Jak mijają wam wakacje? Mam nadzieję, że możecie w pełni z nich korzystać i cieszyć się wolnym czasem. Dzisiaj mam dla was coś z gatunku, który tylko czytuję, a pisanie takich fików sprawia mi nieco trudności. Warto jednak próbować nowych rzeczy, prawda? Nie wiem nam podobał się ostatni fanfik bo był pod nim tylko jeden komentarz, ale sądząc po statystykach chyba nie najgorzej... Swoją dzisiejsza pracę wstawiam z dedykacją dla MaskedKingga, ponieważ jest to jej request. Ciesze się, że mogłam napisać coś o co zostałam poproszona. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Tymczasem zapraszam do czytania~
Tytuł: Stain
Zespół: Monsta X
Paring: WonHyuk (Wonho x Minhyuk)
Rodzaj: +18 [M], Smut, Yaoi, BL, Oneshot
~*~
~*~
Deszczowa i smutna pogoda nie należała do tej, którą za
najlepszą uważają ludzie. Większość najchętniej zostałaby wtedy w domu nie
chcąc wystawić choćby nosa za próg mieszkania. Fani są jednak wyjątkowo upartą
grupą społeczną, której nie zatrzyma absolutnie nic – w tym nieciekawe warunki
atmosferyczne. Czego jednak się nie robi, aby spotkać ukochanego idola i dostać
jego podpis na świeżo kupionym albumie? Wielu nie mogło oprzeć się tak
wyjątkowej szansie oraz chwili kontaktu z obiektem swojego uwielbienia, dlatego
też tłumnie przybywali na organizowane przez wytwórnie fansigny. Stali najpierw
na dworze, a potem w pomieszczeniach w długich kolejkach, aby w końcu urealnić
swoje marzenie. Siódemka siedzących przy długim stole młodych mężczyzn także
cieszyła się na to wyjątkowe spotkanie. W końcu mogli, chociaż przez chwilę
ujrzeć i posłuchać tych, dzięki którym w ogóle istnieją na rynku. Chętnie,
zatem składali podpisy na każdej podanej im płycie, zamieniali z każdym, choć
kilka słów i przyjmowali ofiarowane im prezenty. Wygłupiali się też między sobą
czyniąc sesję podpisywania jeszcze bardziej atrakcyjną dla wszystkich, którzy
zdecydowali się dziś przyjść. Sami świetnie się przy tym bawili nie zważając na
ból w dłoni od trzymania markerka czy też zmęczenie. Mile spędzony czas
niestety dość szybko się kończył, więc po kilku godzinach, gdy ograniczona
ilością wejść kolejka dobiegała końca, można było wreszcie pomyśleć o
odrobienie odpoczynku. Wonho dziś jednak wybitnie nie mógł uspokoić swoich
dzikich myśli. Za każdym razem, gdy tylko jego oczy napotykały na swojej drodze
przystojną postać Minhyuka w jego głowie natychmiast tworzyły się zbereźne
scenariusze. Od dawna już był owładnięty pragnieniem zrobienia czegoś
niemoralnego ze swoich przyjacielem, a tym razem wyjątkowo się to nasiliło. Jak
jednak można było oprzeć się komuś zarazem tak uroczemu jak i pociągającemu?
Chłopak nie znał odpowiedzi na to pytanie, więc postanowił działać. Liczył, że
wreszcie się uda a jego fantazje przestaną być wytworem wyobraźni i powodem
brania niego zbyt długich prysznicy. Kiedy staff powoli sprzątał cały bałagan i
wynosił do samochodu kartony z tym, co dostali członkowie zespołu, a wszyscy
byli już przebrani, blondyn uznał, że to najlepszy moment, aby zaczepić
białowłosego. Wychodząc zabrał jeden z przygotowanych dla nich parasoli.
Poczekał chwilę, aż Min wreszcie się pozbiera, a gdy zbliżył się
wystarczającego posłał mu jeden ze swoich zabójczych uśmiechów, który każda
fanka przypłacała zawałem. Ten odwzajemnił jego gest i powiedział:
-Widzę, że spotkanie z Monbabes naprawdę cię ucieszyło!
-Oczywiście, przecież to właśnie dla nich to robimy, prawda?
– Zapytał nie przestając się w niego wpatrywać. Już teraz mógł stwierdzić, że w
spodniach robiło mu się za ciasno – Idziesz ze mną? Wziąłem parasol i czekałem
na kogoś, kto się pod nim ze mną skryje.
-W takim razie dobrze trafiłeś, bo ja nie mam pary – chłopak
od razu zgodził się z nim pójść, lepiej być nie mogło.
Wyszli na zewnątrz schowani pod swoją ochroną od deszczu, którą
niósł Wonho. Trzymali się blisko siebie, żeby żadna kropla nie zetknęła się z
ich ciałami. Nagle jednak, zatrzymali się, a Minhyuk stanął za blondynem łapiąc
go za nadgarstki. Gdyby nie to za chwilę byłby mokry, bo przejeżdżający przed
nimi samochód wjechał w kałużę.
-Dziękuję – powiedział szczerze, kiedy przyjaciel wrócił na
swoje miejsce po jego prawej stronie.
-Nie ma, za co, po prostu nie chciałem by cię ochlapał.
Resztę drogi do vana przeszli już spokojnie, ale serce
wokalisty zachowywało się wręcz przeciwnie. Kontakt z drugim członkiem zespołu
wcale go nie ukoił. Rozbudził za to kolejne pomysły, które mógłby wdrożyć w swój
sekretny plan. W końcu wsiedli do środka i zajęli miejsca obok siebie. Wiedząc,
że pozostali przez całą drogę do restauracji będą zajęci drzemaniem, słuchaniem
muzyki, albo wyglądaniem za okno, postanowił trochę podręczyć Mina. Gdy
ruszyli, a jego przewidywania się spełniły, niby to przypadkiem położył dłoń na
kolanie białowłosego. Ścisnął je nieco widząc obojętną reakcję na swój ruch.
Przesunął ją wyżej wzdłuż uda dając młodszemu dość sugestywny znak. Po chwili
napotkał niepewny wzrok, który wydawał się pytać, o co właściwie chodzi.
Pozwalając sobie na więcej dotknął jego krocza. Na policzkach Minhyuka
natychmiast pojawił się rumieniec. Nie spodziewał się takiego ruchu ze strony
kolegi, a tym bardziej nie teraz, kiedy pozostała reszta mogła ich zobaczyć. Wonho
za to tylko przebiegle się uśmiechnął i przygryzł wargę. Resztę drogi trzymali
się za dłonie – głównie, dlatego, żeby blondyn za bardzo się nie rozszalał.
Po przyjeździe na miejsce głodna grupka wręcz wyskoczyła z
auta idąc do restauracji jak najszybszym krokiem. Przekraczając drzwi od razu
dało się wyczuć przyjemny zapach jedzenia, od którego tylko bardziej zaburczało
im w brzuchach. Rozsiedli się przy stole, po czym chwycili za wcześniej
przygotowane karty dań. Wybrali to, na co mieli ochotę i tylko czekali, aż będą
mogli napełnić puste żołądki. Tancerz poza ochotą na dobrą obiadokolację chciał
czegoś jeszcze. Zastanawiał się jak to zrobić, żeby za jakiś czas wyjść, zabrać
ze sobą chłopaka a potem zamknąć się w nim w toalecie i spełnić swoje pragnienie.
Cały czas intensywnie mu się przyglądał tak jakby chciał przekazać mu w myślach
swój pomysł o tajemnej ucieczce. Wystarczyło
teraz tylko poczekać, aż ich jedzenie pojawi się na stole. Kiedy nastąpił
upragniony moment i wszyscy pożyczyli sobie nawzajem „smacznego”, Wonho
dokładnie wiedział, co zrobi. Pochłaniał swój posiłek tak jak zwykle nie
wzbudzając w nikim najmniejszych podejrzeń. Kilkanaście minut później sos
zgodnie z planem rozlał się po jego białej koszulce zostawiając solidną plamę.
-Yah! – Krzyknął udając, że go to przejęło, – Ale się
urządziłem… Przepraszam, pójdę spróbować to sprać zanim wyschnie – powiedział
ze smutkiem zerkając na Minhyuka.
-Poczekaj, pójdę z tobą. Wszyscy wiedzą, jaka z ciebie
sierota, jak sam się za to zabierzesz będzie tylko gorzej! – Pozostali
roześmiali się na te słowa i nikt nie zaprotestował przeciw ich wspólnemu
wyjściu – jedzenie i tak było teraz dla nich ważniejsze.
Wstali, zatem od stołu z początku idąc normalnym tempem, ale
kiedy tylko znaleźli się za rogiem znacznie przyspieszyli. Blondyn sprawnym
ruchem otworzył drzwi wciągając do środka swojego towarzysza. Ten jednak
zaskoczył go zamykając je na zamek i popychając go na blat, gdzie zamontowana
była umywalka. Przylgnął do niego cały ciałem tak, żeby się na nim położył.
-Ty pieprzony napaleńcu! Nie mogłeś, chociaż poczekać aż
wrócimy do domu!? – krzyknął.
W odpowiedzi Won, złapał go tylko za tyłek mocno go
ściskając. Chłopak jęknął przeciągle, bo się tego nie spodziewał.
-Mam na ciebie zbyt dużą ochotę, żeby czekać na powrót i
jeszcze potem kryć się w dormie. Poza tym, miejsce publiczne tylko podkręca
temperaturę, nie sądzisz? – Powiedział uwodzicielskim tonem, wsuwając mu kolano
między uda.
-Mógłbyś się nauczyć cierpliwości – mruknął pod nosem –
Dobra, nie mamy za dużo czasu. W końcu wyczują, że coś jest nie tak – kończąc
zdanie wpił się w jego wargi gorąco go całując. Ich usta praktycznie się nie rozłączały,
cały czas dostarczając sobie nowych wrażeń. Kąsali się trochę, żeby
równocześnie móc nabrać powietrza. Minhyuk przeniósł swoje pocałunki na szyję
kochanka ledwo się powstrzymując przed zrobieniem malinek. Niestety zdradziłyby,
co tutaj robili, dlatego musiał sobie odpuścić. Sięgnął do rogów jego koszulki
ściągając ją z niego bez i zastanowienia rzucając obok. Kiedy tak całował go po
klatce piersiowej, Wonho wsunął mu palce we włosy i odchylił głowę do tyłu
rozkoszując się przyjemnością.
-Twoje sutki zawsze pierwsze się odzywają, kiedy ci dobrze –
zażartował młodszy ssąc, liżąc oraz przygryzając delikatne punkciki. Wynagradzały
mu to słodkie jęki i westchnienia.
Dłońmi przesunął po jego umięśnionym brzuchu przy okazji
pieszcząc go wzdłuż boków. Całował go coraz niżej i niżej od czasu do czasu
zerkając na jego twarz. Kiedy dotarł do linii spodni, ochoczo zabrał się do
rozpinania skórzanego paska z ciężką, metalową klamrą, która szybko ustąpiła.
Spodnie, wkrótce też się poddały opadając z pomocą chłopaka na sam dół.
Najpierw dotykał go tylko przez bokserki, ale czując presję czasową zsunął je z
niego jak najszybciej. Won syknął cicho, czując jak jego rozgrzana męskość
spotkała się z chłodniejszym powietrzem. Białowłosy nie tracąc czasu zaczął
zajmować się pieszczotami. Polizał ją po całej długości kilka razy, obcałował i
dopiero potem wsunął sobie ostrożnie do ust. Brał kochanka powoli, ale coraz
głębiej. Skupił się tylko na tym, żeby zrobić mu dobrze jak najlepiej tylko
potrafił. Po pewnym czasie odważył się spojrzeć w jego oczy, aby zobaczyć jego
reakcję. Wonho poczuł, że mógłby dojść już teraz wyłącznie od spojrzenia, jakim
obdarzył go Minhyuk. Było równie piękne, co niebezpieczne i przepełnione
pożądaniem, które lśniło w nich w postaci iskierek. Pozwolił mu jeszcze trochę
tak się z nim bawić, ale nie chcąc dochodzić, odciągnął go od siebie. Pokazując
młodszemu, żeby wstał nie puszczał jego włosów. Pocałował go namiętnie, chcąc
bardziej go rozbudzić, o ile było to w ogóle możliwe. Teraz on przystąpił do
zdecydowanej akcji rozbierając chłopaka do naga. Rozpieszczał jego ciało czując
pod palcami delikatną, nagrzaną skórę. Tak jak on wcześniej, teraz Won całował
go po szyi, ramionach i obojczykach. Obejmując go ściśle nie przerywał
czułości. Sięgnął do kranu za siebie i namoczył palce w wodzie, żeby w
jakikolwiek sposób mógł zwilżyć wnętrze ukochanego. Wsunął w niego dwa z nich w
pośpiechu go przygotowując. Słyszał jego przytłumione jęki, niespokojny oddech.
Brak cierpliwości dał o sobie znać po raz kolejny tego wieczoru. Wokalista
obrócił kochanka tak, żeby opierał się dłońmi o blat. Złapał go za biodra dla
większej stabilności. Uśmiechnął się zadziornie do ich odbicia w lustrze.
-Gotowy, kochanie? – Zapytał podekscytowany.
-Nie gadaj, tylko rób, co trzeba… - mruknął Min – Masz prezerwatywę?
-A, po co nam ona? Przecież nie znajdziesz w ciążę – zaśmiał
się dźwięcznie.
-Planujesz nie mając środków, utrapienie z tobą. Wyjmij z
moich spodni, wziąłem na wszelki wypadek.
-Myhym, jasne, na pewno. Ktoś tu po prostu jest niedobrym
zboczuszkiem – mówiąc to dał mu klapa otwartą dłonią, – Ale nadal nie
powiedziałeś mi, po co nam zabezpieczenie.
-Auuu, sukinsynu! – Warknął białowłosy – Nie chcę mieć
brudnej bielizny po tym jak we mnie skończysz – odpowiedział nieco speszony.
-Okej, okej – powiedział wyciągając kwadratowe opakowanie ze
wskazanego miejsca. Otworzył je zębami i odpowiednio użył jego zawartości.
Przysunął się bliżej kochanka, który teraz podał mu się jak na tacy.
Przytrzymując swoją męskość nakierował ją na wejście, po czym ostrożnym ruchem
wszedł w niego. Już teraz czuł przyjemne ciepło i ciasnotę, która tylko
potęgowała rozkosz. Dał partnerowi chwilę czasu na przyzwyczajenie się do
niego. Chwilę później zaczął się w nim poruszać od razu szybko, bo liczyło się
teraz tylko ulżenie sobie. Z każdym kolejnym pchnięciem oboje głośniej jęczeli
i wymawiali swoje imiona. Wonho przytulił się do Minhyuka otulając go przy tym
ramionami. Całowali się trochę w czasie stosunku, bo obudziło się w nich
pragnienie czułości oraz bliskości. Wspólne minuty nie mogły jednak trwać w
nieskończoność, bo przecież ktoś może przyjść i zapukać sprawdzając czy
wszystko z nimi w porządku. Blondyn zdecydowanie przyspieszył czując, że wkrótce
dosięgnie orgazmu. Młodszy nie ustępował w wynagradzaniu kochankowi jego starań
popisami wokalnymi, które mimo wszystko starał się hamować. Czuł w podbrzuszu
takie niewyobrażalne gorąco i napięcie, pragnął, żeby Won sprawił, że zobaczy
gwiazdy. Zaczął się dotykać chcąc przyspieszyć cały proces, ale jego dłoń
szybko zastąpiła dłoń drugiego chłopaka. W toalecie robiło się coraz goręcej,
duszniej, zdawało się, że za chwilę całkiem zabraknie w niej powietrza. Zapach
ich rozpalonych ciał mieszał się z cząsteczkami życiodajnego tlenu. Kilka minut
później, starszy z głośnym westchnieniem doszedł rozlewając się w prezerwatywę.
Min dołączył do niego tylko ułamek sekundy później brudząc mu dłoń. Dyszeli
głośno przeżywając jeszcze ten cudowny moment, na który czekali.
Kiedy w końcu doszli do siebie, ubrali się porządnie i
obmyli twarze chłodną wodą, żeby zmyć z nich pot. Wonho posprzątał swój
bałagan, żeby nikt się na niego nie natknął, a Minhyuk pospiesznie starał się
sprać paskudną plamę z koszulki przyjaciela. Uznawszy, że jest w miarę okej
wysuszył ją pod suszarką do rąk i podał chłopakowi. Starając się wyglądać
wystarczająco naturalnie wyszli z pomieszczenia kierując się do części
jadalnej. Usiedli na swoich miejscach tak, jakby przed chwilą zupełnie nic się
nie wydarzyło. Pierwszy zwrócił na nich uwagę Hyungwon:
-Co tak długo? – Zapytał zmęczonym głosem.
-Plama nie chciała za bardzo zejść, a potem jakby tego było
mało nie mogliśmy otworzyć drzwi, bo źle je zamknęliśmy – młodszy blondyn
świetnie odegrał swoją rolę. Jakoś nikt więcej nie chciał zadawać pytań.
Czyżby domyślali się
prawdy?
Do zobaczenia,
Bandur ;3