środa, 18 czerwca 2014

Kaisoo- Sorry, I'm a Bad Boy! * Chapter VIII

Dzisiaj bez słów wstępu. Just enjoy the show.


~POV Kai

Było piątkowe popołudnie, wyjątkowo ciepły i słoneczny dzień. Nie mogłem jednak korzystać z jego uroków, bo siedziałem w szkolnej stołówce intensywnie myśląc o dzisiejszym dniu. Wszechobecny hałas i gwar trochę przeszkadzał, ale zasadniczo nie było źle. Wiedziałem, że będę musiał ubrać się dość elegancko, dołożyć wszelkich starań, żeby zdobyć tę pracę i pokazać, na co tak naprawdę mnie stać. Przecież nie mogę cały czas siedzieć na garnuszku Krisa, a jakby tego było mało Huan jak osioł uparła się, że zapłaci za wycieczkę i nie chce słyszeć żadnej, ale to żadnej odmowy. Stracę aż trzy dni, w których mógłbym spokojnie pracować i zbliżać się do celu, jakim było życie na własną rękę. W sumie jeszcze jej nie mam, więc to czysta teoria, ale jednak skoro to znajomi hyung’a, to pójdzie łatwiej? Po cichu na to liczyłem. Ostatnie wydarzenia dały mi naprawdę dużo do myślenia. List i pamiętnik mamy, incydent na cmentarzu czy nawet smsy. Złożyłem kujonowi obietnicę, że będę się przykładał do nauki i teraz na pewno nie będę mógł zrezygnować, bo on ma bardzo dobrą pamięć. Nie stanę się tym, czym oczekuje mój pierdolony ojczym. Nie jestem śmieciem, za którego mnie uważa, zbuduje sobie życie zaczynając zupełnie od nowa, na czysto. Jestem to winien mamie, pani Huan, bo co, jak co, ale jednak w jakiś sposób zawsze starała się mną opiekować czy nawet biologicznemu ojcu, którego nie znałem, ale według tego, co mówiła mama, był naprawdę dobrym, kochającym człowiekiem. Niestety z moich dogłębnych rozważań wyrwał mnie uradowany Chanyeol, który pojawił się przy stole zdecydowanie później niż zwykle.
- A coś ty taki zacieszony, co? – zapytał Sehun.
- Pamiętacie tego kujonka, który zawsze kręci się gdzieś przy naszym Kai’u?
- Taa, a co z nim nie tak? – teraz pytanie zadał Kris.
Mimo, że z początku nie byłem za bardzo zainteresowany powodem wielkiego szczęścia dryblasa na słowa o Do postanowiłem się jednak dowiedzieć się, o co chodzi.
- Właśnie zgłosiłem go na ten lamerski konkurs talentów!
- Po co? – dopytywał Tao.
- No jak to, po co?! – oburzył się Yeol – Żeby zrobił z siebie debila przed całą szkołą. Przecież wiesz, że zawsze zgłasza się jakiś przygłup przekonany o tym, że świetnie śpiewa, a tym razem będzie to właśnie on.
- Przecież to bez sensu – skwitował Tao- A co jeżeli naprawdę potrafi śpiewać?
- To raczej mało prawdopodobne. Inaczej cała szkoła już dobrze by o tym wiedziała- powiedział Sehun.
- Co jeżeli ukrywa swoje umiejętności? – Huang był dzisiaj naprawdę wybitnie rozgadany.
- Naprawdę Tao, psujesz całą radość z tego, że mogę go skompromitować…- mówiąc to, Park momentalnie posmutniał w udawany sposób.
Zacząłem się zastanawiać czy powinienem mu pomóc, skoro już dowiedziałem się o planie Chanyeol'a. Chociaż w zasadzie obiecałem mu tylko, że postaram się mieć lepsze oceny. Nie wspominałem nic o ratowaniu jego tyłka z opresji, to nie w moim stylu. Nie jestem księciem na białym koniu, który przybywa, żeby uratować swoją księżniczkę, co to, to nie! Nasze relacje mają być takie jak zawsze, a poza tym zobaczymy czy kujon Kyungsoo potrafi coś więcej niż tylko zakuwać i wtykać nos w nie swoje sprawy.
~Pov Do
Dzień był zupełnie normalny a ja żyłem w przekonaniu, że nic złego się dzisiaj nie wydarzy. Nie miałem dzisiaj z niczym większych problemów, na dodatek udało mi się dostać dobrą ocenę u pana Zhang'a, co zadziwiło nawet jego. Oczywiście nie obeszło się bez uszczypliwych docinek, naprawdę czasami zastanawiałem się czy nie jest gorszy od Kai. Lunch o dziwo udało mi się zjeść z przyjaciółmi, którzy ostatnimi czasy jakoś stronili od mojego towarzystwa znikając w tajemniczych okolicznościach. Wiedziałem, że coś musi się święcić, bo taki całkowicie zwyczajny dzień, nie istniał w moim życiu już od dawna. Po lekcji biologii już prawie, że zwyczajowo musiałem zostać, żeby porozmawiać z wychowawczynią. Byłem ciekaw, o co chodziło tym razem, czyżby znowu Jongin zawalił jakiś sprawdzian?
- Jestem naprawę zadowolona, że to zrobiłeś Kyungsoo – odezwała się.
- Co takiego, proszę pani? – zapytałem z lekkim zdziwieniem.
- Wpisałeś się przecież na listę uczestników w wieczornym konkursie talentów. Jestem naprawdę bardzo ciekawa, co nam wszystkim pokażesz. Gratuluję odwagi, nie łatwo jest wystąpić przed cała szkołą - uśmiechnęła się do mnie, a ja czułem, że zaraz zemdleje z strachu! Jaki konkurs? Przecież ja w niczym nie biorę udziału, nie przypominam sobie, żebym do czegokolwiek się zgłaszał. – Wybrałeś już piosenkę? – kontynuowała –Piosenkę?! Jak to się mogło w ogóle stać? Ostatni raz tak przerażony byłem w sobotę, kiedy Kai mnie zauważył.
- Proszę pani, musiała zajść jakaś fatalna pomyłka. Nie zapisywałem się u nikogo, proszę mnie wykreślić.
Moje próby uproszenia nauczycielki o wycofanie mnie z tej piekielnej pułapki spełzły na niczym. Była tym tak niesamowicie podekscytowana, że nie zwracała najmniejszej uwagi na moje protesty, ba nawet stwierdziła, że koniecznie powinienem się tam pokazać. Do tego po naszej rozmowie szybkim krokiem wyszła, tłumacząc mi jak bardzo się spieszy. Teraz nie mogłem już zrobić kompletnie nic…
Kiedy lekcje dobiegły końca, w drodze do domu zastanawiałem się czy naprawdę powinienem to zrobić, czy zasymulować chorobę i nie ruszać się z domu. Szybko jednak odrzuciłem ten pomysł, uznając, że mógłbym tylko rozzłościć niepotrzebnie wychowawczynię a dodatkowo wyszedłbym na tchórza. Skoro już tak się stało, to najwidoczniej jakaś wyższa siła tego chciała. Mam okazję pokazać, że umiem coś więcej niż tylko siedzieć z nosem w książkach. Sam nigdy bym się na to nie zdobył, jednak odwrotu już nie ma, więc będę musiał zaprezentować coś dobrego. Ciekaw jestem, kto wywinął mi tak idiotyczny numer? Wolałem nie zaprzątać sobie tym głowy, za to usiłowałem wybrać piosenkę, która najlepiej mi wychodzi.
Wieczór był przyjemnie chłodny, jednak nie bardzo wiedziałem, co ze sobą począć. Siedziałem teraz przed komputerem rozmawiając z Luhanem, który po raz milionowy żalił się jak to Sehun jest dla niego okropny. Nie mogłem już znieść tych jego ciągłych, niekończących się opowieści, musiałem coś z tym zrobić. Postanowiłem zabrać go do kina, może wtedy przestanie, chociaż na chwilę myśleć o Oh. Nie chciałem przyjąć do wiadomości jakiejkolwiek jego odmowy, więc uparcie namawiałem go na wyjście przez kolejne piętnaście minut. Mnie też przydałaby się chwila wytchnienia zważywszy na to, że ostatnio prawie nie wychodzę zza stert książek. Pomyślałem, że fajnie by było, gdyby poszedł też z nami Suho. Przez poprzednie dwa tygodnie prawie nie spędzaliśmy we trójkę czasu, wiec, dlaczego by nie spróbować dobrze się bawić? Wybrałem jego numer i czekałem aż odbierze. Na szczęście nie musiałem czekać długo, ale Kim mi odmówił, tłumacząc, że cały wieczór będzie się uczył, ponieważ weekend spędzi poza domem. Zrobiło mi się go trochę szkoda, bo naprawdę ostatnio dużo czasu spędzał na nauce, ale skoro się upierał, że nigdzie nie pójdzie, nie chciałem go już więcej zadręczać i pożegnałem się, życząc mu miłej nauki.
Półtorej godziny później spotkałem się, z hyung'iem przed naszą ulubioną kawiarnią. Przytuliłem go na powitanie i poszliśmy kupić sobie bubble tea. Chłopak zawsze wybierał mleczną, jednak ja nie bardzo w niej gustowałem, więc zdecydowałem się na herbatę o smaku mango połączoną z żelkami owocowymi. Przez całą drogę do kina udało nam się nie poruszyć tematu Sehun'a, rozmawialiśmy za to o naszych ulubionych filmach, ale też zastanawialiśmy się, co wybrać na dzisiejszy wieczór. Kiedy weszliśmy do środka zobaczyliśmy całe mnóstwo osób. Wyglądało to tak, jakby cała okolica postanowiła wybrać się do kina akurat teraz. Wzrokiem powiodłem po całym holu, obserwując przechadzających się po nim ludzi. Przez moment miałem wrażenie, że wiedziałem Suho, ale przecież to nie możliwe, skoro siedział teraz w domu, zapewne ze swoją ukochaną historią. Zignorowałem ten fakt, w końcu mogło mi się tylko przywidzieć. Poczułem jak Luhan delikatnie mnie szturcha, bo zapewne wyglądałem tak, jakbym się zawiesił. Zdecydowaliśmy się obejrzeć „Frozen”, ponoć była to bardzo fajna animacja, więc czemu nie. Stanęliśmy do kolejki, żeby móc kupić bilety i wtedy zobaczyłem pana Zhang'a. No nie, czy ja naprawdę muszę mieć takie chore szczęście, żeby spotykać ludzi, których nie lubię w najmniej spodziewanych okolicznościach?! Przywitaliśmy się z nim grzecznie, na co on oczywiście odpowiedział, po czym zapytał, co tutaj robimy. Doskonale wiedziałem, że pewne zbiera kolejne informacje do tego swojego, tajnego, czarnego neseseru, z którym się nie rozstaje. Ten facet od dawna budził we mnie podejrzenia. Coś na pewno musi być z nim nie tak. Powiedziałem mu, że po prostu przyszliśmy obejrzeć film i byłem pewien, że na tym rozmowa się skończy, ale Luhan postanowił zapytać go o to samo. Mężczyzna nieco się zmieszał, po czym z uśmiechem odpowiedział, że jest na randce i ma nadzieję dobrze się bawić, po czym odszedł mówiąc, że musi już lecieć. Hyung od razu zapytał mnie czy kiedyś widziałem jego dziewczynę i zadaliśmy sobie jedno proste pytanie: Kto chciałby spędzać czas z takim nudziarzem? Chwile potem mój przyjaciel wykupił chyba połowę baru z jedzeniem w najlepsze się objadając. Jeżeli taki jest efekt nieszczęśliwych związków to nie chce, żeby taki miał miejsce. Poszliśmy w końcu na film zajmując w sali miejsca mniej więcej na środku. Po skończonym seansie oboje byliśmy bardzo zadowoleni z naszej wizycie w kinie. Żywo rozmawialiśmy przypominając sobie najśmieszniejsze według nas sceny i wygłupiając się w najlepsze. Rozstaliśmy się w tym samym miejscu gdzie wcześniej byliśmy umówieni, po czym rozeszliśmy się do domów.
Na następny dzień też miałem się spotkać z Lu. Opowiedziałem mu o tej całej sytuacji z konkursem talentów, czemu on jakoś specjalnie się nie dziwił i od razu całą winę zwalił na bad boy’ów. Zapewne miał rację, ale ważniejsze było dla mnie teraz odpowiednie przygotowanie a przede wszystkim wybranie jakiejś piosenki. Siedzieliśmy na dywanie przeglądając w laptopie wszelkie foldery w muzyką, aby wybrać coś, co by się nadawało. W końcu po wydawać się mogło wieczności zdecydowałem się na utwór Birdy- „People help people”. Cieszyłem się, że razem spędzaliśmy czas, dzięki czemu Luhan nie zadręczał się wciąż swoimi problemami, a ja nie musiałem spędzać każdego popołudnia sam nudząc się niemiłosiernie. W trakcie wybierania piosenki urządziliśmy sobie małe karaoke i okazało się, że oboje całkiem nieźle śpiewamy. Zacząłem namawiać hyung'a, żeby może zaśpiewał ze mną, wtedy poczuję się raźniej. Blondyn odparł, że jeszcze się zastanowi, bo pomysł nie jest głupi. Kiedy tak rozmawialiśmy hyung zmierzwił moje włosy i na krótki moment mnie uścisnął.
- Dziękuję Kyungsoo – powiedział – Dziękuję, że mogę sam od siebie odpocząć i poprawić sobie nastrój. To dla mnie naprawdę dużo znaczy, jesteś świetnym przyjacielem.
- Przyjemność po mojej stronie – odparłem. W zasadzie nie wiedziałem, co mógłbym mu odpowiedzieć, bo trochę zaskoczył mnie tym, co powiedział.
Popołudnie mijało nam spokojnie i powoli. Zdziwiłem się, kiedy zadzwonił do mnie Suho pytając czy może przyjść, bo jego plany nie wypaliły a fajnie byłoby się spotkać. Bez większego zastanowienia zgodziłem się, żeby do nas dołączył, we trzech zawsze weselej. Kiedy tylko Kim się zjawił zeszliśmy na dół do ogrodu, bo pogoda naprawdę dopisywała, więc rodzice postanowili przygotować obiad na grillu. Bawiliśmy się trochę z moim psem rzucając mu patyk, na co on żywo reagował i ganiał za nim po całym podwórku. Suho i Luhan zostali u mnie aż do wieczora. Musiałem przyznać, że był to jeden z najprzyjemniejszych weekendów, jaki tutaj spędziłem.
~ Pov Kai
Lekcje w piątek minęły wyjątkowo szybko i ani się obejrzałem a siedziałem w samochodzie Krisa, którym jechaliśmy do domu. Nie odzywałem się prawie wcale, bo bardziej zajęty byłem błądzeniem w swoich myślach. Wufan oczywiście nie oszczędził sobie pytań.
- Bardzo się denerwujesz? – zapytał starszy.
- Pewnie, że tak. To chyba normalne skoro od tej pracy zależy moja najbliższa przyszłość.
- Nie przejmuj się tak bardzo, pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć a we dwóch jakoś dajemy sobie radę.
- Jestem ci naprawdę wdzięczny za wszystko, co dla mnie robisz, ale nie mogę tak ciągle siedzieć ci na głowie i pasożytować. Poza tym ty potrzebujesz prywatności dla siebie i Tao, nie chcę wam więcej przeszkadzać. Chce sam zarobić na swoje utrzymanie – odpowiedziałem.
- Wszystko będzie dobrze. Musisz się tylko postarać a na pewno dostaniesz tą pracę- powiedział z uśmiechem.  
- Tak też zrobię – odpowiedziałem.
Po paru godzinach byłem już gotowy do wyjścia. Z racji tego, że nie miałem zbyt wielu odświętnych ciuchów musiałem pożyczyć coś od hyung'a. Miałem teraz na sobie szarą marynarkę w delikatna, nierzucającą się w oczy kratką. Spodnie były dokładnie takie same jak góra, więc tworzyły dobrze wyglądający komplet. Biała koszula po raz pierwszy była przeze mnie odpowiednio zapięta. Miałem nawet porządnie zawiązany krawat. Czułem się w tym strasznie sztywniacko i całkiem jak nie ja. No, ale dobra raz na rok trzeb wyglądać „jak człowiek”.  Po dotarciu pod wskazany adres byłem pod wrażeniem uroku tego miejsca. Wyglądało naprawdę bardzo ładnie jednak jak na razie nie widziałem tam zbyt wieku ludzi, bo kawiarnia świeciła pustkami. To jednak dopiero początek jej istnienia, więc nie miałem się, czemu dziwić. Czym prędzej wszedłem do środka nie chcąc się spóźnić na umówione spotkanie. Od razu poczułem przyjemny zapach szarlotki, który przypomniał mi szczęśliwe lata spędzone z mamą. Na pierwszy rzut oka wewnątrz nie było nikogo, zdziwił mnie ten brak personelu czy właścicieli. Przeszedłem się wzdłuż beżowej lady rozglądając się wokoło. Wnętrze miało świetny wystrój – klasyczna elegancja połączona z nutą nowoczesności. Przyglądałem się właśnie uważniej jednemu z wielu zdjęć wiszących na ścianie, kiedy do moich uszu dotarł czyjś śmiech. Kiedy odwróciłem się w tamtym kierunku zobaczyłem wysoką dziewczynę. Nie wyglądała na wiele starszą ode mnie, może nawet była w moim wieku. Miała ciemno brązowe włosy sięgające do połowy pleców, delikatną twarz podkreśloną makijażem i zwiewną figurę. Najwyraźniej z kimś rozmawiała, bo słyszałem więcej niż jeden głos. Spojrzała na mnie i zadziornie się uśmiechnęła rzucając:
- Ooo widzę, że jakiś dzieciak przyszedł starać się o pracę – po czym zlustrowała mnie od stóp do głów. To wystarczyło, aby upewnić mnie w przekonaniu, że raczej się nie polubimy. – Mamo! – zawołała – Jadę po towar i wrócę wieczorem, pa! – Wychodząc minęła mnie nie mówiąc ani słowa. Potraktowała mnie zupełnie jak powietrze!
Zerknąłem w stronę zawieszonej w drzwiach zasłonki, zza której wyszła starsza, ale nadal świetnie wyglądająca kobieta. Wnioskując po wyglądzie wcześniej spotkanej dziewczyny przypuszczałem, że muszą być rodziną. Oby tylko jej mama nie okazała się być podobna również pod względem charakteru. Byłem ciekaw skąd Kris ma tutaj znajomości. Może umawiał się kiedyś z córką właścicieli? Nie mogłem jednak dłużej się zastanawiać, bo odezwała się do mnie owa osoba. Jej głos był pełen ciepła i radości, dzięki czemu chociaż trochę się rozluźniłem. Czułem, że po prostu nie da się nie polubić tej pani. Zaprosiła mnie do jednego ze stolików. Grzecznie się z nią przywitałem i powiedziałem, że przyszedłem starać się o pracę tak jak nauczył mnie tego Kris. Wypytywała mnie o różne rzeczy, nawet o to czy mam jakieś nałogi. Przyznałem się, że palę, bo powinna wiedzieć, że mogę na parę minut znikać. Rozmowa była luźna i spokojna, po chwili przestałem się zupełnie stresować. Dowiedziałem się, że kawiarnia ma zostać niedługo otwarta, jednak nadal poszukują pracownika, bo jak na razie pracuje tu cała rodzina. Dzieci muszą się uczyć i chodzić do szkoły, dlatego szukają kogoś jeszcze. Powiedziała mi też, że wie o tym, że również musze się uczyć, ale spokojnie zatrudni mnie na drugą zmianę a godziny dopasuje tak, żebym nie musiał się niczym denerwować. Ma pojawić się również, ktoś na rano jednak to nie tak ważne. Mam zostać przeszkolony tak, żebym potrafił przygotować wszystko z oferty, obsługiwać kasę i tak dalej. Na początku będzie pomagał mi jej syn Taemin oraz córka SooHyo, która już uraczyła mnie swoją osobą. Słuchając pani Lee byłem w lekkim szoku, więc zapytałem czy nie zostałem już zatrudniony, bo mówiła tak, jakbym już został przyjęty do pracy. Widziałem jak chwilę się zastanawiała.
- Wygląda na to, że tak – powiedziała przyjaźnie się uśmiechając – Mam jednak dla ciebie małe zadanie. Poczekaj momencik, dobrze? – Taeminnie! – zawołała – Chodź tutaj na chwilę.
Po niecałej minucie przy naszym stoliku pojawił się chłopak o czarnych, staranie uczesanych włosach. Miał bardzo delikatną urodę i gdybym nie znał jego płci, mógłbym pomylić go z uroczą dziewczyną. Jego duże, bladoróżowe usta układały się w ładny uśmiech.
- Tak mamo? Coś się stało? – zapytał.
- Taemin poznaj Kai’a, od dzisiaj jest naszym nowym pracownikiem.
- Bardzo mi miło – powiedział chłopak.
- Mnie również – uścisnąłem lekko dłoń, którą wyciągnął do mnie na powitanie – Przepraszam, ale skąd pani wie, żeby zwracać się do mnie Kai? – zapytałem.
- Zostałam o tym wcześniej poinformowana, to tylko, dlatego – odparła – A co do zadania. Musisz porozwieszać oraz porozdawać ulotki. Odwiedź najlepiej widoczne i najczęściej odwiedzane miejsca. Wszystkie potrzebne informacje są już tam zawarte, więc musisz tylko się postarać, żeby ludzie chcieli się tutaj znaleźć. Otwieramy za półtorej tygodnia, dlatego prosiłabym cię, żebyś pojawiał się w pracy codziennie około siedemnastej. Pomożesz nam jeszcze przy urządzaniu lokalu i organizacji a dodatkowo przejdziesz swoje szkolenie. W miedzy czasie ustalimy też kwotę, która będzie ci wypłacana.
Naprawdę ucieszyłem się z takiego stanu rzeczy. Nareszcie będę mógł być niezależny! Bez większego zastanowienia przystałem na wszystkie warunki. Nie wiem, co mnie podkusiło, ale ze szczęścia aż uściskałem panią Lee.
- Już dobrze Kai, ja również się cieszę. Ale teraz się pośpiesz i pomóż Taemin’owi, chyba nie chcesz zawalić pierwszego zadania – zaśmiała się.
~~~
Kiedy szliśmy do centrum miasta zacząłem rozmawiać z Taemin'em. Nie miałem najmniejszego problemu, żeby lepiej go poznać, ponieważ czułem się przy nim bardzo swobodnie. Zupełnie jakbym znał go od wieków i teraz po prostu spotkał po latach, jak dobrego przyjaciela. Rozwieszaliśmy plakaty na okolicznych słupach, kiedy chłopak zagadnął, co takiego sprowadza mnie do kawiarni. Z reguły nie przepadam za mówieniem o sobie, ale i tak udało mi się z nim nawiązać świetny kontakt. Po prostu nadawaliśmy na tych samych falach. Rozmawialiśmy nawet o swoich zainteresowaniach i moje okazały się być nieco podobne do tych mojego kompana. Tae opowiedział mi trochę o swojej rodzinie.
- Mam nadzieję, że z nimi wytrzymasz – powiedział śmiejąc się – Nie jest to jakaś zupełnie zwyczajna rodzina, ale myślę, że poczujesz się jak w domu. Nie przejmuj się moja siostrą, bo ona taka już jest. Wredota lubi dogryzać ludziom albo nawet im dokuczać – * zupełnie jak Zhang – pomyślałem *
Chodziliśmy tak sobie w różne miejsca czasami przejeżdżając kawałek autobusem na gapę. Taemin naprawdę zrobił miłe wrażenie. Nie oceniał mnie w żaden sposób, był życzliwy i pełen ciepła. Momentami okazywał się być do mnie bardzo podobny. Mimo, że był rok starszy to ta niewielka różnica wieku w niczym nie przeszkadzała. Cieszyłem się, że będę miał się do kogoś odezwać podczas pracy. Miałem dziwne wrażenie, że może w końcu zacznie mi się układać, jednak nie chciałem od razu upewniać się w tym przekonaniu, bo mogłoby to się źle skończyć.
Wkrótce dotarliśmy do celu naszej „wyprawy” – do największego kina w całej okolicy. Wszędzie było mnóstwo ludzi z racji tego, że był piątek, dlatego mogli wybrać się na jakiś film. Weszliśmy do środka, żeby zapytać o pozwolenie na rozwieszenie plakatów. Nie było z tym większego problemu, dlatego po zrobieniu tego, co do nas należało postanowiliśmy też postać trochę na placu przed kinem. Rozdzieliliśmy się i każdy poszedł w przeciwną stronę. Zabraliśmy się za robotę, bo w końcu trzeba zyskać zainteresowanych już teraz. Rozglądałem się trochę wokoło rozdając kolejne ulotki, kiedy zobaczyłem wychodzących zza rogu Kyungsoo i Luhan'a. Zdziwiłem się ich widokiem, bo byłem święcie przekonany, że w piątkowy wieczór romansują ze szkolnymi książkami. Zaśmiałem się cicho pod nosem. Nie mogłem jednak dopuścić do tego, aby mnie zauważyli, a na nieszczęście byli coraz bliżej mnie. Dostrzegłem dzieciaka, który miał na głowie czapkę. Zabrałem mu ja mimo woli, na co ten bardzo się oburzył. Chłopiec odwrócił się do mnie z naburmuszona miną.
- Ej mały, pokazać ci fajną sztuczkę?
Odwróciłem się plecami do idących w moim kierunku kujonów. Zacząłem wyczyniać różne cuda ze „skradzioną czapką” starając się ukryć za nią swoją twarz. Kiedy byli już dobry kawałek dalej, akurat zakończyłem swój mały pokaz i oddałem czapkę uradowanemu dziecku. Udało mi się uniknąć kompromitującego spotkania jednak Taemin uprzedził mnie wręczając im ulotkę. Szlak! Miałem jednak nadzieje, że nikt ze szkoły nie będzie chciał zapuszczać się w tamte rejony. Nie wstydziłem się pracować, po prostu nie chciałem, żeby ktokolwiek znajomy mnie widział. Staliśmy pod kinem jeszcze długo i w końcu większość ludzi była już na jakimś seansie i wokoło pozostało niewiele osób. Postanowiliśmy zatem wrócić do kawiarni i zameldować, że skończyliśmy pracę. Byłem z siebie dumny, że zadanie, choć proste dobrze mi poszło. Wracaliśmy autobusem (tym razem już z biletami) i nawet tam wręczyliśmy kilka ulotek. Taemin za to przymknął oczy i rozmarzył się o pysznym kawałku szarlotki.
- Mama na pewno da nam po kawałku – powiedział.
I wcale się nie mylił, bo kiedy tylko weszliśmy do środka pani Lee już szykowała poczęstunek przy jednym ze stolików. Byłem naprawdę zaskoczony jej zachowaniem, bo czułem się traktowany jak jej rodzony syn. Nie spodziewałem się, że od razu zostanę tak miło przyjęty. Kobieta pogratulowała nam dobrze wykonanej pracę i zachęciła nas do częstowania się ciastem.
- Kai? Czy mógłbyś przyjść jutro tutaj na cały dzień? Przyda się nam dodatkowa para rąk, bo mamy sporo roboty. Trzeba zainstalować jeszcze kilka świateł i przygotowywać się do wykańczania wnętrza.
- Oczywiście, to nie będzie problem – nie miałem na jutro nic do roboty, a poza tym nie chciałem od razu odmawiać mojej nowej szefowej.
Kiedy ustaliliśmy już wszystko, pożegnałem się z rodziną Lee i poszedłem do domu piechotą. Miałem ochotę zaczerpnąć trochę chłodnego, wiosennego powietrzna. Zrobiło się już naprawdę ciemno i mogłem obserwować nieliczne jeszcze gwiazdy. Szedłem z głową do góry oglądając nocne niebo. Nagle zobaczyłem spadającą gwiazdę. Mimo, że nigdy nie wierzyłem w ich magiczną moc i wszelkie bujdy o spełnianiu wypowiadanych życzeń, to mama zawsze mi mówiła, że kiedy nie jest się czegoś pewnym lub bardzo się czegoś pragnie na pewno się spełni. Kiedy tylko wspólnie patrzyliśmy w niebo i pojawiała się taka gwiazda, ona zawsze kazała mi wymyślać życzenie. Pomimo, że uważałem to za największy na świecie bezsens robiłem to dla niej, tak po prostu. Tym razem jednak czułem, że mam w sercu coś o spełnieniu, czego bardzo marzyłem, dlatego najciszej jak potrafiłem wyszeptałem, czego oczekuję i patrzyłem na znikające światło kosmicznego obiektu. Z powodu później pory, czym prędzej wróciłem do domu.
Miałem wrażenie, że Kris już śpi, bo nigdzie nie paliło się światło. Ostrożnie wszedłem do domu, odwiesiłem marynarkę, zdjąłem buty i odłożyłem klucze na komódkę. Nagle usłyszałem dźwięk otwieranego szampana a w domu zrobiło się jasno. Zobaczyłem moich rozradowanych przyjaciół.
- Z jakiej to okazji? – zapytałem zdziwiony.
- No jak to z jakiej? Przecież dostałeś pracę, tłumoku! – powiedział Kris.
- A skąd wiecie, że mi się udało?
- Tobie by się nie udało? – zapytał żartobliwym tonem Sehun – No błagam cię stary, nie rób sobie z nas żartów!
- Twoja urocza mordeczka kupi wszystkich – powiedział Chanyeol, po czym cała nasza grupa wybuchła śmiechem.
- No to w końcu dostałeś tę pracę, czy nie? Bo ja już się lekko pogubiłem – zapytał Tao.
- Pewnie, że dostałem! – krzyknąłem zadowolony – skoro już przygotowaliście imprezę możemy to uczcić. Następnym, co usłyszałem było tylko Sehun'owe – Yehet!
~~~~
Wieczór spędziliśmy na ożywionych rozmowach, piciu oraz jedzeniu. Po jakimś czasie przyjechały też zamówione fast-foody, więc mieliśmy prawdziwe przyjęcie. Objedliśmy się niesamowicie, a kiedy pogaduszki toczyły się w najlepsze nagle odezwał się Yeol.
- Ej chłopaki…gdzie się podział Tao?
Nie wiedzieć, czemu wszyscy zwróciliśmy wzrok w stronę Krisa, który miał już mokre od potu czoło a na dodatek ściskał w dłoni jedną z serwetek. Wydawał się być jakoś dziwnie zrelaksowany…
- Myyymmmm…
Momentalnie zerknęliśmy pod stół, skąd wydobywał się owy dźwięk. Nagle obrus podniósł się nieco i „na powierzchnię” wyłonił się nasz czarnowłosy przyjaciel. Spojrzeliśmy na niego z obrzydzeniem, kiedy otarł sobie kąciki ust chusteczką.
- Co jest? Hmm?
Wciąż byliśmy w lekkim szoku. Przez cały ten czas, kiedy rozmawialiśmy, ten dzieciak siedział pod stołem i w najlepsze zabawiał się z Wufan'em. Zacząłem się zastanawiać, kto był bardziej schlany, on czy my.
- Cholerka, a tak coś czułem, że ktoś smyrał mnie po nodze – powiedział Chanyeol.
Roześmialiśmy się po raz kolejny tego wieczoru. Zbliżała się druga w nocy, kiedy oświadczyłem wszystkim, że idę się położyć. Byłem już naprawdę wykończony, a przecież mam jutro cały dzień pracować.
- No patrzcie państwo! Jaki porządny się ten nasz Jongini zrobił! – odezwał się Sehun.
- I bardzo dobrze! – odpowiedział mu Kris – tobie też by nie zaszkodziło jakbyś trochę popracował. Chłopaki, zostajecie na noc, prawda? Nie pozwolę się wam tak szlajać pijanym po ulicy, zaraz rozłożymy kanapę w salonie.
Nie słuchałem już dalszych rozmów. Z uśmiechem na ustach wyszedłem z pokoju uświadamiając sobie jak dobrych mam przyjaciół. Poszedłem do łazienki i spojrzałem na siebie w lustrze. Byłem trochę blady a całe zmęczenie po prostu ze mnie wychodziło. Dawno już nie dbałem jakoś specjalnie o swoje włosy, jednak zdecydowałem się rozpuścić warkoczyki. Podczas dzisiejszej wizyty w kawiarni czułem, że trochę tam nie pasuje. Przeczesałem szczotką niesforne włosy, które i tak rano będę jeszcze musiał umyć. Powlokłem się do sypialni, ale zanim zasnąłem słyszałem jeszcze jak Chanyeol sprzeczał się z Sehun'em.
- To moja poduszka, debilu! Tam masz swoją! – zagrzmiał Park.
- Ale ja może chce właśnie tą, nie pomyślałeś o mnie, ty samolubny gadzie! – wrzasnął Sehun.
- Wali mnie to… A i jeszcze jedno! Spróbuj się do mnie za bardzo zbliżyć z tym swoim tyłkiem, to wykopię cię na podłogę!
Dziesięć minut później było już zupełnie spokojnie, a ja mogłem spokojnie zasnąć.
~~ ~~
Rano zerwałem się jak opętany, kiedy tylko usłyszałem dźwięk budzika. W pozostałej części domu było zupełnie cicho. Jedynie ja wydawałem odgłosy szlajając się po domu między pokojem, łazienką a kuchnią robiąc kilka rzeczy na raz. Robiłem wszystko w pośpiechu, chociaż tak naprawdę miałem sporo czasu. Po uczesaniu włosów byłem wręcz osłupiały swoim wyglądem.
- Zupełnie jak te kujony… - powiedziałem sam do siebie zerkając na odpicie w lustrze – No nic, później coś się z tym zrobi.
W końcu wszyscy się obudzili i zachowywali względnie normalnie poza Tao, który leżał w łóżku Krisa na całe gardło drąc się:
- Leeeeeżęeee, leeeeeżęeee najebałeeem się jak zwieeerzę! Czyyystą wódkąąą!
Wufan próbował go uciszyć wręczając mu śniadanie, jednak nie dało to jakiegoś specjalnego efektu. Reszta jadła przy stole płatki śniadaniowe. Poczułem na sobie wzrok Sehuna, który po chwili się odezwał.
- A temu, co się stało?
- Widać zależy mu na tej pracy – powiedział dziwnie otrzeźwiały Tao. – Nie chciałem wiedzieć, jakim cudem nagle stał się taki przytomny.
Złapałem tylko tost w zęby i wyszedłem z domu na autobus, który za kilka minut miał pojawić się na pobliskim przystanku. Gdy tylko przetrwałem podróż komunikacja miejską wleciałem do kawiarni niczym rakieta pełen zapału do pracy. O mały włos nie potrąciłem dziewczyny niosącej talerze. Na szczęście nie stało się nic złego poza tym, że zostałem opieprzony. Szybko ją przeprosiłem i udałem się na zaplecze do pani Lee, żeby dowiedzieć się, co dzisiaj będę robić.
Przez cały ranek i popołudnie robiłem za chłopca na posyłki – przynieś, wynieś, podaj i pozamiataj. Mimo, że siostra Taemin'a non stop rzucała mi jakieś kąśliwe uwagi to nie miałem zamiaru się tym przejmować. Odpowiadałem jej w ten sam sposób, głównie dlatego, że miałem wyjątkowo dobry humor. W przerwach między kolejnymi zadaniami rozmawiałem i wygłupiałem się z Tae, naprawdę nie mogłem znaleźć sobie lepszego kumpla. Czas mijał mi bardzo szybko, zanim się obejrzałem było już po trzynastej. Burczało mi w brzuchu, kiedy tylko pomyślałem o obiedzie. Pani Lee pojawiła się na chwilę oświadczając nam, że kiedy skończymy jeszcze jedną rzecz to na dzisiaj będzie już koniec. Dodatkowo zaprosiła mnie na obiad, znowu poczułem się jakbym był częścią rodziny. Pracowałem ciężko do ostatniej kropli potu uświadamiając sobie, że przez cały dzień w ustach miałem tylko tost. Posprzątaliśmy wszystko a na koniec wykończeni usiedliśmy z Taemin'em za ladą. Patrzyliśmy za okno rozmawiając o różnych głupotach. Chłopak pokazał mi w oddali miejsce, które bardzo lubi i obiecał, że jeśli tylko znajdzie się chwila wolnego czasu to na pewno mnie tam zabierze. Chwilę później jego mama zawołała nas do stołu a ja nie mogłem pozbyć się z twarzy szczęśliwego uśmiechu, który już dawno na niej nie gościł.
~~~~
Pov D.O
 Zaczął się kolejny tydzień nauki. Czas mijał naprawdę zaskakująco szybko, przecież jeszcze przed chwilą były święta a potem nowy rok. Naprawdę nie lubiłem poniedziałków, nie kierowała mną nienawiść typu: Dlaczego muszę znowu iść do szkoły?! Po prosty gdybym tylko mógł unikałbym lekcji wychowania fizycznego jak ognia. Na szczęście pogoda nadal nie dopisywała na tyle, żeby nauczyciel kazał nam biegać na stadionie, z czego niesamowicie się cieszyłem. Nie miałem bladego pojęcia, co tym razem wymyśli ten tyran, ale na pewno nie będzie to nic miłego. Moje założenia okazały się trafne, bo po dwóch lekcjach ledwo żyłem. Byłem potwornie spocony i marzyłem o kojącym, gorącym prysznicu. Czekałem tylko aż bad boye opuszczą łazienkę, ponieważ naprawdę wolałem się tam nie pokazywać. Pozbierałem swoje rzeczy i jakieś dziesięć minut później mogłem w końcu skorzystać z dobrodziejstwa, jakim jest woda.
**
Pov. Luhan
Szedłem powoli korytarzem szkolnym słuchając muzyki. Wspominałem przy tym miło spędzony weekend. Kyungsoo naprawdę bardzo mi pomógł, dzięki czemu mogłem spokojnie przespać przynajmniej dwie noce. Zbliżałem się do swojej szafki, żeby móc odłożyć podręczniki, których nie potrzebuję, kiedy poczułem na karku czyjś ciepły oddech. Szybko rozpoznałem znajomą woń papierosów, która mówiła sama za siebie…
- Cześć kotku. Jak tam twój tyłek? Boli już od pieprzenia? A może buźka odmawia ci posłuszeństwa, co? – słowa Sehuna uderzyły mnie dogłębnie, ale jego głos powodował u mnie przyspieszenie akcji serca. Co ja jeszcze w nim widzę?!
- Mam się całkiem dobrze – odparłem – Czego ode mnie chcesz dupku?
- Ooooj, taki uroczy chłopiec a mówi takie brzydkie słówka – odpowiedział.
- Odwal się! – krzyknąłem – Skoro nie masz mi nic do powiedzenia, to zostaw mnie w spokoju!
- Kiepsko kłamiesz Luhannie. Chcesz mnie z powrotem i dobrze o tym wiesz, ale nie umiesz się z tym pogodzić – w jego rękach pojawiła się żółta koperta – Bo wiesz, mam tutaj coś, czym mogę cię przekonać, żebyś do mnie wrócił.
- Co to jest? – zapytałem.
- Sugestia… – Sehun zaśmiał się paskudnie i wyciągnął jedno ze zdjęć.
Oczy natychmiast otworzyły mi się szerzej, dobry boże skąd on ma takie zdjęcia? Poczułem smutek i złość jednocześnie. Łzy nabiegły mi do oczu.
- J-jak możesz?! Skąd ty masz te zdjęcia?!
- Zrobiłem je osobiście Słoneczko. A teraz przystań na moje warunki albo cała szkoła w tym również twoi ukochani przyjaciele zobaczą, kim naprawdę jesteś – powiedział.
Nie zdołał dokończyć, bo popchnąłem go na ścianę naprzeciwko. Uderzył się dość mocno jednak zdołał wstać. Zdjęcia leżały teraz na podłodze dosłownie wszędzie, najszybciej jak tylko mogłem zacząłem je zbierać i wkładać do koperty. Sehun trochę chwiał się na nogach, kiedy się do mnie zbliżał. Złapał mnie za twarz, żeby spojrzeć mi prosto w oczy.
- Zobaczysz, jeszcze się za to policzymy! Zatrzymaj sobie odbitki, mnie nie są potrzebne. Oryginały są tylko na moim komputerze. Żegnaj blondyneczko, do naszej rozmowy jeszcze wrócimy.
Stałem jak wryty na korytarzu czując zupełne zagubienie. I co ja mam teraz zrobić?
**
Prysznic nie zabrał mi zbyt wiele czasu, dlatego szybko się uwinąłem i byłem gotowy do wyjścia. Robiłem wszystko powoli, nie miałam się gdzie spieszyć. Poskładałem wszystkie swoje rzeczy, które miałem na sobie na zajęciach. Gdy już uporałem się z plecakiem wyszedłem na korytarz, aby dotrzeć do szafki. Odłożyłem wszystko, co było mi niepotrzebne, a po skończeniu powoli zacząłem kierować się do wyjścia. Szkoła świeciła już pustkami, woźne zaczynały myć już podłogi i sprzątać klasy. Idąc tak przed siebie patrzyłem od niechcenia na swoje buty. Nagle zauważyłem karteczkę wystającą spod rzędy szafek uczniów w wyższej klasy. Okazało się, że jest to zdjęcie a nie jest wcześniej przypuszczałem zwykły kawałek papieru. Kiedy odwróciłem fotografie na drugą stronę dosłownie zamarłem. Nie wiedziałem, co mam z tym zrobić a co dopiero pomyśleć skąd się tutaj wzięła.
~~~~
Czułem, że nie mogę tego tak po prostu zostawić i nogi poniosły mnie od razu pod dom Luhan'a. Pewnym ruchem zapukałem do drzwi, chociaż powinienem czuć się nieco zdenerwowany w końcu to pierwszy raz, kiedy go odwiedzam. Jednak to, co zobaczyłem na zdjęciu wymagało rychłych wyjaśnień. Stałem tak chwilę na ganku, aż otworzyła mi bardzo ładna kobieta, musiałem przyznać, że Luhan był do niej naprawdę podobny. Wyglądała jakby miała właśnie wychodzić z domu.
- Dzień dobry – powiedziała wesołym głosem.
- Dzień dobry. Nazywam się Do Kyungsoo i jestem przyjacielem Luhan'a. Czy zastałem go może w domu?
- Ooh to ty! Naprawdę miło mi cię w końcu poznać. Lu opowiadał mi o tobie tyle dobrego! Wejdź proszę, on jest u siebie na górze. Ja niestety muszę już wyjść.
- Ślicznie pani dziękuję – powiedziałem.
Po chwili zostałem wpuszczony do środka, a mama Luhan'a pokazała mi gdzie powinienem pójść. Wchodząc na piętro zauważyłem kilka par drzwi, jednak tylko jedne z nich były uchylone. Z wewnątrz było widać delikatne światło, a kiedy podeszło się bliżej można było usłyszeć muzykę. Zbliżyłem się do wejścia i ostrożnie popchnąłem drzwi. Zobaczyłem go siedzącego za biurkiem. Zupełnie nie zwrócił uwagi na moją obecność, ponieważ miał na głowie słuchawki a do tego namiętnie coś gryzmolił. Na blacie zauważyłem kopertę, która nie wyglądała jakby miała zawierać coś przeznaczonego dla każdego. Odstawiłem na bok swój plecak i ze złością położyłem znalezioną fotografię na biurku. Blondyn aż podskoczył na krześle, po czym natychmiast zdjął słuchawki.
- Co ty tutaj robisz? I czemu tak mnie straszysz Kyungoo?!
Nie odpowiedziałem mu na jego pytania, za to zadałem swoje.
- Luhan hyung, co to jest?

On tylko spojrzał przerażony na zdjęcie nie mówiąc już nic…

~~~~ 
I jak dzisiaj? Piszcie w komentarzach. See you~ 

Bandur ;3