Ayo~ Tutaj zakatarzony Bandur, któremu kilka dni temu zachciało się napisać one-shota na jedynie 9,5 strony <ok> Może nie wszystkim przypadnie do gustu 2min, ale uwierzcie próbowałam robić to z innym paringiem tylko, że to już tak nie brzmiało, nie miało swojej magii. Nie wiem na czym polega ten fenomen, jednak 2min to najprościej mówiąc - bardzo plastyczny paring, bo można z nimi wyczarować wszystko. Nie będę już więcej pierdzelić głupot... Czytajcie i komentujcie~ Enjoy! <3
Wrześniowy wiatr poruszał
okolicznymi drzewami wprawiając je w niewielki ruch. Liście cicho szeleściły
zaznaczając w ten sposób swoją obecność. Niebo było szaro-niebieskie, może ze
względu na dość wczesną porę, a może po prostu zanosiło się na deszcz. Siedziałem
na tylnym siedzeniu słuchając ulubionej muzyki dla odstresowania. Przyjemne
rytmy R&B koiły moje skołatane nerwy i pozwalały zapomnieć o ściskającym
się ze zdenerwowania żołądku. Mój mundurek był ładnie wyprasowany, jednak
czułem się w nim dość niekomfortowo, bo był zupełnie nowy, dlatego nadal był
nieco sztywny. Miałem dzisiaj zacząć swój pierwszy rok nauki w liceum i to nie
byle jakim – artystycznym. Wybrałem klasę taneczno-wokalną, ponieważ w
przyszłości chciałbym zostać choreografem a śpiewać nawet lubiłem, dlatego nie
czułem większego oporu. Na co dzień byłem dość nieśmiały, jednak scena zupełnie
mnie zmieniała, bo wtedy mogłem naprawdę pokazać swoje uczucia, wyrazić siebie
bez zbędnych słów. Trenowałem od podstawówki, więc testy praktyczne przeszedłem
bez większych przeszkód. Cieszyłem się na myśl o nauce tutaj, ale był jeden
problem. Szkoła znajdowała się daleko od domu i z tego powodu zmuszony zostałem
zamieszkać w szkolnym internacie. Nikogo nie znałem, a pomimo mojej dość
przyjacielskiej natury bałem się poznawać nowych ludzi. Nigdy nie byłem pewien
czy w ogóle mnie polubią. Spojrzałem na zegarek – ósma trzydzieści. Dzisiaj
jeszcze nie było lekcji, zaczną się dopiero następnego dnia. Najpierw musiałem
się w ogóle tutaj wprowadzić jak część uczniów. Miałem szczerą nadzieję, że
trafię na miłego współlokatora. Pogrążyłem się w swoich myślach, więc nawet nie
usłyszałem, kiedy mama oznajmiła, że jesteśmy na miejscu. Wysiadłem z auta o
mały włos nie przewracając się na prostej drodze, jak to miałem w zwyczaju.
Zabrałem z bagażnika torbę, plecak oraz teczkę z najważniejszymi dokumentami.
Rodzice nie mogli już dłużej ze mną zostać, musieliśmy się pożegnać. Miałem
przyjechać do domu na pierwszy weekend, z czego również się cieszyłem. Powoli
szedłem przed siebie starając się na zabić, bo z moją tendencją do bycia
niezdarą mogłem zrobić sobie krzywdę. Zmierzałem ku głównemu budynkowi. Był
zbudowany z czerwonej cegły, miał duże okna, które na bank wpuszczały do
wewnątrz mnóstwo światła. Szkoła prezentowała się naprawdę dostojnie, a
ciekawymi elementami był wieżyczki, które najbardziej przykuły moją uwagę.
Całość wyglądała imponująco i nieco przypominała mi zamek z mojej ulubionej
książki – zupełnie jak Hogwart – pomyślałem będąc już przy drewnianych drzwiach.
Pociągnąłem je lekko do siebie, jednak jak się okazało były bardzo wyrobione,
więc mocno odchyliły się do tyłu. Wbiegłem do środka udając, że zupełnie nic
się nie stało, a drzwi zrobiły to zupełnie same. Całe szczęście sekretariat
znajdował się tuż przy końcu korytarza po prawej stronie. Zapukałem grzecznie i
wszedłem.
-Dzień dobry. Nazywam się Lee
Taemin i jestem w klasie pierwszej TW – położyłem swoja teczkę na ladzie, żeby
pani sekretarka mogła ją przejrzeć.
- Dzień dobry! Witaj w nowej
szkole – powiedziała przyjaźnie – Zaraz sprawdzę w komputerze twoje dane.
Kobieta usiadła przy biurku
wklepując do komputera wszystko, co potrzebne i ku mojemu zaskoczeniu robiła to
dość szybko. Kiedy wypełniła kilka papierów, oddała mi moje rzeczy, po czym
powiedziała:
- Żeby dojść do budynku internatu
musisz wyjść na zewnątrz a potem pójść prosto i skręcić w lewo. Przy wejściu
spotkasz opiekunka, więc tylko okaż mu ten druczek a on poprowadzi cię dalej.
- Dobrze, dziękuję bardzo –
uśmiechnąłem się lekko na do widzenia.
Powlokłem się do wskazanego
miejsca i tak jak mówiła kobieta, spotkałem „opiekuna”. Był to w miarę wysoki
chłopak o przyjaznym uśmiechu. Miał jasnobrązowe włosy a ubrany był podobnie do
mnie, tylko jego krawat był w innym kolorze. Kiedy tak mu się przypatrywałem
doszedłem do wniosku, że wygląda jak króliczek. Podałem mu karteczkę, którą on
tylko zlustrował wzrokiem i szybko mi ja zwrócił.
- Jestem Lee Jinki, uczeń
trzeciej klasy wokalnej. A ty?
- Lee Taemin – odparłem –
pierwsza klasa taneczno-wokalna.
- Ooo, jaka urocza zbieżność
nazwisk. Twój profil to ciekawy wybór nie powiem. Miło mi cię poznać –
uśmiechnął się od ucha do ucha- Myślę, że będzie ci się tutaj podobać. Musisz
być tylko bardzo zdeterminowany, bo nauczyciele są naprawdę wymagający. Nie
chcę cię straszyć, po prostu informuję – powiedział, gdy zobaczył goszczącą na
mojej twarzy niepewność – Zaraz sprawdzimy gdzie cię przydzielić.
Jinki podszedł do stolika,
spojrzał na listę, coś na niej zaznaczył i zwrócił się do mnie.
- Wygląda na to, że wszystkie
pokoje przeznaczone dla pierwszoklasistów są zajęte, bo przyjęto jeszcze jedno
zgłoszenie. Mam dla ciebie propozycję.
- Jaką? – zapytałem. Byłem
naprawdę zmartwiony tą sytuacją, dlaczego pierwszy dzień zawsze musi być taki
zły?
- Mój przyjaciel Kibum mieszka
sam, ponieważ jego współlokator zrezygnował z nauki w naszej szkole. Co prawda
on ma trochę inny profil, bo wybrał rap, jednak myślę, że będzie mógł ci
udzielić rad w zakresie tańca. Jest bardzo przyjazny i gwarantuje ci, że szybko
się polubicie.
- A czy to nie będzie mu
przeszkadzało?
- Nie ma wyboru, ale mnie
posłucha. Chodźmy, zaprowadzę cię do pokoju.
Zaczęliśmy wspinać się po
schodach na drugie piętro, gdzie mieściły się sypialnie dla uczniów. Zadyszałem
się trochę, bo stopnie nie były duże, ale za to było ich mnóstwo. W końcu kiedy
znaleźliśmy się na podeście, weszliśmy w głąb korytarza odnajdując białe drzwi
z numerkiem – 25. Lee ostrożnie zapukał do drzwi. Po kilku sekundach rozległo
się głośne – proszę! Ostrożnie weszliśmy do środka stając obok szafy. Chłopak
spojrzał na nas unosząc jedną brew do góry, najwidoczniej musiała go zdziwić
nasza obecność.
- A kogo to przyprowadziłeś Onew?
- Um, to jest Lee Taemin.
Niestety przez pewną sprawę zabrakło dla niego miejsca wśród dormitoriów klas
pierwszych, więc pomyślałem, że mógłby zamieszkać tutaj. Ty jesteś sam, więc
pokój jest w połowie wolny.
Poczułem się zawstydzony całą tą
sytuacją, bo w końcu Kibum mógł wcale nie chcieć mojego towarzystwa przez rok
szkolny. Spuściłem głowę czekając na to co powie.
- Skoro nie ma się gdzie podziać,
to pewnie żaden problem. Wydaje się być grzeczny i ułożony. Zaopiekuję się nim
Jinki, nie martw się.
- Oj, jak ja lubię kiedy tak
słodko się do mnie zwracasz – chłopak o czarnych włosach uśmiechnął się
zadziornie – Możesz już iść, zadbam o wszystko.
- Powodzenia – powiedział Jinki
zamykając za sobą drzwi.
Zapadła niezręczna cisza a ja
bałem się choćby poruszyć. Stałem tam jak marmurowy posąg gapiąc się w podłogę.
- Heej, nie bój się ja nie gryzę,
naprawdę – powiedział rozbawiony – Nie masz się czego bać.
Podniosłem niepewnie wzrok. Napotkałem
pełen ciepła uśmiech, który od razu wzbudził we mnie miłe uczucia.
- Kim Kibum – chłopak podszedł do
mnie wyciągając rękę do przodu na powitanie – Druga klasa z tańcem i rapem.
Miło mi cię poznać~ Naprawdę wyglądasz niewinnie, jak dziecko z gimnazjum.
Zobaczysz, będzie fajnie, zaopiekuję się tobą jak umma – wypowiadając te zdanie
zaśmiał się cicho.
- D-dziękuję, że przyjąłeś mnie
do pokoju hyung. To bardzo miłe z twojej strony, jestem wdzięczny.
- Nie bądź taki oficjalny,
wyluzuj. Zaraz przygotuję ci miejsce na twoje rzeczy, a potem możemy się
przejść i zobaczysz teren szkoły, chcesz?
- Pewnie – powiedziałem
entuzjastycznie.
- No i taki mi się podobasz Tae,
wesoły i uśmiechnięty!
~~~~~*~~~~~
Po półtorej godzinie byłem już
rozpakowany i miałem kąt dla siebie. Key – bo tak kazał na siebie mówić –
okazał się być naprawdę świetną osobą, już od pierwszej chwili dbał o mnie i
okazywał wsparcie. Kiedy uporaliśmy się z całym bałaganem poszliśmy na wcześniej
zaplanowany spacer. Nie przypuszczałem, że szkoła będzie aż taka wielka.
Najpierw przechodząc przez parking minęliśmy stojaki, przy których stały
szkolne rowery – można było je bez przeszkód wypożyczać. Po lewej stronie
znajdował się niewielki park. Wyglądał na przyjemne miejsce i jak potem
powiedział mi Kibum, na jesień klasy grabiły tutaj liście, o tak w ramach
oderwania od szkolnych zajęć. Idąc dalej przed siebie przeszliśmy za bramę
gdzie znajdował się kompleks sportowy. Oprócz boiska do piłki nożnej, było
jeszcze jedno z inną nawierzchnia, boisko do koszykówki, bieżnia i trzy korty
tenisowe. Muszę przyznać, że zrobiło to na mnie niemałe wrażenie. Przeszliśmy
się też obok budynku gdzie znajdowały się szatnie i sale gimnastyczne oraz
taneczne. Wszystko to zajmowało ogromną powierzchnię, a to nie był koniec
„wycieczki”. Kolejna brama znalazła się za naszymi plecami, a my
przechadzaliśmy się teraz po małym skwerku, który wysypany był kamieniami.
Wokół rosły różne krzewy, było nawet miejsce do siedzenia. Z daleka zobaczyłem
jeszcze szkolne błonia oraz szopę na narzędzia i tego typu rzeczy. Wszystko
zapierało mi dech w piersiach. Wracając do internatu mijaliśmy różnych uczniów,
z którymi witał się hyung. Byli w różnym wieku i na różnych profilach, jednak najwidoczniej
mieszkanie tutaj przysparzało znajomych. Po powrocie do pokoju czułem się
trochę zmęczony podróżą oraz naszą przechadzką. Kilka godzin później do pokoju
przyszedł Jinki, który upewniał się, że wszystko jest w porządku. Zaraz po nim
pojawiło się jeszcze dwóch innych chłopaków. Stanowili swoje przeciwieństwa a
na dodatek mieszkali w jednym dormitorium. Jeden z nich zajął miejsce na łóżku
tuż obok Key. Zdawało mi się, że usiłował go objąć, jednak czarnowłosy odtrącił
delikatnie jego rękę marszcząc przy tym brwi. Drugi wziął sobie krzesło stojące
przy biurku. Odzywał się dużo mniej, wydawał mi się być zamknięty w sobie i
nieco tajemniczy. Po kilku minutach rozmowy Key zganił go:
- Yah! Stupid Alien Frog! Odezwij
się wreszcie! Jak ty możesz tak siedzieć i zupełnie nie gadać?
- Myślałem, że już do tego
przywykłeś – jego głos mnie oczarował, był… wspaniały, głęboki. W zasadzie im
dłużej na niego patrzyłem, tym bardziej nie chciałem przestawać, ale upominałem
sam siebie, że to nie ładnie tak się na kogoś gapić. Ja sam rzadko zabierałem
głos, więc nie dziwiłem się jego postawie. Poczułem na sobie jego spojrzenie, w
skutek czego nieco się zawstydziłem.
- Nie przedstawiliśmy się –
powiedział patrząc na blondyna siedzącego przy Key.
- Ach faktycznie – ten przyznał
mu rację i zwrócił się do mnie – Kim Jonghyun, trzecia klasa
wokalno-kompozytorska.
Chłopak przypomniał mi urocze
szczenię, może to dziwne, że każdego porównywałem do zwierząt, jednak nie
mogłem nic na to poradzić. Jego wielkie czekoladowe oczy, przypominały mi te u
małych, rozkosznych piesków. Jonghyun był bardzo przystojny (tak jak pozostała trójka,
czego nie mogłem nie przyznać), miał bardzo rozjaśnione włosy, które były nieco
przydługawe. Nieduża twarz o idealnych rysach i mocno zaznaczonej linii
szczęki. Szeroki nos, nieduże usta – dziewczyny często musiały do niego
wzdychać. Niestety nie grzeszył wzrostem, bo był najniższy z całego towarzystwa
wliczając w to mnie. Myślę jednak, że nadrabiał ładnie wyrzeźbionymi ramionami
oraz melodyjnym głosem – musiał świetnie śpiewać.
- Choi Minho. Klasa
aktorsko-wokalna, ale wybrałem zajęcia z rapu.
Kiedy na niego patrzyłem, czułem
się naprawdę dziwnie. Serce nieco przyspieszyło pracę, na policzkach zagościł
rumieniec. Nie miałem bladego pojęcia, skąd się to brało. Nigdy nie odczuwałem
pociągu w stosunku to mężczyzn… Może to tylko reakcja na stres? Choi w
przeciwieństwie do Kima, był cholernie wysoki, jak na oko miał z metr
osiemdziesiąt. Pewnie grał w koszykówkę, bo miał wysportowaną sylwetkę, a jego
duże dłonie zdawały się być idealne do tej dyscypliny. Jego twarz była ładnie
zaokrąglona, jednak on też posiadał tą obłędną linię szczęki. Miał długi ładny
nos, małe wargi i hipnotyzujące oczy. Zdawały mi się być wypełnione prawdziwą
charyzmą, przyciągały mnie niczym magnes.
~Spokojnie Taemin, spokojnie – powiedziałem
w myślach sam do siebie.
Spędzili z nami jeszcze trochę czasu, po czym rozeszli
się do swoich pokoi. Robiło się późno a ja jeszcze nie brałem prysznica.
Rankiem miały zacząć się wszystkie zajęcia, na szczęście Key zgodził się pójść
ze mną pod klasę gdzie miałem pierwszą lekcję, żebym się nie zgubił. Podziękowałem
mu tak, jak najładniej umiałem i poszedłem do łazienki. Znajdowała się w naszym
pokoju, co uważałem za bardzo komfortowe. Kibum miał mnóstwo różnych
kosmetyków, widać, ze lubił dbać o siebie. Po wejściu do kabiny rozkoszowałem
się ciepłą wodą. Rozmyślałem o tym, co będzie jutro, o mojej dziwnej reakcji na
Minho, ale też zastanawiałem się, co łączyło dwóch Kim'ów, bo ich zachowanie
było bardzo bliskie. Uznałem, że na razie nie będę o to pytać, bo nie chciałem
wtrącać się w cudze sprawy. Jeżeli będzie chciał to
mi powie, jeszcze nie znam hyunga na tyle dobrze. Po opuszczeniu łazienki
natychmiast wsunąłem się pod miękką kołdrę i życząc starszemu dobrej nocy
zacząłem zasypiać.
~~~~*~~~~
Pierwszy dzień nie był taki zły
jak przypuszczałem. Na większości zajęć nauczyciele tłumaczyli, na czym polega
ich przedmiot, co właściwie będziemy robić i tak dalej. Robiliśmy trochę
podstawowych notatek, a na lekcjach praktycznych mieliśmy początkowe
rozgrzewki. Na korytarzu udało mi się spotkać wszystkich moim obecnych
znajomych. W klasie udało mi się zaprzyjaźnić z kilkoma osobami, w tym
najbardziej z Zelo, jednak on zamiast śpiewu wybrał sobie rap. Szło mu naprawdę
świetnie, ponieważ na moją prośbę dał mi popis swoich umiejętności. Na
zajęciach tanecznych okazało się, że oboje tańczymy zupełnie inaczej, więc było
to dla mnie interesujące doświadczenie. Po lekcjach udałem się do szkolnej
stołówki, gdzie byłem umówiony z Key. Mieszkając w internacie wszystkie posiłki
jedliśmy tutaj. Zasady, które tu obowiązywały były w porządku, ale najbardziej
podobał mi się pomysł z wychodzeniem poza teren szkoły w weekendy, bo wtedy
mieliśmy wolną rękę. Popchnąłem drzwi wchodząc do niedużego pomieszczenia, w
którym mocno pachniało jedzeniem. Kibum zajął już swoje miejsce, a na krześle
obok jak wierny pies siedział Jonghyun. Przy naszym stole był też… Minho.
Dzielił pokój z blondynem, więc mnie to nie dziwiło, jednak byłem przekonany,
że będzie chciał jeść sam. Stałem w kolejce czekając, aż będę mógł dostać się
do „okienka”. Poszło zaskakująco szybko i już po chwili mogłem siedzieć i jeść
razem z nimi. Każdy pytał jak podoba mi się w szkole, kto uczy mnie różnych
przedmiotów i czy znalazłem sobie towarzystwo. Nawet Choi brał udział w
zadawaniu pytań. Cieszyłem się, że mogłem ich poznać, bo być może po pewnym
czasie bardziej się zaprzyjaźnimy.
~~~~*~~~~
Dni, tygodnie i miesiące mijały
mi na ciągłej nauce, wyczerpujących ćwiczeniach i spotkaniach z hyungami. Teraz
byłem dla nich częścią paczki, co napawało mnie radością. Odzywałem się więcej
i chętniej, nie czułem już przed nimi żadnego wstydu. Starałem się być przede
wszystkim sobą – Taeminem. Cała czwórka uznała, że naprawdę nie sposób mnie nie
polubić. Często dopingowali mnie podczas ważnych występów czy innych tego typu
akcjach. W weekendy razem wychodziliśmy do miasta, żeby tam móc pójść do
restauracji, kawiarni, do kina czy gdzie tylko nam się zamarzyło. Była już
zimna, więc ostatnio Key wymyślił, żebyśmy poszli na lodowisko. Całe szczęście
potrafiłem dobrze jeździć na łyżwach, więc świetnie się bawiłem. Przez cały mój
pobyt tutaj naprawdę przywiązałem się do Minho. Traktował mnie jak swojego młodszego
brata, a czasami nawet kłócił się z Kibumem, kto lepiej się mną opiekuje.
Byliśmy sobie teraz bardzo bliscy, jednak wstydziliśmy się nieco okazywać sobie
jakieś choćby przyjacielskie gesty jak przytulanie. I ja i on czuliśmy się
wtedy nieco niezręcznie. Zupełnie inaczej wyglądało to w przypadku Jjonga i
Key, którzy podczas jednego ze wspólnych wieczorów powiedzieli mi, że są razem.
Wyglądali naprawdę uroczo, czasami jednak ich miłość wyrywała się z pod
kontroli w postaci jak to nazywaliśmy JongKey moments. Któregoś dnia Onew
stwierdził, że Minho i ja to też w
pewnym sensie parka łapiąca swoje akcje. Jednak żaden z nas nie chciał
niczego przyznać, wiec od razu zamknęliśmy ten temat już więcej do niego nie
wracając. Uwielbiałem swoich hyungów, czułem, że nie mogę być bardziej
szczęśliwy. Wraz z nadejściem wiosny,
przekonałem się, że jest to jak najbardziej możliwe.
~~~~*~~~~
Weekend, słoneczne popołudnie –
idealne warunki do spędzania wspólnego czasu na świeżym powietrzu. Planowaliśmy
na ten dzień kolejną wycieczkę do miasta, niestety nasz plan okazał się nieco
spalić na panewce. Najpierw rankiem okazało się, że Jinki jedzie do domu,
ponieważ już dawno nie odwiedzał rodziców a bardzo chciał się z nimi zobaczyć.
Zostało nas czworo - pomyślałem – nie tak źle. Kilka godzin później do mojego
pokoju wszedł Minho, który nie wyglądał na szczególnie zadowolonego. Oparł się
nonszalancko o framugę jak to miał w zwyczaju i powiedział:
- Zostaliśmy sami Minnie.
Wróciłem do pokoju po spotkaniu z Changminem i zastałem nasze gołąbeczki w
dość… no wiesz co robili. Nie mogłem tam zostać, dlatego przyszedłem do ciebie.
- I co teraz zrobimy? –
zapytałem.
- Możemy spędzić czas we dwóch,
tylko ty i ja, chcesz?
Poczułem, że serce chyba zaraz
wyskoczy mi z piersi. Dlaczego tak się denerwowałem? Przecież mieliśmy tylko
miło wykorzystać czas wolny, a ja znowu wariowałem. Całe szczęście, że nie
zrobiłem się od razu czerwony jak burak.
- T-tak, chętnie – odparłem
cicho.
- Proponuję zagrać w kosza! –
hyung aż klasnął w dłonie.
- Przecież wiesz, że nie potrafię
– powiedziałem zasmucony.
- Obiecałem ci ostatnio, że
nauczę cię rzucać, więc powinienem spełnić swoją obietnicę, nie sądzisz? –
zapytał brunet pięknie się uśmiechając.
Może Kibum miał rację? Może
faktycznie coś było na rzeczy? Kilka dni temu pytał mnie, co tak naprawdę czuję
w stosunku do Choi, ale ja nie potrafiłem mu jednoznacznie odpowiedzieć.
Wymieniałem tylko pojedyncze przykłady, a on im dłużej na mnie patrzył, tym
bardziej kiwał w zaprzeczeniu głową.
- Może nie traktujesz tego poważnie, ale Minho po prostu ci się podoba.
Zaakceptuj to Taemin, to nic złego. Zresztą obserwując waszą dwójkę nie trudno nie
dopatrywać się czegoś więcej, niż zwykłej, ciepłej przyjaźni. – Słowa Key
zabrzmiały mi teraz w głowie jak dzwon szkolnej dzwonnicy. Szybko odgoniłem tę
myśl od siebie. To przecież nie może być prawda, Minho jest dla mnie jak brat,
nikt więcej.
- Dobrze, chodźmy – powiedziałem
uśmiechając się.
Pięć minut później staliśmy już
na boisku do koszykówki, a słońce ogrzewało nasze twarze. Najpierw obserwowałem
jak hyung rzuca do kosza z różnych odległości. Nie mogłem się nadziwić, jakim
cudem trafia z tak daleka, przecież to było wręcz kosmiczne. Potem pokazał mi
jak poprawnie wykonać dwutakt. Uwielbiałem patrzeć na trenującego Minho, był
wtedy taki… Yah! Lee Taemin! Przestań do
jasnej cholery! – Skarciłem sam siebie. Ledwo się ocknąłem, kiedy przyszła
moja kolej, niestety nie bardzo się skupiłem na „pokazie”, więc nie wyszło mi
to najlepiej. Ze smutną miną i piłką w ręku wróciłem do hyunga.
- Co się dzieje? – zapytał
troskliwie – Dziwnie się zachowujesz, na pewno wszystko okej? – W tym momencie
brunet najdelikatniej jak potrafił odgarnął mi włosy z twarzy, po czym
przeczesał je palcami.
Poczułem, że to jest ponad moje
siły. Jednak nie mogłem dać mu poznać, że coś nie gra. Odetchnąłem głęboko
zbierając się w sobie.
- T-tak wszystko…wszystko jest w
porządku. Po prostu przejąłem się, że nie wyszło a ty starałeś mi się wszystko
jak najlepiej pokazać – skłamałem.
- Oooo, nie martw się, spróbuj
jeszcze raz! – zachęcił.
Próbowałem jeszcze kilka razy, aż
w końcu Minho radośnie zawołał, że się udało. Podszedł do mnie, żeby mi
pogratulować, a poza tym mieliśmy poćwiczyć rzucanie z linii.
- Stań tutaj – powiedział.
Hyung stanął za tuż za mną i
byłem pewien, że zachowa odległość, jaka nas dzieliła, ale zamiast tego on
przylgnął do moich pleców. Poczułem przyjemne ciepło, jego osobisty zapach
mieszający się z moim. Był tak blisko, że na sto procent mógł wyczuć jak
strasznie waliło mi serce. Wziął mnie ostrożnie za ręce ustawiając je w pozycji
odpowiedniej do rzutu. Kiedy piłka znalazła się w moich dłoniach Minho ułożył
na nich swoje własne.
- Pozycję masz odpowiednią, ale w
sumie nie to jest najważniejsze. Widzisz ten czarny kwadrat? To tarcza, w którą
musisz wcelować a wtedy ona sama wpadnie do kosza. Musisz tez pamiętać o
wyskoku, ale to za chwilę. Przede wszystkim rzuć z wyczuciem i nie zmieniaj
ustawienia rąk. Gotowy?
- Myślę, że tak…
- Więcej wiary z siebie
Taeminnie! Rzucimy razem, dobra?
- Oke~
- Trzy, dwa, jeden!
W tym momencie oboje
podskoczyliśmy do góry i z pomocą Minho rzuciłem prosto w wyznaczony punkt.
Piłka natychmiast wpadła do kosza.
- WOAH! ZA TRZY! – brunet był
wyraźnie podekscytowany tą sytuacją. Ja też oczywiście się cieszyłem i
obróciłem się w jego stronę. Zobaczyłem jego szczęśliwy uśmiech obnażający
białe zęby. Nagle on objął mnie jedną ręką tym samym przyciągając do siebie, a
drugą poczochrał moje włosy. Byłem w szoku, bo jeszcze nie zdarzyła nam się
taka bliskość, jednak podobało mi się to. Przytuliłem chłopaka rozkoszując się
tą wspaniałą chwilą. Ramiona starszego objęły mnie teraz ściśle, czy to sen?
- Cieszę się, że możemy być w
końcu sami… Po prostu nie chciałem, żeby Kibum zaczął wymyślać i mówić, że mam
zabierać od ciebie łapska. Zawsze miałem ochotę tak mocno cię przytulić –
wyznał.
- … Ja….Ja też hyung…
Staliśmy tak jeszcze przez jakiś
czas przytuleni do siebie, dopóki nie usłyszałem jego głosu:
- Zapraszam cię na spacer i coś
słodkiego. Nie przyjmuję odmów – powiedział robiąc niby srogą minę.
Nie pozostawało mi nic innego jak
przystać na jego propozycję, w końcu kim musiałbym być, żeby się nie zgodzić?
~~~~*~~~~
Siedzieliśmy wspólnie przy
niewielkim stoliku przy oknie. Wewnątrz panowała przyjemna atmosfera, wszędzie
unosił się zapach słodkich smakołyków, herbaty i kawy. Przez kawiarnię co
chwila przewijali się różni klienci, mieliśmy jednak szczęście, bo z całej
szkoły tylko my dwaj tutaj wpadliśmy. Włożyłem do buzi kolejny kawałek ciasta
razem z truskawką, na co brunet pogodnie się zaśmiał.
- Ile jeszcze zmieszczą twoje
policzki? – zapytał.
Musiałem wyglądać jak mały
chomik, bo hyung obserwował mnie z niemałym rozbawieniem. Zawsze wpychałem
jedzenie do buzi, chcąc spróbować wszystkiego na raz, tak już miałem.
Przełknąłem wszystko, po czym wziąłem do rąk kubek z herbatą biorąc spory łyk
słodkiej cieczy.
- Naprawdę uwielbiasz słodycze…
Podniosłem wzrok znad naczynia
napotykając zaciekawione spojrzenie Minho, Przez chwilę wydawał mi się jakiś
nieobecny, jakby zaczarowany tym co widział. Czy byłem naprawdę tak
interesujący? W końcu po pewnym czasie chłopak ocknął się z transu wpatrując
się ze mnie. Sam sięgnął po następne ciasteczko z talerzyka stojącego na
środku. Nie bardzo wiedziałem co powiedzieć, bo rozmowa jakoś nam uciekła. Zmartwiłem
się tym, chciałem jak najlepiej wykorzystać czas z przyjacielem a zamiast tego
ciągle milczałem.
- Taemin?
- Tak?
- Nie przejmuj się tak. Ja sam
nigdy nie mówię za wiele, wystarczy mi twoja obecność.
Poczułem jak przechodzi mnie
lodowaty dreszcz. Skąd on wiedział? Przecież chyba nie…
- Czytałeś w moich myślach hyung?
– zapytałem cicho.
On roześmiał się, zakrywając usta
dłonią, żeby nie zrobić zamieszania w końcu byliśmy w miejscu publicznym, a
Minho przestrzegał kultury.
- … naprawdę myślisz, że to
potrafię? Zobaczyłem po twojej minie, niczego więcej nie trzeba. Emocje są
najważniejsze przy odczytywaniu nastroju.
Poczułem, że robię się czerwony
ze wstydu…
~~~~*~~~~~
Szliśmy parkiem rozkoszując się przyjemną wiosenną
pogodą. Było jeszcze ładniej, niż kiedy staliśmy na boisku wczesnym
popołudniem. Drzewa robiły się coraz bardziej zielone, listki zaczęły już
ładnie się rozwijać pod wpływem promieni słonecznych. Trawa też się
zazieleniała tworząc miękki dywan porośnięty bielusieńkimi stokrotkami. Wkrótce
zawędrowaliśmy aż na plac zabaw gdzie aktualnie było tylko kilkoro dzieci. Minho
rozejrzał się wokoło, po czym złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku
huśtawek.
- Hyung, co ty wyrabiasz? –
zapytałem.
- Nic takiego, po prostu chce
przez chwilę poczuć się dzieckiem, czy to coś złego?
- Skąd…
Zobaczyłem jak siada na jednej z
nich i chociaż długaśne nogi nieco mu przeszkadzały zaczął się delikatnie
huśtać. Poszedłem za jego przykładem i chwilę potem bawiliśmy się razem niczym
dzieci z przedszkola. Musiałem przyznać, że było naprawdę fajnie! Przestawaliśmy
machać nogami, żeby zwolnić aż w końcu zatrzymaliśmy się całkiem. Brunet
spojrzał na mnie, więc skupiony na jego twarzy nie zdałem sobie sprawy z tego,
iż zbliża swoją dłoń do mojej. Zorientowałem się dopiero, kiedy poczułem palce
starszego zetknęły się z moimi. Chcąc odpowiedzieć na jego gest przysunąłem
rękę bliżej, a on ujął ją w swoją. Patrzyliśmy sobie tak w oczy, trwało to
naprawdę długo. Choi podniósł się nagle z huśtawki, wstałem zaraz za nim nie
chcąc rozłączać naszych dłoni. Nie wiedziałem gdzie tak naprawdę idziemy,
jednak czułem, że mogę mu w pełni zaufać. Zmierzaliśmy dalej w głąb parku gdzie
rosły duży, rozłożyste drzewa. Podeszliśmy do jednego z nich.
- Potrafisz wejść na górę? –
zapytał Minho.
- Tak – odpowiedziałem prosto.
Czekałem, aż on wejdzie pierwszy,
obserwowałem go podczas wspinaczki na jeden z konarów, który nie znajdował się
zaraz aż tak wysoko. Sam zacząłem wdrapywać się na górę, a gdy byłem już blisko
celu hyung ponownie złapał mnie za rękę tym samym wciągając na miejsce obok
siebie. Znowu milczeliśmy. Teraz jego palce złączyły się z moimi, poczułem się
dziwnie.
~Minho ci się podoba… - nagle
usłyszałem w głowie słowa Kibuma – Zrób
coś z tym, nie marnuj szansy tylko dlatego, że jesteś trochę nieśmiały.
- Taemin, chciałbym z tobą porozmawiać.
- O-o czym hyung? – zapytałem
przejęty całą tą sytuacją.
- O nas – serce momentalnie
zaczęło tłuc się w mojej piersi – Ja….Może nie znamy się jakoś szczególnie
długo, ale świetnie czuję się w twoim towarzystwie. Patrzenie na sam twój
uśmiech sprawa mi wielką radość… Powiem ci to wprost… Myślę, że cię kocham –
zamarłem. Czy Minho właśnie powiedział słowo „kocham”? Nie potrafiłem uspokoić
tysięcy krążących w mojej głowie myśli. Zacząłem zastanawiać się, czy
przypadkiem przez ten cały czas nie okłamywałem sam siebie nie tuszując
czulszych zbliżeń zwykłą przyjaźnią. Key hyung, najwidoczniej wcale się nie
mylił…
- Przepraszam… - wyszeptał –
Może… może nie powinienem był…
- Kocham cię – powiedziałem cicho
pogłębiając uścisk naszych dłoni.
Zobaczyłem na jego twarzy uśmiech
pełen szczęścia. Chłopak przysunął się do mnie i teraz stykaliśmy się barkami.
Małe wargi Minho ucałowały mój policzek, oboje natychmiast spłonęliśmy
szkarłatnym rumieńcem. Chciałem jednak czegoś więcej, bo poczułem, że ten
drobny całus to za mało. Ostrożnie przysunąłem się do bruneta składając na jego
ustach czuły pocałunek. Może nie był długi, ale uważałem, że w zupełności
wystarczył. Trwaliśmy w zupełnej ciszy, uświadamiając sobie co oboje
wyznaliśmy.
- Nigdy więcej mi nie mów, że
jesteś nieśmiały - Powiedział Minho pieszcząc mój policzek.
Uśmiechnąłem się tylko w
odpowiedzi i ponownie go pocałowałem.