Dzisiaj oddaję wam do czytania dosyć dziwny fik. Nie napisałam go całego od razu tylko częściami. Jedną kiedy byłam bardzo przybita, smutna, drugą kiedy czułam się już lepiej a trzecią dopisywałam wczoraj po blisko godzinnym zawieszeniu pracy mózgu. Trójkąty źle się pisze, ale tym razem nie musiałam rozpisywać scen łóżkowych, więc szło o niebo lepiej niż przy ElVinSeop. Mam nadzieję, że będzie wam się podobało chociaż nie ukrywam iż "Triangle" jest trochę dziwne. Jest to też najdłuższy one-shot jaki kiedykolwiek napisałam. Liczę, że wyrazicie swoje opinie w komentarzach, ponieważ są one dla mnie bardzo ważne, a wam nie zajmie to zbyt dużo czasu. W każdym bądź razie - Enjoy~
JYJ - "Triangle"
Jaejoong
siedział skulony w kącie pokoju ukrywając swoją wychudzoną i zapłakaną twarz w
kościstych dłoniach. Znowu to czuł, tę niewiarygodną samotność oraz pustkę.
Zawsze czuł się z tym źle, jednak nie potrafił walczyć z tym uczuciem. Kochał
Junsu tak bardzo, jednak równocześnie nie mógł nic zrobić. On już miał kogoś
innego, kogoś, komu oddał swoje serce prawdopodobnie raz na zawsze. Yoochun, dlaczego? - Pomyślał blondyn,
po czym utonął w kolejnej fali swoich myśli. Zewsząd otaczająca go biel
przytłaczała go bardziej niż dzieje się to w przypadku ciemności u większości
ludzi. Mężczyzna upodobał ją sobie naprawdę mocno i teraz trudno było mu się
pozbyć wrażenia, że światłość po prostu go zabija. Podciągnął nogi pod siebie
jeszcze bardziej czując wszystkie kości. Był głodny, ale organizm nie pozwalał
mu jeść. Nic nie przechodziło mu przez gardło. Przez kilka miesięcy jedynie
alkohol i papierosy były w stanie utrzymać go przy życiu... Był jeszcze Junsu,
przede wszystkim Junsu. To dla niego zapisał się na leczenie do tego ośrodka,
nie przypuszczał jednak, że osoba, którą tak kochał znajdzie szczęście w
ramionach ich wspólnego przyjaciela. Teraz czuł, że z każdym dniem jest mu
trudniej żyć ze świadomością, że to nie on dzieli z Xia pocałunki, że to nie on
może dotykać jego pięknego ciała. Jaejoong zatracał się w sobie coraz bardziej.
Lekarze nie wiedzieli nawet, co zrobić, żeby móc przywrócić go do stanu
względnej normalności. Kroplówki czy wszelkie tego typu rzeczy zdawały się na
nic, on po prostu musiał zacząć jeść. Zdarzało się, że zjadł odrobinę, a resztę
po prostu odstawiał z obrzydzeniem na bok wyobrażając sobie, że popija ukochany
trunek. Dzięki temu czuł się lepiej, jednak kiedy zwierzał się psychologowi z
takich poczynań ten natychmiast zakazał mu owych praktyk - w końcu miał być na
odwyku, a myślenie o obiekcie uzależnienia wcale nie pomagało. Po kilku
tygodniach otrzymał od Junsu list. Poczuł wtedy przyjemne ciepło i coś na wzór radości,
jednak ten stan nie utrzymywał się zbyt długo. Przez pewien czas po prostu
wmuszał w siebie jedzenie, pomimo, że czuł do niego wstręt chciał jak
najszybciej utyć, żeby móc stąd wyjść. Niestety później nie chciał nawet
patrzeć na jakiekolwiek posiłki, co sprawiło, że dotychczasowo uzyskane
kilogramy zniknęły szybciej niż się pojawiły. Najgorszy był jednak ten
nieustający smutek i ból w sercu. Ciężko było ukryć wielkie sińce pod oczami,
które pojawiały się po każdej nieprzespanej nocy. Zniknęły wszelkie sposoby na
uśmierzanie psychicznego bólu. W końcu tutaj nie był w stanie przebić sobie
ucha czy innego miejsca. Dni spędzał siedząc w jakimkolwiek zacienionym miejscu.
Z początku wybierał parapet jednak podziwianie świata zza zakratowanego okna
nie było niczym przyjemnym.
Mijały dni i
tygodnie w przeciągu, których Jaejoong nie miał się wcale lepiej. Nie chciał
brać udziału w żadnych grupowych zajęciach, na które często wyciągano go siłą.
Praktycznie się nie odzywał, był zupełnie bez życia. Nawet rozmowy z
psychologiem w niczym nie pomagały, bo mężczyzna milczał niczym grób. Pragnął
poczuć ból, tak bardzo tego chciał. Siedząc w wspólnym salonie rozglądał się za
czymś, czego mógł użyć do owego, niecnego celu. Wtedy jego wzrok padł na
szklany wazonik ustawiony na stoliku - Idealnie
- pomyślał. Wystarczyło tylko udawać, że to był wypadek, rozbić go, po czym
zabrać do kieszeni bluzy kawałek szkła.
Wieczorem
siedział w swoim maleńkim pokoju obracając w palcach przezroczysty kawałek. Bał
się - nigdy nie próbował się okaleczać, jednak czuł, że naprawdę chce pozbyć
się tak doskwierającego mu psychicznego bólu. Po kolejnych długich minutach
zdecydował się to zrobić. Odsłonił lewy nadgarstek i przyłożył do niego ostro
zakończony kawałek wazoniku. Szybkim ruchem przesunął po skórze rozcinając ją.
Nie spodziewał się, że to aż tak zaboli. Jaejoong zacisnął zęby nie mogąc
znieść piekącego bólu. Syknął, kiedy zobaczył lejącą się szybko krew. Czym prędzej
wziął z szafki kilka chusteczek higienicznych, którymi usiłował zatamować
krwotok. Poczuł jak łzy zaczęły spływać mu po policzkach. Zrobiło mu się
potwornie słabo, zakręciło mu się w głowie. Krwawienie nie ustawało, a wręcz
przybrało na sile.
- Co ja
zrobiłem.... - Powtarzał blondyn. - Co ja najlepszego zrobiłem... Nie chcę
umrzeć... - Zapłakał.
Powoli powlókł
się do drzwi, musiał wezwać jakąś pomoc. Zdrową ręką tłukł w drzwi prosząc,
żeby ktokolwiek się u niego zjawił. Po krótkiej chwili w pokoju zjawił się
lekarz, który kazał mu natychmiast wstać, żeby razem poszli do bloku
szpitalnego. Nie obeszło się bez założenia kilku szwów, ponieważ rana okropnie
by się goiła przy obecnym stanie zdrowia mężczyzny. Jaejoong dostał tabletkę
przeciwbólową, żeby nie musiał zbytnio cierpieć. Razem z opiekunem wrócił do
posprzątanego już pokoju, w którym teraz unosił się mało przyjemny zapach
chemikaliów. Blondyn jednak postanowił jakoś to zignorować. Ostrożnie położył
się w chłodnej pościeli wzdrygając się odrobinę. Okrył się kołdrą i przytulił
twarz do poduszki.
- Wszystko w
porządku? – Zapytał mężczyzna.
- T-tak. – Odparł
Jaejoong.
- Chcesz się
zobaczyć ze swoich psychologiem?
- Tak, chcę.
- Dobrze powiem
mu o tym, ale oczywiście przyjdzie dopiero rano. Postaraj się zasnąć,
potrzebujesz tego.
Kiedy Kim
został sam delikatnie włożył rękę pod poduszkę. Z największą lubością wyjął
spod niej zdjęcie Junsu. Uważał, że chłopak wyglądał na nim cudownie, a w
szczególności najpiękniejszy był uroczy uśmiech. Jae przejechał kciukiem po
fotografii – Kocham cię… - wyszeptał, po czym zamknął oczy wyobrażając sobie
jak wspaniale byłoby mieć go obok siebie.
Kilka dni
później już po odbytej z terapeutą rozmowie, Jaejoong czuł się nieco lepiej,
jednak nie umiał niczym wypełnić potwornej pustki w swoim sercu. Zrozumiał
jednak, że chce żyć i postara się doprowadzić, chociaż swoje zdrowie do dobrego
stanu. Teraz stał przy oknie próbując dostrzec choćby jeden pozytywny akcent na
zewnątrz. Jego pokój znajdował się na parterze od strony parku znajdującego się
za ośrodkiem. Nagle na parapet wskoczył nieduży szary kot. Popatrzył na
nieruchomego mężczyznę i przekręcił łepek w prawą stronę. Po chwili dało się
słyszeć głośne miauczenie kociaka, który wlepiał swoje wielkie ślepia w Kim’a. Blondyn
poczuł coś dziwnego. Dlaczego to stworzenie tak bardzo przypominało mu Junsu?
Wyciągnął rękę w stronę szyby chcąc „dotknąć” zwierzęcia, jednak ono wyraźnie
się czegoś przestraszyło i odeszło. Okazało się, że do pomieszczenia wszedł
opiekun Jaejoonga a kota wystraszyło trzaśnięcie drzwi.
- Jaejoong.
- Tak?
- Masz gościa,
czeka na ciebie na zewnątrz.
- Dlaczego
akurat tam? – Zapytał.
- Jesteś już
tutaj od roku, więc należą ci się dwa dni przepustki.
Mężczyzna nie
mógł uwierzyć, że przebywał w zamknięciu aż tyle czasu. Na dodatek nie wiedział,
co tak naprawę mógłby robić „na wolności”. Zastanawiało go też, kto postanowił
go odwiedzić.
- Przyniosłem
dla ciebie rzeczy, więc przebierz się a kiedy będzie już gotowy to przyjdź do
sekretariatu.
- Dobrze –
powiedział cicho.
Kwadrans po
dwunastej blondyn stał już przy drzwiach z niewielką torbą na ramieniu.
Niepewnie pchnął drzwi, żeby móc wyjść na zewnątrz. Chłodne powietrze uderzyło
go w twarz. Była już wiosna jednak na dworze nadal było zimno. Mężczyzna stanął
na progu i rozglądał się gdzie może być ten ktoś, kto postanowił się z nim
zobaczyć.
- Jaejoong! – Usłyszał
po chwili.
Nie potrafił
uwierzyć własnym oczom! Junsu! A więc to on zadał sobie tyle trudu, żeby móc
spędzić z nim czas. Brunet zbliżył się do niego, spojrzał mu w twarz, po czym
uśmiechnął się czule.
- Tęskniłem za
tobą.
To musiał być
sen. Bo niby, dlaczego Junsu miałby za nim tęsknić? Przecież kochał Yoochuna i
na pewno zdecydowanie bardziej wolał jego. Mężczyzna nadal stał nieruchomo nie wiedząc,
co ma zrobić. Najchętniej ująłby jego twarz w dłonie, głośno powiedział, że mu
go brakował, że go kocha a potem pocałował – gorąco i pamiętnie.
- Hej, co jest?
Nie cieszysz się, że przyjechaliśmy?
~ Przyjechaliśmy? A więc zabrał też jego… No
tak, to było do przewidzenia.
- Cieszę – Powiedział
delikatnie Jaejoong. Uśmiechnął się lekko nie chcąc sprawić zawodu ukochanemu.
Poczuł ciepłą
dłoń Junsu, która wsunęła się w jego własną. Zdziwił się nieco na ten gest,
mimo, że są przyjaciółmi, to wątpił, aby Yoochun był zadowolony z takiego widoku.
On i Xia niespiesznie szli do zaparkowanego pod drzewem Ferrari. Kiedy wsiedli
do samochodu Jaejoonga spotkała kolejna niespodzianka. Trzecim pasażerem nie
był wcale Park tylko Hiroki. Pies radośnie zaszczekał i wskoczył mu na kolana.
JJ zaczął go głaskać - był taki ciepły i mięciutki.
- Bardzo
tęsknił – powiedział Junsu – Prawie tak samo jak ja.
Po tych słowach
wyjechali z parkingu w nieznanym Jaejoong’owi kierunku. Mężczyzna obserwował
zmieniający się nieco krajobraz. Przybierał on bardziej miejski wyraz z każdym
kilometrem. Jednak nie jechali do centrum tylko w bardziej spokojne okolice.
Blondyn wciąż jednak nie znał celu ich podróży.
- Dokąd
jedziemy? – Zapytał w końcu.
- W kilka
miejsc, ale teraz do restauracji. Chce, żebyś zjadł coś dobrego, poza tym twój
opiekun mówi, że jest dużo lepiej, jeżeli chodzi o twoje posiłki. Muszę
koniecznie to zobaczyć – zaśmiał się brunet. – Jae?
- Tak?
- Ale mów do
mnie, dobrze? Już dawno nie słyszałem twojego głosu – pożalił się Junsu.
- Postaram się.
– Odparł.
- Naprawdę się
zmieniłeś – powiedział.
Resztę drogi
pokonali już w ciszy, dopóki samochód nie zatrzymał się przy niewielkiej jednak
elegancko wyglądającej restauracji. Oboje weszli do środka, gdzie Junsu
potwierdził rezerwację w zamkniętej dla pozostałych gości części budynku. Jaejoong’owi
podobał się klasyczny wystrój wnętrza. Idąc za kelnerem znaleźli się w
prywatnym pokoju gdzie czekał już nakryty do posiłku stół.
- Pomyślałem,
że tutaj będzie lepiej. Będziesz mógł mi opowiedzieć jak tam jest.
W oczekiwaniu
na obiad rozpoczęli rozmowę. Jaejoong opowiadał mu dużo, czasami pomijał jednak,
co gorsze szczegóły, które mogłyby przestraszyć Junsu. Nie śmiał się nawet
przyznać, że próbował się okaleczyć, wolał po prostu o tym zapomnieć. Mężczyzna
słuchał go, co jakiś czas zadając dodatkowe pytania, albo po prostu potakując.
W pewnym momencie wziął jego dłoń i przyłożył ją sobie delikatnie do policzka.
- Cieplutka. –
Powiedział szeptem – widać, że zacząłeś jeść, bo nie jest już tak wychudzona.
Jaejoong tylko
odpowiedział mu uśmiechem.
Chwilę potem na
stole pojawiło się ich zamówienie a dokładniej – teokbokgi. Blondyn je
uwielbiał a naprawdę dawno nie miał okazji ich jeść. Oczy aż mu rozbłysły na
widok ulubionego przysmaku. Nałożył sobie trochę na talerz i powoli zaczął
rozkoszować się wspaniałym smakiem. Nie mógł nie zauważyć cisnącego się na usta
Junsu uśmiechu.
- Mogę cię
nakarmić? – Zapytał – wyglądasz tak uroczo, gdy jesz.
Kim się
roześmiał. Jego śmiech był naprawdę szczęśliwy, a niewymuszony czy udawany, był
szczery.
- Tak, proszę o
ile to zadziała w dwie strony.
Junsu
zarumienił się lekko, ale skinął głową na tak. Wkrótce nawzajem podawali sobie
do ust łyżki z jedzeniem ciągle się uśmiechając. Jaejoong zauważył, że po
brodzie ukochanego ściekło trochę sosu. Nieśmiało przysunął dłoń do jego twarzy
i kciukiem starł pozostałość pomarańczowej mazi.
- Poczekaj ty
też coś masz na buzi – Powiedział brunet.
- Tak? A gdzie?
– Zapytał.
- Tutaj – Szepnął
Xia, po czym złapał go za podbródek i czule pocałował wprost w usta.
Jaejoong był
tym zaskoczony, mało co nie spadł z krzesła.
- C-co ty
J-junsu…
- Coś nie tak?
– Zapytał.
- No … bo … ty
… przecież …. – Zaczął.
- Później ci
wyjaśnię, nie przejmuj się.
Jaejoong uznał,
że chyba zrozumiał, o co chodzi przyjacielowi. Skoro nie miał zamiaru mówić mu
tego teraz, to mogła być poważniejsza sprawa. Może rozstał się z Yoochun’em i
dlatego tak bardzo zapragnął jego obecności? Któż wie, rozwiązań mogło być w
końcu bardzo wiele.
Oboje w spokoju
dokończyli jedzenie dużo się śmiejąc i rozmawiając. Jaejoong czuł się w końcu
dużo lepiej, otworzył się przed przyjacielem, dzięki czemu dotychczasowe
zmartwienia jakby umknęły przykryte pierzynką ulotnego szczęścia. Kiedy
ponownie siedzieli w samochodzie śpiewali nawet wspólnie ulubione piosenki, na
co pies blondyna reagował głośnym wyciem, które niestety trzeba było uciszać.
Niebawem znaleźli się w jednym z parków, gdzie odbyli przyjemny, powolny
spacer. Po drodze wstąpili również do jednej z kawiarenek i popijali gorącą
czekoladę siedząc razem na ławce. Gdy zaczęło się robić ciemniej Junsu
powiedział, że ma dla niego jeszcze jedną niespodziankę, jednak znowu musieli
skorzystać z auta. Brunet poprosił, aby JJ zamknął na chwilę oczy, po czym
delikatnie wziął go za rękę. Chłopak poczuł jak woda spryskuje mu twarz. Stali
teraz oboje na jednym z seulskich mostów. Był on jednak na tyle interesujący,
że nie mogli przepuścić okazji, aby się na nim nie znaleźć. Kolorowe światła
powodowały, że woda wytryskująca z fontann wyglądała niczym tęcza. Efekt był
iście magiczny i trudno było przez chwilę nie odpłynąć myślami gdzieś dalej. Jaejoong
poczuł, że jest przytulany od tyłu. Jego przyjaciel złapał go za dłonie nieco
pochylając się do przodu.
- Naprawdę lubię
to miejsce. – Wyznał. – Kiedy wyjdziesz na dobre, będziemy tu częściej
przychodzić. Co ty na to?
- Bardzo
chętnie – odparł blondyn. – Junsu?
- Hmm?
- Pocałujemy
się?
Zamiast
odpowiedzi Jaejoong poczuł wargi ukochanego na swoich. Wplótł palce w jego
ciemne włosy i pozwalał, aby to on kierował pocałunkiem. Stali tak jeszcze
chwilę słodko się całując dopóki nie odezwał się telefon Junsu. Chłopak szybko
przeczytał sms’a i schował urządzenie do kieszeni płaszcza.
- Chodźmy już,
bo robi się coraz zimniej – odparł.
Droga do domu
Xia minęła im naprawdę spokojnie. Muzyka cicho sączyła się z radia, a pies
zasnął na tylnym siedzeniu tuląc łepek do pozostawionej tam dla niego poduszki.
Szczerze powiedziawszy brunet nie mógł się już doczekać, kiedy znajdą się w
jego apartamencie, nareszcie wtedy będą razem.
Teraz powoli
wchodzili po schodach na górę nie mogąc się już doczekać kolejnych spędzonych
ze sobą godzin. Junsu wsunął klucz w drzwi i po chwili oboje weszli do środka.
Światło w przedpokoju już się paliło, a z wewnątrz mieszkania dochodził
przyjemny zapach pomidorów, bazylii i makaronu. Kiedy ściągali jeszcze buty,
Kim podniósł wzrok i zobaczył…
- JAEJOONG! – Krzyknął
mężczyzna – Tak się cieszę, że jesteś!
Na pucułowatej
twarzy Yoochuna pojawił się szeroki, przyjazny uśmiech. Czarnowłosy podszedł
bardzo blisko swojego przyjaciela i wyciągnął przed siebie ramiona. Wtulając
się w jego bark mocno, bo objął zamykając tym samym w pełnym uczucia uścisku.
Blondyn już pamiętał, żeby ktoś przytulał go tak mocno. Nie wiedział jak
zareagować. Przecież liczył, że Chun i Xia się rozstali, a tak naprawdę wciąż
byli razem.
~ Jak mogłem być tak naiwny? – Pomyślał.
Poczuł uścisk w
żołądku, jakby ktoś bardzo mocno go uderzył. Jak jednak mógł być zły na
przyjaciela? Przecież to nie z jego winy zaprzepaścił szansę zdobycia Junsu
tylko dla siebie, a poza tym przywitał go w ciepły, bardzo przyjacielski
sposób. Czy on też za nim tęsknił? Jaejoong ułożył dłonie na plecach młodszego
i zaczął odczuwać radość. Prawdziwą radość tylko, dlatego, że był z miłością
tulony. Yoochun jednak miał już inne plany. Jedną ręką objął go w pasie i … czule
ucałował jego policzek.
- Tęskniłem Jae
– powiedział. – Cieszę się tak bardzo, że możesz tutaj być.
Kim był w
prawdziwym szoku i jedyne, co potrafił to po prostu stać jak kamień. Jego przyjaciel zdawał się jednak tego nie
zauważyć, ponieważ zbliżył się do Xia.
- Cześć Skarbie
– Przywitał się, po czym oboje nieco namiętnie się pocałowali.
Jaejoong poczuł
ukłucie w sercu – zazdrość.
- Junsu? Możemy
porozmawiać?
- T-tak – Odparł
zmieszany.
- To ja wrócę
do kuchni dokończyć kolację, a wy sobie pogadacie –odparł Yoochun.
Kiedy zostali
sami, brunet zabrał go do pokoju, żeby tam mogli w ciszy i spokoju odbyć swoją
rozmowę.
- Dlaczego mi
to zrobiłeś Junsu? – Zapytał smutnym głosem Jaejoong.
- Co takiego?
- Dlaczego
okazujesz mi tyle miłości, kiedy… kiedy kochasz Chuna?
Wyraźnie było
widać, że chłopak był zmieszany. Doskonale wiedział jednak, że prędzej czy
później i tak musiałby mu powiedzieć, bo przecież obiecał to w restauracji.
- Bo kocham i
jego, i ciebie Jaejoong… Nie potrafię wybrać, po prostu nie umiem. Moje serce
bije dla was obu, a nie dam rady go podzielić. Poza tym, Yoochun też darzy cię
uczuciem, nie jesteś mu obojętny. Kiedy tylko zakończysz leczenie ja... ja
bardzo chciałbym, żebyśmy żyli razem, we troje.
- Jak ty sobie
to wyobrażasz?
- Po prostu…
Jae zrozum… Nie jestem świętoszkiem, pragnę was obu zbyt mocno, żeby kogoś od
siebie oddalić.
- Chun o tym
wie? – Zapytał – I zgadza się na to?
- Tak,
oczywiście, że wie. Zgadza się, bo nas kocha, on też bardzo tego chce.
- Mamy się tobą
dzielić między sobą? Bo wiesz, wydaje mi się, że i ja i Yoochun czujemy do
ciebie więcej, niż do siebie nawzajem…
- KOLACJA
GOTOWA! - Krzyknął z kuchni Park.
- Chodźmy, on
bardzo się starał – Powiedział Junsu. – Rozmowę dokończymy po kolacji, dobrze?
Jaejoong tylko
skinął głową w odpowiedzi i poszedł za ukochanym do jadalni.
~~~~
Kolacja
składała się z makaronu spaghetti polanego sosem ze świeżych pomidorów. Całość
okraszona był parmezanem i aromatyczną bazylią, co tworzyło wspólnie wspaniałą
całość. Na ten wieczór gospodarze zrezygnowali jednak z alkoholu na rzecz
swojego gościa, chociaż czerwone wino idealnie by się nadawało. Zamiast tego
pili owocowe soki, które również przygotował Yoochun. Chłopak był z siebie
bardzo zadowolony, szczególnie też wtedy, gdy Jaejoong roześmiał się cicho na
widok kubeczka z Hello Kitty. Martwiło go jednak, że potem chłopak siedział
nieco osowiały. Kiedy skończyli jeść blondyn odważył się zapytać Chuna, wprost
co sądzi o tym, co powiedział mu Junsu.
- Więc naprawdę się na to wszystko zgadzasz? – Zapytał zdziwiony.
- Pewnie – Odparł Yoochun – mam ci to udowodnić?
Nim jednak blondyn zdołał w jakikolwiek sposób odpowiedzieć na zadane
pytanie, Park złączył ich usta w pocałunku.
- Proszę, już przekonany?
- Eeej… Ja też chcę – Powiedział nieco naburmuszony Junsu.
- No to chodź – Park przywołał go gestem ręki i teraz to jego czule
pocałował.
- Więc jak Jaejoong? – Zapytał Xia.
- J-ja … Przepraszam, ale muszę to przemyśleć, to po prostu zbyt wiele
na raz. Pójdę wziąć prysznic, jeżeli nie macie nie przeciwko?
- Proszę bardzo – Powiedział brunet – ręcznik leży na pralce.
- Dzięki.
Kiedy wyszedł już z łazienki, w salonie zastał umytego już Junsu. ~Pewnie skorzystał z drugiej – pomyślał.
- Oo już jesteś! W takim razie
możemy się położyć, Chun do nas dołączy.
- Jak to do nas? – Zdziwił się
Jaejoong.
- Będziemy spać w naszym wielkim łóżku,
spokojnie się zmieścimy.
- Nie chcę wam tam przeszkadzać,
poza tym jestem gościem mogę spać na kanapie.
- Nie pamiętasz już, o czym
rozmawialiśmy Jae?
Blondyn tylko teatralnie
westchnął, jednak posłusznie poszedł za Xia do sypialni. Łóżko a raczej łoże
iście królewskich rozmiarów było wręcz idealne. Chłopak czuł się już bardzo
zmęczony dla tego od razu wsunął się pod kołdrę. Kiedy już wygodnie leżał do
jego piersi przylgnął Junsu.
- Śpij dobrze – Powiedział, po
czym ucałował go w policzek.
- Ty też.
Po krótkim czasie pojawił się też
czarnowłosy. Widząc jak śpią Jaejoong i Junsu postanowił przytulić się do
pleców tego pierwszego. Wkrótce oboje zasnęli rozkoszując się przyjemnym
ciepłem swoich ciał.
~~~~~~
Jaejoong spędził w ośrodku
jeszcze cztery miesiące. Przez ten czas intensywnie zastanawiał się nad
odpowiedzią na pytanie, które padło podczas ich wspólnej pamiętnej kolacji.
Często wydawało mu się to szalone i zupełnie irracjonalne, jednak pogodził się
już z tym, co wybrało jego serce.
Kiedy Yoochun i Junsu zjawili się
następnego popołudnia pod ośrodkiem leczenia uzależnień, blondyn widział
niepewność na twarzach obojga. Nie chciał jednak już dłużej ich martwić, więc
kiedy znalazł się już przy nich powiedział:
- Chcę tego, chcę być z wami.
Po czym złapał ich za dłonie z
uśmiechem na ustach. Teraz wiedział, że będzie szczęśliwy i nigdy nie będzie
już musiał żyć w strachu i bólu, ponieważ był kochany przez dwie najwspanialsze
osoby na świecie.
THE END.
~~~~~
See you soon!
Bandur ;3
Oh.....nie ma Kaisoo....
OdpowiedzUsuńWiem, wiem, wiem to może być naprawdę zniechęcające tego typu komentarz, ale przepraszam, po prostu tak bardzo jestem za tym paringiem a praktycznie co drugi dzień zaglądałam tutaj z nadzieją że coś się jednak pojawi, ja oczywiście rozumiem wszystko i z chęcią przeczytam coś innego, ale jakoś tak mi przykro....
um no nic, udanej końcówki wakacji ^ ^
Kyo
Czemu jak chce więcej to się wszystko kończy ;-; Tak wiem mam spaczony mózg yolo. Wyszło cudownie ;;;;; <3 Nawet nie wiesz jak mi się podobało! Czekam na następne! Dużej weny życzę :) Hwaiting
OdpowiedzUsuńBandurku, TY ŻYJESZ! XDDD
OdpowiedzUsuńNiby się widziałyśmy tydzień temu, ale wiele mogło się w tym czasie zdarzyć! W ogóle szkoda, żeśmy się już potem nie spotkały :(
Co do ficzka. NIE ZNAM TYCH PANÓW XDD To mi jednak nie przeszkadzało w czytaniu. Omo, trójkącik... Trójkąty są fajne, jak dobrze opisane. Tu właściwie ten trójkąt został jakby zepchnięty na dalszy plan, stał się późniejszym tłem dla uczuć Jae. Chociaż nawet nie tłem... O, taki wątek poboczny się z tego zrobił :D Jak dla mnie motyw trójkąta pojawił się za późno i za mało uwagi mu poświeciłaś. To się prosi i sequel! :DD
Niemniej, ficzek mi się podobał ^w^
Weny, Bandurku~!
Oooo jak mi to spaczyło mózg! I uwierz, że to mega komplement. Taka wizja Jae jest boska. Tylko gotujacy Miśki wydaje się taki surrealistyczny. Ja bym sie bała to wziąć do ust xD
OdpowiedzUsuńPodsumowując: trafiłam tu przypadkiem i będę powracać :D