mu się potwornie słabo, zakręciło mu się w głowie. Krwawienie nie ustawało, a wręcz przybrało na sile.
- Co ja zrobiłem.... - Powtarzał blondyn. - Co ja najlepszego zrobiłem... Nie chcę umrzeć... - Zapłakał.
Powoli powlókł się do drzwi, musiał wezwać jakąś pomoc. Zdrową ręką tłukł w drzwi prosząc, żeby ktokolwiek się u niego zjawił. Po krótkiej chwili w pokoju zjawił się lekarz, który kazał mu natychmiast wstać, żeby razem poszli do bloku szpitalnego. Nie obeszło się bez założenia kilku szwów, ponieważ rana okropnie by się goiła przy obecnym stanie zdrowia mężczyzny. Jaejoong dostał tabletkę przeciwbólową, żeby nie musiał zbytnio cierpieć. Razem z opiekunem wrócił do posprzątanego już pokoju, w którym teraz unosił się mało przyjemny zapach chemikaliów. Blondyn jednak postanowił jakoś to zignorować. Ostrożnie położył się w chłodnej pościeli wzdrygając się odrobinę. Okrył się kołdrą i przytulił twarz do poduszki.
- Wszystko w porządku? – Zapytał mężczyzna.
- T-tak. – Odparł Jaejoong.
- Chcesz się zobaczyć ze swoich psychologiem?
- Tak, chcę.
- Dobrze powiem mu o tym, ale oczywiście przyjdzie dopiero rano. Postaraj się zasnąć, potrzebujesz tego.
Kiedy Kim został sam delikatnie włożył rękę pod poduszkę. Z największą lubością wyjął spod niej zdjęcie Junsu. Uważał, że chłopak wyglądał na nim cudownie, a w szczególności najpiękniejszy był uroczy uśmiech. Jae przejechał kciukiem po fotografii – Kocham cię… - wyszeptał, po czym zamknął oczy wyobrażając sobie jak wspaniale byłoby mieć go obok siebie.
Kilka dni później już po odbytej z terapeutą rozmowie, Jaejoong czuł się nieco lepiej, jednak nie umiał niczym wypełnić potwornej pustki w swoim sercu. Zrozumiał jednak, że chce żyć i postara się doprowadzić, chociaż swoje zdrowie do dobrego stanu. Teraz stał przy oknie próbując dostrzec choćby jeden pozytywny akcent na zewnątrz. Jego pokój znajdował się na parterze od strony parku znajdującego się za ośrodkiem. Nagle na parapet wskoczył nieduży szary kot. Popatrzył na nieruchomego mężczyznę i przekręcił łepek w prawą stronę. Po chwili dało się słyszeć głośne miauczenie kociaka, który wlepiał swoje wielkie ślepia w Kim’a. Blondyn poczuł coś dziwnego. Dlaczego to stworzenie tak bardzo przypominało mu Junsu? Wyciągnął rękę w stronę szyby chcąc „dotknąć” zwierzęcia, jednak ono wyraźnie się czegoś przestraszyło i odeszło. Okazało się, że do pomieszczenia wszedł opiekun Jaejoonga a kota wystraszyło trzaśnięcie drzwi.
- Jaejoong.
- Tak?
- Masz gościa, czeka na ciebie na zewnątrz.
- Dlaczego akurat tam? – Zapytał.
- Jesteś już tutaj od roku, więc należą ci się dwa dni przepustki.
Mężczyzna nie mógł uwierzyć, że przebywał w zamknięciu aż tyle czasu. Na dodatek nie wiedział, co tak naprawę mógłby robić „na wolności”. Zastanawiało go też, kto postanowił go odwiedzić.
- Przyniosłem dla ciebie rzeczy, więc przebierz się a kiedy będzie już gotowy to przyjdź do sekretariatu.
- Dobrze – powiedział cicho.
Kwadrans po dwunastej blondyn stał już przy drzwiach z niewielką torbą na ramieniu. Niepewnie pchnął drzwi, żeby móc wyjść na zewnątrz. Chłodne powietrze uderzyło go w twarz. Była już wiosna jednak na dworze nadal było zimno. Mężczyzna stanął na progu i rozglądał się gdzie może być ten ktoś, kto postanowił się z nim zobaczyć.
- Jaejoong! – Usłyszał po chwili.
Nie potrafił uwierzyć własnym oczom! Junsu! A więc to on zadał sobie tyle trudu, żeby móc spędzić z nim czas. Brunet zbliżył się do niego, spojrzał mu w twarz, po czym uśmiechnął się czule.
- Tęskniłem za tobą.
To musiał być sen. Bo niby, dlaczego Junsu miałby za nim tęsknić? Przecież kochał Yoochuna i na pewno zdecydowanie bardziej wolał jego. Mężczyzna nadal stał nieruchomo nie wiedząc, co ma zrobić. Najchętniej ująłby jego twarz w dłonie, głośno powiedział, że mu go brakował, że go kocha a potem pocałował – gorąco i pamiętnie.
- Hej, co jest? Nie cieszysz się, że przyjechaliśmy?
~ Przyjechaliśmy? A więc zabrał też jego… No tak, to było do przewidzenia.
- Cieszę – Powiedział delikatnie Jaejoong. Uśmiechnął się lekko nie chcąc sprawić zawodu ukochanemu.
Poczuł ciepłą dłoń Junsu, która wsunęła się w jego własną. Zdziwił się nieco na ten gest, mimo, że są przyjaciółmi, to wątpił, aby Yoochun był zadowolony z takiego widoku. On i Xia niespiesznie szli do zaparkowanego pod drzewem Ferrari. Kiedy wsiedli do samochodu Jaejoonga spotkała kolejna niespodzianka. Trzecim pasażerem nie był wcale Park tylko Hiroki. Pies radośnie zaszczekał i wskoczył mu na kolana. JJ zaczął go głaskać - był taki ciepły i mięciutki.
- Bardzo tęsknił – powiedział Junsu – Prawie tak samo jak ja.
Po tych słowach wyjechali z parkingu w nieznanym Jaejoong’owi kierunku. Mężczyzna obserwował zmieniający się nieco krajobraz. Przybierał on bardziej miejski wyraz z każdym kilometrem. Jednak nie jechali do centrum tylko w bardziej spokojne okolice. Blondyn wciąż jednak nie znał celu ich podróży.
- Dokąd jedziemy? – Zapytał w końcu.
- W kilka miejsc, ale teraz do restauracji. Chce, żebyś zjadł coś dobrego, poza tym twój opiekun mówi, że jest dużo lepiej, jeżeli chodzi o twoje posiłki. Muszę koniecznie to zobaczyć – zaśmiał się brunet. – Jae?
- Tak?
- Ale mów do mnie, dobrze? Już dawno nie słyszałem twojego głosu – pożalił się Junsu.
- Postaram się. – Odparł.
- Naprawdę się zmieniłeś – powiedział.
Resztę drogi pokonali już w ciszy, dopóki samochód nie zatrzymał się przy niewielkiej jednak elegancko wyglądającej restauracji. Oboje weszli do środka, gdzie Junsu potwierdził rezerwację w zamkniętej dla pozostałych gości części budynku. Jaejoong’owi podobał się klasyczny wystrój wnętrza. Idąc za kelnerem znaleźli się w prywatnym pokoju gdzie czekał już nakryty do posiłku stół.
- Pomyślałem, że tutaj będzie lepiej. Będziesz mógł mi opowiedzieć jak tam jest.
W oczekiwaniu na obiad rozpoczęli rozmowę. Jaejoong opowiadał mu dużo, czasami pomijał jednak, co gorsze szczegóły, które mogłyby przestraszyć Junsu. Nie śmiał się nawet przyznać, że próbował się okaleczyć, wolał po prostu o tym zapomnieć. Mężczyzna słuchał go, co jakiś czas zadając dodatkowe pytania, albo po prostu potakując. W pewnym momencie wziął jego dłoń i przyłożył ją sobie delikatnie do policzka.
- Cieplutka. – Powiedział szeptem – widać, że zacząłeś jeść, bo nie jest już tak wychudzona.
Jaejoong tylko odpowiedział mu uśmiechem.
Chwilę potem na stole pojawiło się ich zamówienie a dokładniej – teokbokgi. Blondyn je uwielbiał a naprawdę dawno nie miał okazji ich jeść. Oczy aż mu rozbłysły na widok ulubionego przysmaku. Nałożył sobie trochę na talerz i powoli zaczął rozkoszować się wspaniałym smakiem. Nie mógł nie zauważyć cisnącego się na usta Junsu uśmiechu.
- Mogę cię nakarmić? – Zapytał – wyglądasz tak uroczo, gdy jesz.
Kim się roześmiał. Jego śmiech był naprawdę szczęśliwy, a niewymuszony czy udawany, był szczery.
- Tak, proszę o ile to zadziała w dwie strony.
Junsu zarumienił się lekko, ale skinął głową na tak. Wkrótce nawzajem podawali sobie do ust łyżki z jedzeniem ciągle się uśmiechając. Jaejoong zauważył, że po brodzie ukochanego ściekło trochę sosu. Nieśmiało przysunął dłoń do jego twarzy i kciukiem starł pozostałość pomarańczowej mazi.
- Poczekaj ty też coś masz na buzi – Powiedział brunet.
- Tak? A gdzie? – Zapytał.
- Tutaj – Szepnął Xia, po czym złapał go za podbródek i czule pocałował wprost w usta.
Jaejoong był tym zaskoczony, mało co nie spadł z krzesła.
- C-co ty J-junsu…
- Coś nie tak? – Zapytał.
- No … bo … ty … przecież …. – Zaczął.
- Później ci wyjaśnię, nie przejmuj się.
Jaejoong uznał, że chyba zrozumiał, o co chodzi przyjacielowi. Skoro nie miał zamiaru mówić mu tego teraz, to mogła być poważniejsza sprawa. Może rozstał się z Yoochun’em i dlatego tak bardzo zapragnął jego obecności? Któż wie, rozwiązań mogło być w końcu bardzo wiele.
Oboje w spokoju dokończyli jedzenie dużo się śmiejąc i rozmawiając. Jaejoong czuł się w końcu dużo lepiej, otworzył się przed przyjacielem, dzięki czemu dotychczasowe zmartwienia jakby umknęły przykryte pierzynką ulotnego szczęścia. Kiedy ponownie siedzieli w samochodzie śpiewali nawet wspólnie ulubione piosenki, na co pies blondyna reagował głośnym wyciem, które niestety trzeba było uciszać. Niebawem znaleźli się w jednym z parków, gdzie odbyli przyjemny, powolny spacer. Po drodze wstąpili również do jednej z kawiarenek i popijali gorącą czekoladę siedząc razem na ławce. Gdy zaczęło się robić ciemniej Junsu powiedział, że ma dla niego jeszcze jedną niespodziankę, jednak znowu musieli skorzystać z auta. Brunet poprosił, aby JJ zamknął na chwilę oczy, po czym delikatnie wziął go za rękę. Chłopak poczuł jak woda spryskuje mu twarz. Stali teraz oboje na jednym z seulskich mostów. Był on jednak na tyle interesujący, że nie mogli przepuścić okazji, aby się na nim nie znaleźć. Kolorowe światła powodowały, że woda wytryskująca z fontann wyglądała niczym tęcza. Efekt był iście magiczny i trudno było przez chwilę nie odpłynąć myślami gdzieś dalej. Jaejoong poczuł, że jest przytulany od tyłu. Jego przyjaciel złapał go za dłonie nieco pochylając się do przodu.
- Naprawdę lubię to miejsce. – Wyznał. – Kiedy wyjdziesz na dobre, będziemy tu częściej przychodzić. Co ty na to?
- Bardzo chętnie – odparł blondyn. – Junsu?
- Hmm?
- Pocałujemy się?
Zamiast odpowiedzi Jaejoong poczuł wargi ukochanego na swoich. Wplótł palce w jego ciemne włosy i pozwalał, aby to on kierował pocałunkiem. Stali tak jeszcze chwilę słodko się całując dopóki nie odezwał się telefon Junsu. Chłopak szybko przeczytał sms’a i schował urządzenie do kieszeni płaszcza.
- Chodźmy już, bo robi się coraz zimniej – odparł.
Droga do domu Xia minęła im naprawdę spokojnie. Muzyka cicho sączyła się z radia, a pies zasnął na tylnym siedzeniu tuląc łepek do pozostawionej tam dla niego poduszki. Szczerze powiedziawszy brunet nie mógł się już doczekać, kiedy znajdą się w jego apartamencie, nareszcie wtedy będą razem.
Teraz powoli wchodzili po schodach na górę nie mogąc się już doczekać kolejnych spędzonych ze sobą godzin. Junsu wsunął klucz w drzwi i po chwili oboje weszli do środka. Światło w przedpokoju już się paliło, a z wewnątrz mieszkania dochodził przyjemny zapach pomidorów, bazylii i makaronu. Kiedy ściągali jeszcze buty, Kim podniósł wzrok i zobaczył…
- JAEJOONG! – Krzyknął mężczyzna – Tak się cieszę, że jesteś!
Na pucułowatej twarzy Yoochuna pojawił się szeroki, przyjazny uśmiech. Czarnowłosy podszedł bardzo blisko swojego przyjaciela i wyciągnął przed siebie ramiona. Wtulając się w jego bark mocno, bo objął zamykając tym samym w pełnym uczucia uścisku. Blondyn już pamiętał, żeby ktoś przytulał go tak mocno. Nie wiedział jak zareagować. Przecież liczył, że Chun i Xia się rozstali, a tak naprawdę wciąż byli razem.
~ Jak mogłem być tak naiwny? – Pomyślał.
Poczuł uścisk w żołądku, jakby ktoś bardzo mocno go uderzył. Jak jednak mógł być zły na przyjaciela? Przecież to nie z jego winy zaprzepaścił szansę zdobycia Junsu tylko dla siebie, a poza tym przywitał go w ciepły, bardzo przyjacielski sposób. Czy on też za nim tęsknił? Jaejoong ułożył dłonie na plecach młodszego i zaczął odczuwać radość. Prawdziwą radość tylko, dlatego, że był z miłością tulony. Yoochun jednak miał już inne plany. Jedną ręką objął go w pasie i … czule ucałował jego policzek.
- Tęskniłem Jae – powiedział. – Cieszę się tak bardzo, że możesz tutaj być.
Kim był w prawdziwym szoku i jedyne, co potrafił to po prostu stać jak kamień.  Jego przyjaciel zdawał się jednak tego nie zauważyć, ponieważ zbliżył się do Xia.
- Cześć Skarbie – Przywitał się, po czym oboje nieco namiętnie się pocałowali.
Jaejoong poczuł ukłucie w sercu – zazdrość.
- Junsu? Możemy porozmawiać?
- T-tak – Odparł zmieszany.
- To ja wrócę do kuchni dokończyć kolację, a wy sobie pogadacie –odparł Yoochun.
Kiedy zostali sami, brunet zabrał go do pokoju, żeby tam mogli w ciszy i spokoju odbyć swoją rozmowę.
- Dlaczego mi to zrobiłeś Junsu? – Zapytał smutnym głosem Jaejoong.
- Co takiego?
- Dlaczego okazujesz mi tyle miłości, kiedy… kiedy kochasz Chuna?
Wyraźnie było widać, że chłopak był zmieszany. Doskonale wiedział jednak, że prędzej czy później i tak musiałby mu powiedzieć, bo przecież obiecał to w restauracji.
- Bo kocham i jego, i ciebie Jaejoong… Nie potrafię wybrać, po prostu nie umiem. Moje serce bije dla was obu, a nie dam rady go podzielić. Poza tym, Yoochun też darzy cię uczuciem, nie jesteś mu obojętny. Kiedy tylko zakończysz leczenie ja... ja bardzo chciałbym, żebyśmy żyli razem, we troje.
- Jak ty sobie to wyobrażasz?
- Po prostu… Jae zrozum… Nie jestem świętoszkiem, pragnę was obu zbyt mocno, żeby kogoś od siebie oddalić.
- Chun o tym wie? – Zapytał – I zgadza się na to?
- Tak, oczywiście, że wie. Zgadza się, bo nas kocha, on też bardzo tego chce.
- Mamy się tobą dzielić między sobą? Bo wiesz, wydaje mi się, że i ja i Yoochun czujemy do ciebie więcej, niż do siebie nawzajem…
- KOLACJA GOTOWA!  - Krzyknął z kuchni Park.
- Chodźmy, on bardzo się starał – Powiedział Junsu. – Rozmowę dokończymy po kolacji, dobrze?
Jaejoong tylko skinął głową w odpowiedzi i poszedł za ukochanym do jadalni.
~~~~
Kolacja składała się z makaronu spaghetti polanego sosem ze świeżych pomidorów. Całość okraszona był parmezanem i aromatyczną bazylią, co tworzyło wspólnie wspaniałą całość. Na ten wieczór gospodarze zrezygnowali jednak z alkoholu na rzecz swojego gościa, chociaż czerwone wino idealnie by się nadawało. Zamiast tego pili owocowe soki, które również przygotował Yoochun. Chłopak był z siebie bardzo zadowolony, szczególnie też wtedy, gdy Jaejoong roześmiał się cicho na widok kubeczka z Hello Kitty. Martwiło go jednak, że potem chłopak siedział nieco osowiały. Kiedy skończyli jeść blondyn odważył się zapytać Chuna, wprost co sądzi o tym, co powiedział mu Junsu.
- Więc naprawdę się na to wszystko zgadzasz? – Zapytał zdziwiony.
- Pewnie – Odparł Yoochun – mam ci to udowodnić?
Nim jednak blondyn zdołał w jakikolwiek sposób odpowiedzieć na zadane pytanie, Park złączył ich usta w pocałunku.
- Proszę, już przekonany?
- Eeej… Ja też chcę – Powiedział nieco naburmuszony Junsu.
- No to chodź – Park przywołał go gestem ręki i teraz to jego czule pocałował.
- Więc jak Jaejoong? – Zapytał Xia.
- J-ja … Przepraszam, ale muszę to przemyśleć, to po prostu zbyt wiele na raz. Pójdę wziąć prysznic, jeżeli nie macie nie przeciwko?
- Proszę bardzo – Powiedział brunet – ręcznik leży na pralce.
- Dzięki.
Kiedy wyszedł już z łazienki, w salonie zastał umytego już Junsu. ~Pewnie skorzystał z drugiej – pomyślał.
- Oo już jesteś! W takim razie możemy się położyć, Chun do nas dołączy.
- Jak to do nas? – Zdziwił się Jaejoong.
- Będziemy spać w naszym wielkim łóżku, spokojnie się zmieścimy.
- Nie chcę wam tam przeszkadzać, poza tym jestem gościem mogę spać na kanapie.
- Nie pamiętasz już, o czym rozmawialiśmy Jae?
Blondyn tylko teatralnie westchnął, jednak posłusznie poszedł za Xia do sypialni. Łóżko a raczej łoże iście królewskich rozmiarów było wręcz idealne. Chłopak czuł się już bardzo zmęczony dla tego od razu wsunął się pod kołdrę. Kiedy już wygodnie leżał do jego piersi przylgnął Junsu.
- Śpij dobrze – Powiedział, po czym ucałował go w policzek.
- Ty też.
Po krótkim czasie pojawił się też czarnowłosy. Widząc jak śpią Jaejoong i Junsu postanowił przytulić się do pleców tego pierwszego. Wkrótce oboje zasnęli rozkoszując się przyjemnym ciepłem swoich ciał.
~~~~~~
Jaejoong spędził w ośrodku jeszcze cztery miesiące. Przez ten czas intensywnie zastanawiał się nad odpowiedzią na pytanie, które padło podczas ich wspólnej pamiętnej kolacji. Często wydawało mu się to szalone i zupełnie irracjonalne, jednak pogodził się już z tym, co wybrało jego serce.
Kiedy Yoochun i Junsu zjawili się następnego popołudnia pod ośrodkiem leczenia uzależnień, blondyn widział niepewność na twarzach obojga. Nie chciał jednak już dłużej ich martwić, więc kiedy znalazł się już przy nich powiedział:
- Chcę tego, chcę być z wami.
Po czym złapał ich za dłonie z uśmiechem na ustach. Teraz wiedział, że będzie szczęśliwy i nigdy nie będzie już musiał żyć w strachu i bólu, ponieważ był kochany przez dwie najwspanialsze osoby na świecie.

THE END.

~~~~~

See you soon! 
Bandur ;3