Po raz kolejny zostawiłam was na tak długo. Od opublikowania pierwszego rozdziału minęło już trochę więcej niż miesiąc, ale wiecie jak to ze mną jest. Wena nie drużba, niczego się w wakacje nie chce. W końcu jednak złapałam wiatr w żagle, wzięłam się za pisanie i tak oto udało mi się napisać ten fik. Po wielu trudach, westchnieniach z niezadowolenia, poprawiania i litrach wypitego soku mogę powiedzieć, że jestem z siebie dumna. Nie obeszło się jednak bez pomocy Dooors, której bardzo dziękuję za pomoc <3
Było mi niezmiernie miło widząc wasze komentarze, więc i tym razem o nie proszę. Przynajmniej 5 i zabieram się za III rozdział~ Mam nadzieję, że teraz też spiszecie się na medal <3
Życzę wam miłego czytania~ ^^
~D.O
„ Jadę jutro tam, gdzie znajdę mężczyznę nieodznaczającego
się ani dobrymi manierami, ani rozsądkiem - jednym słowem, niczym co by mu
mogło zjednać sympatię”
Długo zastanawiałem
się nad odpowiedzią. W końcu jednak odpisałem cytatem z tej samej książki. Zawierał
dokładnie wszystko to co mnie dręczyło. Zmęczony opadłem na łóżko i przymknąłem
oczy. Byłem przytłoczony tymi wszystkim mocnymi wrażeniami. Za
dużo tego było jak na jeden dzień. Na dodatek nie mogłem wyrzucić z głowy
Jongin’a, który zadomowił się tam zaraz po pierwszej lekcji. Czegokolwiek nie
robiłem to ciągle wracałem myślami do dzisiejszego dnia. Naprawdę nie dawało mi
to spokoju. Wyczerpany szybko zasnąłem i pozwoliłem aby zamęt w moim umyśle w
końcu się rozproszył.
Budzik zadzwonił punktualnie o siódmej rano wyrywając mnie z
krainy sennych marzeń. Chwilę później odezwała się moja komórka -dostałem sms.
Miałem cichą nadzieję, że to może ten ktoś z wczoraj jednak wiadomość była od
Luhana. Ucieszyłem się, że do mnie napisał bo jak na razie tylko z nim i z Suho
się kumplowałem. Cóż przyjaźnią jeszcze nazwać tego nie można, ale warto mieć
przy sobie kogoś z kim można porozmawiać. Wziąłem telefon do ręki i kliknąłem
„otwórz”
Od: Luhan-hyung
Hej Kyungsoo~
Na którą masz do
szkoły?
Może
poszlibyśmy razem?
Na mojej twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech. Nie
będę musiał iść sam, więc nawet jeżeli po drodze spotkam Kai i resztę, to nie
będę się musiał niczego obawiać. Szybko mu odpisałem.
Do: Luhan-hyung
Lekcje mam od 8;15,
Byłoby super, ale
przecież nie wiesz gdzie mieszkam :C
Chwilę później dostałem kolejną wiadomość.
Od: Luhan-hyung
Tym nie musisz się
martwić, adres dostałem od Suho.
W takim razie
wpadnę po ciebie o 8.
Xoxo
Komórka wylądowała gdzieś na pościeli. Zamknąłem jeszcze na
chwilę oczy, żeby do końca się obudzić. Tak dobrze mi się spało, że nie bardzo
miałem ochotę wychodzić z łóżka. Po kolejnych kilku minutach wygrzebałem się w
końcu z pod kołdry. Podszedłem do okna i otworzyłem je na oścież. Rześkie,
zimowe powietrze wpadło do pokoju działając na mnie naprawdę pobudzająco.
Oddychałem głęboko rozkoszując się przyjemnym chłodem. Kiedy jednak poczułem,
ze jest mi za zimno zamknąłem okno.
Rodziców już nie było w domu, więc śniadanie musiałem zjeść sam. Zrobiłem sobie
kilka tostów z dżemem i kubek kakao. Rozkoszowałem się słodkim smakiem posiłku.
Kolejnych kilka minut pochłonęły przygotowania w łazience. Musiałem też
spakować się do szkoły, bo nie zrobiłem tego wieczorem. Czas mijał bardzo
szybko i zanim się obejrzałem była już ósma. Niecierpliwie czekałem na
przyjście Luhan. Kręciłem się po mieszkaniu nie mogąc znaleźć sobie miejsca. W
końcu ktoś zadzwonił do drzwi. Podbiegłem do nich prawie przewracając się pod
koniec. Otworzyłem je lekko, żeby zimno nie rozgościło się w środku. Na progu
stał mój hyung ubrany w kolorową zimową kurtkę. Miał też długi szalik, parę
wyglądających na ciepłe rękawiczek i puchate nauszniki. Nie chcąc dłużej
trzymać go na tym zimnie odezwałem się pierwszy:
-Hej Hyung! Chodź ,wejdź, bo ja jeszcze musze się ubrać -
gestem ręki zaprosiłem go do środka.
-Hej Kyungsoo - mówiąc to uroczo się uśmiechnął -wszedł i
zamknął za sobą drzwi.
Czym prędzej zacząłem wkładać swoją kurtkę, wiązać buty i
okręcać szalki wokół szyi. Luhan zaśmiał się cicho.
-Nie musisz się aż tak śpieszyć, spokojnie – powiedział.
Odetchnąłem z ulgą. W końcu byłem już gotowy do wyjścia,
Luhan-hyung wyszedł pierwszy, a ja zaraz za nim. Zamknąłem jeszcze drzwi
wejściowe , klucze włożyłem do kieszeni. Szliśmy powoli ośnieżonym chodnikiem
rozmawiając żywo o różnych rzeczach. Pomyślałem, że ten poranek naprawdę nie
może być już lepszy. Kiedy jednak doszliśmy do muru, który odgradzał niewielki park
od ulicy, zobaczyłem jak bardzo się myliłem. Oboje zwolniliśmy kroku. W rządku,
oparci plecami o ścianę z czerwonych cegiełek stała szkolna paczka Bad Boy’ów.
Wszyscy zaciągali się właśnie dymem papierosowym po czym wypuszczali go z płuc
pozostawiając charakterystyczny dymek. Byliśmy już naprawdę blisko nich. W duchu po cichu liczyłem, że
może po prostu nas zignorują i pozwolą bez problemu przejść dalej. Nadzieja
jednak zgasła kiedy usłyszałem głos jednego z nich. Luhan obrócił się w stronę chłopaka
o szarych włosach, nie miałem pojęcia jak się nazywał, ale rozpoznałem w nim
jednego z tych, którzy wczoraj urządzili mi małe powitanie podczas lunchu.
-No proszę, proszę dwa kujonki idą sobie razem do szkoły,
jak uroczo. Luhan, czemu nie potrzymasz nowego za rączkę, co? Jak już go
przygarnąłeś to warto się nim zająć - ostatnie słowo wypowiedział w dość dziwny
sposób, nie bardzo wiedziałem o co mu chodziło
-Rany Sehun… Aż mi żal jak widzę tę zazdrość w twoich oczach.
Masz tutaj tylu do wyboru, korzystaj póki czas! - Zatkało mnie. Nie
przypuszczałem, że Luhan-hyung mu odpowie i to jeszcze w taki sposób.
-Widzę, że dawno nikt ci nie dołożył... -widziałem jak
wyrywał się do ataku jednak powstrzymał go wysoki chłopak o poważnym wyrazie
twarzy.
-Daj spokój Sehun, zawieszą cię za to. Odpuść, to nie jest
tego warte.
Poczułem jak Luhan-hyung lekko mnie popchnął co znaczyło, że
czas się zbierać. Byliśmy już kilka metrów od nich. Moja ciekawość zwyciężyła i
obróciłem głowę do tyłu chcąc spojrzeć na Kai. Wiedziałem, że podczas rozmowy
ciągle na mnie zerkał jakby był jakimś eksponatem w muzeum. Jednak kiedy w
końcu mój wzrok napotkał jego twarz, ten szybko się odwrócił i zaciągnął
papierosem. W mózgu po raz kolejny zebrał się natłok myśli. Dlaczego on to
robi? Czemu jest taki? Co nim kieruje? Każde z tych pytań nurtowało mnie
bardziej od poprzedniego. Mimo, że nie darzyłem go choćby krztą sympatii, to
nie potrafiłem przestać o nim myśleć. Szliśmy dalej teraz jednak w ciszy, aż w
pewnym momencie odezwał się Luhan, a jego głos był pełen beztroski.
-Ah, Sehun to dupek… seksowny dupek…
Z wrażenia aż zastygłem w miejscu. Co on powiedział? Że
Sehun to przystojny dupek? Ale przecież przed chwilą… Nabrałem wrażenia, że po
prostu się przesłyszałem. Blondyn podszedł do mnie i położył mi dłoń na
ramieniu. Wzdrygnąłem się.
-Kyungsoo? Wszystko w porządku?
-H-hyung? Dlaczego powiedziałeś, że z Sehun’a jest seksowny
dupek?- zapytałem bez zastanowienia.
Starszy chłopak zaśmiał się pod nosem po czym spojrzał mi
prosto w oczy. Zagryzł nerwowo dolną wargę. Widziałem, że bije się z myślami bo
chyba chce mi o czymś powiedzieć.
-Bo wiesz Kyungsoo… Skoro to usłyszałeś i widziałeś tą akcję
przy wejściu do parku, to powinienem ci powiedzieć, jeżeli mamy się dalej
przyjaźnić. Wole chłopców, po prostu.
Cofnąłem się o krok nie bardzo wiedząc co począć.
- T-to znaczy, że jesteś gejem?
-Ale nie musisz się mnie bać… Proszę, Kyungsoo. Poza tym, ja
już mam chłopaka, więc żadna krzywda ci się przy mnie nie stanie -uśmiechnął
się do mnie przyjaźnie - Powiedziałem ci, bo chce być z tobą szczery. Wiem, że
to może trochę za wcześnie na takie wyznania po niecałym dniu znajomości, ale
nie chciałem, żebyś potem czuł się oszukany.
Próbowałem sobie to jakoś wszystko poukładać, przyswoić. Nie
wiedziałem do końca co o tym myśleć, jednak strach przed moim hyungiem byłby
raczej nie na miejscu. No bo przecież nie zaciągnie mnie w jakiś ciemny zaułek i nie zrobi tego, co mu się
będzie podobało, prawda? Uznałem, że skoro Suho bez żadnych problemów się z nim
przyjaźni to naprawdę nie mam się czego obawiać. Odwzajemniłem uśmiech, którym
wcześniej obdarzył mnie Luhan. Szliśmy dalej przed siebie kontynuując
poprzednią rozmowę. Kiedy byliśmy już niedaleko szkoły usłyszałem jak ktoś za
nami biegnie. W pierwszej chwili pomyślałem, że to może Sehun z zamiarem
pokazania mojemu blond towarzyszowi kto tutaj rządzi, ale kiedy się odwróciłem
zobaczyłem zziajanego Suho. Miał zarumienione policzki i szybko oddychał. Byłem
ciekaw jak długo biegł bo naprawdę wyglądał na zmęczonego. Przystanęliśmy, żeby
na niego poczekać i nie zmuszać go do ponownego biegu. Schylił się i oparł
dłonie o kolana, chwilę mu zajęło zanim doszedł do siebie. Teraz szliśmy już we
trzech a, że mieliśmy jeszcze trochę czasu opowiedzieliśmy mu co stało się
kilkanaście minut wcześniej. Kim przyjął wszystko do wiadomości, ale nie
odpowiedział więc najwidoczniej postanowił pozostawić komentarz dla siebie. Wkrótce
dotarliśmy do szkolnego budynku na kilka minut przed dzwonkiem.
Dni mijały coraz szybciej, wkrótce miał skończyć się
styczeń. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy wcześniej tak szybko się nie
zaaklimatyzowałem. Praktycznie nie było dnia w, którym któryś z nauczycieli by
mnie nie pochwalił. Każdy namawiał mnie na udział w kółkach zainteresowań,
które odbywały się po lekcjach. Ostatecznie zdecydowałem się na dwa, bo chociaż
naprawdę lubiłem się uczyć to chciałem mieć chwilę tylko dla siebie. Czułem się
naprawdę szczęśliwy a dobry humor nie opuszczał mi nawet wtedy, gdy Kai
próbował rozdrażnić mnie swoimi zaczepkami. Był taki okres kiedy ten typek w
ogóle nie pokazywał się w szkole, a jego puste miejsce na niektórych zajęciach
zajmował Suho. Kiedy w końcu przyszedł wredny uśmieszek nie gościł już na jego
ustach, miał podbite oko i kilka
zadrapań na twarzy. Zacząłem się zastanawiać co było przyczyną tego, że opuścił
półtorej tygodnia w szkole. Jego wygląd wcale nie sprawiał, że byłem mniej
zainteresowany tym co też mogło się z nim dziać. Odrzuciłem kłótnie ze swoimi
bad boyami, bo jak na mój gust za bardzo przepadali za swoim towarzystwem żeby
obijać sobie nawzajem twarze. Poza tym żaden z nich nie nosił na sobie śladów
walki i kilka razy przechodząc obok nich na stołówce słyszałem, jak dyskutują
między sobą, o tym gdzie też może być Kai i czemu tak długo się nie pojawia. Coraz częściej spotykałem się z Luhanem i
Suho, którzy teraz byli już dla mnie prawdziwymi przyjaciółmi. W moje urodziny
poszliśmy razem do kina a potem na pizzę. Dostałem od nich torebkę przeróżnych
pysznych słodyczy. Nie spodziewałem się, że w ogóle dadzą mi cokolwiek bo nie
znamy się za długo. Widziałem, że byli trochę speszeni tą sytuacją i próbowali
się tłumaczyć brakiem czegoś lepszego na prezent, ale powiedziałem im, że ich przyjaźń to
najlepsze co mogli mi dać na co oboje zareagowali szczerymi uśmiechami. Kiedy
jeszcze staliśmy w kolejce po bilety wśród tłumu zobaczyłem Kai. Był ubrany
inaczej niż zwykle. Miał na sobie czarne, potargane dżinsy, biała obcisłą
koszulkę i skórzaną kurtkę. Oczywiście niezmiennym elementem była zawiązana na
czole bandanka. Rzeczą, która najbardziej mnie w tym wszystkim zdziwiła był
fakt, że Kim Jongin wydawał kasę na dziewczynę perfidnie przy tym na mnie
patrząc. Rzucił mi jeden z tych swoich pogardliwych uśmieszków, a kiedy już
zbliżał się do wejścia na salę kinowa obrócił się po raz ostatni w moją stronę
po czym on i dziewczyna z którą przyszedł zaczęli się śmiać. Kilka dni później
zobaczyłem go w centrum handlowym już w towarzystwie innej laski i wtedy też
nie omieszkał kpić sobie ze mnie. Wtedy nie spałem przez całą noc zastanawiając
się co chciał mi przez to pokazać czy powiedzieć. To, że spotykałby się z
kilkoma dziewczynami na raz wcale by mnie nie zdziwiło. W końcu był Bad Boy’em
więc i na froncie miłosnym nie pozostawiał złudzeń na temat swojego stylu
bycia.
~Kai
Moje życie od ostatniego czasu nie ma się za dobrze,
można by powiedzieć, że już dosłownie od początku roku nic nie idzie po mojej
myśli. Najpierw, po ostatnich nocnych wyjściach ojciec zamknął mi jedyne
wejście, którym mogłem dostać się do domu. Potem dostałem dodatkowe sześć
godzin w knajpie, w której sobie dorabiałem, a na koniec w mojej klasie pojawił
się jakże wspaniały kujonek Kyungsoo. Nabawiłem się już przez niego niejednego
bólu głowy. Wszystko byłoby okej, ale
oczywiście znając moje szczęście nauczycielka kazała mi się nim „zaopiekować”.
Zadanie to zupełnie olałem bo dzieciak i tak doskonale sobie beze mnie
poradził. Kiedy Chanyeol i Sehun przygotowali dla niego małe powitanie byłem
pewien, że źle się to skończy, a ja jak zawsze oberwę. Udało się jednak uniknąć
kłopotów, więc nie miałem zamiaru więcej się nim przejmować bo teraz miał
towarzystwo. Przez ostatnie dwa tygodnie nie pokazałem się w szkole nawet na
chwilę. Wszystko przez to co wydarzyło się kilka dni po rozpoczęciu nowego
semestru… Poszliśmy się wtedy wszyscy trochę zabawić. Siedzieliśmy w
opuszczonym budynku popijając piwo i jedząc to co każdy z nas przyniósł. Nie
obeszło się też bez palenia, które stanowiło małe przerwy między kolejnymi
łykami alkoholu. Było mniej więcej po drugiej kiedy uznaliśmy, że czas się
zbierać zanim ktoś wyśle tutaj gliny bo tego definitywnie nie chcieliśmy.
Najbardziej trzeźwy pozostał Kris, głównie dlatego, że do picia miał naprawdę
mocną głowę. Odstawił nas wszystkich do domu niczym panienki po imprezie,
jednak gdyby nie on powpadalibyśmy na większość latarni albo obudzili połowę
osiedla. Kiedy w końcu i ja dotarłem do domu zauważyłem, że ktoś jeszcze w tej
rezydencji nie śpi. Ostentacyjnie trzasnąłem drzwiami i wparowałem do środka.
Jak się później okazało mój ojciec urządził sobie wieczorek ze swoją dwudziestoparoletnią
siksą. Zastałem ich kiedy akurat zaczęli
się obściskiwać, więc stary nie był szczególnie zadowolony z tego powodu. Od
razu dostrzegł, że jestem już nieźle pijany chociaż on sam nie wyglądał na
trzeźwiejszego ode mnie. Krzyczał na mnie dość długo prawiąc kolejne kazanie
niczym pastor, ale ja nie miałem zamiaru go słuchać, wiec po prostu poszedłem
do mojego pokoju. Nie obeszło się bez rozbicia wazonu stojącego na korytarzu i
kilku spotkań trzeciego stopnia ze ścianą. Kiedy tylko moje ciało zetknęło się
z pościelą natychmiast zasnąłem. Ranek (no właściwie późne popołudnie)
przywitało mnie jakże zachęcającym do pobudki kacem. Ledwo zdążyłem usiąść i
zetrzeć w twarzy resztki głębokiego snu a on już stał w drzwiach mojego pokoju.
Szczerze mówiąc nie miałem pojęcia, że tak szybko dojdzie do siebie. Potem były
już tylko przekleństwa, wyzwiska i teksty o hańbieniu jakże zacnego nazwiska
rodziny. Skończyło się to dla mnie niestety niezbyt korzystnie. To nie był
pierwszy raz kiedy ojciec mnie bił i poniżał. Przywykłem już trochę do takiego
stanu rzeczy. Nigdy jednak nie pozwalałem mu czerpać mu z tego pełnej
satysfakcji. Za wszelką cenę starałem
się choćby raz nie jęknąć z bólu czy zanieść się płaczem. Wtedy bił mnie jeszcze
mocniej, ale ja się nie dawałem, zaciskałem zęby aż do krytycznego momentu
kiedy nie mogłem już wytrzymać. Gdy wychodził złość wciąż we mnie wrzała. Byłem
naprawdę wkurwiony tym wszystkim co się wokół mnie działo. Musiałem się na
czymś wyładować. Uderzyłem w ścianę pięścią kilkanaście razy, dopóki nie
zaczęła po niej spływać krew. Rozbiłem lampę stojącą w kącie pokoju, zrzuciłem
z półek praktycznie wszystko. Usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła. Spostrzegłem,
że na podłodze leży roztrzaskana ramka ze zdjęciem. Będę musiał kupić kolejną
bo i tą zniszczyłem w ataku wściekłości. Schyliłem się żeby podnieść to co z
niej zostało i wyjąć najcenniejszą rzecz na świecie-zdjęcie mojej mamy.
Wyglądała na nim tak pięknie, a jej promienny uśmiech obudził we mnie setki
wspomnień. Samotna łza zaczęła spływać mi po policzku, jednak szybko ją
starłem. Nie będę przecież płakał przez tego skurwiela. Obiecałem to mamie,
kiedy jeszcze żyła- że będę jej dużym, dzielnym chłopcem, który nie zapłacze z
byle powodu. Zabrałem fotografię i włożyłem ją do szuflady nocnej szafki. Ostatkiem
sił podnosiłem się z podłogi żeby położyć się na łóżku, zamknąłem oczy. Czasami zastanawiałem się dlaczego ojciec nie
zleje mnie w piwnicy, tam jeszcze mocniej odczułbym skutek jego poczynań.
Najwidoczniej uznał, że wtedy sam bym się z tego nie wylizał, a nie
przypuszczałem, że zawiózł by mnie do szpitala. Kiedy w końcu zdołałem się
uspokoić to niemal od razu usnąłem. Obudziłem się dopiero w poniedziałek po
dziesiątej rano. Widząc, która jest godzina nie miałem już nawet zamiaru
wstawać do szkoły a potem zawracać sobie głowę tłumaczeniami. W łazience
dostrzegłem jak bardzo ojciec starał się mnie ukarać. Całe moje ciało pokrywały
wielkie podłużne sińce, w niektórych miejscach miałem krwiaki w innych długie
czerwone pręgi. Byłem cały obolały a każdy krok sprawiał mi większy ból od
poprzedniego. Wiedziałem, że tak nie dam rady wyjść gdziekolwiek. O chodzeniu
do szkoły czy pracy nie chciałem nawet myśleć. Musiałbym ubrać się w naprawdę
bardzo ukrywające ciało ciuchy, a do tego uciekać z zajęć wychowania
fizycznego, więc po prostu sobie odpuściłem. Kiedy upewniłem się, że nikogo nie
ma zabrałem z łazienki na dole trochę maści, żeby siniaki chociaż odrobinę
zbledły. No i w końcu po tych prawie dwóch tygodniach poszedłem do szkoły.
Myślałem, że skończy się na kilku pytaniach od chłopaków, ale sprawy potoczyły
się zupełnie inaczej niż sobie to wyobrażałem. Pomijając problemy z wejściem do
domu moim istnym utrapieniem był wiecznie uradowany życiem Kyungsoo. Widziałem
jak ten mały dupek spoglądał na moje podbite oko kiedy wydawało mu się, że nie
patrzę. Podczas przerwy na obiad w końcu spotkałem się z Sehunem, Chanyeolem,
Tao i Krisem. Koniec końców zostałem sam na sam z Oh, bo reszta miała ponoć coś
naprawdę ważnego do załatwienia. Wiedziałem, że tak naprawdę to czysta ściema a
zostawili mnie z Sehunem tylko dlatego, że był to mój najbliższy kumpel i
jeżeli jemu czegoś nie powiem to pozostali mogą zapomnieć, że czegoś się
dowiedzą. Siedzieliśmy tak w ciszy jedząc lunch. W końcu on odezwał się
pierwszy i patrzył na mnie w jakiś dziwny sposób. Nie mogłem odgadnąć czy był
to smutek czy może coś w rodzaju współczucia.
-Kai? Nie było cię tak długo, bo znowu dostałeś od ojca,
prawda?
Przeklinając w duchu siebie samego po prostu gapiłem się w
przestrzeń. Moje oczy napotkały uśmiechniętego Kyungsoo, który żywo rozmawiał
ze swoimi nowymi przyjaciółmi. Chłopak o szarych włosach, który siedział obok
mnie westchnął tylko cicho. Po kolejnych dziesięciu minutach nie mogłem już
znieść jego spojrzeń, więc odpowiedziałem, że tak, że to przez ojca.
-Nie powinieneś tak tego zostawiać – kontynuował.
-A niby co ja mam zrobić? Zadzwonić na policje? I tak mi nikt nie
uwierzy. Przecież wiesz, że mój ojciec jest zbyt szanowanym biznesmenem i zaraz
by sie z tego wykręcił.
- Ale..
- Daj spokój… - to załatwiło sprawę, ale wiedziałem, że nie na
długo. Znałem Sehuna zbyt dobrze i wiedziałem, że tak łatwo się nie podda i
będzie chciał mi pomóc.
Reszta dnia wcale nie
była lepsza od jego początku… Zostałem wezwany do jakże kochanej i troskliwej
Pani Huan, która pełnym przejęcia i wyrzutu głosem mówiła o tym jak niskie są
moje oceny, o tym jak to długą przerwę sobie zrobiłem no i standardowo chciała
wzbudzić we mnie poczucie winy mówiąc, że ona doskonale zna moją sytuację a
szkoła jest mi tak przychylna, i że już dawno powinienem wziąć się w garść.
Wyłączyłem się w połowie, bo naprawdę nie miałem ochoty słuchać jej biadoleń.
Zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby mnie
zająć. I właśnie wtedy spojrzałem na drzwi, które choć uchylone zdradziły mi
kto za nimi stoi…
~D.O
Było już kilka minut po szesnastej kiedy szedłem opuszczonym
korytarzem do wyjścia. Wszędzie było niesamowicie cicho i spokojnie, puste
klasy jeszcze godzinę temu tętniły życiem. Do domu niestety musiałem dzisiaj
wracać sam bo Suho musiał jeszcze odwiedzić sklep w którym pracowali jego
rodzice. Poruszałem się powoli bo w końcu i tak nigdzie mi się nie śpieszyło.
Zszedłem po schodach na pierwsze piętro i zobaczyłem uchylone drzwi. W
pomieszczeniu paliło się światło i byłem w stu procentach pewien, że toczy się
tam rozmowa. Nie mogąc powstrzymać swojej ciekawskiej natury podszedłem bliżej
aby zobaczyć co dzieje się w środku. Pani Huan siedziała na krześle z nogą
założoną na nogę a jej wzrok był równocześni groźny jak i pełen zawodu.
Rozmawiała z uczniem, który stał bokiem. Przyglądałem się im już dłuższą chwilę.
Chłopak lekko odwrócił głowę i zaczął wodzić wzrokiem po pomieszczeniu.
Chciałem się cofnąć, odejść od drzwi i udawać , że nic się nie stało, ale było
już za późno…Zauważył mnie, a co najgorsze tą osobą był nie kto inny jak
Jongin. Wzdrygnąłem się , jego oczy płonęły nienawiścią. Wtedy usłyszałem głos
nauczycielki:
-Jongin? Czy ty mnie w ogóle słuchasz?- w tej samej chwili
spojrzała na mnie, poczułem, że żołądek podchodzi mi do gardła. Teraz już nie
było szansy odwrotu, ani czasu na wyjaśnienia.
-Ooo Kyungsoo, skoro już tu jesteś to może wejdziesz do
środka?
Poczułem się naprawdę niepewnie. Czułem na sobie
przeszywające spojrzenie obojga. Nogi miałem jak z waty i drżąc lekko ze
zdenerwowania zbliżyłem się do biurka. Poczułem się trochę jak pierwszego dnia
w szkole. Nie wiedziałem jednak co o tym wszystkim myśleć. Miałem nadzieję, że
nie wiedzieli wcześniej o mojej obecności. Bałem się, że będę miał przez to
kłopoty. Po chwili pani Huan odezwała się ponownie:
-To w sumie bardzo dobrze się składa, że tędy przechodziłeś -
powiedziała łagodnie - Jongin, skoro sam nie masz zamiaru przyłożyć się do
nauki i ponownie chcesz zostać w pierwszej klasie to przydzielę ci kogoś do
pomocy. Kyungsoo jesteś świetnym uczniem i nie masz problemów z nauką więc
bardzo cię proszę, abyś zajął się tym delikwentem, żeby zdał chociaż z
najniższą dopuszczalną średnią. Mogę na ciebie liczyć, prawda?
Poczułem się w tym momencie naprawdę głupio. Co mnie
podkusiło, żeby tutaj zaglądać? Teraz Kai znienawidzi mnie jeszcze bardziej, a
już od początku pokazał mi, że nie ma zamiaru być dla mnie miły. Wyraźnie dawał
mi do zrozumienia, że nie życzy sobie mojego udziału w jego życiu. Ja sam też
się do tego nie paliłem, bo przecież nikomu nie sprawia przyjemności
przebywanie z kimś kogo się nie lubi. Nie miałem jednak wyjścia i musiałem się
na to zgodzić. Nauczycielka była zadowolona, za to Jongin gdyby mógł już teraz
by mnie udusił. Nie wiedziałem czy to możliwe ale w tym momencie spojrzał na mnie
tak, że wstrzymałem oddech. To była czysta rządza mordu. Miałem się z nim
spotykać w każdy wtorek i czwartek po lekcjach bo wtedy nie miałem żadnych
zajęć. Zagroziła Kaiowi, że jeżeli nie będzie pojawiał się na swoich
„korepetycjach” zostanie wyrzucony ze szkoły. Kiedy tylko pani Huan skończyła
mówić, Jongin emanując złością wyszedł z klasy. Tak wściekłego jeszcze go nie
widziałem. Szybko ukłoniłem się nauczycielce i wybiegłem na korytarz. Zacząłem
wołać, żeby zapytać go czy na pewno przyjdzie i, że oboje nie mamy wyboru. Jednak
na nic to się zdało bo chwili zwątpiłem w to, że w ogóle mi odpowie. Szedł tak
szybko, że teraz praktycznie biegłem aby go dogonić. Gdy byłem już blisko on
odwrócił się tak gwałtownie, że mało brakowało a wpadł bym na niego. Odezwał
się praktycznie krzycząc:
-Słuchaj, naprawdę nie wiem ile usłyszałeś z tej rozmowy,
ale od kiedy tylko się tutaj pojawiłeś mam przez ciebie same problemy! Ciągle
wpieprzasz się w moje życie! Gdybym tylko mógł olałbym to tak jak oprowadzenie
cię po szkole, ale tym razem nie dam rady się tak łatwo z tego wyplatać. No ale
co ciebie to obchodzi?! Biegasz sobie wesoło po całej szkole razem z tym gejem
Luhanem i kujonem Suho. Ale wy to macie dobrze, co? Wiecznie was chwalą, mówią
jakie to z was są wspaniałe dzieci! Twoje życie jest przecież takie przyjemne,
ty niczym nie musisz się martwić. Taki kujon jak ty nigdy nie dostanie
ochrzanu, może robić co mu się podoba, podsłuchiwać cudze rozmowy a i tak
ujdzie mu to na sucho! Ty nigdy nie dowiesz się jak to jest mieć jakiś problem
albo ciągle za coś dostawać! Ciebie wszyscy tylko by głaskali po główce i
powtarzali jaki cudowny z ciebie aniołek! Jesteś wielbiony jak jakaś pieprzona
księżniczka! Kyungsoo to, Kyungsoo tamto, już mi się chce rzygać gdy tylko
usłyszę twoje imię! A pomyślałeś ty kiedyś o tym, że jak ktoś prosi żeby dać mu
spokój to wystarczy nie stwarzać powodów, żeby ten spokój zakłócić? Oczywiście
nie, bo obchodzi cię tylko twój mały uroczy świat i czubek własnego nosa! Od
tej chwili, jeżeli jeszcze raz staniesz mi na drodze, to obiecuję, że cię
załatwię. Tylko, że mnie nikt nie będzie powstrzymywał jak Sehuna, więc lepiej
sobie uważaj! Zapamiętaj to co ci powiedziałem!
Chciałem się jakoś wytłumaczyć, powiedzieć ,że to wszystko
nie tak. Nie dał mi jednak szansy bo obrzucił mnie tak morderczym spojrzeniem,
że już nie byłem w stanie wydobyć z siebie choćby jednego słowa. Poszedł w
stronę drugiego wyjścia uderzając mnie swoim barkiem w mój własny.
Ciągle wpieprzasz się
w moje życie!
Obróciłem się i poczułem, że mam ochotę płakać. Przecież
wszystkie te oskarżenia nie są prawdziwe, a ja naprawdę nie chcę mieć z nim
tych zajęć… Nie starałem się wchodzić mu w drogę, a wszystko to było tylko
zrządzeniem losu, kwestia przypadku. Jongin jednak uważał, że najwidoczniej nie
mam nic lepszego do roboty jak niszczenie mu życia. Wyszedłem ze szkoły a po
drodze mój stopień zamyślenia osiągnął szczytowy wynik i prawie wpadłbym pod
samochód.
Taki kujon jak ty
nigdy nie dostanie ochrzanu, może robić co mu się podoba, podsłuchiwać cudze
rozmowy a i tak ujdzie mu to na sucho!
Mogę przyznać się do tego, że podsłuchiwałem, bo było to
prawdą. Nigdy nie zostałem upomniany głównie ze względu na to, że nie odzywam
się nie pytany, staram się nikomu nie przeszkadzać. To nie prawda, że robię to
co mi się żywnie podoba. Robię wszystko co w mojej mocy, żeby nikt nie
powiedział o mnie złego słowa. Kai jednak żywił do mnie ogromną nienawiść po
prostu ze względu na to, że istnieję. Humor miałem tak ponury jak jeszcze nigdy
dotąd, i nie mogłem wyrzucić z myśli jego słów.
Jesteś wielbiony jak
jakaś pieprzona księżniczka!
Dlaczego on mi to powiedział? Przecież ja wcale nie starałem się być w
centrum uwagi i od nikogo nie wymagałem, żeby oddawał mi hołdy. Chciałem być
normalny jak każdy inny uczeń w tej szkole. Jak się jednak okazuje, według
niego wcale mi się to nie udaje…
Wziąłem bardzo długi prysznic. Potem powlokłem się do pokoju
niczym zombie i od razu położyłem się do łózka, usiłując zapomnieć o tym
nieprzyjemnym zdarzeniu, niestety ze znikomym skutkiem.
Oczywiście nie, bo obchodzi cię tylko twój mały uroczy świat i czubek
własnego nosa!
Przecież nie miałem zamiaru sprawiać mu problemu. Nie miałem
pojęcia, że to właśnie on stoi w tej klasie, że do niego mówi nauczycielka.
Teraz jeszcze bardziej nie rozumiałem co chciał przez to powiedzieć. Przecież
sam chciał, żebym go ignorował, a teraz sprawia wrażenie jak gdyby czegoś ode
mnie chciał.
Poczułem, że powieki robią mi się coraz cięższe. Zasnąłem po
godzinie rozmyślań, jeszcze nigdy nie czułem się aż tak zmęczony…
Następnego dnia obudziłem się dużo wcześniej niż zwykle, za
oknem było wyjątkowo ciemno. Może dalej spałbym sobie spokojnie, ale przez całą
noc dręczyły mnie nieprzyjemne sny z Kaiem w roli głównej. Zapaliłem nocną
lampkę i spojrzałem na budzik - czwarta piętnaście. Czułem, że już nie zasnę bo
byłem zbyt rozbudzony. Uświadomiłem sobie, że wczoraj niczego nie zrobiłem,
więc skoro i tak nie spałem postanowiłem zrobić to teraz. Nagle poczułem, że
burczy mi w brzuchu, przydałoby się zjeść śniadanie. Kiedy uporałem się już ze
wszystkim co miałem zrobić wczoraj usiadłem w fotelu w salonie. Spojrzałem na
zegar - do wyjścia zostało mi już naprawdę niewiele czasu. Kolejne minuty
mijały mi w kompletnej ciszy. Wiedziałem, że muszę się czymś zająć, więc
zacząłem bawić się telefonem. Wtedy coś we mnie drgnęło. Dlaczego jeszcze nie
dostałem sms’a? Od pierwszego dnia szkoły codziennie dostawałem wiadomość z
innym cytatem. Za każdym razem dokładnie o tej samej godzinie, więc byłem
zdziwiony, że jeszcze nie otrzymałem kolejnego. Kiedy było już za dwadzieścia
ósma sam postanowiłem napisać do tajemniczej osoby. Tak jak za pierwszym razem
wybrałem fragment, który oddawał moje uczucia:
„…Nienawidziłem poranków. Przypominały mi, że noc ma swój koniec i
trzeba znowu radzić sobie z myślami…”
Ciekawe co przyniesie mi dzisiejszy dzień…
~
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał ^^ Liczę na wasze opinie w komentarzach ;)
Bandur ;3