Dzisiaj bez słów wstępu. Just enjoy the show.
~POV Kai
Było piątkowe popołudnie,
wyjątkowo ciepły i słoneczny dzień. Nie mogłem jednak korzystać z jego uroków,
bo siedziałem w szkolnej stołówce intensywnie myśląc o dzisiejszym dniu.
Wszechobecny hałas i gwar trochę przeszkadzał, ale zasadniczo nie było źle. Wiedziałem,
że będę musiał ubrać się dość elegancko, dołożyć wszelkich starań, żeby zdobyć
tę pracę i pokazać, na co tak naprawdę mnie stać. Przecież nie mogę cały czas
siedzieć na garnuszku Krisa, a jakby tego było mało Huan jak osioł uparła się,
że zapłaci za wycieczkę i nie chce słyszeć żadnej, ale to żadnej odmowy. Stracę
aż trzy dni, w których mógłbym spokojnie pracować i zbliżać się do celu, jakim
było życie na własną rękę. W sumie jeszcze jej nie mam, więc to czysta teoria,
ale jednak skoro to znajomi hyung’a, to pójdzie łatwiej? Po cichu na to
liczyłem. Ostatnie wydarzenia dały mi naprawdę dużo do myślenia. List i
pamiętnik mamy, incydent na cmentarzu czy nawet smsy. Złożyłem kujonowi
obietnicę, że będę się przykładał do nauki i teraz na pewno nie będę mógł
zrezygnować, bo on ma bardzo dobrą pamięć. Nie stanę się tym, czym oczekuje mój
pierdolony ojczym. Nie jestem śmieciem, za którego mnie uważa, zbuduje sobie
życie zaczynając zupełnie od nowa, na czysto. Jestem to winien mamie, pani
Huan, bo co, jak co, ale jednak w jakiś sposób zawsze starała się mną opiekować
czy nawet biologicznemu ojcu, którego nie znałem, ale według tego, co mówiła
mama, był naprawdę dobrym, kochającym człowiekiem. Niestety z moich dogłębnych
rozważań wyrwał mnie uradowany Chanyeol, który pojawił się przy stole
zdecydowanie później niż zwykle.
- A coś ty taki zacieszony, co? –
zapytał Sehun.
- Pamiętacie tego kujonka, który
zawsze kręci się gdzieś przy naszym Kai’u?
- Taa, a co z nim nie tak? –
teraz pytanie zadał Kris.
Mimo, że z początku nie byłem za
bardzo zainteresowany powodem wielkiego szczęścia dryblasa na słowa o Do
postanowiłem się jednak dowiedzieć się, o co chodzi.
- Właśnie zgłosiłem go na ten
lamerski konkurs talentów!
- Po co? – dopytywał Tao.
- No jak to, po co?! – oburzył
się Yeol – Żeby zrobił z siebie debila przed całą szkołą. Przecież wiesz, że
zawsze zgłasza się jakiś przygłup przekonany o tym, że świetnie śpiewa, a tym
razem będzie to właśnie on.
- Przecież to bez sensu –
skwitował Tao- A co jeżeli naprawdę potrafi śpiewać?
- To raczej mało prawdopodobne.
Inaczej cała szkoła już dobrze by o tym wiedziała- powiedział Sehun.
- Co jeżeli ukrywa swoje
umiejętności? – Huang był dzisiaj naprawdę wybitnie rozgadany.
- Naprawdę Tao, psujesz całą
radość z tego, że mogę go skompromitować…- mówiąc to, Park momentalnie
posmutniał w udawany sposób.
Zacząłem się zastanawiać czy
powinienem mu pomóc, skoro już dowiedziałem się o planie Chanyeol'a. Chociaż w
zasadzie obiecałem mu tylko, że postaram się mieć lepsze oceny. Nie wspominałem
nic o ratowaniu jego tyłka z opresji, to nie w moim stylu. Nie jestem księciem
na białym koniu, który przybywa, żeby uratować swoją księżniczkę, co to, to
nie! Nasze relacje mają być takie jak zawsze, a poza tym zobaczymy czy kujon
Kyungsoo potrafi coś więcej niż tylko zakuwać i wtykać nos w nie swoje sprawy.
~Pov Do
Dzień był zupełnie normalny a ja
żyłem w przekonaniu, że nic złego się dzisiaj nie wydarzy. Nie miałem dzisiaj z
niczym większych problemów, na dodatek udało mi się dostać dobrą ocenę u pana Zhang'a,
co zadziwiło nawet jego. Oczywiście nie obeszło się bez uszczypliwych docinek,
naprawdę czasami zastanawiałem się czy nie jest gorszy od Kai. Lunch o dziwo
udało mi się zjeść z przyjaciółmi, którzy ostatnimi czasy jakoś stronili od
mojego towarzystwa znikając w tajemniczych okolicznościach. Wiedziałem, że coś
musi się święcić, bo taki całkowicie zwyczajny dzień, nie istniał w moim życiu
już od dawna. Po lekcji biologii już prawie, że zwyczajowo musiałem zostać,
żeby porozmawiać z wychowawczynią. Byłem ciekaw, o co chodziło tym razem,
czyżby znowu Jongin zawalił jakiś sprawdzian?
- Jestem naprawę zadowolona, że
to zrobiłeś Kyungsoo – odezwała się.
- Co takiego, proszę pani? –
zapytałem z lekkim zdziwieniem.
- Wpisałeś się przecież na listę
uczestników w wieczornym konkursie talentów. Jestem naprawdę bardzo ciekawa, co
nam wszystkim pokażesz. Gratuluję odwagi, nie łatwo jest wystąpić przed cała
szkołą - uśmiechnęła się do mnie, a ja czułem, że zaraz zemdleje z strachu!
Jaki konkurs? Przecież ja w niczym nie biorę udziału, nie przypominam sobie,
żebym do czegokolwiek się zgłaszał. – Wybrałeś już piosenkę? – kontynuowała
–Piosenkę?! Jak to się mogło w ogóle stać? Ostatni raz tak przerażony byłem w
sobotę, kiedy Kai mnie zauważył.
- Proszę pani, musiała zajść
jakaś fatalna pomyłka. Nie zapisywałem się u nikogo, proszę mnie wykreślić.
Moje próby uproszenia
nauczycielki o wycofanie mnie z tej piekielnej pułapki spełzły na niczym. Była
tym tak niesamowicie podekscytowana, że nie zwracała najmniejszej uwagi na moje
protesty, ba nawet stwierdziła, że koniecznie powinienem się tam pokazać. Do
tego po naszej rozmowie szybkim krokiem wyszła, tłumacząc mi jak bardzo się
spieszy. Teraz nie mogłem już zrobić kompletnie nic…
Kiedy lekcje dobiegły końca, w
drodze do domu zastanawiałem się czy naprawdę powinienem to zrobić, czy
zasymulować chorobę i nie ruszać się z domu. Szybko jednak odrzuciłem ten
pomysł, uznając, że mógłbym tylko rozzłościć niepotrzebnie wychowawczynię a
dodatkowo wyszedłbym na tchórza. Skoro już tak się stało, to najwidoczniej
jakaś wyższa siła tego chciała. Mam okazję pokazać, że umiem coś więcej niż
tylko siedzieć z nosem w książkach. Sam nigdy bym się na to nie zdobył, jednak
odwrotu już nie ma, więc będę musiał zaprezentować coś dobrego. Ciekaw jestem,
kto wywinął mi tak idiotyczny numer? Wolałem nie zaprzątać sobie tym głowy, za
to usiłowałem wybrać piosenkę, która najlepiej mi wychodzi.
Wieczór był przyjemnie chłodny,
jednak nie bardzo wiedziałem, co ze sobą począć. Siedziałem teraz przed
komputerem rozmawiając z Luhanem, który po raz milionowy żalił się jak to Sehun
jest dla niego okropny. Nie mogłem już znieść tych jego ciągłych, niekończących
się opowieści, musiałem coś z tym zrobić. Postanowiłem zabrać go do kina, może
wtedy przestanie, chociaż na chwilę myśleć o Oh. Nie chciałem przyjąć do
wiadomości jakiejkolwiek jego odmowy, więc uparcie namawiałem go na wyjście
przez kolejne piętnaście minut. Mnie też przydałaby się chwila wytchnienia
zważywszy na to, że ostatnio prawie nie wychodzę zza stert książek. Pomyślałem,
że fajnie by było, gdyby poszedł też z nami Suho. Przez poprzednie dwa tygodnie
prawie nie spędzaliśmy we trójkę czasu, wiec, dlaczego by nie spróbować dobrze
się bawić? Wybrałem jego numer i czekałem aż odbierze. Na szczęście nie
musiałem czekać długo, ale Kim mi odmówił, tłumacząc, że cały wieczór będzie
się uczył, ponieważ weekend spędzi poza domem. Zrobiło mi się go trochę szkoda,
bo naprawdę ostatnio dużo czasu spędzał na nauce, ale skoro się upierał, że
nigdzie nie pójdzie, nie chciałem go już więcej zadręczać i pożegnałem się,
życząc mu miłej nauki.
Półtorej godziny później spotkałem
się, z hyung'iem przed naszą ulubioną kawiarnią. Przytuliłem go na powitanie i
poszliśmy kupić sobie bubble tea. Chłopak zawsze wybierał mleczną, jednak ja
nie bardzo w niej gustowałem, więc zdecydowałem się na herbatę o smaku mango
połączoną z żelkami owocowymi. Przez całą drogę do kina udało nam się nie
poruszyć tematu Sehun'a, rozmawialiśmy za to o naszych ulubionych filmach, ale
też zastanawialiśmy się, co wybrać na dzisiejszy wieczór. Kiedy weszliśmy do
środka zobaczyliśmy całe mnóstwo osób. Wyglądało to tak, jakby cała okolica
postanowiła wybrać się do kina akurat teraz. Wzrokiem powiodłem po całym holu,
obserwując przechadzających się po nim ludzi. Przez moment miałem wrażenie, że
wiedziałem Suho, ale przecież to nie możliwe, skoro siedział teraz w domu,
zapewne ze swoją ukochaną historią. Zignorowałem ten fakt, w końcu mogło mi się
tylko przywidzieć. Poczułem jak Luhan delikatnie mnie szturcha, bo zapewne
wyglądałem tak, jakbym się zawiesił. Zdecydowaliśmy się obejrzeć „Frozen”,
ponoć była to bardzo fajna animacja, więc czemu nie. Stanęliśmy do kolejki,
żeby móc kupić bilety i wtedy zobaczyłem pana Zhang'a. No nie, czy ja naprawdę
muszę mieć takie chore szczęście, żeby spotykać ludzi, których nie lubię w
najmniej spodziewanych okolicznościach?! Przywitaliśmy się z nim grzecznie, na
co on oczywiście odpowiedział, po czym zapytał, co tutaj robimy. Doskonale
wiedziałem, że pewne zbiera kolejne informacje do tego swojego, tajnego,
czarnego neseseru, z którym się nie rozstaje. Ten facet od dawna budził we mnie
podejrzenia. Coś na pewno musi być z nim nie tak. Powiedziałem mu, że po prostu
przyszliśmy obejrzeć film i byłem pewien, że na tym rozmowa się skończy, ale
Luhan postanowił zapytać go o to samo. Mężczyzna nieco się zmieszał, po czym z
uśmiechem odpowiedział, że jest na randce i ma nadzieję dobrze się bawić, po
czym odszedł mówiąc, że musi już lecieć. Hyung od razu zapytał mnie czy kiedyś
widziałem jego dziewczynę i zadaliśmy sobie jedno proste pytanie: Kto chciałby
spędzać czas z takim nudziarzem? Chwile potem mój przyjaciel wykupił chyba
połowę baru z jedzeniem w najlepsze się objadając. Jeżeli taki jest efekt
nieszczęśliwych związków to nie chce, żeby taki miał miejsce. Poszliśmy w końcu
na film zajmując w sali miejsca mniej więcej na środku. Po skończonym seansie
oboje byliśmy bardzo zadowoleni z naszej wizycie w kinie. Żywo rozmawialiśmy
przypominając sobie najśmieszniejsze według nas sceny i wygłupiając się w
najlepsze. Rozstaliśmy się w tym samym miejscu gdzie wcześniej byliśmy umówieni,
po czym rozeszliśmy się do domów.
Na następny dzień też miałem się
spotkać z Lu. Opowiedziałem mu o tej całej sytuacji z konkursem talentów, czemu
on jakoś specjalnie się nie dziwił i od razu całą winę zwalił na bad boy’ów.
Zapewne miał rację, ale ważniejsze było dla mnie teraz odpowiednie
przygotowanie a przede wszystkim wybranie jakiejś piosenki. Siedzieliśmy na
dywanie przeglądając w laptopie wszelkie foldery w muzyką, aby wybrać coś, co
by się nadawało. W końcu po wydawać się mogło wieczności zdecydowałem się na
utwór Birdy- „People help people”. Cieszyłem się, że razem spędzaliśmy czas,
dzięki czemu Luhan nie zadręczał się wciąż swoimi problemami, a ja nie musiałem
spędzać każdego popołudnia sam nudząc się niemiłosiernie. W trakcie wybierania
piosenki urządziliśmy sobie małe karaoke i okazało się, że oboje całkiem nieźle
śpiewamy. Zacząłem namawiać hyung'a, żeby może zaśpiewał ze mną, wtedy poczuję
się raźniej. Blondyn odparł, że jeszcze się zastanowi, bo pomysł nie jest
głupi. Kiedy tak rozmawialiśmy hyung zmierzwił moje włosy i na krótki moment
mnie uścisnął.
- Dziękuję Kyungsoo – powiedział –
Dziękuję, że mogę sam od siebie odpocząć i poprawić sobie nastrój. To dla mnie
naprawdę dużo znaczy, jesteś świetnym przyjacielem.
- Przyjemność po mojej stronie –
odparłem. W zasadzie nie wiedziałem, co mógłbym mu odpowiedzieć, bo trochę
zaskoczył mnie tym, co powiedział.
Popołudnie mijało nam spokojnie i
powoli. Zdziwiłem się, kiedy zadzwonił do mnie Suho pytając czy może przyjść,
bo jego plany nie wypaliły a fajnie byłoby się spotkać. Bez większego
zastanowienia zgodziłem się, żeby do nas dołączył, we trzech zawsze weselej. Kiedy
tylko Kim się zjawił zeszliśmy na dół do ogrodu, bo pogoda naprawdę dopisywała,
więc rodzice postanowili przygotować obiad na grillu. Bawiliśmy się trochę z
moim psem rzucając mu patyk, na co on żywo reagował i ganiał za nim po całym
podwórku. Suho i Luhan zostali u mnie aż do wieczora. Musiałem przyznać, że był
to jeden z najprzyjemniejszych weekendów, jaki tutaj spędziłem.
~ Pov Kai
Lekcje w piątek minęły wyjątkowo
szybko i ani się obejrzałem a siedziałem w samochodzie Krisa, którym jechaliśmy
do domu. Nie odzywałem się prawie wcale, bo bardziej zajęty byłem błądzeniem w
swoich myślach. Wufan oczywiście nie oszczędził sobie pytań.
- Bardzo się denerwujesz? –
zapytał starszy.
- Pewnie, że tak. To chyba
normalne skoro od tej pracy zależy moja najbliższa przyszłość.
- Nie przejmuj się tak bardzo,
pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć a we dwóch jakoś dajemy sobie radę.
- Jestem ci naprawdę wdzięczny za
wszystko, co dla mnie robisz, ale nie mogę tak ciągle siedzieć ci na głowie i
pasożytować. Poza tym ty potrzebujesz prywatności dla siebie i Tao, nie chcę
wam więcej przeszkadzać. Chce sam zarobić na swoje utrzymanie – odpowiedziałem.
- Wszystko będzie dobrze. Musisz
się tylko postarać a na pewno dostaniesz tą pracę- powiedział z uśmiechem.
- Tak też zrobię –
odpowiedziałem.
Po paru godzinach byłem już
gotowy do wyjścia. Z racji tego, że nie miałem zbyt wielu odświętnych ciuchów
musiałem pożyczyć coś od hyung'a. Miałem teraz na sobie szarą marynarkę w
delikatna, nierzucającą się w oczy kratką. Spodnie były dokładnie takie same
jak góra, więc tworzyły dobrze wyglądający komplet. Biała koszula po raz
pierwszy była przeze mnie odpowiednio zapięta. Miałem nawet porządnie zawiązany
krawat. Czułem się w tym strasznie sztywniacko i całkiem jak nie ja. No, ale
dobra raz na rok trzeb wyglądać „jak człowiek”. Po dotarciu pod wskazany adres byłem pod
wrażeniem uroku tego miejsca. Wyglądało naprawdę bardzo ładnie jednak jak na
razie nie widziałem tam zbyt wieku ludzi, bo kawiarnia świeciła pustkami. To
jednak dopiero początek jej istnienia, więc nie miałem się, czemu dziwić. Czym
prędzej wszedłem do środka nie chcąc się spóźnić na umówione spotkanie. Od razu
poczułem przyjemny zapach szarlotki, który przypomniał mi szczęśliwe lata
spędzone z mamą. Na pierwszy rzut oka wewnątrz nie było nikogo, zdziwił mnie
ten brak personelu czy właścicieli. Przeszedłem się wzdłuż beżowej lady
rozglądając się wokoło. Wnętrze miało świetny wystrój – klasyczna elegancja
połączona z nutą nowoczesności. Przyglądałem się właśnie uważniej jednemu z
wielu zdjęć wiszących na ścianie, kiedy do moich uszu dotarł czyjś śmiech.
Kiedy odwróciłem się w tamtym kierunku zobaczyłem wysoką dziewczynę. Nie
wyglądała na wiele starszą ode mnie, może nawet była w moim wieku. Miała ciemno
brązowe włosy sięgające do połowy pleców, delikatną twarz podkreśloną makijażem
i zwiewną figurę. Najwyraźniej z kimś rozmawiała, bo słyszałem więcej niż jeden
głos. Spojrzała na mnie i zadziornie się uśmiechnęła rzucając:
- Ooo widzę, że jakiś dzieciak
przyszedł starać się o pracę – po czym zlustrowała mnie od stóp do głów. To wystarczyło,
aby upewnić mnie w przekonaniu, że raczej się nie polubimy. – Mamo! – zawołała
– Jadę po towar i wrócę wieczorem, pa! – Wychodząc minęła mnie nie mówiąc ani
słowa. Potraktowała mnie zupełnie jak powietrze!
Zerknąłem w stronę zawieszonej w
drzwiach zasłonki, zza której wyszła starsza, ale nadal świetnie wyglądająca
kobieta. Wnioskując po wyglądzie wcześniej spotkanej dziewczyny przypuszczałem,
że muszą być rodziną. Oby tylko jej mama nie okazała się być podobna również
pod względem charakteru. Byłem ciekaw skąd Kris ma tutaj znajomości. Może
umawiał się kiedyś z córką właścicieli? Nie mogłem jednak dłużej się
zastanawiać, bo odezwała się do mnie owa osoba. Jej głos był pełen ciepła i
radości, dzięki czemu chociaż trochę się rozluźniłem. Czułem, że po prostu nie
da się nie polubić tej pani. Zaprosiła mnie do jednego ze stolików. Grzecznie
się z nią przywitałem i powiedziałem, że przyszedłem starać się o pracę tak jak
nauczył mnie tego Kris. Wypytywała mnie o różne rzeczy, nawet o to czy mam
jakieś nałogi. Przyznałem się, że palę, bo powinna wiedzieć, że mogę na parę
minut znikać. Rozmowa była luźna i spokojna, po chwili przestałem się zupełnie
stresować. Dowiedziałem się, że kawiarnia ma zostać niedługo otwarta, jednak
nadal poszukują pracownika, bo jak na razie pracuje tu cała rodzina. Dzieci
muszą się uczyć i chodzić do szkoły, dlatego szukają kogoś jeszcze. Powiedziała
mi też, że wie o tym, że również musze się uczyć, ale spokojnie zatrudni mnie
na drugą zmianę a godziny dopasuje tak, żebym nie musiał się niczym denerwować.
Ma pojawić się również, ktoś na rano jednak to nie tak ważne. Mam zostać
przeszkolony tak, żebym potrafił przygotować wszystko z oferty, obsługiwać kasę
i tak dalej. Na początku będzie pomagał mi jej syn Taemin oraz córka SooHyo,
która już uraczyła mnie swoją osobą. Słuchając pani Lee byłem w lekkim szoku,
więc zapytałem czy nie zostałem już zatrudniony, bo mówiła tak, jakbym już
został przyjęty do pracy. Widziałem jak chwilę się zastanawiała.
- Wygląda na to, że tak –
powiedziała przyjaźnie się uśmiechając – Mam jednak dla ciebie małe zadanie.
Poczekaj momencik, dobrze? – Taeminnie! – zawołała – Chodź tutaj na chwilę.
Po niecałej minucie przy naszym
stoliku pojawił się chłopak o czarnych, staranie uczesanych włosach. Miał
bardzo delikatną urodę i gdybym nie znał jego płci, mógłbym pomylić go z uroczą
dziewczyną. Jego duże, bladoróżowe usta układały się w ładny uśmiech.
- Tak mamo? Coś się stało? –
zapytał.
- Taemin poznaj Kai’a, od dzisiaj
jest naszym nowym pracownikiem.
- Bardzo mi miło – powiedział
chłopak.
- Mnie również – uścisnąłem lekko
dłoń, którą wyciągnął do mnie na powitanie – Przepraszam, ale skąd pani wie,
żeby zwracać się do mnie Kai? – zapytałem.
- Zostałam o tym wcześniej
poinformowana, to tylko, dlatego – odparła – A co do zadania. Musisz
porozwieszać oraz porozdawać ulotki. Odwiedź najlepiej widoczne i najczęściej
odwiedzane miejsca. Wszystkie potrzebne informacje są już tam zawarte, więc
musisz tylko się postarać, żeby ludzie chcieli się tutaj znaleźć. Otwieramy za
półtorej tygodnia, dlatego prosiłabym cię, żebyś pojawiał się w pracy
codziennie około siedemnastej. Pomożesz nam jeszcze przy urządzaniu lokalu i
organizacji a dodatkowo przejdziesz swoje szkolenie. W miedzy czasie ustalimy
też kwotę, która będzie ci wypłacana.
Naprawdę ucieszyłem się z takiego
stanu rzeczy. Nareszcie będę mógł być niezależny! Bez większego zastanowienia
przystałem na wszystkie warunki. Nie wiem, co mnie podkusiło, ale ze szczęścia
aż uściskałem panią Lee.
- Już dobrze Kai, ja również się
cieszę. Ale teraz się pośpiesz i pomóż Taemin’owi, chyba nie chcesz zawalić
pierwszego zadania – zaśmiała się.
~~~
Kiedy szliśmy do centrum miasta
zacząłem rozmawiać z Taemin'em. Nie miałem najmniejszego problemu, żeby lepiej
go poznać, ponieważ czułem się przy nim bardzo swobodnie. Zupełnie jakbym znał
go od wieków i teraz po prostu spotkał po latach, jak dobrego przyjaciela. Rozwieszaliśmy
plakaty na okolicznych słupach, kiedy chłopak zagadnął, co takiego sprowadza
mnie do kawiarni. Z reguły nie przepadam za mówieniem o sobie, ale i tak udało
mi się z nim nawiązać świetny kontakt. Po prostu nadawaliśmy na tych samych
falach. Rozmawialiśmy nawet o swoich zainteresowaniach i moje okazały się być
nieco podobne do tych mojego kompana. Tae opowiedział mi trochę o swojej
rodzinie.
- Mam nadzieję, że z nimi
wytrzymasz – powiedział śmiejąc się – Nie jest to jakaś zupełnie zwyczajna
rodzina, ale myślę, że poczujesz się jak w domu. Nie przejmuj się moja siostrą,
bo ona taka już jest. Wredota lubi dogryzać ludziom albo nawet im dokuczać – * zupełnie jak Zhang – pomyślałem *
Chodziliśmy tak sobie w różne
miejsca czasami przejeżdżając kawałek autobusem na gapę. Taemin naprawdę zrobił
miłe wrażenie. Nie oceniał mnie w żaden sposób, był życzliwy i pełen ciepła. Momentami
okazywał się być do mnie bardzo podobny. Mimo, że był rok starszy to ta
niewielka różnica wieku w niczym nie przeszkadzała. Cieszyłem się, że będę miał
się do kogoś odezwać podczas pracy. Miałem dziwne wrażenie, że może w końcu
zacznie mi się układać, jednak nie chciałem od razu upewniać się w tym
przekonaniu, bo mogłoby to się źle skończyć.
Wkrótce dotarliśmy do celu naszej
„wyprawy” – do największego kina w całej okolicy. Wszędzie było mnóstwo ludzi z
racji tego, że był piątek, dlatego mogli wybrać się na jakiś film. Weszliśmy do
środka, żeby zapytać o pozwolenie na rozwieszenie plakatów. Nie było z tym
większego problemu, dlatego po zrobieniu tego, co do nas należało
postanowiliśmy też postać trochę na placu przed kinem. Rozdzieliliśmy się i
każdy poszedł w przeciwną stronę. Zabraliśmy się za robotę, bo w końcu trzeba
zyskać zainteresowanych już teraz. Rozglądałem się trochę wokoło rozdając
kolejne ulotki, kiedy zobaczyłem wychodzących zza rogu Kyungsoo i Luhan'a.
Zdziwiłem się ich widokiem, bo byłem święcie przekonany, że w piątkowy wieczór
romansują ze szkolnymi książkami. Zaśmiałem się cicho pod nosem. Nie mogłem
jednak dopuścić do tego, aby mnie zauważyli, a na nieszczęście byli coraz
bliżej mnie. Dostrzegłem dzieciaka, który miał na głowie czapkę. Zabrałem mu ja
mimo woli, na co ten bardzo się oburzył. Chłopiec odwrócił się do mnie z
naburmuszona miną.
- Ej mały, pokazać ci fajną
sztuczkę?
Odwróciłem się plecami do idących
w moim kierunku kujonów. Zacząłem wyczyniać różne cuda ze „skradzioną czapką”
starając się ukryć za nią swoją twarz. Kiedy byli już dobry kawałek dalej,
akurat zakończyłem swój mały pokaz i oddałem czapkę uradowanemu dziecku. Udało
mi się uniknąć kompromitującego spotkania jednak Taemin uprzedził mnie
wręczając im ulotkę. Szlak! Miałem jednak nadzieje, że nikt ze szkoły nie
będzie chciał zapuszczać się w tamte rejony. Nie wstydziłem się pracować, po
prostu nie chciałem, żeby ktokolwiek znajomy mnie widział. Staliśmy pod kinem
jeszcze długo i w końcu większość ludzi była już na jakimś seansie i wokoło
pozostało niewiele osób. Postanowiliśmy zatem wrócić do kawiarni i zameldować,
że skończyliśmy pracę. Byłem z siebie dumny, że zadanie, choć proste dobrze mi
poszło. Wracaliśmy autobusem (tym razem już z biletami) i nawet tam wręczyliśmy
kilka ulotek. Taemin za to przymknął oczy i rozmarzył się o pysznym kawałku
szarlotki.
- Mama na pewno da nam po kawałku
– powiedział.
I wcale się nie mylił, bo kiedy
tylko weszliśmy do środka pani Lee już szykowała poczęstunek przy jednym ze
stolików. Byłem naprawdę zaskoczony jej zachowaniem, bo czułem się traktowany
jak jej rodzony syn. Nie spodziewałem się, że od razu zostanę tak miło
przyjęty. Kobieta pogratulowała nam dobrze wykonanej pracę i zachęciła nas do
częstowania się ciastem.
- Kai? Czy mógłbyś przyjść jutro
tutaj na cały dzień? Przyda się nam dodatkowa para rąk, bo mamy sporo roboty.
Trzeba zainstalować jeszcze kilka świateł i przygotowywać się do wykańczania
wnętrza.
- Oczywiście, to nie będzie
problem – nie miałem na jutro nic do roboty, a poza tym nie chciałem od razu
odmawiać mojej nowej szefowej.
Kiedy ustaliliśmy już wszystko,
pożegnałem się z rodziną Lee i poszedłem do domu piechotą. Miałem ochotę
zaczerpnąć trochę chłodnego, wiosennego powietrzna. Zrobiło się już naprawdę
ciemno i mogłem obserwować nieliczne jeszcze gwiazdy. Szedłem z głową do góry
oglądając nocne niebo. Nagle zobaczyłem spadającą gwiazdę. Mimo, że nigdy nie
wierzyłem w ich magiczną moc i wszelkie bujdy o spełnianiu wypowiadanych
życzeń, to mama zawsze mi mówiła, że kiedy nie jest się czegoś pewnym lub
bardzo się czegoś pragnie na pewno się spełni. Kiedy tylko wspólnie patrzyliśmy
w niebo i pojawiała się taka gwiazda, ona zawsze kazała mi wymyślać życzenie.
Pomimo, że uważałem to za największy na świecie bezsens robiłem to dla niej,
tak po prostu. Tym razem jednak czułem, że mam w sercu coś o spełnieniu, czego
bardzo marzyłem, dlatego najciszej jak potrafiłem wyszeptałem, czego oczekuję i
patrzyłem na znikające światło kosmicznego obiektu. Z powodu później pory, czym
prędzej wróciłem do domu.
Miałem wrażenie, że Kris już śpi,
bo nigdzie nie paliło się światło. Ostrożnie wszedłem do domu, odwiesiłem
marynarkę, zdjąłem buty i odłożyłem klucze na komódkę. Nagle usłyszałem dźwięk
otwieranego szampana a w domu zrobiło się jasno. Zobaczyłem moich rozradowanych
przyjaciół.
- Z jakiej to okazji? – zapytałem
zdziwiony.
- No jak to z jakiej? Przecież
dostałeś pracę, tłumoku! – powiedział Kris.
- A skąd wiecie, że mi się udało?
- Tobie by się nie udało? –
zapytał żartobliwym tonem Sehun – No błagam cię stary, nie rób sobie z nas
żartów!
- Twoja urocza mordeczka kupi
wszystkich – powiedział Chanyeol, po czym cała nasza grupa wybuchła śmiechem.
- No to w końcu dostałeś tę
pracę, czy nie? Bo ja już się lekko pogubiłem – zapytał Tao.
- Pewnie, że dostałem! –
krzyknąłem zadowolony – skoro już przygotowaliście imprezę możemy to uczcić. Następnym,
co usłyszałem było tylko Sehun'owe – Yehet!
~~~~
Wieczór spędziliśmy na ożywionych
rozmowach, piciu oraz jedzeniu. Po jakimś czasie przyjechały też zamówione
fast-foody, więc mieliśmy prawdziwe przyjęcie. Objedliśmy się niesamowicie, a
kiedy pogaduszki toczyły się w najlepsze nagle odezwał się Yeol.
- Ej chłopaki…gdzie się podział
Tao?
Nie wiedzieć, czemu wszyscy
zwróciliśmy wzrok w stronę Krisa, który miał już mokre od potu czoło a na
dodatek ściskał w dłoni jedną z serwetek. Wydawał się być jakoś dziwnie
zrelaksowany…
- Myyymmmm…
Momentalnie zerknęliśmy pod stół,
skąd wydobywał się owy dźwięk. Nagle obrus podniósł się nieco i „na
powierzchnię” wyłonił się nasz czarnowłosy przyjaciel. Spojrzeliśmy na niego z obrzydzeniem,
kiedy otarł sobie kąciki ust chusteczką.
- Co jest? Hmm?
Wciąż byliśmy w lekkim szoku. Przez
cały ten czas, kiedy rozmawialiśmy, ten dzieciak siedział pod stołem i w
najlepsze zabawiał się z Wufan'em. Zacząłem się zastanawiać, kto był bardziej
schlany, on czy my.
- Cholerka, a tak coś czułem, że
ktoś smyrał mnie po nodze – powiedział Chanyeol.
Roześmialiśmy się po raz kolejny
tego wieczoru. Zbliżała się druga w nocy, kiedy oświadczyłem wszystkim, że idę
się położyć. Byłem już naprawdę wykończony, a przecież mam jutro cały dzień
pracować.
- No patrzcie państwo! Jaki
porządny się ten nasz Jongini zrobił! – odezwał się Sehun.
- I bardzo dobrze! – odpowiedział
mu Kris – tobie też by nie zaszkodziło jakbyś trochę popracował. Chłopaki,
zostajecie na noc, prawda? Nie pozwolę się wam tak szlajać pijanym po ulicy,
zaraz rozłożymy kanapę w salonie.
Nie słuchałem już dalszych
rozmów. Z uśmiechem na ustach wyszedłem z pokoju uświadamiając sobie jak
dobrych mam przyjaciół. Poszedłem do łazienki i spojrzałem na siebie w lustrze.
Byłem trochę blady a całe zmęczenie po prostu ze mnie wychodziło. Dawno już nie
dbałem jakoś specjalnie o swoje włosy, jednak zdecydowałem się rozpuścić
warkoczyki. Podczas dzisiejszej wizyty w kawiarni czułem, że trochę tam nie
pasuje. Przeczesałem szczotką niesforne włosy, które i tak rano będę jeszcze
musiał umyć. Powlokłem się do sypialni, ale zanim zasnąłem słyszałem jeszcze
jak Chanyeol sprzeczał się z Sehun'em.
- To moja poduszka, debilu! Tam
masz swoją! – zagrzmiał Park.
- Ale ja może chce właśnie tą,
nie pomyślałeś o mnie, ty samolubny gadzie! – wrzasnął Sehun.
- Wali mnie to… A i jeszcze
jedno! Spróbuj się do mnie za bardzo zbliżyć z tym swoim tyłkiem, to wykopię
cię na podłogę!
Dziesięć minut później było już
zupełnie spokojnie, a ja mogłem spokojnie zasnąć.
~~ ~~
Rano zerwałem się jak opętany,
kiedy tylko usłyszałem dźwięk budzika. W pozostałej części domu było zupełnie
cicho. Jedynie ja wydawałem odgłosy szlajając się po domu między pokojem,
łazienką a kuchnią robiąc kilka rzeczy na raz. Robiłem wszystko w pośpiechu,
chociaż tak naprawdę miałem sporo czasu. Po uczesaniu włosów byłem wręcz
osłupiały swoim wyglądem.
- Zupełnie jak te kujony… -
powiedziałem sam do siebie zerkając na odpicie w lustrze – No nic, później coś
się z tym zrobi.
W końcu wszyscy się obudzili i
zachowywali względnie normalnie poza Tao, który leżał w łóżku Krisa na całe
gardło drąc się:
- Leeeeeżęeee, leeeeeżęeee
najebałeeem się jak zwieeerzę! Czyyystą wódkąąą!
Wufan próbował go uciszyć
wręczając mu śniadanie, jednak nie dało to jakiegoś specjalnego efektu. Reszta
jadła przy stole płatki śniadaniowe. Poczułem na sobie wzrok Sehuna, który po
chwili się odezwał.
- A temu, co się stało?
- Widać zależy mu na tej pracy –
powiedział dziwnie otrzeźwiały Tao. – Nie chciałem wiedzieć, jakim cudem nagle
stał się taki przytomny.
Złapałem tylko tost w zęby i
wyszedłem z domu na autobus, który za kilka minut miał pojawić się na pobliskim
przystanku. Gdy tylko przetrwałem podróż komunikacja miejską wleciałem do
kawiarni niczym rakieta pełen zapału do pracy. O mały włos nie potrąciłem
dziewczyny niosącej talerze. Na szczęście nie stało się nic złego poza tym, że
zostałem opieprzony. Szybko ją przeprosiłem i udałem się na zaplecze do pani
Lee, żeby dowiedzieć się, co dzisiaj będę robić.
Przez cały ranek i popołudnie
robiłem za chłopca na posyłki – przynieś, wynieś, podaj i pozamiataj. Mimo, że
siostra Taemin'a non stop rzucała mi jakieś kąśliwe uwagi to nie miałem zamiaru
się tym przejmować. Odpowiadałem jej w ten sam sposób, głównie dlatego, że
miałem wyjątkowo dobry humor. W przerwach między kolejnymi zadaniami
rozmawiałem i wygłupiałem się z Tae, naprawdę nie mogłem znaleźć sobie lepszego
kumpla. Czas mijał mi bardzo szybko, zanim się obejrzałem było już po
trzynastej. Burczało mi w brzuchu, kiedy tylko pomyślałem o obiedzie. Pani Lee
pojawiła się na chwilę oświadczając nam, że kiedy skończymy jeszcze jedną rzecz
to na dzisiaj będzie już koniec. Dodatkowo zaprosiła mnie na obiad, znowu
poczułem się jakbym był częścią rodziny. Pracowałem ciężko do ostatniej kropli
potu uświadamiając sobie, że przez cały dzień w ustach miałem tylko tost.
Posprzątaliśmy wszystko a na koniec wykończeni usiedliśmy z Taemin'em za ladą.
Patrzyliśmy za okno rozmawiając o różnych głupotach. Chłopak pokazał mi w
oddali miejsce, które bardzo lubi i obiecał, że jeśli tylko znajdzie się chwila
wolnego czasu to na pewno mnie tam zabierze. Chwilę później jego mama zawołała
nas do stołu a ja nie mogłem pozbyć się z twarzy szczęśliwego uśmiechu, który
już dawno na niej nie gościł.
~~~~
Pov D.O
Zaczął się kolejny tydzień nauki. Czas mijał
naprawdę zaskakująco szybko, przecież jeszcze przed chwilą były święta a potem
nowy rok. Naprawdę nie lubiłem poniedziałków, nie kierowała mną nienawiść typu:
Dlaczego muszę znowu iść do szkoły?! Po prosty gdybym tylko mógł unikałbym
lekcji wychowania fizycznego jak ognia. Na szczęście pogoda nadal nie
dopisywała na tyle, żeby nauczyciel kazał nam biegać na stadionie, z czego
niesamowicie się cieszyłem. Nie miałem bladego pojęcia, co tym razem wymyśli
ten tyran, ale na pewno nie będzie to nic miłego. Moje założenia okazały się
trafne, bo po dwóch lekcjach ledwo żyłem. Byłem potwornie spocony i marzyłem o
kojącym, gorącym prysznicu. Czekałem tylko aż bad boye opuszczą łazienkę,
ponieważ naprawdę wolałem się tam nie pokazywać. Pozbierałem swoje rzeczy i
jakieś dziesięć minut później mogłem w końcu skorzystać z dobrodziejstwa, jakim
jest woda.
**
Pov. Luhan
Szedłem powoli korytarzem
szkolnym słuchając muzyki. Wspominałem przy tym miło spędzony weekend. Kyungsoo
naprawdę bardzo mi pomógł, dzięki czemu mogłem spokojnie przespać przynajmniej
dwie noce. Zbliżałem się do swojej szafki, żeby móc odłożyć podręczniki,
których nie potrzebuję, kiedy poczułem na karku czyjś ciepły oddech. Szybko
rozpoznałem znajomą woń papierosów, która mówiła sama za siebie…
- Cześć kotku. Jak tam twój
tyłek? Boli już od pieprzenia? A może buźka odmawia ci posłuszeństwa, co? –
słowa Sehuna uderzyły mnie dogłębnie, ale jego głos powodował u mnie
przyspieszenie akcji serca. Co ja jeszcze w nim widzę?!
- Mam się całkiem dobrze –
odparłem – Czego ode mnie chcesz dupku?
- Ooooj, taki uroczy chłopiec a
mówi takie brzydkie słówka – odpowiedział.
- Odwal się! – krzyknąłem – Skoro
nie masz mi nic do powiedzenia, to zostaw mnie w spokoju!
- Kiepsko kłamiesz Luhannie.
Chcesz mnie z powrotem i dobrze o tym wiesz, ale nie umiesz się z tym pogodzić
– w jego rękach pojawiła się żółta koperta – Bo wiesz, mam tutaj coś, czym mogę
cię przekonać, żebyś do mnie wrócił.
- Co to jest? – zapytałem.
- Sugestia… – Sehun zaśmiał się
paskudnie i wyciągnął jedno ze zdjęć.
Oczy natychmiast otworzyły mi się
szerzej, dobry boże skąd on ma takie zdjęcia? Poczułem smutek i złość jednocześnie.
Łzy nabiegły mi do oczu.
- J-jak możesz?! Skąd ty masz te
zdjęcia?!
- Zrobiłem je osobiście
Słoneczko. A teraz przystań na moje warunki albo cała szkoła w tym również twoi
ukochani przyjaciele zobaczą, kim naprawdę jesteś – powiedział.
Nie zdołał dokończyć, bo
popchnąłem go na ścianę naprzeciwko. Uderzył się dość mocno jednak zdołał
wstać. Zdjęcia leżały teraz na podłodze dosłownie wszędzie, najszybciej jak
tylko mogłem zacząłem je zbierać i wkładać do koperty. Sehun trochę chwiał się
na nogach, kiedy się do mnie zbliżał. Złapał mnie za twarz, żeby spojrzeć mi
prosto w oczy.
- Zobaczysz, jeszcze się za to
policzymy! Zatrzymaj sobie odbitki, mnie nie są potrzebne. Oryginały są tylko
na moim komputerze. Żegnaj blondyneczko, do naszej rozmowy jeszcze wrócimy.
Stałem jak wryty na korytarzu
czując zupełne zagubienie. I co ja mam teraz zrobić?
**
Prysznic nie zabrał mi zbyt wiele
czasu, dlatego szybko się uwinąłem i byłem gotowy do wyjścia. Robiłem wszystko
powoli, nie miałam się gdzie spieszyć. Poskładałem wszystkie swoje rzeczy,
które miałem na sobie na zajęciach. Gdy już uporałem się z plecakiem wyszedłem
na korytarz, aby dotrzeć do szafki. Odłożyłem wszystko, co było mi niepotrzebne,
a po skończeniu powoli zacząłem kierować się do wyjścia. Szkoła świeciła już
pustkami, woźne zaczynały myć już podłogi i sprzątać klasy. Idąc tak przed
siebie patrzyłem od niechcenia na swoje buty. Nagle zauważyłem karteczkę
wystającą spod rzędy szafek uczniów w wyższej klasy. Okazało się, że jest to
zdjęcie a nie jest wcześniej przypuszczałem zwykły kawałek papieru. Kiedy
odwróciłem fotografie na drugą stronę dosłownie zamarłem. Nie wiedziałem, co
mam z tym zrobić a co dopiero pomyśleć skąd się tutaj wzięła.
~~~~
Czułem, że nie mogę tego tak po
prostu zostawić i nogi poniosły mnie od razu pod dom Luhan'a. Pewnym ruchem
zapukałem do drzwi, chociaż powinienem czuć się nieco zdenerwowany w końcu to
pierwszy raz, kiedy go odwiedzam. Jednak to, co zobaczyłem na zdjęciu wymagało
rychłych wyjaśnień. Stałem tak chwilę na ganku, aż otworzyła mi bardzo ładna
kobieta, musiałem przyznać, że Luhan był do niej naprawdę podobny. Wyglądała
jakby miała właśnie wychodzić z domu.
- Dzień dobry – powiedziała wesołym
głosem.
- Dzień dobry. Nazywam się Do
Kyungsoo i jestem przyjacielem Luhan'a. Czy zastałem go może w domu?
- Ooh to ty! Naprawdę miło mi cię
w końcu poznać. Lu opowiadał mi o tobie tyle dobrego! Wejdź proszę, on jest u
siebie na górze. Ja niestety muszę już wyjść.
- Ślicznie pani dziękuję –
powiedziałem.
Po chwili zostałem wpuszczony do
środka, a mama Luhan'a pokazała mi gdzie powinienem pójść. Wchodząc na piętro
zauważyłem kilka par drzwi, jednak tylko jedne z nich były uchylone. Z wewnątrz
było widać delikatne światło, a kiedy podeszło się bliżej można było usłyszeć
muzykę. Zbliżyłem się do wejścia i ostrożnie popchnąłem drzwi. Zobaczyłem go
siedzącego za biurkiem. Zupełnie nie zwrócił uwagi na moją obecność, ponieważ
miał na głowie słuchawki a do tego namiętnie coś gryzmolił. Na blacie
zauważyłem kopertę, która nie wyglądała jakby miała zawierać coś przeznaczonego
dla każdego. Odstawiłem na bok swój plecak i ze złością położyłem znalezioną
fotografię na biurku. Blondyn aż podskoczył na krześle, po czym natychmiast
zdjął słuchawki.
- Co ty tutaj robisz? I czemu tak
mnie straszysz Kyungoo?!
Nie odpowiedziałem mu na jego
pytania, za to zadałem swoje.
- Luhan hyung, co to jest?
On tylko spojrzał przerażony na zdjęcie nie
mówiąc już nic…
~~~~
I jak dzisiaj? Piszcie w komentarzach. See you~
Bandur ;3