środa, 21 sierpnia 2013

Kaisoo- Sorry, I'm a Bad Boy! * Chapter II

Witajcie~
Po raz kolejny zostawiłam was na tak długo. Od opublikowania pierwszego rozdziału minęło już trochę więcej niż miesiąc, ale wiecie jak to ze mną jest. Wena nie drużba, niczego się w wakacje nie chce. W końcu jednak złapałam wiatr w żagle, wzięłam się za pisanie i tak oto udało mi się napisać ten fik. Po wielu trudach, westchnieniach z niezadowolenia, poprawiania i litrach wypitego soku mogę powiedzieć, że jestem z siebie dumna. Nie obeszło się jednak bez pomocy Dooors, której bardzo dziękuję za pomoc <3
Było mi niezmiernie miło widząc wasze komentarze, więc i tym razem o nie proszę. Przynajmniej 5 i zabieram się za III rozdział~ Mam nadzieję, że teraz też spiszecie się na medal <3
Życzę wam miłego czytania~ ^^

                             

~D.O
„ Jadę jutro tam, gdzie znajdę mężczyznę nieodznaczającego się ani dobrymi manierami, ani rozsądkiem - jednym słowem, niczym co by mu mogło zjednać sympatię”

 Długo zastanawiałem się nad odpowiedzią. W końcu jednak odpisałem cytatem z tej samej książki. Zawierał dokładnie wszystko to co mnie dręczyło. Zmęczony opadłem na łóżko i przymknąłem oczy. Byłem przytłoczony tymi wszystkim mocnymi wrażeniami. Za dużo tego było jak na jeden dzień. Na dodatek nie mogłem wyrzucić z głowy Jongin’a, który zadomowił się tam zaraz po pierwszej lekcji. Czegokolwiek nie robiłem to ciągle wracałem myślami do dzisiejszego dnia. Naprawdę nie dawało mi to spokoju. Wyczerpany szybko zasnąłem i pozwoliłem aby zamęt w moim umyśle w końcu się rozproszył.
Budzik zadzwonił punktualnie o siódmej rano wyrywając mnie z krainy sennych marzeń. Chwilę później odezwała się moja komórka -dostałem sms. Miałem cichą nadzieję, że to może ten ktoś z wczoraj jednak wiadomość była od Luhana. Ucieszyłem się, że do mnie napisał bo jak na razie tylko z nim i z Suho się kumplowałem. Cóż przyjaźnią jeszcze nazwać tego nie można, ale warto mieć przy sobie kogoś z kim można porozmawiać. Wziąłem telefon do ręki i kliknąłem „otwórz”

Od: Luhan-hyung

Hej Kyungsoo~
Na którą masz do szkoły?
Może poszlibyśmy  razem?

Na mojej twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech. Nie będę musiał iść sam, więc nawet jeżeli po drodze spotkam Kai i resztę, to nie będę się musiał niczego obawiać. Szybko mu odpisałem.

Do: Luhan-hyung
Lekcje mam od 8;15,
Byłoby super, ale przecież nie wiesz gdzie mieszkam :C

Chwilę później dostałem kolejną wiadomość.

Od: Luhan-hyung

Tym nie musisz się martwić, adres dostałem od Suho.
W takim razie wpadnę po ciebie o 8.
Xoxo

Komórka wylądowała gdzieś na pościeli. Zamknąłem jeszcze na chwilę oczy, żeby do końca się obudzić. Tak dobrze mi się spało, że nie bardzo miałem ochotę wychodzić z łóżka. Po kolejnych kilku minutach wygrzebałem się w końcu z pod kołdry. Podszedłem do okna i otworzyłem je na oścież. Rześkie, zimowe powietrze wpadło do pokoju działając na mnie naprawdę pobudzająco. Oddychałem głęboko rozkoszując się przyjemnym chłodem. Kiedy jednak poczułem, ze jest mi za zimno zamknąłem  okno. Rodziców już nie było w domu, więc śniadanie musiałem zjeść sam. Zrobiłem sobie kilka tostów z dżemem i kubek kakao. Rozkoszowałem się słodkim smakiem posiłku. Kolejnych kilka minut pochłonęły przygotowania w łazience. Musiałem też spakować się do szkoły, bo nie zrobiłem tego wieczorem. Czas mijał bardzo szybko i zanim się obejrzałem była już ósma. Niecierpliwie czekałem na przyjście Luhan. Kręciłem się po mieszkaniu nie mogąc znaleźć sobie miejsca. W końcu ktoś zadzwonił do drzwi. Podbiegłem do nich prawie przewracając się pod koniec. Otworzyłem je lekko, żeby zimno nie rozgościło się w środku. Na progu stał mój hyung ubrany w kolorową zimową kurtkę. Miał też długi szalik, parę wyglądających na ciepłe rękawiczek i puchate nauszniki. Nie chcąc dłużej trzymać go na tym zimnie odezwałem się pierwszy:

-Hej Hyung! Chodź ,wejdź, bo ja jeszcze musze się ubrać - gestem ręki zaprosiłem go do środka.

-Hej Kyungsoo - mówiąc to uroczo się uśmiechnął -wszedł i zamknął za sobą drzwi.

Czym prędzej zacząłem wkładać swoją kurtkę, wiązać buty i okręcać szalki wokół szyi. Luhan zaśmiał się cicho.

-Nie musisz się aż tak śpieszyć, spokojnie – powiedział.

Odetchnąłem z ulgą. W końcu byłem już gotowy do wyjścia, Luhan-hyung wyszedł pierwszy, a ja zaraz za nim. Zamknąłem jeszcze drzwi wejściowe , klucze włożyłem do kieszeni. Szliśmy powoli ośnieżonym chodnikiem rozmawiając żywo o różnych rzeczach. Pomyślałem, że ten poranek naprawdę nie może być już lepszy. Kiedy jednak doszliśmy do muru, który odgradzał niewielki park od ulicy, zobaczyłem jak bardzo się myliłem. Oboje zwolniliśmy kroku. W rządku, oparci plecami o ścianę z czerwonych cegiełek stała szkolna paczka Bad Boy’ów. Wszyscy zaciągali się właśnie dymem papierosowym po czym wypuszczali go z płuc pozostawiając charakterystyczny dymek. Byliśmy już naprawdę  blisko nich. W duchu po cichu liczyłem, że może po prostu nas zignorują i pozwolą bez problemu przejść dalej. Nadzieja jednak zgasła kiedy usłyszałem głos jednego z nich. Luhan obrócił się w stronę chłopaka o szarych włosach, nie miałem pojęcia jak się nazywał, ale rozpoznałem w nim jednego z tych, którzy wczoraj urządzili mi małe powitanie podczas lunchu.

-No proszę, proszę dwa kujonki idą sobie razem do szkoły, jak uroczo. Luhan, czemu nie potrzymasz nowego za rączkę, co? Jak już go przygarnąłeś to warto się nim zająć - ostatnie słowo wypowiedział w dość dziwny sposób, nie bardzo wiedziałem o co mu chodziło

-Rany Sehun… Aż mi żal jak widzę tę zazdrość w twoich oczach. Masz tutaj tylu do wyboru, korzystaj póki czas! - Zatkało mnie. Nie przypuszczałem, że Luhan-hyung mu odpowie i to jeszcze w taki sposób.
-Widzę, że dawno nikt ci nie dołożył... -widziałem jak wyrywał się do ataku jednak powstrzymał go wysoki chłopak o poważnym wyrazie twarzy.

-Daj spokój Sehun, zawieszą cię za to. Odpuść, to nie jest tego warte.

Poczułem jak Luhan-hyung lekko mnie popchnął co znaczyło, że czas się zbierać. Byliśmy już kilka metrów od nich. Moja ciekawość zwyciężyła i obróciłem głowę do tyłu chcąc spojrzeć na Kai. Wiedziałem, że podczas rozmowy ciągle na mnie zerkał jakby był jakimś eksponatem w muzeum. Jednak kiedy w końcu mój wzrok napotkał jego twarz, ten szybko się odwrócił i zaciągnął papierosem. W mózgu po raz kolejny zebrał się natłok myśli. Dlaczego on to robi? Czemu jest taki? Co nim kieruje? Każde z tych pytań nurtowało mnie bardziej od poprzedniego. Mimo, że nie darzyłem go choćby krztą sympatii, to nie potrafiłem przestać o nim myśleć. Szliśmy dalej teraz jednak w ciszy, aż w pewnym momencie odezwał się Luhan, a jego głos był pełen beztroski.

-Ah, Sehun to dupek… seksowny dupek…

Z wrażenia aż zastygłem w miejscu. Co on powiedział? Że Sehun to przystojny dupek? Ale przecież przed chwilą… Nabrałem wrażenia, że po prostu się przesłyszałem. Blondyn podszedł do mnie i położył mi dłoń na ramieniu. Wzdrygnąłem się.

-Kyungsoo? Wszystko w porządku?

-H-hyung? Dlaczego powiedziałeś, że z Sehun’a jest seksowny dupek?- zapytałem bez zastanowienia.
Starszy chłopak zaśmiał się pod nosem po czym spojrzał mi prosto w oczy. Zagryzł nerwowo dolną wargę. Widziałem, że bije się z myślami bo chyba chce mi o czymś powiedzieć.

-Bo wiesz Kyungsoo… Skoro to usłyszałeś i widziałeś tą akcję przy wejściu do parku, to powinienem ci powiedzieć, jeżeli mamy się dalej przyjaźnić.  Wole chłopców, po prostu.

Cofnąłem się o krok nie bardzo wiedząc co począć.

- T-to znaczy, że jesteś gejem?

-Ale nie musisz się mnie bać… Proszę, Kyungsoo. Poza tym, ja już mam chłopaka, więc żadna krzywda ci się przy mnie nie stanie -uśmiechnął się do mnie przyjaźnie - Powiedziałem ci, bo chce być z tobą szczery. Wiem, że to może trochę za wcześnie na takie wyznania po niecałym dniu znajomości, ale nie chciałem, żebyś potem czuł się oszukany.

Próbowałem sobie to jakoś wszystko poukładać, przyswoić. Nie wiedziałem do końca co o tym myśleć, jednak strach przed moim hyungiem byłby raczej nie na miejscu. No bo przecież nie zaciągnie mnie w jakiś  ciemny zaułek i nie zrobi tego, co mu się będzie podobało, prawda? Uznałem, że skoro Suho bez żadnych problemów się z nim przyjaźni to naprawdę nie mam się czego obawiać. Odwzajemniłem uśmiech, którym wcześniej obdarzył mnie Luhan. Szliśmy dalej przed siebie kontynuując poprzednią rozmowę. Kiedy byliśmy już niedaleko szkoły usłyszałem jak ktoś za nami biegnie. W pierwszej chwili pomyślałem, że to może Sehun z zamiarem pokazania mojemu blond towarzyszowi kto tutaj rządzi, ale kiedy się odwróciłem zobaczyłem zziajanego Suho. Miał zarumienione policzki i szybko oddychał. Byłem ciekaw jak długo biegł bo naprawdę wyglądał na zmęczonego. Przystanęliśmy, żeby na niego poczekać i nie zmuszać go do ponownego biegu. Schylił się i oparł dłonie o kolana, chwilę mu zajęło zanim doszedł do siebie. Teraz szliśmy już we trzech a, że mieliśmy jeszcze trochę czasu opowiedzieliśmy mu co stało się kilkanaście minut wcześniej. Kim przyjął wszystko do wiadomości, ale nie odpowiedział więc najwidoczniej postanowił pozostawić komentarz dla siebie. Wkrótce dotarliśmy do szkolnego budynku na kilka minut przed dzwonkiem.

Dni mijały coraz szybciej, wkrótce miał skończyć się styczeń. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy wcześniej tak szybko się nie zaaklimatyzowałem. Praktycznie nie było dnia w, którym któryś z nauczycieli by mnie nie pochwalił. Każdy namawiał mnie na udział w kółkach zainteresowań, które odbywały się po lekcjach. Ostatecznie zdecydowałem się na dwa, bo chociaż naprawdę lubiłem się uczyć to chciałem mieć chwilę tylko dla siebie. Czułem się naprawdę szczęśliwy a dobry humor nie opuszczał mi nawet wtedy, gdy Kai próbował rozdrażnić mnie swoimi zaczepkami. Był taki okres kiedy ten typek w ogóle nie pokazywał się w szkole, a jego puste miejsce na niektórych zajęciach zajmował Suho. Kiedy w końcu przyszedł wredny uśmieszek nie gościł już na jego ustach,  miał podbite oko i kilka zadrapań na twarzy. Zacząłem się zastanawiać co było przyczyną tego, że opuścił półtorej tygodnia w szkole. Jego wygląd wcale nie sprawiał, że byłem mniej zainteresowany tym co też mogło się z nim dziać. Odrzuciłem kłótnie ze swoimi bad boyami, bo jak na mój gust za bardzo przepadali za swoim towarzystwem żeby obijać sobie nawzajem twarze. Poza tym żaden z nich nie nosił na sobie śladów walki i kilka razy przechodząc obok nich na stołówce słyszałem, jak dyskutują między sobą, o tym gdzie też może być Kai i czemu tak długo się nie pojawia.  Coraz częściej spotykałem się z Luhanem i Suho, którzy teraz byli już dla mnie prawdziwymi przyjaciółmi. W moje urodziny poszliśmy razem do kina a potem na pizzę. Dostałem od nich torebkę przeróżnych pysznych słodyczy. Nie spodziewałem się, że w ogóle dadzą mi cokolwiek bo nie znamy się za długo. Widziałem, że byli trochę speszeni tą sytuacją i próbowali się tłumaczyć brakiem czegoś lepszego na prezent,  ale powiedziałem im, że ich przyjaźń to najlepsze co mogli mi dać na co oboje zareagowali szczerymi uśmiechami. Kiedy jeszcze staliśmy w kolejce po bilety wśród tłumu zobaczyłem Kai. Był ubrany inaczej niż zwykle. Miał na sobie czarne, potargane dżinsy, biała obcisłą koszulkę i skórzaną kurtkę. Oczywiście niezmiennym elementem była zawiązana na czole bandanka. Rzeczą, która najbardziej mnie w tym wszystkim zdziwiła był fakt, że Kim Jongin wydawał kasę na dziewczynę perfidnie przy tym na mnie patrząc. Rzucił mi jeden z tych swoich pogardliwych uśmieszków, a kiedy już zbliżał się do wejścia na salę kinowa obrócił się po raz ostatni w moją stronę po czym on i dziewczyna z którą przyszedł zaczęli się śmiać. Kilka dni później zobaczyłem go w centrum handlowym już w towarzystwie innej laski i wtedy też nie omieszkał kpić sobie ze mnie. Wtedy nie spałem przez całą noc zastanawiając się co chciał mi przez to pokazać czy powiedzieć. To, że spotykałby się z kilkoma dziewczynami na raz wcale by mnie nie zdziwiło. W końcu był Bad Boy’em więc i na froncie miłosnym nie pozostawiał złudzeń na temat swojego stylu bycia.

~Kai
Moje życie od ostatniego czasu nie ma się za dobrze, można by powiedzieć, że już dosłownie od początku roku nic nie idzie po mojej myśli. Najpierw, po ostatnich nocnych wyjściach ojciec zamknął mi jedyne wejście, którym mogłem dostać się do domu. Potem dostałem dodatkowe sześć godzin w knajpie, w której sobie dorabiałem, a na koniec w mojej klasie pojawił się jakże wspaniały kujonek Kyungsoo. Nabawiłem się już przez niego niejednego bólu głowy. Wszystko byłoby  okej, ale oczywiście znając moje szczęście nauczycielka kazała mi się nim „zaopiekować”. Zadanie to zupełnie olałem bo dzieciak i tak doskonale sobie beze mnie poradził. Kiedy Chanyeol i Sehun przygotowali dla niego małe powitanie byłem pewien, że źle się to skończy, a ja jak zawsze oberwę. Udało się jednak uniknąć kłopotów, więc nie miałem zamiaru więcej się nim przejmować bo teraz miał towarzystwo. Przez ostatnie dwa tygodnie nie pokazałem się w szkole nawet na chwilę. Wszystko przez to co wydarzyło się kilka dni po rozpoczęciu nowego semestru… Poszliśmy się wtedy wszyscy trochę zabawić. Siedzieliśmy w opuszczonym budynku popijając piwo i jedząc to co każdy z nas przyniósł. Nie obeszło się też bez palenia, które stanowiło małe przerwy między kolejnymi łykami alkoholu. Było mniej więcej po drugiej kiedy uznaliśmy, że czas się zbierać zanim ktoś wyśle tutaj gliny bo tego definitywnie nie chcieliśmy. Najbardziej trzeźwy pozostał Kris, głównie dlatego, że do picia miał naprawdę mocną głowę. Odstawił nas wszystkich do domu niczym panienki po imprezie, jednak gdyby nie on powpadalibyśmy na większość latarni albo obudzili połowę osiedla. Kiedy w końcu i ja dotarłem do domu zauważyłem, że ktoś jeszcze w tej rezydencji nie śpi. Ostentacyjnie trzasnąłem drzwiami i wparowałem do środka. Jak się później okazało mój ojciec urządził sobie wieczorek ze swoją dwudziestoparoletnią siksą. Zastałem ich kiedy  akurat zaczęli się obściskiwać, więc stary nie był szczególnie zadowolony z tego powodu. Od razu dostrzegł, że jestem już nieźle pijany chociaż on sam nie wyglądał na trzeźwiejszego ode mnie. Krzyczał na mnie dość długo prawiąc kolejne kazanie niczym pastor, ale ja nie miałem zamiaru go słuchać, wiec po prostu poszedłem do mojego pokoju. Nie obeszło się bez rozbicia wazonu stojącego na korytarzu i kilku spotkań trzeciego stopnia ze ścianą. Kiedy tylko moje ciało zetknęło się z pościelą natychmiast zasnąłem. Ranek (no właściwie późne popołudnie) przywitało mnie jakże zachęcającym do pobudki kacem. Ledwo zdążyłem usiąść i zetrzeć w twarzy resztki głębokiego snu a on już stał w drzwiach mojego pokoju. Szczerze mówiąc nie miałem pojęcia, że tak szybko dojdzie do siebie. Potem były już tylko przekleństwa, wyzwiska i teksty o hańbieniu jakże zacnego nazwiska rodziny. Skończyło się to dla mnie niestety niezbyt korzystnie. To nie był pierwszy raz kiedy ojciec mnie bił i poniżał. Przywykłem już trochę do takiego stanu rzeczy. Nigdy jednak nie pozwalałem mu czerpać mu z tego pełnej satysfakcji.  Za wszelką cenę starałem się choćby raz nie jęknąć z bólu czy zanieść się płaczem. Wtedy bił mnie jeszcze mocniej, ale ja się nie dawałem, zaciskałem zęby aż do krytycznego momentu kiedy nie mogłem już wytrzymać. Gdy wychodził złość wciąż we mnie wrzała. Byłem naprawdę wkurwiony tym wszystkim co się wokół mnie działo. Musiałem się na czymś wyładować. Uderzyłem w ścianę pięścią kilkanaście razy, dopóki nie zaczęła po niej spływać krew. Rozbiłem lampę stojącą w kącie pokoju, zrzuciłem z półek praktycznie wszystko. Usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła. Spostrzegłem, że na podłodze leży roztrzaskana ramka ze zdjęciem. Będę musiał kupić kolejną bo i tą zniszczyłem w ataku wściekłości. Schyliłem się żeby podnieść to co z niej zostało i wyjąć najcenniejszą rzecz na świecie-zdjęcie mojej mamy. Wyglądała na nim tak pięknie, a jej promienny uśmiech obudził we mnie setki wspomnień. Samotna łza zaczęła spływać mi po policzku, jednak szybko ją starłem. Nie będę przecież płakał przez tego skurwiela. Obiecałem to mamie, kiedy jeszcze żyła- że będę jej dużym, dzielnym chłopcem, który nie zapłacze z byle powodu. Zabrałem fotografię i włożyłem ją do szuflady nocnej szafki. Ostatkiem sił podnosiłem się z podłogi żeby położyć się na łóżku, zamknąłem oczy.  Czasami zastanawiałem się dlaczego ojciec nie zleje mnie w piwnicy, tam jeszcze mocniej odczułbym skutek jego poczynań. Najwidoczniej uznał, że wtedy sam bym się z tego nie wylizał, a nie przypuszczałem, że zawiózł by mnie do szpitala. Kiedy w końcu zdołałem się uspokoić to niemal od razu usnąłem. Obudziłem się dopiero w poniedziałek po dziesiątej rano. Widząc, która jest godzina nie miałem już nawet zamiaru wstawać do szkoły a potem zawracać sobie głowę tłumaczeniami. W łazience dostrzegłem jak bardzo ojciec starał się mnie ukarać. Całe moje ciało pokrywały wielkie podłużne sińce, w niektórych miejscach miałem krwiaki w innych długie czerwone pręgi. Byłem cały obolały a każdy krok sprawiał mi większy ból od poprzedniego. Wiedziałem, że tak nie dam rady wyjść gdziekolwiek. O chodzeniu do szkoły czy pracy nie chciałem nawet myśleć. Musiałbym ubrać się w naprawdę bardzo ukrywające ciało ciuchy, a do tego uciekać z zajęć wychowania fizycznego, więc po prostu sobie odpuściłem. Kiedy upewniłem się, że nikogo nie ma zabrałem z łazienki na dole trochę maści, żeby siniaki chociaż odrobinę zbledły. No i w końcu po tych prawie dwóch tygodniach poszedłem do szkoły. Myślałem, że skończy się na kilku pytaniach od chłopaków, ale sprawy potoczyły się zupełnie inaczej niż sobie to wyobrażałem. Pomijając problemy z wejściem do domu moim istnym utrapieniem był wiecznie uradowany życiem Kyungsoo. Widziałem jak ten mały dupek spoglądał na moje podbite oko kiedy wydawało mu się, że nie patrzę. Podczas przerwy na obiad w końcu spotkałem się z Sehunem, Chanyeolem, Tao i Krisem. Koniec końców zostałem sam na sam z Oh, bo reszta miała ponoć coś naprawdę ważnego do załatwienia. Wiedziałem, że tak naprawdę to czysta ściema a zostawili mnie z Sehunem tylko dlatego, że był to mój najbliższy kumpel i jeżeli jemu czegoś nie powiem to pozostali mogą zapomnieć, że czegoś się dowiedzą. Siedzieliśmy tak w ciszy jedząc lunch. W końcu on odezwał się pierwszy i patrzył na mnie w jakiś dziwny sposób. Nie mogłem odgadnąć czy był to smutek czy może coś w rodzaju współczucia.

-Kai? Nie było cię tak długo, bo znowu dostałeś od ojca, prawda?

Przeklinając w duchu siebie samego po prostu gapiłem się w przestrzeń. Moje oczy napotkały uśmiechniętego Kyungsoo, który żywo rozmawiał ze swoimi nowymi przyjaciółmi. Chłopak o szarych włosach, który siedział obok mnie westchnął tylko cicho. Po kolejnych dziesięciu minutach nie mogłem już znieść jego spojrzeń, więc odpowiedziałem, że tak, że to przez ojca.

-Nie powinieneś tak tego zostawiać – kontynuował.

-A niby co ja mam zrobić? Zadzwonić na policje? I tak mi nikt nie uwierzy. Przecież wiesz, że mój ojciec jest zbyt szanowanym biznesmenem i zaraz by sie z tego wykręcił.

-  Ale..

- Daj spokój… - to załatwiło sprawę, ale wiedziałem, że nie na długo. Znałem Sehuna zbyt dobrze i wiedziałem, że tak łatwo się nie podda i będzie chciał mi pomóc.

 Reszta dnia wcale nie była lepsza od jego początku… Zostałem wezwany do jakże kochanej i troskliwej Pani Huan, która pełnym przejęcia i wyrzutu głosem mówiła o tym jak niskie są moje oceny, o tym jak to długą przerwę sobie zrobiłem no i standardowo chciała wzbudzić we mnie poczucie winy mówiąc, że ona doskonale zna moją sytuację a szkoła jest mi tak przychylna, i że już dawno powinienem wziąć się w garść. Wyłączyłem się w połowie, bo naprawdę nie miałem ochoty słuchać jej biadoleń. Zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby mnie zająć. I właśnie wtedy spojrzałem na drzwi, które choć uchylone zdradziły mi kto za nimi stoi…

~D.O
Było już kilka minut po szesnastej kiedy szedłem opuszczonym korytarzem do wyjścia. Wszędzie było niesamowicie cicho i spokojnie, puste klasy jeszcze godzinę temu tętniły życiem. Do domu niestety musiałem dzisiaj wracać sam bo Suho musiał jeszcze odwiedzić sklep w którym pracowali jego rodzice. Poruszałem się powoli bo w końcu i tak nigdzie mi się nie śpieszyło. Zszedłem po schodach na pierwsze piętro i zobaczyłem uchylone drzwi. W pomieszczeniu paliło się światło i byłem w stu procentach pewien, że toczy się tam rozmowa. Nie mogąc powstrzymać swojej ciekawskiej natury podszedłem bliżej aby zobaczyć co dzieje się w środku. Pani Huan siedziała na krześle z nogą założoną na nogę a jej wzrok był równocześni groźny jak i pełen zawodu. Rozmawiała z uczniem, który stał bokiem. Przyglądałem się im już dłuższą chwilę. Chłopak lekko odwrócił głowę i zaczął wodzić wzrokiem po pomieszczeniu. Chciałem się cofnąć, odejść od drzwi i udawać , że nic się nie stało, ale było już za późno…Zauważył mnie, a co najgorsze tą osobą był nie kto inny jak Jongin. Wzdrygnąłem się , jego oczy płonęły nienawiścią. Wtedy usłyszałem głos nauczycielki:
-Jongin? Czy ty mnie w ogóle słuchasz?- w tej samej chwili spojrzała na mnie, poczułem, że żołądek podchodzi mi do gardła. Teraz już nie było szansy odwrotu, ani czasu na wyjaśnienia.

-Ooo Kyungsoo, skoro już tu jesteś to może wejdziesz do środka?

Poczułem się naprawdę niepewnie. Czułem na sobie przeszywające spojrzenie obojga. Nogi miałem jak z waty i drżąc lekko ze zdenerwowania zbliżyłem się do biurka. Poczułem się trochę jak pierwszego dnia w szkole. Nie wiedziałem jednak co o tym wszystkim myśleć. Miałem nadzieję, że nie wiedzieli wcześniej o mojej obecności. Bałem się, że będę miał przez to kłopoty. Po chwili pani Huan odezwała się ponownie:

-To w sumie bardzo dobrze się składa, że tędy przechodziłeś - powiedziała łagodnie - Jongin, skoro sam nie masz zamiaru przyłożyć się do nauki i ponownie chcesz zostać w pierwszej klasie to przydzielę ci kogoś do pomocy. Kyungsoo jesteś świetnym uczniem i nie masz problemów z nauką więc bardzo cię proszę, abyś zajął się tym delikwentem, żeby zdał chociaż z najniższą dopuszczalną średnią. Mogę na ciebie liczyć, prawda?

Poczułem się w tym momencie naprawdę głupio. Co mnie podkusiło, żeby tutaj zaglądać? Teraz Kai znienawidzi mnie jeszcze bardziej, a już od początku pokazał mi, że nie ma zamiaru być dla mnie miły. Wyraźnie dawał mi do zrozumienia, że nie życzy sobie mojego udziału w jego życiu. Ja sam też się do tego nie paliłem, bo przecież nikomu nie sprawia przyjemności przebywanie z kimś kogo się nie lubi. Nie miałem jednak wyjścia i musiałem się na to zgodzić. Nauczycielka była zadowolona, za to Jongin gdyby mógł już teraz by mnie udusił. Nie wiedziałem czy to możliwe ale w tym momencie spojrzał na mnie tak, że wstrzymałem oddech. To była czysta rządza mordu. Miałem się z nim spotykać w każdy wtorek i czwartek po lekcjach bo wtedy nie miałem żadnych zajęć. Zagroziła Kaiowi, że jeżeli nie będzie pojawiał się na swoich „korepetycjach” zostanie wyrzucony ze szkoły. Kiedy tylko pani Huan skończyła mówić, Jongin emanując złością wyszedł z klasy. Tak wściekłego jeszcze go nie widziałem. Szybko ukłoniłem się nauczycielce i wybiegłem na korytarz. Zacząłem wołać, żeby zapytać go czy na pewno przyjdzie i, że oboje nie mamy wyboru. Jednak na nic to się zdało bo chwili zwątpiłem w to, że w ogóle mi odpowie. Szedł tak szybko, że teraz praktycznie biegłem aby go dogonić. Gdy byłem już blisko on odwrócił się tak gwałtownie, że mało brakowało a wpadł bym na niego. Odezwał się praktycznie krzycząc:

-Słuchaj, naprawdę nie wiem ile usłyszałeś z tej rozmowy, ale od kiedy tylko się tutaj pojawiłeś mam przez ciebie same problemy! Ciągle wpieprzasz się w moje życie! Gdybym tylko mógł olałbym to tak jak oprowadzenie cię po szkole, ale tym razem nie dam rady się tak łatwo z tego wyplatać. No ale co ciebie to obchodzi?! Biegasz sobie wesoło po całej szkole razem z tym gejem Luhanem i kujonem Suho. Ale wy to macie dobrze, co? Wiecznie was chwalą, mówią jakie to z was są wspaniałe dzieci! Twoje życie jest przecież takie przyjemne, ty niczym nie musisz się martwić. Taki kujon jak ty nigdy nie dostanie ochrzanu, może robić co mu się podoba, podsłuchiwać cudze rozmowy a i tak ujdzie mu to na sucho! Ty nigdy nie dowiesz się jak to jest mieć jakiś problem albo ciągle za coś dostawać! Ciebie wszyscy tylko by głaskali po główce i powtarzali jaki cudowny z ciebie aniołek!  Jesteś wielbiony jak jakaś pieprzona księżniczka! Kyungsoo to, Kyungsoo tamto, już mi się chce rzygać gdy tylko usłyszę twoje imię! A pomyślałeś ty kiedyś o tym, że jak ktoś prosi żeby dać mu spokój to wystarczy nie stwarzać powodów, żeby ten spokój zakłócić? Oczywiście nie, bo obchodzi cię tylko twój mały uroczy świat i czubek własnego nosa! Od tej chwili, jeżeli jeszcze raz staniesz mi na drodze, to obiecuję, że cię załatwię. Tylko, że mnie nikt nie będzie powstrzymywał jak Sehuna, więc lepiej sobie uważaj! Zapamiętaj to co ci powiedziałem!
Chciałem się jakoś wytłumaczyć, powiedzieć ,że to wszystko nie tak. Nie dał mi jednak szansy bo obrzucił mnie tak morderczym spojrzeniem, że już nie byłem w stanie wydobyć z siebie choćby jednego słowa. Poszedł w stronę drugiego wyjścia uderzając mnie swoim barkiem w mój własny.

Ciągle wpieprzasz się w moje życie!

Obróciłem się i poczułem, że mam ochotę płakać. Przecież wszystkie te oskarżenia nie są prawdziwe, a ja naprawdę nie chcę mieć z nim tych zajęć… Nie starałem się wchodzić mu w drogę, a wszystko to było tylko zrządzeniem losu, kwestia przypadku. Jongin jednak uważał, że najwidoczniej nie mam nic lepszego do roboty jak niszczenie mu życia. Wyszedłem ze szkoły a po drodze mój stopień zamyślenia osiągnął szczytowy wynik i prawie wpadłbym pod samochód.

Taki kujon jak ty nigdy nie dostanie ochrzanu, może robić co mu się podoba, podsłuchiwać cudze rozmowy a i tak ujdzie mu to na sucho!

Mogę przyznać się do tego, że podsłuchiwałem, bo było to prawdą. Nigdy nie zostałem upomniany głównie ze względu na to, że nie odzywam się nie pytany, staram się nikomu nie przeszkadzać. To nie prawda, że robię to co mi się żywnie podoba. Robię wszystko co w mojej mocy, żeby nikt nie powiedział o mnie złego słowa. Kai jednak żywił do mnie ogromną nienawiść po prostu ze względu na to, że istnieję. Humor miałem tak ponury jak jeszcze nigdy dotąd, i nie mogłem wyrzucić z myśli jego słów.

Jesteś wielbiony jak jakaś pieprzona księżniczka!

Dlaczego on mi to powiedział?  Przecież ja wcale nie starałem się być w centrum uwagi i od nikogo nie wymagałem, żeby oddawał mi hołdy. Chciałem być normalny jak każdy inny uczeń w tej szkole. Jak się jednak okazuje, według niego wcale mi się to nie udaje…
Wziąłem bardzo długi prysznic. Potem powlokłem się do pokoju niczym zombie i od razu położyłem się do łózka, usiłując zapomnieć o tym nieprzyjemnym zdarzeniu, niestety ze znikomym skutkiem.

 Oczywiście nie, bo obchodzi cię tylko twój mały uroczy świat i czubek własnego nosa!

Przecież nie miałem zamiaru sprawiać mu problemu. Nie miałem pojęcia, że to właśnie on stoi w tej klasie, że do niego mówi nauczycielka. Teraz jeszcze bardziej nie rozumiałem co chciał przez to powiedzieć. Przecież sam chciał, żebym go ignorował, a teraz sprawia wrażenie jak gdyby czegoś ode mnie chciał.
Poczułem, że powieki robią mi się coraz cięższe. Zasnąłem po godzinie rozmyślań, jeszcze nigdy nie czułem się aż tak zmęczony…

Następnego dnia obudziłem się dużo wcześniej niż zwykle, za oknem było wyjątkowo ciemno. Może dalej spałbym sobie spokojnie, ale przez całą noc dręczyły mnie nieprzyjemne sny z Kaiem w roli głównej. Zapaliłem nocną lampkę i spojrzałem na budzik - czwarta piętnaście. Czułem, że już nie zasnę bo byłem zbyt rozbudzony. Uświadomiłem sobie, że wczoraj niczego nie zrobiłem, więc skoro i tak nie spałem postanowiłem zrobić to teraz. Nagle poczułem, że burczy mi w brzuchu, przydałoby się zjeść śniadanie. Kiedy uporałem się już ze wszystkim co miałem zrobić wczoraj usiadłem w fotelu w salonie. Spojrzałem na zegar - do wyjścia zostało mi już naprawdę niewiele czasu. Kolejne minuty mijały mi w kompletnej ciszy. Wiedziałem, że muszę się czymś zająć, więc zacząłem bawić się telefonem. Wtedy coś we mnie drgnęło. Dlaczego jeszcze nie dostałem sms’a? Od pierwszego dnia szkoły codziennie dostawałem wiadomość z innym cytatem. Za każdym razem dokładnie o tej samej godzinie, więc byłem zdziwiony, że jeszcze nie otrzymałem kolejnego. Kiedy było już za dwadzieścia ósma sam postanowiłem napisać do tajemniczej osoby. Tak jak za pierwszym razem wybrałem fragment, który oddawał moje uczucia:

„…Niena­widziłem po­ranków. Przy­pomi­nały mi, że noc ma swój ko­niec i trze­ba zno­wu radzić so­bie z myślami…”

Ciekawe co przyniesie mi dzisiejszy dzień…

~
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał ^^ Liczę na wasze opinie w komentarzach ;)
Bandur ;3