Tytuł: Apology
Zespół: iKON
Paring: JunJin (Junhoe x Jinhwan)
Rodzaj: One-shot, slight-angst, songfic
~*~
Niebo.
Było zawsze w tym samym miejscu, w którym byłem z tobą.
Wtedy nic więcej się nie liczyło. Ciepło twoich ramion, smak twoich ust,
otaczający cię zapach. Nie mogłam znaleźć nic piękniejszego poza tym. Świat bez
ciebie dla mnie nie istniał choćby w najmniejszym stopniu. Miałeś moje serce
tylko dla siebie, oddałem ci je wraz z moją miłością, którą w tak okrutny
sposób od siebie oddaliłeś i
Odszedłeś.
Sam nie wiem ile czasu siedziałem w zaciemnionym pokoju w
naszym wspólnym łóżku. Wychodząc, tak naprawdę zabrałeś mnie ze sobą nawet o
tym nie wiedząc. Całymi dniami zastanawiałem się, co takiego zrobiłem źle, że
nie mogę już mieć cię przy sobie. Czym mogłem cię skrzywdzić najdroższy? Byłem pewien,
że spakowałeś wszystkie swoje rzeczy, ale jednak coś zostało – biała koszula
nosząca na sobie ślady ciebie. Przytuliłem ją do ciała myśląc o tobie, twoich
dużych, delikatnych dłoniach na mojej bladej skórze. Nie powstrzymałem się od
płaczu. Tracąc ciebie straciłem wszystko, ale mimo to…
Trwałem.
Żałosne resztki egzystencji tłoczące się we mnie z trudem
wprawiały w ruch półmartwe, pęknięte serce. Tego wieczoru zasnąłem zmożony bólem,
jaki sprawiło mi twoje zniknięcie. Obudziłem się w swoim sennym marzeniu obok
ciebie. Leżeliśmy w płowym zbożu trzymając się za ręce i patrząc na siebie
nawzajem. Zdawałeś mi się być nierealny, tak jak za każdym razem. Nigdy nie
uważałem cię za postać z tego świata, szczególnie, gdy do moich uszu docierał
twój głęboki, kojący duszę głos. Dotknąłem dłonią twojego ciepłego policzka, na
co uśmiechnąłeś się smutno. Dlaczego?
Dlaczego nawet w moich snach musimy oboje cierpieć? Zacząłeś robić się
przezroczysty, a niebo nad nami spowiły ciemnoszare chmury, spadł deszcz.
Lodowate krople otuliły mnie chłodem gasząc ostatni płomień nadziei.
Wykrzyczałem twoje imię w nicość. Nagle znalazłem się w zupełnie innym miejscu,
choć ono też było pustkowiem. Wokół znajdowały się tylko ponure mogiły i
krzyże, a na jednym z nich siedziałem ja. Dopiero po chwili dostrzegłem, że
obejmuje twoje pozbawione życia ciało. Ten koszmar nie chciał dobiec końca, to
było
Piekło.
Straciłem wiarę. Przecież już więcej cię nie zobaczę, nie
istniejesz, nie ma cię, ponieważ mnie nie chciałeś. Łudziłem się, czasem
jeszcze karmiąc się własnym kłamstwem, którego gorzkość przełykałem z dziwną
przyjemnością. Tak przecież było lepiej – myśleć, że wrócisz. Żyłem jak cień
pośród ludzkich istot, snułem się ulicami szukając cię w odbiciach mijanych witryn,
okien, szyb samochodów. Tęskniłem, gdybyś tylko wiedział jak bardzo i oddałbym
wszystko abyś
Wrócił.
Usłyszałem ciche brzęczenie dzwonka do drzwi. Kto może
czegoś chcieć? Nawet nie ruszyłem się z miejsca, żeby otworzyć. Dźwięk nie
chciał jednak ustać, więc w końcu zdecydowałem, że sprawdzę, kim jest przybysz.
Niczego nie udało mi się zobaczyć przez wizjer. Niepewnie przekręciłem zamek,
złapałem za klamkę. Do mojego mieszkania wpadła łuna białego światła z klatki
schodowej. Zmrużyłem podrażnione oczy, ale nim przywykły do jasności ten ktoś
wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. Przestraszyłem się, zimny pot spłynął
mi po skroni.
-Przepraszam... – Serce niespokojnie zakołatało w mojej
piersi – Przepraszam… - straciłem oddech.
Wizję zamazały mi łzy… Nie wiedziałem, co zrobić widząc jak
klęczysz przede mną trzymając mnie za dłonie. Ucałowałeś ich wnętrze a potem
przytuliłeś je do swoich nagrzanych policzków. Na podłodze leżał bukiet burgundowych
róż owiniętych w celafon. Wyglądały tak przepięknie…
-J-J-Junhoe – zająknąłem się.
-Przepraszam, że cię opuściłem… Chciałbym do ciebie wrócić –
ten głos, ten cudowny głos, który przyprawiał mnie o dreszcze – Przyjmiesz mnie
z powrotem, Jinhwan? – Straciłem siły, upadłem tuż przed tobą, cały ból nagle
zniknął.
-Tak, tak, po stokroć tak… - zapłakałem łapiąc się ciebie
kurczowo, czując się wolnym. Teraz już nie mogłem pozwolić, abyś zniknął.
Przytuliłeś mnie, a wtedy jak narkoman upoiłem się twoim zapachem – Kocham cię
– wyszeptałem. Odsunęliśmy się od siebie na moment, który wykorzystałeś, aby
złączyć nasze wargi w stęsknionym pocałunku. Kolejny był namiętny, pełen pasji
i pożądania.
-Ja też cię kocham, uświadomiłem sobie, że jesteś dla mnie
wszystkim, hyung…
Moją duszę ogarnął spokój, ciało oddało się w ręce kochanka.
Wrócił każdy idealny moment, wspaniała chwila, nie mogłem uwierzyć w jego
powrót nawet, gdy obudziłem się przy nim następnego ranka, w pościeli usłanej
płatkami kwiatów. Wraz z nim wróciło
życie, wróciłem ja, wróciło
Niebo.
~*~
Co sądzisz?
Czekam na twój komentarz ;)
See you soon!
Bandur ;3
Junhoe i Jinhwan